Codzienność

Codzienność

czwartek, 8 września 2016

Przygotowanie do zimy, wiersze, haiku, mandale i problem z grzybami

Pogoda ładna to zaczęłam przygotowania do zimy. Od wczoraj piorę co się da - koce, poduszki ozdobne, kapy, kocie spanka. Zimą tego prać nie będę, bo nie ma gdzie suszyć. Wietrzę też intensywnie kołdry i poduszki. Dziś wietrzę też pierzynę, która się przykrywamy w mroźne noce. Wczoraj Krzysiek zlikwidował psie legowisko. Pikuś i tak śpi z nami w sypialni to legowisko w przedpokoju mu jest zbędne, a tylko zagracało. W przyszłym tygodniu może Darek, brat Krzyśka będzie miał czas to mi trochę prac koło domu i w domu podgoni. Krzysiek sobie z niczym nie radzi, albo nie chce poradzić z wygody. Ja się wściekam, bo sama rady nie dam męskich prac wykonać, a zlecić tego nie bardzo jest komu. Żaden fachowiec z miasta do tego nie przyjedzie. Chciał pomóc Sebastian, ale Krzysiek się nie zgodzić. Nawet się nie dziwię, bo czuje się zagrożony. Strasznie mi brak w domu sprawnego, przedsiębiorczego mężczyzny. Tym bardziej, że byłam przyzwyczajona do takich, bo zarówno mój dziadek jak i tata wszystko sami robili. Krzysiek nawet o tym nie myśli i wszystko jest na mojej głowie. To stres dla mnie. Tym razem trzeba poprawić komin, bo spadł tynk, wyczyścić dwa kominy i zrobić wyczystkę do komina od centralnego. Trzeba by też przyciąć trzy iglaki, ale to może zrobi Adrian jak z pracy z Krakowa wróci.

Poza tym to mam też problem z grzybami w tym roku. Sama do lasu nie chodzę, bo zbierać w nim nie potrafię i teraz na dodatek boję się dzików. Kupić nie ma gdzie. Wczoraj Krzysiek zszedł cały targ i ani jednego grzyba nie widział. Za sucho jest. Chciałam kupić kilogram maślaków do zamrożenia i z dwa kilo podgrzybków do suszenia. Kocham grzyby, a tu nawet na Wigilię porcji nie mam.

Co jeszcze? Ano chyba tylko to, że pracuje ostatnio jako redaktorka na portalu z pożyczkami pozabankowymi. Praca niezbyt ciekawa i kiepsko płatna, ale skoro innej nie ma dobre i to. Na szczęście teksty są niskiej jakości to pisze się je szybko. To stałe zlecenie jest. Wróżę też oczywiście. Popołudniami maluję dla siebie mandale i piszę wiersze i haiku. Mandale powstały dwie. Jedna na miłość i druga runiczna na pracę i pieniądze. Też z sercami, bo praca ma być lubiana i wykonywana z pasją. Mandale nie miały być arcydziełem. Mają po prostu spełnić swoje zadanie i uporządkować mi sprawy uczuciowe i zawodowe.

 burza z deszczem
w świetle błyskawicy
samotny świątek
 
tuja w deszczu
pajęczyna w gałęziach
pełna płatków róż
 
brzoza w deszczu
pierwsze złote liście
suną w kałuży

 Zaledwie wczoraj

nie mów żegnaj
powiedz tylko do widzenia
chłodny poranek
rozdziela nasze dłonie
serca wciąż trwają w uścisku
 
brakuje mi ciebie
żal zwisł na rzęsach
nie potrafię przepłynąć obok wspomnień
twojego zapachu ust ramion
nie potrafię odrzucić w niepamięć
tego co było
tęsknota trąca
słów pieszczot
i kąsa znienacka
jak przerażony pies
 
czy kiedyś zapomnę


 

3 komentarze:

  1. Ja sobie wyszydełkuję taką mandalę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przychodzi do głowy pytanie, czy gdyby Krzysiek zaproponował,że może kobieta w której się podkochuje na boku przyjdzie i pomoże w czymś czego nie lubisz lub z czym sobie nie radzisz,zgodziłabyś się:)

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam