Codzienność

Codzienność

poniedziałek, 31 sierpnia 2020

poniedziałek

Wczoraj skończyłam ikonę. Tu prawie skończona. To archanioł Michał. Niedługo gdy coś zarobię, kupię podobrazia i zacznę pisać kolejne, bo to uzależnia. Czeka Madonna i Chrystus...



Kilka dni temu wreszcie podziałałam z drzwiami. Trzeba było poprawic napis na tabliczce, bo był nieczytelny od zeszłego roku kiedy to Sebastian zamalował go bejcą. Wcześniej nazwisko było wypalone. Teraz chciałam coś innego i wybrałam rózowe motyle. Tak wiem, ze to kiczowate, ale za to urocze...:) Nie wiem jak długo to wytrzyma, ale na razie mnie cieszy. Napis jest celowo zrobiony odręcznie, bez szabonu, bo ostatnio wszystko co klasyczne i eleganckie, poza antykami i obrazami, mnie trochę drażni. Ma być swojsko i bezpretensjonalnie... :)



Od kilku dni czuję jesień. Już śpię pod kołdrą, a w pokoju dziennym leżę z przykrytymi stopami. Koty jedza wiecej. O tej porze tradycyjnie powraca temat pieca. Mój w pokoju dziennym jest w zasadzie do wymiany, bo ruszt jest uszkodzony. Nie wiem czy zimę przetrzyma. Kupić muszę już taki, ktory jest zgodny z ekoprojektem. Intersuje mnie piec żeliwny typu kozy z szybą. Nie wiem czy Wydział ochrony środowiska aprobuje elektrofiltry. Jeśli tak to chyba bym je wolała od nowoczesnych pieców. Koszt jest zbliżony. Gdyby można było je montować to chyba pomyślę z powrotem o piecu kaflowym ze ścianówką ogrzewającą sypialnię. Na pewno elektrofiltr bym chciała w kuchni, bo tam mam nowa piecokuchnię. 
Nie wiem co z moją mamą. Ona czuje sie dobrze, jest sprawna, ale od kilku lat czeka na śmierć i nie  chce inwestować w dom. Teraz trzeba u niej wymienić dwa piece z tego jeden bardzo pilnie, bo kopci. Ma tez do poprawienia kominy i rynnę, a nic robić nie chce. Powtarzam jej, że w takim stanie zdrowia moze zyć jeszcze 10 lat, ale to do niej nie dociera.

Kajtuś to bardzo fajny kot. Jest proludzki i ufny. Jest łagodny. Pozwoli sobie nawet czyścic uszy. Dobrze, że trafił na Krzyśka, bo ktoś go mógł skrzywdzić. Ostatnio wyleguje obok mnie, albo u mnie na kolanach. Przyjmuje rózne pozy. A to jest długi jak wąż, a to uroczo podwija główkę, a to pokazuje brzuszek. Znalazł tez drogę wyzej i leży na piersiach tuż koło twarzy i całuje. Jest raczej spokojny. Sporo śpi choć to jeszcze młodzieniec. Czasem goni koty, ale nie jest to groźne. Boi sie go Rozi i zmyka. Boi sie Majka. Ta podchodzi, wącha go i syczy.
Tu w pozornej komitywie z Majką. Moze leżeć obok, może dotykać lapką, ale nie może na nią patrzeć, bo panna syczy...




Zmierzch nad jeziorem

jak cicho
tylko głos bąka wibruje
celebruję moment
gdy dzień splata się z nocą
strząsam z powiek lekkość mgły
czepiającej się szuwarów krzewów traw
biorę w dłonie szyszki chmielu
i chłodną wilgoć tataraku
jeszcze raz
przytulam wiotkie ramiona wierzby
i wracam do domu
unosząc z sobą czarującą chwilę
i zapach półsennego jeziora


deszcz

wciąż pada i pada
kropla za kroplą miarowo bębnią
w co się da
spływają kaskadą po liściach murach chodnikach
kapią z dachów
kałuże rozlane jak jeziora
już utopiły odziany w szarą pelerynę dzień
łowię w głębi moje posmutniałe oczy
dusza w półśnie wzdycha ciężko
myśli nasączone melancholią płyną leniwie
niebo zamknęło słońce
w klatce z chmur i wypuścić nie chce
wciąż pada i pada


sobota, 29 sierpnia 2020

sobota

Sebastian chyba przyjedzie w październiku. Nie potrafię zrezygnować z tej znajomości choć do siebie nie pasujemy i dręczymy sie wzajemnie czasem. Tym razem chyba mi pomaluje pokój dzienny, załatwi deski, zrobi dwie półki i powiesi. Chyba też skręci mi skrzynie na  warzywa. Chcę w tym roku kupić dwie. Jeśli się warzywa udadzą to w przyszłym roku skrzyń dokupię. Trzeba będzie też kupić ziemię. W gruncie będzie tylko bób.

Ostatnio mam problem z kośćmi. Boli mnie bardziej kręgosłup lędźwiowy, biodra i stawy w okolicy bioder oraz ramię. To mi juz utrudnia funkcjonowanie. Od poniedzialku chcę zmienić ćwiczenia. Będzie jak do tej pory hatha joga i yin joga, ale teraz tylko 10 minut dziennie. Kolejne 10 minut poświęce na ćwiczenia na kręgosłup lędźwiowy. To też będzie joga... No i zobaczymy. Mam jeszcze ćwiczenia krokodyla, ale ich bardzo nie lubię.



Dziś znajomy ma przyjść do pracy przy placyku w ogrodzie przed domem. Będzie wysypane żwirkiem i oby to sie sprawdziło. Rozmawiałam tez o schodach, tynku, płocie i dziurze. Zrobi...:) Zobaczymy co z sypianią. Ja chce, a Krzysiek nie...

Wczoraj zrobiłam po raz pierwszy potrawę z soi. Zmodyfikowałam przepis z internetu. Wyszło pyszne...:)

- szklanka soi
- cebula
- ząbek czosnku
- 6 dużych pieczarek
- olej
- mąka
- śmietana
- sol
- pieprz
- zioła np tymianek

Soję zamoczyć i ugotować. Cebulę, czosnek, pieczarki rozdrobnić i poddusić na oleju. Soję odcedzić, ale zostawić około szkanki wywaru. Dodać pieczarki, przyprawy i wywar pogotować chwilę. Zaprawić mąką i śmietaną. Podawać z ziemniakami. Sprobuję też z kaszą i makaronem.

Kilka dni temu były warsztaty w grupie poetyckiej. Trzeba było napisać wiersz do obrazu Volegova. Wiersz do mnie przemowil i zdobyłam wtróżnienie.

***
jeszcze jedna fala i jeszcze jedna
morze leniwie liże kamienie chłodzi stopy
myśli ulatują z wiatrem figlarzem
on jak nikt pieści zmysłowo zarys ciała  flirtuje z włosami
czesze je plącze
przesuwa miedzy palcami
pasmo po paśmie
przekomarza się z muślinem sukni
chce skraść kapelusz
zazdrosne niebo
kapie błękitem
wspiera się na ramionach
to tu to tam razi dotykiem wodę
jednoczy się z bielą piany i nic sobie nie robi
z jej wzburzenia
a brzemienna w magię chwila trwa i trwa



Kolejne warsztaty to był wiersz pisany strofą saficką. Niby ja piszę tylko białe, bo takie mi się najbardziej podobają, ale tym razem wzięłam udział. No i niespodzianka, bo zdobyam 4 miejsce. Pisało mi sie fajnie i chyba jeszcze jakieś wiersze tego typu powstaną. :)


Mroczno/strofa saficka/

słońce oranżem pieści już horyzont
mrok coraz większy wypełza z wrót lasu
w ciszy wieczoru głos bąka wibruje
jezioro senne
mgła coraz gęstsza snuje się przy ziemi
topi się w szarej pelerynie zmroku
księżyc zabłysnął lisią czapę dzierży
świat już zasypia
za chwilę słyszę głos puszczyka dźwięczny
zwierzęta nocy ruszają na łowy
w półśnie do domu kroczę bez pośpiechu
sen czeka na mnie


czwartek, 27 sierpnia 2020

Czwartek

Powoli kończę kolejne afirmacje. Tym razem to było zdanie Ja Agata kocham, szanuję siebie i doceniam siebie. Teraz będą następne afirmacje moze tego typu, ale jeszcze dopracuję - Ja Agata otaczam się tylko osobami pozytywnymi dla mnie. Przyciągam tylko osoby dążące do spokoju i dbające o moj komfort psychczny. 
Marzę by poznać osoby podobne do mnie lubiące dom, ciszę, naturę, spokój, raczej introwertyczne, kochajace zwierzeta/koty/, wrażliwe o dobrym sercu, które wolą jedną przyjaciókę od tlumu znajomych. Nie zależy mi na plytkich znajomościach. Nie bardzo wiem gdzie ich szukać. Introwertycy i do tego domatorzy siedza w domach i kontaktow w świecie nie szukają. Zwykle takie osoby sie nie nudzą, bo maja wiele zainteresowań i je rozwijają. W internecie są portale dla introwertyków, ale są tam młodzi ludzie, a ja bym wolała kogoś w zblizonym wieku albo o poważnym podejściu do zycia. Będę sprawdzać horoskopy, coby czasu nie tracić i oddzielić ewentuaną perłę od szarego tlumu osob rozrywkowych, szukajacych wrażeń...

Ikonę decoupage skończłam. Zamówiłam deski, bo chcę zrobić kolejne. Papier z tej spodobał mi sie do tego stopnia, że zamarzyłam o ikonie pisanej z tym motywem. To format A4. We wrześniu kupię podobraze i i podziałam. Kupię tez od razu podobrazie mniejsze na Matke Boską. To najbliższe plany. Znalazłam miejsce na kolejna ikonę...:) Umieszczę ją na szafce w toalecie. U mnie nie ma płytek. Jest nietynkowana cegła, nierówny biały tynk i boazeria. Do tego stara szafka i rzeźbiony kufer... Będzie pasować...



Działam w ogrodzie, bo upały się skończyły. Kończę plewienie w kwiatkach. Jest tego sporo, bo gdy rabaty zakładalam nie wymieniam ziemi. W mojej byly chwasty i teraz kiełkują. 
Zmieniam plany odnośnie zagospodarowania ogródka przed domem. Nie będzie betonu, a żwirek na folii. Boję sie podatku od deszczu, bo zabudowań mam sporo.

Na skraju jesieni

jeszcze słońce złotymi warkoczami
strząsa szarość z nieba
jeszcze ogród tonie w pąsach szafirach
gra fioletami
a już jesień przyczaiła się za progiem
czas porozmawiać z sadem 
i upleść wieniec z powabnej nawłoci
czas przytulić chłodem nasączone noce
i poranki pachnące mleczną wilgocią
spójrz
już bociany tłumnie okupują łąki
jutro spojrzą w oczy przygodzie
 ja zmyję ze stóp piaski gwarnej plaży
i padnę w ramiona lasu  niosącego woń grzybów i ciszę
czas…


Koniec sierpnia

jeszcze sierpień strojny w szmaragdy
sunie do mety
a już jesień maluje złotem liście brzóz
i rozlewa barwną kaskadą astry w ogrodzie
rozmarzone nawłocie odziane w żółte kasaki
flirtują z wiatrem
podziwiam sad
hojne jabłonie śliwy i grusze
zrzucające mi w dłonie pachnące słodyczą
dary późnego lata
i wrzosowisko tkające fioletowe kobierce
jeszcze jeden dzień i jeszcze jeden
a świeżo zaorane zagony i puste ścierniska
pożegnają klekot bocianów zdążających ku przygodzie
pamiętasz
oddychające mgłą poranki
i srebrne jak włosy staruszki nitki igrające z marcinkami
jeszcze nie czas

***

babie lato

zaplatane w twoje włosy

przywołuje jesień

gra srebrzystym lśnieniem w słońcu

nawiedza miękkim ruchem zrudziałe trawy

z wdziękiem tuli się do opuszczonych ptasich gniazd

jeszcze dzień dwa

i pierwsze krople deszczu

zawisną na nitkach podobne łzom

a ja z nostalgią wspomnę lato

wtorek, 25 sierpnia 2020

Wtorek

Mam teraz nieco wiecej czasu i chcę go dobrze wykorzystać. Myślę o kursach i czytaniu. Kursy czekają w zasadzie dwa - rysunkowy u Krissa Wieliczko i fotografii przyrodniczej. Książek czeka kilkanaście. Nastawiam sie obecnie na poradniki. Dwa powinnam przeczytać pilnie. Myślę o Kobiety które kochaja za bardzo i Dlaczego on nie kocha a ona za nim szaleje. Niby cierpiętnicą w miłości nie jestem, ale te pozycje mi się mogą przydać. Są ponoć niezłe i wiele wyjaśniają. Wiem, że nieudane związki sięgają korzeniami nieudanych relacji rodzinnych. Ja mam problem z mamą całe życie, a tata był mało w moim życiu obecny. Raczej nie ingerował w moje wychowanie, bo uwazano, że dziewczynę wychowują kobiety. Chyba by mi się przydała terapia, żeby nieudane relacje rodzinne odreagować. Pomyślę o tym.

Za kilka dni, bo od 1 IX mam zamiar zacząć dietę. To będzie na poczatku 800 kalorii, później coraz mniej. Chcę wykorzystać koktajl Herbalife, który mam i moze kupię kolejne. Jeśli wytrwam do końca września będę zadowolona. Motywacja taka sobie, raczej kiepska.
Znowu unikam kosmetyków i nie bardzo o siebie dbam. Higiena tak, pielęgnacja nie. Przestałam się w domu malować, paznokcie polamałam w ogródku, włosy czekają na fryzjera, ciuchy poplamione farbami, bo ich nie zmieniam gdy maluję...Ech... Krzysiek mnie akceptuję i ja się akceptuję. Z domu prawie nie wychodzę, a poza tym nie zależy mi na tym by się innym podobać. Po co?

Pogoda sie zmieniła i znowu działam w ogrodzie. Plewienia jeszcze trochę zostalo i niestety znowu zarasta. W tym tygodniu może skończę. Cieszą mnie ostatnie polne kwiaty w wazonie. W niedzielę zerwałam kolejny bukiet. To pępawa/chyba/, koniczyna, paproć, nawłoć, mięta, krwawnik, jaskier i czyścica. Na zimę chyba w bukiecie będzie tylko suszona hortensja i trawy, bo nic innego nie mam. Marzy mi się jarzębina, ale nie wiem gdzie rośnie i trzeba by szukać.



Nadal maluję, ale teraz kuszą mnie akwarelki, a konkretnie zwierzęta. Inna sprawa, że juz nie mam białej farby olejnej. Trzeba by kupić. Powstanie kilka akwarelek i wezmę się chyba za kolejną ikonę...:) Wzor czeka... Podobrazie idzie. Drogie jest...
Tu gotowa ikona. Jestem zadowolona, bo to pierwsza wykonana w całości przeze mnie.



Cały czas piszę. Teraz to wiersze, ale moze niedługo i o opowiadaniach pomyślę. Kiedyś pisałam opowiadania do czasopism i nieźle na tym zarabiałam. Moje opowiadania ukazały sie tez w kilku antologiach. Moze warto by cos znowu skrobnąć.


***

chwila po chwili

rozpływam się w ciszy opadających powiek

błogostan to krąży to faluje

między opuszkami palców a kącikiem ust

kuszący zapach

sekretnych zakamarków tłumi wolę mąci myśli

spijam westchnienia jęki

błogosławiąc słodycz i namiętność

zanurzam się w tobie po ostatni krzyk

po spełnienie

niedziela, 23 sierpnia 2020

Niedziela

Umówiłam sie do fryzjera. Chcę podciąć włosy i może połozyć kolor. Chciabym tym razem coś od rudego, ale raczej kasztan niz płomienny rudy. Rozważam farbowanie w domu. Chciałam hennę i nawet kupiłam kasztan, ale się boję położyć, bo jest ryzyko zieleni na głowie. Koloryzacja u fryzjera raczej odpada, bo ten rudy to na krótko. Później wrócę do balejażu, bo to praktyczniejsze. Chcę tylko ten rudy przymierzyć do siebie. Chcę zobaczyć jak mi w tym kolorze będzie. Zawsze o tym kolorze marzyłam. Nie chcę jednak często włosów farbować, a boję się widocznych odrostów. Taki kolor mi się podoba... To chyba miedziany kasztan...



Kilka dni temiu poczułam jesień i dziś czuję. Chyba faktycznie nadchodzi, bo bociany juz sposobia sie do lotu. Zbierają się na polach w sejmiki. Jeszcze trochę i odlecą. U nas teraz natłok prac. Trzeba wszystko skończyć, bo jesienią juz będziemy siedzieć w domu. Trzeba będzie pilnować pieca, przynosić opał rąbać drewno na rozpałkę. Do kosza będzie trafiał popiół, a nie rupiecie ze sprzatania zakamarków w domu.

Prace nad ikoną trwają. To jeszcze nie koniec, ale ten jest juz bliski. Tu  etapy...




Nastawiam się teraz na spokój, ciepło, miłe emocje, harmonię i ciche szczęście. Te dwa wiersze to pożegnanie z tym co było. To teraz bardzo dobry czas na pozegnania według astrologii, bo jowisz zerka krzywo na moja wenus. To tez koniec 9 roku numerologicznego. Wrześniowy nów to już według części numerologów, poczatek nowego roku, u mnie 1. Idzie nowe i już na to czekam. To nowe plany, ambicje, szanse. :) Czuję, że będzie dobrze z czasem... Potrzeba cierpiwości, bo możliwe niestety jeszcze konflikty.

***
My
to teraz ja i ty
los rozdzielił nas szeroką wodą
i zburzył mosty
mrok czai się w zakamarkach zbolałej duszy
i zaciera ręce
zaplątana w negatywne emocje
stłamszona śnię o wolności
dziś rozdrapałam kolejną ranę
jutro pewnie posypię ja solą
jak długo jeszcze będę się karać
jak długo będę wracać
do momentów
pomiędzy początkiem a końcem
a tak chcę zapomnieć

***
no i czemuż ty
wciąż jeszcze walczysz
po co
nasze dłonie nie dążą już ku sobie
stłamszone serca nie śnią o jutrze
wargi krzyczą o wolności i sławią samotność
jeszcze wczoraj zmysły
miękką falą ciepła pieściły duszę
dziś chłód ścieli się cieniem
jak szary kobierzec
nie chcę twojej czułości nie łaknę wyznań
nie chcę cierpkich słów wojen pojednań
i tego co dla ciebie ważne a mnie kaleczy
odejdź nim droga powrotu
pochwyci mnie w objęcia
i zapomnij

piątek, 21 sierpnia 2020

piątek

Zdałam sobie sprawę, ze ja w zasadzie nie rozmawiam z ludźmi na luźne tematy. Lekkie rozmowy byle rozmawiać mnie nudzą. Wolę napisać wiersz czy opowiadanie, namalować obraz, pomedytować, poczytać,pouczyć się. Mogę rozmawiać o konkretnych sprawach, służbowo, albo na tematy które mnie interesują. Swoje myśli, czasem emocje, rozterki wyrażam w swojej twórczości. Nie chcę słuchać paplaniny innych, drażni mnie to i szkoda mi na to czasu. Z ludźmi się praktycznie nie kontaktuję i nie brakuje mi kontaktów. Mama twierdzi, że zamknęłam się w sobie, że jestem egoistką i że kiedyś wyląduje w zakładzie psychiatrycznym. Nie sądzę, ale w tej rozbieżności zdań widać jak jesteśmy różne. 

Ostatnio wyszłam na rekonesans obejrzeć swoje włości i doszłam do wniosku, że w niektórych miejscach chaszcze zostaną. Niech sobie rosną na pożytek dla ptaków i Matki natury. To co zbędne usunę tylko z tych miejsc, w których planuję posadzić rośliny użyteczne. Przy okazji znalazłam kolejną owocująca leszczynę.

Dziś chcę wyjść na dwór, bo jesień coraz bliżej i z pracami na dworze trzeba uciekać. Jest jednak upał i nie wiem czy dam radę. Plewienia juz duzo nie mam. Zostanie pryskanie. Teraz szukam kogoś do wycięcia i pocięcia dwóch suchych śliwek. Ktoś mi powinien tez pociąć drewno po komórce. Niby Krzysiek chce porąbać, ale licho wie czy sobie z tym da radę. Rozważam zakup piły lisi ogon akumulatorowej, bo jest sporo drzewek do wycięcia i chyba będę musiała sama się za to wziąć. Moze późną jesienią gdy nie będzie pokrzyw i innego dziadostwa. Gdyby piła była tobym może pocieła drewno po komórce. Ona tnie też metal, a w tym drewnie pełno gwoździ.

Porządek w spiżarni już jest...





***

wciąż świeci słońce

niebo pławi się w złocie

pieszcząc dzień w jasnej szacie

upał rozlewa się falą ognia

spijając wilgoć z chmur



późne lato zapomniało

o chłodnych nocach i rześkich porankach

nie wyruszyło na spotkanie z nostalgią

a promienie słońca kładą się migotliwie
to tu to tam
to na omdlałych liściach i kwiatach
to na zroszonym czole
to swawolą z kurzem na jezdni

wciąż świeci słońce


Wybór

życie ma swój początek i kres
pomiędzy pierwszym oddechem
a ostatnim
myślimy czujemy doświadczamy
los bywa zmienny
raz opiekuńczy jak kochająca matka
otula miękkością koi wspiera
raz bierze przykład z kata
raz prostuje ścieżki wiedze dłoń w dłoń
szlakiem wśród tańczących elfów kwiatów
raz stawia tamy rzuca na kolana w błocie
życie to wybór
miłość lub przemoc
możesz wyciągnąć dłonie by przytulić dotknąć skroni
a możesz by wymierzyć cios złamać kark
co wybierasz
zdecyduj sam