Codzienność

Codzienność

środa, 29 października 2025

środa

Dziś wstałam rano wcześnie, bo miał przyjechać po mnie facet, który miał mi poprawić napisy na grobach. Nie przyjechał i nie odezwał się wcale. Napisałam, że z usługi rezygnuję. Teraz muszę to zrobić sama, ale juz po świętach. 

Jutro jadę do Obi z sąsiadem po chryzantemy na groby to i farbę kupię. Ma być specjalna, żeby była trwała. Jak facet nie przyjechał, to dałam kotom jeść i poszłam spać z powrotem. Później była praca zawodowa i cięcie drewna. Działałam na dwie pilarki i ogarnęłam jedną część cięcia. Zostało trochę palet. Reszta na przyszły rok, bo komórka pełna. Jedna moja pilarka, mniejsza jest uszkodzona. Nie potrafię naciągnąć łańcucha. Na razie tnę, ale jak trzeba będzie wyczyścić, to koniec cięcia. Tylko S potrafi w niej łańcuch naciągnąć, a on nie przyjedzie. Krzysiek nie chce. Nie chcę go drażnić. Szukałam serwisu, ale nie mam nigdzie blisko.

Od piątku Krzysiek ma wolne do 15 XI. Odpocznie, bo pracy za dużo dla niego nie ma. Dla mnie jest, ale ja sobie krzywdy nie dam zrobić.

Czekam na wypłatę, bo chcę kupić grzejnik do mojego pokoju. Miał być na podczerwień, a będzie nagrzewnica.

W domu jeszcze nie palę. Podgrzewamy grzejnikiem. W sypialni mi gorąco, bo śpię pod zimową kołdrą. Deszcze mnie trochę martwią teraz, bo jeszcze trochę pracy zostało.

W wolnych chwilach robię czapki. Jedną sprzedałam na Vinted.

Jestem na ścisłej diecie. Do granicy nadwagi jeszcze niecałe 1,5 kg.



niedziela, 26 października 2025

niedziela

 Wczorajszy dzień był jakiś taki senny. Dziś jest tak samo. Zaspałam i wstałam o 11 według nowego czasu. Zwierzęta były głodne. Pierwszy raz mi się to zdarzyło. Zawsze gdy mi się chce spać, najpierw karmię i idę spać z powrotem. Tym razem zaspałam na amen. Zapomniałam nastawić budzik.

Wczoraj mniej pracowałam. Skończyłam czapkę, ale nie pracowałam zawodowo. Dziś też będzie robienie czapki, bo zaczęłam kolejną. Zawodowo popracuję, ale chcę też odpocząć. Mam zamiar też poczytać książkę Szczodre gody. Wczoraj ją zaczęłam i jest dość ciekawa.


Jutro jadę z Mikusiem na szczepienie. Już jestem umówiona. Jest już miesiąc po terminie. Poza tym jutro będzie praca zawodowa i praca w domu, bo na dworze się chyba nie da. Chciałabym przenieść resztę książek z pracowni. Najważniejsza jest jedna pólka, bo ma być ona powieszona w moim pokoju. Z pracami na dworze przerwa, bo pogoda kiepska. Nie przeszkadza mi chłod i będę działać gdy tylko deszczu nie będzie. Zostało do cięcia kilka palet.

U mnie już przygotowuję się do Zaduszek. Swięto jest dla mnie bardzo ważne. Codziennie palę świece i wspominam. Zwierzęta też. Tu tekst, który powstał na Facebook. :) Wszystko to mi jest bliskie i tak właśnie celebruję. :)

Dzień Zaduszny w oczach szeptuchy – kiedy świat oddycha dwoma światami
W dniu Zadusznym szeptucha nie spieszy się. Wie, że to nie czas dla żywych, ale czas dla tych, co byli – dla matek, ojców, dzieci, pradziadków, dusz zapomnianych i tych, które wciąż szukają drogi do światła.
W tradycji ludowej Podlasia ten dzień nie był tylko wspomnieniem. To było spotkanie przy stole niewidzialnych gości.
Od rana szeptucha zapala świecę – nie jedną, lecz kilka, bo każda świeca to język duszy. Stawia je w oknie, przy drzwiach, na parapecie. Mówi się, że ogień wskazuje drogę błąkającym się duszom. Nie chodzi o smutek, lecz o pamięć, która ogrzewa.
Potem bierze miseczkę z wodą i stawia na stole. Dla dusz spragnionych, które wracają z daleka.
Obok kładzie kawałek chleba, jabłko, łyżkę miodu – najprostsze dary, jakie zna ziemia. W jej domu ten rytuał trwa od pokoleń: niech duchy wiedzą, że wciąż są potrzebne.
W ciągu dnia szeptucha nie krzyczy, nie bije w garnki, nie włącza muzyki.
To dzień ciszy. Mówi się tylko to, co konieczne. Każde słowo jest wtedy jak modlitwa – może otworzyć lub zamknąć drzwi między światami.
W tym dniu nie oczyszcza, nie zamyka, nie wypędza. Przeciwnie – otwiera drzwi między światami i czuwa, by spotkanie było łagodne.
Wie, że bez przodków człowiek jest jak dom bez fundamentu.
Dlatego Zaduszki są dla niej świętem wdzięczności: za to, że życie wciąż płynie przez nią dalej – jak przez studnię, która pamięta wodę sprzed stu lat.

środa, 22 października 2025

środa

 Działam na wielu polach jak to ja. Tnę drewno i to teraz najważniejsze, bo może się zmienić pogoda. Mam jeszcze jeden dzień pracy koło domu typu chwasty i jeden wynoszenie i opróżnianie donic. To koniec będzie na ten rok.

Nie wiem kiedy będzie wstawione okno do babci. Pieniądze na nie mam i czekam. Zostanie ostatnie, duże i teraz chcę na nie zarobić. Szukałam dodatkowej pracy i mam. Dziś zdałam egzamin na ankietera telefonicznego. Chcę pracować 3 razy w tygodniu od 16-21. Jeśli wszystko pójdzie dobrze za dwa, trzy miesiące na okno będę mieć. Nie chcę brać od Krzyśka, bo on uważa, że okno u babci jest zbędne skoro mieszkanie nie jest używane. Oszczędności też nie ruszę. Czekam na odpowiedź, bo może uda się też złapać jakieś zlecenia na teksty np.

Jutro jadę szczepić Mikusia. Aronek mi chorował, ale już jest zdrowy. Całe szczęście. Były trzy wyjazdy do weterynarza na zastrzyki.

W wolnych chwilach robię teraz czapki. Bardzo to lubię. Ostatnio sprzedałam jedną. Teraz działam z następną. :) To jakaś mieszanka z wełną.


Krzysiek ostatnio marudzi, że nie mam dla niego czasu. Tak w zasadzie jest. Ma rację. Chyba muszę nad tym popracować, bo niby siedzimy  jednym pokoju ale każde zajęte sobą. Ja najczęściej  w słuchawkach, żeby telewizora nie słyszeć. :) On chyba potrzebuje trochę fizycznej bliskości, a przy mnie zawsze leżą koty i Mikuś. Dla Krzyśka miejsca nie ma...

niedziela, 12 października 2025

Niedziela...

U mnie sporo się dzieje. Zamówiłam okno do babci i tablice na groby Adriana i mamy. We wtorek będą wstawiane drzwi od ganku od strony podwórza. Złożyłam podanie o wycinkę drzew, bo mi mogą zniszczyć fundamenty domu. Pójdą na opał. Mam już opał na zimę, ale drewno jeszcze niepocięte. Musiałam kupić nowy łańcuch. Czyszczę ogród- plewię, wycinam floksy, nawłocie, liliowce. Pokończyłam przetwory i wysuszyłam grzyby.

Zamówiłam 3 msze za bliskich. Jedna była w sobotę. Teraz księżyc idzie na nów i robię rytuały- oczyszczam siebie, Krzyśka i dom. Mam bylicę. Zebrałam orzechy i kupiłam trochę jesiennych dekoracji. Mam swoje szyszki, dynię i wianek z szyszek na drzwi.

Spóźniłam się w tym roku z pracami. Jesień to już czas odpoczynku powinien być i siania ziarna na przyszły rok, czyli plany. Ja mam huk roboty i mało czasu na przyjemności. Chcę się wyrobić na dworze do końca października, ale chyba się nie uda. Później będą prace w domu-porządki w jednym pokoju u babci i w jednym u mamy.

Do tego dochodzi praca zawodowa. Pracuję teraz jeszcze na 2 kolejnych portalach z wróżbami. Udzielam też porad telefonicznych. Wieczorem bywam zmęczone.

Tu Misiunia...


I trochę klimatów jesiennych :)







środa, 1 października 2025

środa.

 W ostatnie ciepłe dni pomalowałam drzwi od komórki na węgiel- garażowe i ławkę na dworze, bo została farba z podłogi. Ogarnęłam obcinanie jezyny bezkolcowej, wsadziłam trochę roślin. Jeszcze mam na dworze dużo cięcia drewna i trochę plewienia. Działam. Mam jeszcze zamiar jeszcze posadzić 5 krzaczków malin i dwie róże. W domu jest dalsze przenoszenie książek i są porządki.

Udało się zabezpieczyć dach drewutni. Może się nie zawali. Naprawa wiosną, bo znajomy musi się wyleczyć. W piątek mają być wstawione drzwi.

Pracuję zawodowo teraz więcej. Może zacznę też pracować jako ankieter telefoniczny z domu. Chcę zarobić na tablice na 2 groby. No i chodzi mi po głowie też kurs jogi. To dopiero za jakiś czas, bo robię teraz kurs jogi kręgosłupa/nauczycielski/. Mam ostatnią lekcję astrologii psychologicznej i mam kurs neurografiki.

Dziś byłam na koncercie. Trwał 2 godziny. To muzyka klasyczna. Wróciłam zadowolona.

Dziś po raz pierwszy w tym sezonie było palone w piecu. W nocy mają być przymrozki i przyniosłam kwiatki z dworu.

Mam sporą wiedzę ezoteryczną. Mogę się nazwać wiedźmą, bo rytuały robię i sabaty obchodzę. Skromnie ale jednak. Mam skończony warsztat znachorski. Potrafię przelewać wosk, czyścić jajem, spalać len. Było mi mało i zapisałam się na spotkania z wiedzą na temat magii podlaskiej. Potrwają jakiś czas. To połączenie wiary typowej dla chrześcijaństwa i pogaństwa słowiańskiego. To ikony i rytuały.

Skończyłam kolejny szalik. Tym razem jest z bawełny. Robię omotkę. :)