Codzienność

Codzienność

niedziela, 6 maja 2018

Niedziela

Ogród jak na razie ciągnie mnie jak magnes. Szykuje kolejną rabatkę na kwiaty. Tym razem od ulicy. Kawałek będzie nieduży i jeszcze nie mam pomysłu co na nim posadzę. Na pewno coś z  kwiatów bardziej wytrzymałych, lubiących słońce bez dużych wymagań wodnych, bo z podlewaniem ich będzie problem. Nie mam tam węża i wszystką wodę noszę bańką na mleko. Nie za często w dodatku. W tym momencie rosną tam kwiatki na skalniaki, ale rabatkę chce powiększyć. Obok mam do przycięcia krzewy w tym płaziniec. Powinnam też wyplenić perz. Po tej stronie domu mam jeszcze do ocielenia około 2 m ściany od mojej kuchni. Chcę to zrobić w przyszłym roku może. Gdy to zrobię, chcę posadzić przy ganku jakieś wytrzymałe pnącze albo winorośl i wtedy pomyśle o zagospodarowaniu reszty miejsca. Kiedyś chciałam mieć w tym miejscu hortensję, ale czy dam sobie z nią radę? W tym roku posadzę tam też dynię. Ozdobne wyrosły mi okazałe. Zobaczymy jak się uda jadalna.

Kilka dni temu znowu mnie skusiły sukulenty. Nie oparłam się i 9 kupiłam. Posadziłam je do większych doniczek, to Józek ich zrzucać nie będzie. Mam nadzieję. Roślin w domu miałam do teraz raczej mało. Zostały tylko te najbardziej odporne. Na razie kupować nowych nie będę, choć mam ochotę kupić do sypialni ze trzy hoje. Koty ich nie gryzą, a chłód znoszą. Kupiłam też aspidistrę o kolorowych liściach. Roślina jest odporna i dobrze się u mnie czuje. Mam odmianę zieloną. Na razie chucham i dmucham na szeflerę. Zabiedzona taka, że aż strach. Przeniosłam ją do kuchni i doglądam. Robiłam jej też Reiki. Oby się zabrała do życia. Kupiłam drzewko szczęścia o kolorowych liściach i chcę kupić grudnik o białych kwiatach. Część kwiatów wyniosłam na lato przed dom. Wrócą jesienią...








Prawie dwa tygodnie diety i waga spada. Na razie 3,8  kg mniej. Nie jest to dużo niestety, bo inni chudną po 10 kg w miesiącu. Kombinuję z tymi zupami i nawet mi to idzie. Nie jest to takie pracochłonne jak się wydawało, bo gotuje proste zupy. Można się przyzwyczaić. Wychodzi bardzo tanio. Zupy wymyślam i szukam przepisów w internecie. Zjadam je ze smakiem. Czuję się bardzo dobrze. Na razie jestem dobrej myśli, ale innym zazdroszczę.:) Zrobiłam też pierogi, bo raz na dwa tygodnie można 4 wrzucić do zupy. Użyłam mąki pełnoziarnistej. Niestety ciężko je skleić, bo pękają. Musiałam gotować na parze. 4 zjadłam, a resztę zamroziłam. :) Najbardziej mi brak słodkich napoi, majonezu i serka homogenizowanego. Gdybym wytrzymała rok to jeszcze bym mogła być szczupła. Problem by był w zimie, bo warzyw nie ma gdzie kupować, a na nich opiera się moja dieta.

3 komentarze:

  1. Witam, poczytuję twojego bloga. Zetknelam się kiedyś z tą dieta.ciekawa jestem czy kazdk posilek stanowi zupa? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak tylko zupy i t gotowane według zasad:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ładne sukulenty. Trzymam kciuki za wytrwałość w diecie :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam