Codzienność

Codzienność

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Obowiązki, przyjemności ,wiersz, haiku i irysy...

Wstałam wcześnie, bo Krzysiek musiał wyjechać na szkolenie bhp niezbędne w związku z przyjęciem do pracy. Pracować będzie od 1 lutego w tym samym zakładzie pracy w którym pracował z tą różnicą, że już nie na cały etat, a tylko na 2/3. Pieniędzy będzie mniej i będziemy musieli ograniczyć wydatki. Trudno jakoś sobie poradzimy tylko z remontami trzeba będzie przystopować. Laba się powoli kończy i już dzisiaj przybyło mi obowiązków. Musiałam rozpalić w piecu, wyczyścić  kuwety i ugotować jedzenie dla zwierząt. Uwinęłam się szybko i już po niecałych 20 minutach leżałam w pokoju dziennym z kawą oczywiście owinięta kołdrą i przy piecu. Nastrój mam jak najbardziej pozytywny i nawet zimno mi specjalnie nie przeszkadza. W końcu za kilka dni można się spodziewać roztopów i oby siarczyste mrozy  już w tym roku przeszły i nie powróciły. Mam tylko nadzieję, że niskie temperatury nie zaszkodziły moim drzewkom. Cieszę się, że jak na razie nie zima nie dopiekła mi na tyle, żeby zamarzła woda w piwnicy i rura od szamba. Dobre i to.
Dzisiejszy dzień mija mi spokojnie na przyjemnych zajęciach czyli na czytaniu, pisaniu wierszy i medytacjach. Słuchałam też przez chwilę muzyki celtyckiej. Wieczorem mam zamiar malować może moje ulubione maki albo bratki. Chodzi za mną pejzaż, ale chyba jednak poczekam na lepsze farby. W nocy będę wysyłała Reiki dla niedomagających kotów. Tym razem w złym stanie jest śliczna tygrysio- biała koteczka i biało- czarny bardzo sympatyczny kocurek. Koty przebywają w Niemczech, ale dla energii to żadna przeszkoda. To już następna parka ze stada, której staram się pomóc i coś czuję, że na tej czwórce się nie skończy, gdyż choroba się błyskawicznie rozprzestrzenia. Atakuje i nie popuszcza mimo brania leków, a koty nikną w oczach.

Ostatni efekt mojej aktywności czyli wczorajszy wiersz/erekcjato/ i niedawno namalowane na papierze do akwareli irysy, a także moje ukochane haiku z zimą w tle...

Lekkie pieszczoty


dotykasz włosów
pieszczotą lekką i subtelną
gładzisz policzki
delikatnie kreślisz kształt
brwi nosa warg
smakuję cię chciwie
 w zamian
drażnisz szyję
nawiedzasz dekolt
spijasz krople potu
drżę w oczekiwaniu na więcej

letni deszczu








atak zimy
gałązka bzu w bieli
puka do okna

mróz od rana
oszroniona gałązka
w twoich dłoniach

spacer w śnieżycy
pies biegnie do domu
po twoich śladach

sobota, 25 stycznia 2014

Zimno, muzyka, Reiki i dusza...

Zimno. Okropnie zimno. Rano mam w sypialni 10 stopni, a w pokoju dziennym około 15. Nie mogę nagrzać domu, choć palę w obu piecach i to solidnie. Wczoraj w nocy zmarzłam, bo spałam bez piżamy i pod samą kołdrą. Dzisiejsza noc pod kołdrą i pierzyną już była lepsza. Marznę ja, marzną koty i marznie Pikuś. Krzyśkowi oczywiście ciepło i narzeka, że za dużo węgla spalam. Ja przesiaduję całe przedpołudnia zawinięta w kołdrę w pokoju dziennym pod piecem. Koty leżą pod piecem albo na kaloryferach, a pies ze mną pod kołdrą. Dopiero po południu robi się cieplej. Wtedy też dopiero zabieram się za pracę. Obiady gotuję na 18, a o sprzątaniu zapomniałam. O malowaniu w pracowni nie ma mowy, bo tam jest tylko elektryczny grzejnik i to mały. Zwierzęta zjadają tony jedzenia i ciągle im mało. Ptaki przychodzą do stołówki całymi stadami i pochłaniają olbrzymie ilości pszenicy. A co z bezdomnymi kotami i psami, o które nikt się nie troszczy? Nawet myśleć nie chcę , bo ogarnia mnie rozpacz. Czekałam na zimę, a teraz mam jej dość ledwie po kilku dniach. Nawet na spacerze nie byłam, bo podziwianie śniegu, ani mi w głowie. Tak to jest, gdy człowiek odchudza się w zimie. Organizm pozbawiony tłustszego jedzenia wychładza się i nie ma jak bronić się przed zimnem. Trudno jakoś to przetrzymam. No ale koniec marudzenia na dziś...
Ostatnio sporo czasu spędzam na słuchaniu muzyki, a wczoraj przypomniałam sobie balet Jezioro łabędzie... 



Dziś słuchałam między innymi...



Zmykam na medytację, a później może trochę poczytam. Skończę też piec bułki z pieczarkami, które mają być na kolację i zjem jedną mimo diety. Wieczorem mam zabiegi Reiki dla dwóch kocurków z Niemiec, które borykają się z ciężką infekcją odporną na większość antybiotyków. Jest już znacznie lepiej, ale zaraziły się następne...W nocy czeka mnie też zabieg Reiki dla mnie, bo ostatnio zajęłam się swoją duszą...









środa, 22 stycznia 2014

Śnieg, zimne stopy, nadwaga i wytworki...

Wreszcie spadł śnieg i u mnie. Jest pięknie i bajkowo, ale też i zimno. Dziś w nocy zmarzłam na kość mimo napalenia wczoraj w piecokuchni. Nie wiem może to dieta tak na mnie wpływa, ale ciągle jest mi zimno do tego stopnia, że siedzę poubierana na cebulkę i do tego pod kołdrą, a stopy i dłonie i tak mam lodowate. W pokoju jest około 22 stopni, a ja na dodatek siedzę koło pieca. Dziś na rozgrzewkę piłam herbatkę z rumem i raczyłam się naleweczką, a to masa kalorii jest. Śnieg podobno zawitał na dłużej to jeszcze zdążę zrobić zdjęć...
Dieta mi idzie i trochę już kilogramów spadło. Ostatnio zainteresowała mnie dieta 3 D chili i zaczęłam do wszystkich posiłków dodawać ostre przyprawy typu pieprz, chili, carry, papryka. Przyprawy te ponoć zwiększają przemianę materii i warto je dodawać do każdego posiłku. Zobaczymy jak te innowacje w diecie na mnie wpłyną.
Dziś zamówiłam też sobie krople Bacha, które mają wpływ na emocje, a więc pośrednio i na nadwagę.
test tu http://drbach.pl/
Kupiłam też parę olejków zapachowych pomagających na problemy z trawieniem i z zatrzymywaniem wody w organizmie.
Dużo też medytuję i wizualizuję swoje szczupłe i sprawne ciało. Co ważne już się widzę szczupła i przypomniałam sobie wreszcie jak to jest być sprawną...I oby do przodu...
Od kilku dni maluję. Powstały 3 obrazy według zasad vedic art na podobraziu. Namalowałam też plakatówkami irysy na papierze. Plakatówki, które mam są zwykłe z supermarketu. Maluje się nimi bardzo ciężko, bo kolory są okropnie brzydkie,  mdłe i nienaturalne. Zieleń ma odcień niebieski, a mojego ukochanego fioletu ani różu nie ma wcale. Chyba muszę zainwestować w bardziej profesjonalne farby tego typu np. tempery czy gwasze, ponieważ z pieniędzmi u mnie ostatnio kiepsko, a podobrazia są drogie. Na dodatek skończyły mi się też papiery do decoupage, a serwetek mam tylko kilka. Powinnam coś zamówić, ponieważ trochę przedmiotów do zdobienia czeka i czeka w tym dwie skrzyneczki do zrobienia na wczoraj. Ostatnia skrzyneczka na moje skarby wyszła nieźle, czego na zdjęciu nie widać. W rzeczywistości jest w kolorze brzoskwiniowym z dodatkiem brokatu.



Miłego dnia...

środa, 15 stycznia 2014

Dieta, haft i decoupage...

Wstałam dzisiaj wcześnie, bo czekam na kuriera, który ma mi przynieść książkę o odchudzaniu. Spodziewam się też przesyłki z zamówionym kompletem do haftowania. To dla mnie w zasadzie nowość, gdyż haftowałam ostatnio ponad 30 lat temu i to nie krzyżykami. Ostatnio coś ciągnie mnie do haftu i postanowiłam spróbować. W końcu ponoć wszystko jest dla ludzi...



Pogoda od kilku dni raczej kiepska. Pochmurno, wietrznie i siąpi drobny deszcz, który mnie jakoś tym razem wcale nie cieszy, gdyż wyglądam na śnieg. Może jeszcze poprószy.Tęsknię już do zimy, śniegu i czarującej szadzi. W domu z powodu pogody jest ciemno i ponuro. Od rana muszę mieć zapalone światło. Jest jednak dość ciepło, tak że od jakiegoś czasu nie rozpalam w piecokuchni tylko w piecu kominkowym. W sypialni mam 12 stopni, ale to mi wystarczy. Ważne, że w pokoju dziennym jest cieplutko.To w tym pokoju przecież przebywam całe dnie, pracuję i odpoczywam. Spać lubię w chłodnych i dobrze wywietrzonych wnętrzach. Zawsze byłam raczej zimnolubna i nie znoszę temperatury wyższej niż 23 stopnie. Co innego moja mama. Jak ona kocha ciepło. Ma w domu około 26 stopni i często nawet w lecie pali w piecu. Co kto lubi.

Od dwóch dni się intensywnie odchudzam. Jem mało, a raczej bardzo mało. Schudłam prawie 2 kilogramy. To mnie cieszy, bo przez miesiąc przytyłam prawie 5 kilogramów. Dużo, ale to chyba z powodu zbyt szybkiego przejścia z diety dukana na dietę normalną.
Obecnie jem wszystko z tym, że w minimalnych ilościach. Odrzuciłam też pieczywo, słodycze, kluski oraz ograniczyłam potrawy smażone. Nie zrezygnowałam z ziemniaków bez których żyć nie mogę i z otrębów. Piję też zioła, robię sobie Reiki na schudnięcie, a także medytację metody Gabriela.
http://w492.wrzuta.pl/audio/3muGFfMx32D/metoda_gabriela_-_visualization
 Zamówiłam również książkę. No i ćwiczę tzn, jeżdżę na rowerku stacjonarnym. I zobaczymy...Chcę schudnąć do końca tego roku 12 kg i wagę utrzymać. Czy się uda?

Ostatnie dni spędzam spokojnie i przyjemnie w domu na ulubionych zajęciach. Dziś mam zamiar popracować nad skrzyneczką, którą zdobię metodą decoupage i nad ścianką na kalendarz. Ściankę pomalowałam wczoraj, a dzisiaj będę przyklejać serwetki. Może maki. Mam też zamiar napisać wiersz typu erekcjato na portal. To dla mnie prawdziwe wyzwanie, bo tego typu wierszy na ogół nie piszę. Obejrzę też pewnie ze dwa odcinki Spartacusa...


czwartek, 9 stycznia 2014

Laba, lenistwo i filmy...



Ostatnio mam raj z powodu Krzyśka i jego pobytu w domu przez cały styczeń. Nie pracuje, ponieważ mu się skończyła trzecia umowa i musi się przyjąć do pracy od nowa z tym, że po miesiącu. On odpoczywa i ja leniuchuję przez cały czas. Wstaję późno, kawa już czeka, w piecu napalone, zwierzęta nakarmione, a ja prawie całe dnie zajmuję się swoimi sprawami z przerwą na ugotowanie obiadu. Obejrzałam chyba z 20 filmów na Zalukaj i poczytałam trochę książek, a teraz robię pudełko na wszystko co jest potrzebne do decoupage. Pudełko jest duże ale nowe, tak że zdobienie przebiega bez problemów. Będzie w kolorze brzoskwiniowym w przecierki z dodatkiem białego. Okleiłam je różami i motylami. Wyszło ładnie co mnie cieszy. Skończę za kilka dni, bo muszę jeszcze polakierować, a lakier powoli schnie z powodu chłodu w pracowni, gdzie je przechowuję. Nie obyło się bez przygód typu wzór z kocich łapek na farbie podkładowej,  świątecznym obrusie i podłodze. No ale cóż. Mogłam kotów nie wpuszczać.
Przez święta przytyłam i to sporo i teraz próbuję to zrzucić co mi za dobrze nie idzie. Niestety z ruchem czyli jazdą na rowerze musiałam przystopować, ponieważ zbyt byłam fizycznie zmęczona i nie wyrabiałam się z obowiązkami. Teraz zamiast sześciu kilometrów ,,jeżdżę''trzy i jest dobrze na tyle, że już nie śpię w dzień po kilka godzin po każdej rundzie.
Przez ten mój urlop rozleniwiłam się zupełnie nie piszę ani wierszy, ani opowiadań ani książki. Nic. A powinnam. Choć z drugiej strony taki odpoczynek też mi się należał, bo byłam kompletnie wyczerpana pracą nad książkami i przygotowaniem do świąt. Pójdzie Krzysiek do pracy to i ja z powrotem zacznę działać na wyższych obrotach. A teraz laba czyli dzisiaj kolejne odcinki Wikingów...A jutro może Spartacus? Lubie filmy historyczne i czasem oglądam tego typu seriale z tym, że raczej nie w telewizji. Wikingowie mnie zauroczyli i klimatem i treścią. Szkoda, że serial nie był kręcony na podstawie książki, ponieważ już w tej chwili czekam na drugi sezon...