Codzienność

Codzienność

piątek, 27 sierpnia 2021

piątek

 Sebastian przyjechal i jest. Pracy było trochę i jeszcze trochę sobie znalazł. Na razie naprawił drzwiczki od szafki kuchennej, lampę, spluczkę, bo woda leciała do muszli. Zrobił kran, bo zaszedł kamieniem i woda sie ledwie saczyła. Zrobił część podmurówki. Trzeba klaść warstwami w jednym miejscu, bo ubytek był duży i nie łapało na raz. Jak dlugo wytrzyma nie wiem, bo zaprawa ponoć kiepska gatunkowo. Jutro skończy. Dziś idzie kosić na cmentarz. Miał być żwirek, ale mama zrezygnowała woli kosić co kilka tygodni. Jej wybor. My z Krzyśkiem tego robić nie będziemy, bo nie mamy ani czasu, ani ochoty, ani energii. Podjęła taką decyzje, jest uparta to musi sobie radzić.

Dwa dni temu wzięlam udział w webinarze o leczniczej mocy lasu. Kupiłam książkę. Na razie ja przejrzałam i wyglada obiecująco. Ja kocham lasy i wierzę w moc drzew, przyrody. Drzewa maja moc takze magiczną. Na razie myślę, zeby częściej, regularnie chodzić z Krzyśkiem po zakupy. Droga wiedzie przez las. Moze już w środę pojdę. :)


Wystawiłam na sprzedaż kilka książek. Ostatnio sprzedałam jedna o kosmetykach naturalnych. Trochę ich kiedyś robiłam w domu. Teraz robię już tyko dezodoranty i perfumy w kremie. Ostatnio jestem na bakier z dbaniem o siebie. Kosmetyków uzywam mało, bo uważam że w moim wieku ani krem ani balsam juz nic nie da. Nie ma się co ludzić. Lat mi nie ubędzie. Ostatnio nawet chodzi mi po głowie, zeby zrezygnować z farbowania włosow. Jest podobno taki trend, zeby siwych włosów nie farbować. Ja mam włosy lekko szpakowate. Na razie nie farbuję i nie mam problemów z akceptacja siebie. Obawiam się tylko trochę, zebym nie została uznana za zaniedbaną. Teraz wybieram sie do fryzjera, żeby włosy obciąć. Ma być dłuższy bob, ale na tyle długi, żeby udao się węze na karku zrobić.

czwartek, 19 sierpnia 2021

czwartek

Teraz to już na pewno jest późne lato. Bociany już odlatują. Lubię ten czas obfitości i całkiem przyjemnych temperatur. Poranki i noce już chłodniejsze. To dla mnie ważne, bo się wysypiam i nie wyskakuję rano w poplochu z pościeli, która w upały klei sie do ciała. Praca koło domu nadal jest, bo i koszenie i plewienie. Na szczęście chwasty już tak szybko nie rosną. Powoli planuję prace w sieni. To muszę zrobić ja, bo nikt inny mi w tym nie pomoże. Trzeba coś zrobić z podłogą, pomalować kilkoro drzwi i szafkę. Trzeba pomalować witraże. Urządzać będę poźniej. Potrzeba około 1000 zł, którego teraz nie mam.

W pierwszych dniach września chyba przyjedzie Sebastian. Będzie koszenie sadu, malowanie pokoju dziennego i ostatniej sieni. Ma być tylko tydzień. Po raz kolejny liczę, że awantury nie będzie, bo w tak krotki czas pobytu nie zdąrzy mnie zmęczyć psychicznie. Ja ostatnio jestem bardzo spokojna, bo kultywuję spokoj. Gdy jesteśmy u siebie i rozmawiamy codziennie przez telefon to się raczej nie kłocimy. On jest spokojny i nie powinien mnie drażnić. Drażni mnie gdy sie upije za bardzo i marudzi lub nie dotrzymuje słowa. U mnie praca jest zaplanowana i wszystko ma iść gładko. Gdy się upije i zwleka ja się wściekam.

Poza tym oczywiście pracuję, uczę się językow, czytam. Ostatnio wrocilam do kursu parapsychologii. Teraz dużo pracuję z podświadomością. To mi daje dużo przyjemności. Ostatnio trzeba było sobie przypomnić kilka bardzo przyjemnych wydarzeń. Przypomnialam sobie i poczułam się wspaniale wyciszona. To była wręcz błogość. Wkrotce trzeba będzie przypomnieć sobie niemiłe wydarzenia. To ważne, bo trzeba oczyścić podświadomość.

Zatęskniłam za jesienią i powstal wiersz...

***

przytulam rześki poranek

floksy pachnące wilgocią

i mieczyki drżące

w objęciach złotolicych nawłoci

wczoraj pożegnałam bociany

umykające przed chłodem

dziś przytuliłam

wskakujące do kosza grzyby

jutro przytulę ostatnie pomidory

i pierwsze lśniące kasztany

mrugające do mnie z trawy

lato się kończy

rozkładając szeroko skrzydła

odlatuje nasączając świat

nostalgią



piątek, 13 sierpnia 2021

piątek

W niedzielę święto. Ja pracuję codziennie by choć trochę obejście ogarnąć. Plewię i koszę na ulicy, w ogrodku od strony ulicy i na podwórku tam gdzie z ulicy widać. Reszta w przyszłym tygodniu. Jest plewienie dwoch rabatek i koszenie podworka. Problem jest z sumakami, bo zarastają wszystko. Problem jest z oregano, bo mi zarosło pól zielnika. W tym roku ziol święconych w kościele nie będzie. Nie święcą w naszej kaplicy, a do centrum nie pojadę przecież. Bukieciki będą i poświęcimy w domu, bo woda święcona jest.

Minęło mi 50 dni nauki angielskiego i 40 rosyjskiego. Uczę się pilnie. Mam po 2 aplikacje. Dodatkowo z rosyjskiego ogladam filmy w oryginale. Teraz to serial Godunow. Poźniej będzie Idiota i Zbrodnia i kara. Planuję z rosyjskiego dojść do poziomu B1 może B2 z czasem, bo chcę tez czytać po rosyjsku książki. Znajoma z Wołgogradu radzi mi przeczytać  Cichy Don po rosyjsku. Z angielskiego myślę o gora B1. 

Ptakow jest coraz mniej. Ponoć ubywa nawet wrobelków. U nas są oprocz nich 2 gołębie i 2 cukrówki. Jedzą ostatnio bardzo dużo. Mama karmi trzy razy dziennie. Moje koty też więcej jedzą. To zapowiada wczesną zimę, ale orzechy laskowe jeszcze nie w pełni dojrzałe. Moze więc jednak nie.

W łazience i w kuchni mam myszy. Kajtek i Czarnusia chyba też chcą łapać. Krzysiek jest za tym i do kuchni je wpuszcza. Ja jestem przeciwna, bo myszy mi w niczym nie przeszkadzają.

Moja mama jest ostatnio spojniejsza i dobrze mnie traktuję i mowi do mnie córciu. Zakochała się w moim keyboardzie i nawet sobie chciała kupić, ale jej to wybiłam z głowy.

Zaczęlam czytać...



piątek, 6 sierpnia 2021

Piątek

Już był Lammas i zaczęło sie poźne lato. Mnie to cieszy, bo jest szansa na chłodniejsze noce. Na razie deszcz i oby upałów już nie było. Odpoczywam przy takiej pogodzie. Już czuję jesień. Koty jedzą więcej, ptaki ciagle głodne, nawłoć już jest żólta i bociany zbierają sie do lotu. W lasach ponoć moc grzybów. Ja się strasznie rozleniwiłam fizycznie i do lasu sie nie wybieram. Może pojdę jesienią, bo kuszą mnie zdjęcia. Teraz jedyny ruch jaki mam to joga kilka razy w tygodniu. Od poniedziałku dojdzie kilka, kilkanaście minut rowerka stacjonarnego.

Oj jakiegoś czasu czasami mam podniesione ciśnienie rozkurczowe. Skacze mi na 92, a gdy się zdenerwuję i na 97. To drugie mam niskie albo w normie. Bardzo mnie to martwi i stąd ten rowerek, bo leki mi się nie uśmiechają... Postanowiłam też od poniedziałku przejść znowu na dietę. Jest okazja, bo nie ma upału i warzywa sa dostepne. Chcę tym razem zrzucić z 5-6 kg. Oby sie udało. Tym razem mam motywację- zdrowie. Będę jeść warzywa, owoce/mało/, białko i zdrowe tłuszcze typu orzechy. Ograniczę węglowodany. To jedyna dieta poza zupową, która na mnie działa.

Oglądam teraz rosyjskie filmy w wersji oryginalnej, bo nie dość, że są dobre to jeszcze ćwiczę język. Teraz oglądam Cichy Don, Godunow. Będzie Zbrodnia i kara i Idiota. Czytam, uczę się i dni schodzą. Oczywiście tez pracuję. O studiach psychologii nadal myślę, ale o zmianie pracy nie. Jeśli na studia pojdę to dla siebie.

Zbieram z ogrodu, ale nie wszystko się udało. W przyszłym roku nie będzie juz kapusty, bo coś ja zjada. Będzie za to więcej kalarepki choć trzeba uważać na ślimaki. Będzie sałata, papryka, pomidory, roszponka, ogorki, dynie, kabaczki i patisony. Będzie bob i więcej fasolki szparagowej. Nie będzie koperku, bo nie chce rosnąć. Mam ładne ziemniaki. Krzaki. Co pod nimi nie wiem.

Rozi ostatnio dobrze sobie radzi z Kajtkiem. Ucieka, ale nie jest to panika.