Codzienność

Codzienność

czwartek, 31 grudnia 2015

Sylwester, codzienność, szachy i poszukiwanie inwestora...

Dziś Sylwester. U mnie normalny dzień, bo nigdzie się nie wybieram ani nikogo u mnie nie będzie. Z tym mam święto, że nic nie robię. Nawet obiadu nie ugotowałam. Był bigos, który gotowałam od wtorku. Mam też szynkę, schab pieczony, śledzie i ciasto. Rano Krzysiek jeszcze był w mieście. Później rąbał drewno na rozpałkę. Chory jest i zły. Ma katar. Narzeka i wszystko go drażni. Czytać nie może i rozwiązywać krzyżówek też nie, bo oczy mu łzawią i okularów używać nie może. Grać w nic nie chce. Miałam ochotę wypróbować Wiedźmina, który wczoraj przyszedł, ale jak nie o nie.


Uczę się grać w szachy na smartfonie. Nawet mi nauka idzie. Zgrałam też sobie koło fortuny, warcaby, domino, pasjans i mahjong. Zgrałam też krzyżówki i aplikację do hipnotyzowania. Ze smartfona jestem zadowolona. Denerwują mnie tylko reklamy. Mam też problem z internetem, bo nie wiem czy udało mi się uruchomić wi-fi. Wygląda na to, że tak, a dziś mi przyszła wiadomość, że muszę wykupić internet za 10 zł. Nie wiem co z tym zrobić.
Wczoraj zgłosiło się do mnie wydawnictwo z propozycją wydania moich opowiadań z dreszczykiem. Problem z tym, że jestem debiutantką jeśli chodzi o prozę i w grę wchodzi tylko współfinansowanie. Musiałabym znaleźć sponsora, bo wolnych środków na ten cel nie mam. Nawet jeszcze nie wiem jakie by to były koszty. Muszę się najpierw zorientować. Tak czy siak jestem zadowolona, że moja pisanina jest coś warta. Może spróbuję pisać do czasopism, bo jak dla mnie nieźle płacą.

A na koniec chciałabym Wam życzyć wszystkiego najlepszego w Nowym Roku...


 

wtorek, 29 grudnia 2015

Nokia, marazm, niezrealizowane postanowienia i marzenie o blokach.

Dziś wstałam wcześniej, bo o 13 mam zamiar wyjechać z domu. Jedziemy z Krzyśkiem, bo chcę kupić smartfon. Zdecydowałam się na Nokię Lumię 735 z systemem Windows. Ponoć są dobre i płynnie działają. Nie zawieszają się też często, a jeśli już to można samemu wyjąć baterię i po kłopocie. Jeśli telefon będzie w punkcie to kupię na abonament na dwa lata za 39,90. Później muszę jeszcze kupić futerał w internecie. Dziś będę też na poczcie z wysyłką fantów z bazarków. Ciekawe co to będzie jak mi smartfon nie przypasuje? Te dotykowe cuda wydaja mi się dość delikatne, a ja jestem przyzwyczajona do tradycyjnej Nokii - odpornej i łatwej w obsłudze. Krzysiek zgodził się na telefon, ale klnie. Nie chce być śledzony jak mówi. Trochę mu wierzę, bo ja też komórkę rzadko biorę jak wyjeżdżam z tego samego powodu.
 Po powrocie zrobię tylko obiad i będę leniuchować. Kuszą mnie kartki imieninowe i urodzinowe. Może mnie w końcu skuszą. Tylko, że klej mi się kończy. Może też w coś zagramy wieczorem. 
Czytanie coś mi ostatnio nie idzie, a kilka książek czeka. Nie maluję też ani nie piszę. Przestój. Weny brak i oby nie uciekła na dłużej, bo gnębi mnie zły aspekt neptuna, który oznacza między innymi marazm. Jeszcze mnie pognębi, bo to wolna planeta. Na razie horoskop mi nie sprzyja.
Niedługo Nowy Rok i trzeba by podjąć się nowych zadań, a tu stare nie zrealizowane. Miałam między innymi schudnąć do 89 kg, a tu jest 95. Wstyd. Odchudzać się na razie nie zamierzam. Muszę od diet odpocząć i to dłużej, bo organizm się buntuje i kilogramy spadać nie chcą. Teraz mam zamiar te 95 kg utrzymać. Nie zrobiłam też tacie płyty na grobie, nie wydałam książki z haiku. Ech...Wszystko się tak ślimaczy i rozłazi, że aż strach...Mam tego dość...
Dość mam też mieszkania tu gdzie mieszkam. Nie chcę mi się robić nic koło domu i zacznę chyba marzyć o blokach, na które mnie nie stać, bo potrzebuję trzy pokoje. Opłaty by mnie zjadły, ale za to jaka wygoda. Nie trzeba w piecach palić, nie trzeba plewić ani nic kosić. Nie brudzi się tak. Nie trzeba malować ogrodzenia, a w tym roku chyba będę musiała to zrobić, bo zaczyna je chwytać rdza. Chciałabym mieszkać gdzieś na spokojnym, zielonym osiedlu w niskim bloku na wysokim parterze z balkonem. Chyba raj... Oj starzeję się w zastraszającym tempie i tylko wygody mi już w głowie...Jeszcze niedawno marzyłam o wsi...

sobota, 26 grudnia 2015

Świątecznie i smartfon...

Święta upływają mi w spokoju. Siedzę w domu, jem i leniuchuję. Wigilia się udała. Ledwie wytrzymałam te przygotowania. Brakło mi energii. Pomógł mi Krzysiek. Wszystkie potrawy wyszły smaczne. Jedzenia przygotowałam zbyt mało, bo już wszystko zjadłam. Trochę zostawiłam dla Krzyśka. Dziś jedziemy do brata Krzyśka to z głodu nie umrę. Wrócimy wieczorem taksówką i pewnie zastaniemy dom zdemolowany przez koty. Inaczej być nie może...
Wczoraj i przedwczoraj graliśmy w Scrablle. Zakochałam się w tej grze. Krzyśkowi też się gra bardzo podoba...Wczoraj uczyłam się też grać w Wiedźmina na komputerze. Co dziwne 3 część gry na moim komputerze działa. Gra się ciężko, bo trzeba używać klawiatury. Jakoś się muszę nauczyć. Wczoraj kupiłam Wiedźmina wersję planszową. Strasznie jestem tej gry ciekawa. Film uwielbiam.
Wczoraj też buszowałam po internecie za smartfonem, bo chcę kupić w styczniu. Krzysiek by dostał mój stary telefon, który działa jeszcze zupełnie dobrze. Cały problem z tym, że telefon chcę kupić w stacjonarnym sklepie, żeby z ewentualną naprawą nie było problemu. Cena ma być niska, bo góra 450 zł. I tu jest problem, bo tańsze modele się ponoć zawieszają. Tak mnie nastraszyła koleżanka. Jeszcze to muszę przemyśleć...Jeśli się zdecyduję to raczej wybiorę Lumię z systemem Windows. Kusi mnie też Samsung, ale ma system android, a ten się ponoć częściej zawiesza. Niestety zawieszają się nie tylko smartfony ale i telefony, a coś kupić muszę.

środa, 23 grudnia 2015

Życzenia

Z okazji świąt życzę Wam wszystkiego co najlepsze - zdrowia, szczęścia i magicznych chwil z najbliższymi. Niech te dni będą szczególne i wyjątkowe...

Święta tuż tuż i gry...

Prace posuwają się do przodu. Przygotowanie do świąt na ukończeniu. Jeszcze jutro będzie dość dużo pracy i później kilka dni wolnego. W drugi dzień świąt zdecydowałam się jednak na pójście do brata Krzyśka. Pojadę. Niech się Krzysiek cieszy. Nie będzie nikogo innego oprócz nas, bo dzieci i co najważniejsze wnuki odwiedzą Darka dzień wcześniej. Będzie więc spokój. Darek ma po nas przyjechać samochodem. Z powrotem wrócimy taksówką. Nerwów więc na przystanku nie stracę.
Dziś siedzę sama w domu, bo Krzysiek jest w pracy. Dniówka będzie pewnie ciężka i wróci skonany. Ostatnio coraz częściej mówi o przeniesieniu się do ochrony. Nie chcę się zgodzić, bo musiałabym być w nocy sama, a to mi się nie uśmiecha.
Ostatnio nic nie robię tylko kombinuję z grami. Dwa dni temu zagraliśmy z Krzyśkiem pierwszy raz w Dziedzictwo. Gra mi się spodobała, choć pewnie jeszcze robimy w niej błędy. Przyszedł mi też Wiedźmin 1 i 2. Niestety nie jestem z płyt zadowolona, bo 2 jest chyba uszkodzona, ponieważ wcale jej stacja dysków nie wykrywa, a 1 zmienia po jednej rozgrywce język z polskiego na angielski. Na razie jeszcze z płytami kombinuję zanim złożę reklamację. Wczoraj kupiłam dostęp do gier na Steam, żeby je wypróbować. Chyba będę grała, bo mi się podobają. Wykupiłam też Wiedźmin 3 ale jeszcze nie zgrałam. Będzie schodzić 16 godzin. Włączę więc pobieranie na noc. Ciekawe czy ta wersja zadziała na moim komputerze z kiepską kartą graficzną. Na razie nie mam w planach zakupu nowego. Marzy mi się taki z kartą 6 - 8 GB.

poniedziałek, 21 grudnia 2015

To i owo i jeszcze trochę...

U mnie przygotowania do świąt idą pełną parą. Już posprzątane, ale tak sobie, bo dokładna w tej materii nie jestem. Nawet choinka już ubrana. Zostały do umycia podłogi i do wyprania kocia pościel. No i szopka. Martwi mnie, bo z roku na rok jest w coraz gorszym stanie. Najgorsze są figurki. Już w zeszłym roku rozpadały się w rękach. Są z gliny, a wilgoć im szkodzi. Jutro będę wędzić schab i robić pierogi. Musi ich być dużo, bo mama będzie na Wigilii. Mam też jutro zrobić dwa rodzai śledzi - w pomidorach z rodzynkami oraz w zalewie octowo-olejnej z ziołami. W środę piekę mięsa w tym pasztet oraz ciasta - sernik i makowiec. W czwartek będę od rana palić w piecokuchni, bo kolacja ma być wcześnie ze względu na mamę.
Nadal gram jak szalona. Ostatnio w Syberię 2 i w Cyvilization. Bawię się dobrze, ale wyniki moje są tragiczne. Wprawdzie wprawy nie mam, ale to i tak za dobrze o mnie nie świadczy. Kupiłam następne gry. Wiedźmin 1 i 2 jeszcze nie przyszły. Gra o Wikingach też nie. Kupiłam też Syberię 1, ale na moim komputerze z Windows 8 nie chce się otworzyć. Wpadłam więc na pomysł, żeby uruchomić ją na moim starym laptopie. Tylko, że laptop ma uszkodzone gniazdo od napięcia i trzeba kabel trzymać ręką, bo zaraz się wyłącza. Zadzwoniłam do punku napraw i na szczęście część mają. Zarezerwowałam ją i po świętach laptop zawiozę. Tym samym będę miała dwa i z tabletu na razie zrezygnuję. Bez sensu go kupować skoro poza domem nie będę korzystać.
Wczoraj zachorowałam na grę planszową Epoka kamienna. Gry już w sklepach nie ma, a na Allegro kosztuje blisko 300 zł. Zastanawiam się, bo to strasznie drogo...W sklepach kosztowała 130 zł.



Dziś po południu mam zamiar iść do mamy na dłużej. Chcę posłuchać wspomnień o tym jak dawniej święta obchodzono u nas w domu. Ciekawią mnie zwłaszcza Wigilie za czasów mojej prababci Stanisławy. Ponoć na święta były indyki, gęsi i olbrzymie szynki. W domu był tłum ludzi, bo żyły jeszcze ciocie. Później może z Krzyśkiem zagramy w jakąś planszówkę. Może w Dziedzictwo. Nie znam jeszcze tej gry, ale z tego co czytałam bywa popularna zwłaszcza wśród pań.

piątek, 18 grudnia 2015

Gry, sprzedaż gospodarstwa i codzienność...

Od kilku dni nic nie robię tylko gram w gry komputerowe. Najpierw były Simsy3, później Simsy Średniowiecze, a od wczoraj Syberia II. Wczoraj z grą miałam problemy. To pierwsza taka gra i posuwałam się w żółwim tempie. Zupełnie nie wiedziałam co mam robić. Niestety musiałam korzystać z pomocy, bo zdarzały mi się przestoje. W dodatku nie zapisałam gry na koniec i dziś muszę część grać po raz drugi. Mój błąd. Zgrałam też Syberię I, ale niestety nie chciała zaskoczyć. Pewnie to zbyt stara gra na Windows 8. Kupiłam też  1 i 2 Wiedźmina. Oby działały. Film uwielbiam to może i gra mi się spodoba. Rozglądałam się również za innymi grami, ale na razie nic nie trafiłam. Większość gier to gry dla mężczyzn typu walk i strzelanek, a takie mi nie podchodzą. Wybredna jestem.
Krzysiek wczoraj był w Rykach i sprzedał gospodarstwo po mamie. Za dużo pieniędzy z tego nie będzie, ale na nasze skromne potrzeby to sporo. Tym samym moje ostatnie więzi ze wsią zostały zerwane. No prawie, bo zostało jeszcze pole do sprzedania w Bazanowie. To dobra ziemia, ale ze sprzedażą może być problem., bo ludzie teraz nie za bardzo są chętni do pracy w polu. 
Dziś oboje siedzimy w domu. Będę trochę sprzątać na święta. Mam też zamiar wrzucić do solanki schab. Wędzić będziemy we wtorek. Później może zagramy w jakąś grę planszową. Może w dziedzictwo albo w Scrabble. Jak Krzysiek nie będzie chciał, a to możliwe, bo kupił dwie książki ostatnio, to będę grać na komputerze. Dzień zejdzie...

niedziela, 13 grudnia 2015

Św Łucji, czytnik i gry w tym Simsy...

Dziś św. Łucji. Według dawnych wierzeń od tego dnia należy śledzić jaka pogoda będzie w następne 12 dni co wskaże jaka będzie pogoda w poszczególne 12 miesięcy przyszłego roku.

Kiedy na Łucję mróz smaruj wóz
Łucja głosi jaka pogodę styczeń przynosi 
Po św. Łucji pogoda na koniec grudnia śnieg poda 
Czy w tym roku się sprawdzi?

Dojrzałam już do kupna czytnika i nawet wybrałam model. To nie kindle, bo ten z trudnością radzi sobie z PDF, a ja głównie takie książki czytam, bo zgrywam z Chomika. Jeśli kupuję książki to papierowe. Może to się kiedyś zmieni, bo już miejsca na książki nie mam. Mogę np. powieści kupować w formie e-booków. Czytnik, który wybrałam nie jest drogi i radzi sobie nieźle z PDF. Ostatnio nauczyłam się konwertować e-booki z PDF na EPUB na calibre. Jest to proste.Wychodzą zazwyczaj niezłe. Czasem tylko brak polskich znaków. Czytnik kupię w sklepie stacjonarnym, żeby z ewentualną naprawą czy wymianą problemów nie było. Model jest bez podświetlenia, ale ono jest mi zbędne, bo czytać będę w domu przy lampie.
Ostatnio znowu zaczęłam grać w planszówki. Grałam w wersję karcianą Osadników z Catanu i w Mistrza Słowa. Pobuszowałam też w internecie i kupiłam z okazji świąt dwie nowe gry - Dziedzictwo i Scrabble. Kuszą mnie też inne gry w tym najbardziej Agricola. Jest to jednak dość trudna gra i dlatego z zakupem jej ciągle zwlekam.








Zastanawiam się czy by mi się podobały gry na komputer. Kiedyś grałam w Simsy i nawet byłam zadowolona. Dziś też kupiłam dostęp do Simsów 3 przez platformę Orgin. Chciałam wypróbować czy gra Sims 3 zadziała z moim Windowsem 8. Zapłaciłam parę groszy i grałam przez kilka godzin. Zastanawiam się czy nie założyć sobie konta na Orginie i nie zacząć grać. Wiem, że to strata czasu, ale ponoć w starszym wieku granie w gry także komputerowe jest korzystne. Jeszcze pomyślę...

środa, 9 grudnia 2015

Plany na święta, wspomnienia, ozdoby na stroik i plaga myszy...

Jednak w tym roku będę wędzić schab. Krzysiek kupi jutro. Włożę do solanki i w poniedziałek chyba będę wędzić. Tym razem pójdą chyba dwa kawałki, bo i mama chce. Pogoda ma być odpowiednia - ciepło i sucho. Prawdopodobnie też upiekę i sernik i makowiec. Po upieczeniu podzielę i część zamrożę na Sylwestra. Zobaczymy jak mi mrożone ciasto będzie smakować. Nigdy jeszcze takiego nie jadłam. Będzie też pasztet  w małej foremce i domowe pierogi za słodkiej kapusty i grzybów. Będą też śledzie, sałatka i kutia. Potraw na Wigilię chcę podać tylko siedem plus kutia. Potrawy będą tradycyjne. Takie jak gotowała jeszcze moja prababcia, później babcia i mama z tym, ze one podawały jeszcze na stół śledzie, ciasta i owoce tak by potraw było 12. Ja kiedyś też tak robiłam, ale teraz już nie daję rady tyle na raz zjeść. Na mnie się tradycja skończy, bo nie mam komu jej przekazać. Wyjątkowo się cieszę w tym roku na święta i nawet sprzątanie mnie nie przeraża. Cud jakiś. W sprzątaniu pomoże Krzysiek, bo ma urlop do końca roku z tym, że w środy i soboty będzie chodził do pracy. W zamian odbierze sobie dni po Nowym Roku.
Od przedwczoraj robiłam ozdoby na stroik do pokoju dziennego. Muszą być proste, nieco surowe i odporne ze względu na koty. Są z gliny i mają przypominać pierniczki. Wczoraj skończyłam, bo wyschły i mogłam je pomalować akrylami. Przedwczoraj oczywiście była wojna z Krzyśkiem, bo wzięłam wałek do ciasta i foremki do pierniczków. Wściekł się i klął. Na szczęście szybko mu przeszło.


Mam w kuchni całe stado myszy. Koty oczywiście łapią, ale wciąż przychodzą nowe. Nic dziwnego skoro podłogi stare i drewniane. Z 12 kotów tylko trzy to łowcy. Łapie Rozi, Ona i co dziwne Józek. Dziwne, bo był wychowany w blokach i z myszami styczności nie miał. Kiedyś łapał jeszcze Mruczek, ale teraz mu się już nie chce i Megusia. Ta przestała odkąd straciła po zabiegu ząbki. Myszy mi niby szkody nie robią, bo żywią się w wiadrze na odpadki, ale Krzysiek się denerwuje, że są. Mnie nie złoszczą. Dla mnie myszy skrobiące pod podłogą to trochę jak świerszcz za kominem. Mają prawo być. Niech sobie żyją...
Ostatnio zaczęło mi ubywać ziół, które sobie parzę. Wczoraj okazało się, ze to Rozi mi wypija. Koniec świata... 

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Przygotowanie do świąt, dieta, coś smacznego, straty i zakupy oraz artystyczne porywy...

Dziś wstałam bardzo wcześnie, bo tuż po szóstej miałam wyjazd i to z przesiadkami. Wróciłam szczęśliwie i teraz odreaguje.
Jeszcze kilka dni i zacznę przygotowania do świąt. Na razie jestem w trakcie zmieniania firanek i prania kocich spanek. Jeszcze mi została pościel Pikusia. Poprałam już kapy, koce i poduszki ozdobne. Za kilka dni zrobię pierniczki i pierogi na Wigilię. Później zabiorę się za sprzątanie. Wcześniej w tym roku, bo kondycji nie mam, a pracy huk. Krzysiek obiecał sprzątnąć pajęczyny, których u mnie o wstydzie trochę jest i odkurzyć podłogi. Ja muszę odkurzyć meble, pomyć drzwi i podłogi. Okna umył Krzysiek. W tym roku Wigilię planuje podać tradycyjnie w kuchni. Gości się nie spodziewam, a lubię jeść wieczerzę przy palącym się piecu kuchennym. Nie wiem co w tym roku będzie z wędzeniem, bo w okresie kiedy chciałam je przeprowadzić zapowiadają deszcz i deszcz ze śniegiem. Jeszcze się zastanowię, ale ze swojskiego schabiku raczej będzie mi trudno zrezygnować.

Dieta mi odpowiada - jem moje ukochane węglowodany i chudnę. Po świętach będą może konieczne jakieś zmiany, żebym chudła szybciej. Pewnie obniżę kaloryczność, żeby choć do osiemdziesięciu paru kilogramów wagę zrzucić.  Dziś będzie jedna z moich ulubionych potraw, typowy zapychacz, kaloryczny i tuczący - kapusta z fasolą i boczkiem. Podam ją z kluskami kładzionymi, ale można też z makaronem, gdy kogoś czas goni.

kapusta kiszona
fasola jaś
marchew
cebula
boczek wędzony
sól
pieprz
zioła u mnie dziś tymianek i przyprawa do fasoli

Fasolę ugotować. Kapustę pokroić i ugotować, cebulę, marchew i boczek rozdrobnić i przysmażyć. Wszystko razem wymieszać, dodać przyprawy i wymieszać z kluskami. Można dodać kiełbasy. 

A na koniec problemy, aukcja i artystyczne porywy.
Problem mam i jestem wściekła, bo jeden portal dla którego pisałam teksty ogłosił właśnie upadłość i przepadło mi 190,00 zł. Dla mnie to spora kwota. Trzymałam te pieniądze na czarną godzinę i teraz mam. Drugi natomiast też chyba podupada, a wprowadził od niedawna limit na wypłaty od 75,00 zł. Mnie brakuje 10 i chyba będę musiała parę tekstów dla nich napisać i to jeśli aukcje wygram. Teksty są po niecałe 2 zł co jest zdzierstwem, ale szkoda mi tych 65,00 zł stracić.
Ostatnio wpadła mi na bazarku w oko książka, którą od dawna chciałam kupić. Ciekawe czy mi się uda....

A tą kupiłam.


Jeśli chodzi o artystyczne działania to wczoraj zrobiłam ostatnie karteczki świąteczne. Może coś się jeszcze sprzeda. Kuszą mnie teraz akwarelki kocie, bo ostatnio dwie się fajnie sprzedały na bazarku dla kotów na facebooku. Jedna za 35,00 zł, a druga aż za 50,00zł. Koty skorzystają. Jedna z nich poleci do Kanady...






sobota, 5 grudnia 2015

Codzienność plany na święta, muzyczny terror, potrawy z dyni i kartki...

Dziś wstałam dość późno. Obudził mnie Krzysiek i zapach świeżo parzonej kawy. Powitało mnie ponure, szare przedpołudnie. Pogoda jest pod psem. Typowa na tę porę roku, przygnębiająca. Pewnie dlatego wstaje z trudem i nic mi się robić nie chce. Potrafię spać i trzy godziny w ciągu dnia jak nie mam pilnych zleceń. Popołudniami czytam, medytuję, a ostatnio robię kartki i ozdoby choinkowe z papieru. W tym roku chcę mieć na stroiku w kuchni, gdzie będziemy jeść wieczerzę, właśnie takie tradycyjne. Takie jak robiłam z ciocią Resią, gdy byłam dzieckiem. Ozdoby były robione co roku i w dużych ilościach, bo były 3 choinki w domu. Robiłam oczywiście łańcuchy, różne gwiazdki, dzwoneczki, bałwanki, parasolki. Niestety nie pamiętam już jakie, bo nic nie przetrwało. W tym roku wypożyczyłam sobie książkę z biblioteki i robię na jej podstawie. Do pokoju może zrobię ozdoby z gliny samoutwardzalnej, gdyż mi jej jeszcze trochę zostało. Kusi mnie pająk, ale nie wiem jak się za niego zabrać. Choinka w tym roku będzie sztuczna, bo mi szkoda drzewka, a takiej w doniczce nie ma mi kto przywieźć. Bombki będą te z dawnych lat, kolorowe odziedziczone po przodkach plus nowe ozdabiane techniką decoupage. Te, których nie sprzedam. Będzie też oczywiście szopka po dziadku Edku.
Ostatnio Krzysiek wreszcie podpiął kolumny do wieży i dręczy mnie muzyką disco polo. Na szczęście słucha po cichu. Nie lubię tego typu muzyki, ale kompromis musi być. Tak, że słucha od czasu do czasu. Ja słucham czasem muzyki klasycznej, do medytacji, anielskiej, indiańskiej, Hildegardy z Bingen, cerkiewnej czy celtyckiej to i on ma prawo słuchać tego co lubi. Cóż mamy inny gust. Jemu też moja muzyka nie odpowiada. Ostatnio gdy słuchałam płyty Angel stwierdził, że to mu pachnie cmentarzem.

A na koniec dwa przepisy na potrawy z dyni.  Przyrządziłam ostatnio obie z mojej ostatniej dyni, która pozostała z tych co mi wyrosły w ogródku. Smaczne wyszły.

Sos

kawałek dyni
cebula
tarta marchew
boczek wędzony
ząbek czosnku
olej
mąka
sól
pieprz
zioła u mnie tymianek

Cebulę i boczek pokroić i podsmażyć, dodać marchew i pokrojoną dynię. Podsmażyć chwilę. Zalać wodą, dodać przyprawy i dusić. Gdy wszystko miękkie zaprawić mąką.Można dodać śmietany i kiełbasy.

Pasztet

dynia
kasza manna
bułka tarta
cebula
czosnek
sól
pieprz
zioła u mnie carry i tymianek
jajko
marchew

Dynię, cebulę, marchew rozdrobnić i podsmażyć. Przepuścić przez maszynkę, dodać czosnek, i pozostałe składniki. Wyrobić. Wyłożyć do keksówki posmarowanej tłuszczem i wysypanej bułką tarą. Piec w 200 stopniach około 60 minut.






piątek, 4 grudnia 2015

POMOCY!

"Znaleziono/ przybłąkał się rudy kot w okolicach Złotokłos, Szczaki, Mroków. Kocur jest dorosły, zadbany, niekastrowany, pieszczoch prawdopodobnie mieszkał z psami bo ładnie czyta z mojego psa który ma ochotę go zjeść. Niestety niedługo wracam do Warszawy, a tam mam drugiego psa, który jeszcze bardziej nie lubi kotów. Przybłąkał się w nocy 1.12.2015 na terenie ROD Elektron. Kot jest zadbany, czysty, grubasek. Szukam przede wszystkim dotychczasowego właściciela ewentualnie koła ratunkowego w postaci nowego domu, bo kot sam nie może zostać. Tym bardziej, że kiedyś zima jednak przyjdzie. tel 608 14 12 09"

czwartek, 3 grudnia 2015

Pochwała domowego życia, wspomnienia, książki i trudny horoskop do zrobienia...

Ostatnio znowu zaczęłam marzyć o zakopaniu się w domu. Mam problem z wyjściem i tym bardziej wyjazdem. Nie lubię tego i nie polubię. Co więcej czuję, że będzie coraz gorzej. Jestem jak moja mama i mój dziadek, ojciec mamy. Moja mama w mieście nie była już chyba z 10 lat. Ostatnio mało wychodzi i żyje w swoich czterech ścianach. Czasem wyskoczy na moment do sąsiadki, a miesiąc temu była w bibliotece. Nie narzeka na taki ryb życia. Wręcz przeciwnie. Dużo czyta. Kontakt z ludźmi ma, bo przyjeżdżają do niej na bioterapię. Żyje sobie po swojemu i nawet zdrowa jest. Ma 74 lata, a leków żadnych brać nie musi. Dziadek z kolei gdy skończył sześćdziesiąt parę lat wlazł pod pierzynę i wstawał tylko wieczorem na telewizję. Też nie narzekał i dożył do 84 lat bez leków. Żyłby dłużej gdyby nie zapalenie płuc. Też bym tak chciała, ale chętnych do wyręczenia mnie nie ma. Muszę wyjeżdżać czasem. Rady nie ma. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że jak napisałam o moich upodobaniach i tęsknotach na Vitalii spotkałam się z bardzo ostrą krytyką. Padło sporo niemiłych słów pod moim adresem typu leń i odludek. Niektóre osoby stwierdziły, że pewnie jestem głęboko nieszczęśliwa i mam depresję. Nie przejęłam się tym specjalnie, bo żyję po swojemu i nie ukrywam tego. Moje życie akceptuję i lubię. Zdaje też sobie sprawę, że nie wszyscy muszą lubić i popierać moje podejście do życia. Zastanowiła mnie tylko ta nagonka na mnie i złośliwość niektórych osób. Nie wszystkich oczywiście. Skąd w ludziach tyle jadu...
Od tygodnia z kawałkiem znowu czytam jak szalona. Tym razem wzięłam się za książki Robina Cooka. Cztery miałam z biblioteki, a teraz czytam w komputerze, bo zgrałam z Chomika kilkanaście pozycji. Nie lubię czytać w komputerze. Myślałam o czytniku, ale szkoda mi pieniędzy. Nawet nie wiem czy warto go kupić i czy by mi się spodobał. Niestety wypróbować nie mogę, bo nikt ze znajomych nie ma.
Wczoraj miałam ulgowy dzień. Tylko trochę wróżyłam i czytałam. Poza tym trochę spałam i zrobiłam kartki. Dziś już tak dobrze nie będzie, bo mam do zrobienia horoskop partnerski. Aspektów jest sporo. Horoskop jest trudny, a para niezbyt, a raczej źle dobrana. Wyszły konflikty, rozstanie, a nawet przemoc. Związek będzie toksyczny o ile do niego dojdzie, bo mężczyzna nie jest jeszcze zdecydowany. Wykręca się, zwodzi, odwołuje spotkania. Żal mi tej kobiety jeśli się zdecyduje. Będzie biedaczka cierpieć. Niestety uparła się i nic do niej nie trafia. Tarot też wyszedł źle. Niektóre kobiety igrają z ogniem, a później narzekają.