Codzienność

Codzienność

niedziela, 29 kwietnia 2018

niedziela

Działam w ogrodzie od dwóch tygodni i ruchu mam więcej. Z początku sił mi brakowało i źle to znosiłam. Teraz zauważyłam, że jestem bardziej sprawna. Mam więcej energii i łatwiej mi przychodzi wykonywać fizyczną pracę, że o chodzeniu nie wspomnę. O wiele też lepiej śpię w nocy. Tego typu ruch jestem w stanie znieść, bo jest celowy i czemuś służy. Spacerów, jazdy na rowerze czy ćwiczeń nadal nie toleruję poza jogą, na którą mi nie pozwalają chore stawy.

Problem mam z orzechem. Drzewo ma około 50 lat. Jest spore, ale niestety bardzo pochylone. Pochyla się z roku na rok coraz bardziej i jest ryzyko, że kiedyś runie. Położyło się na siatce i słupek się wygiął. Moja mama jest za tym by je wyciąć. Mnie szkoda, bo rodzi sporo orzechów. Co rok prawie zbieram duży koszyk. Brak by mi tego było. Na razie została usunięta jedna gałąź. Drugi orzech nie rodzi wcale. Rośnie, bo rośnie.
Po mojemu jest za to do wycięcia stara papierówka. To ukochane drzewo mojej babci. Nie rodzi już. Drzewo jest okazałe ale prawie suche. Trochę drewna by z niego było. Mama jednak nie pozwoli go usunąć. Nie potrafi podać rozsądnego powodu i chyba chodzi o sentyment i przyzwyczajenie. 
W zeszłym roku podczas wichury życie straciła stara grusza. Została pocięta i teraz na podwórku leżą drobne gałązki, które mama używa na rozpałkę. Szkoda mi drzewa, bo wyglądało jeszcze bardzo ładnie. Teraz podwórko jakieś takie łyse jest, obce. Minie sporo czasu zanim się przyzwyczaję...

W tym roku do usunięcia są stare maliny. Jest z tym problem, bo mama twierdzi, że to stara odmiana po prababci i usunąć nie daje. Ja widzę chaszcze i zdziczałe pędy, które rodzą 1/2 szklanki owoców. Chciałabym miejsce odzyskać i coś tam posadzić. Miejsca jest sporo. Jest zasilone, bo w tym miejscu kiedyś były kury.

Ostatnio znowu o kurach myślę. Mogłabym ostatecznie kurnik kupić i zagrodzić trochę ogródka, żeby kury były dalej od domu nowych ,,miejskich" sąsiadów, którym kompost cuchnie. Interesuje mnie małe stadko. Może 5 kurek plus kogut. Krzysiek ani o tym słuchać nie chce. Może kiedyś...

Moja 10 letnia koteczka Lwica ma guza. Jest bardzo duży i prawdopodobnie złośliwy. Weterynarza zaleca operację ale od razu mi powiedział, że operacja pomoże o ile guz zostanie usunięty z dużym marginesem. Niestety w tym przypadku zabieg z marginesem ze względu na umiejscowienie jest niemożliwy. Jeśli nie będzie marginesu to guz bardzo szybko odrasta. Lwiczka nie cierpi fizycznie i trochę się wstrzymam. Nie chcę jej męczyć i narażać już w tym momencie. Będę obserwować. Strasznie mi jej żal. To kochana, spokojna koteczka. Ona chyba coś czuje i boi się. Nie wiem jak jej ulżyć...Zrobiłam tylko Reiki na moment śmierci. Płakać mi się chce, ale płacz nic nie pomoże...





piątek, 27 kwietnia 2018

Ogrodowo i sad

Nowa dieta trwa prawie tydzień. Jestem zadowolona. Waga spada, ale na razi sza, żeby nie zapeszyć. Problem mam z tym, że trzeba jeść minimum 6 razy dziennie czyli co 2 godziny. To dla mnie zbyt często i głodu nie czuję. Mam ochotę posiłki opuszczać, a nie wolno, bo chodzi o metabolizm. Na początku przerażało mnie gotowanie, bo zajmuje sporo czasu, a ja ostatnio pichcić nie za bardzo lubię. Na szczęście gotuje się szybko jak to zupy. To nie to co krokiety czy paszteciki. Kombinuję z nowymi smakami, zużywam masę przypraw i jest smacznie. :)

Planuję nasadzenia kwiatów na podwórku. Nie ma tam typowej rabaty, ale rosną w niskiej trawie liliowce. Rosły też floksy i konwalie i barwinek. Muszę poczekać czy wszystkie floksy wyjdą. Jeśli nie to dosadzę kilka liliowców, bo lubią to miejsce. Może by trzeba trochę tam przeplewić i usunąć większe chwasty. Dużo ich nie ma. Martwią mnie konwalie, bo ich jest bardzo mało. Mam jeszcze kilka miejsc niezagospodarowanych. Mam też wybranych parę roślin, które chciałabym mieć. Podobają mi się lilie, topinambur, rudbekie i różaneczniki choć te ostatnie to rośliny luksusowe, a nie wiejskie raczej. Lubie funkie i żurawki, ale żurawki przemarzają. Chciałabym mieć ostróżki. Lubię piwonie i maki, ale nie potrafię o nie zadbać. Podobnie o lawendę-ciągle mi się niszczy w zimie. W tym roku też trochę licha po zimie wschodzi...

Zaczęłam czytać o podwyższonych grządkach. Może by taki warzywnik u mnie zdał egzamin? Plewienia by było mniej i zbiory by miały szanse być lepsze i ochrona by była lepsza przed ślimakami... Tylko kto by mi taki warzywnik zorganizował i z czego. Krzysiek na to pieniędzy nie da i sama bym musiała zarobić. Trzeba by pustaki kupić betonowe na rabaty, a one drogie są. Nie wiem też co w tym roku będzie z podlewaniem. W zeszłym roku ciśnienie było bardzo kiepskie i nie cały warzywnik dało się podlewać.

W tym roku spodziewam się zebrać trochę owoców. Kwitnie porzeczka, agresty i dwa drzewka wiśni. Kwitną tez jabłonie i czereśnia, ale z nich owoców nie będzie, bo liche są. Jeśli chodzi o drzewka to trzy mam ochotę wykopać, bo chyba nic z nich nie będzie. Jesienią chcę posadzić gruszę, może renklodę albo śliwę i może maliny. 






środa, 25 kwietnia 2018

Nadal ogrodowo

Rabata przed domem mnie gryzie. Sąsiad mi usunie chwasty wieloletnie i nawiezie lepszej ziemi, a ja posadzę kwiaty. Kiedy to będzie nie wiem, bo sąsiad na razie nie przyszedł do pracy. Kwiaty będę miała w większości od Asi z bloga MarAsiowa ostoja. Ona ma cudny ogród i piękne kwiaty. Będą liliowce, irysy i bordowe marcinki. Krzysiek się na robotę krzywi jak to on, ale rabata powstanie i tak. Tak sobie po cichutku jeszcze marzę, a w zasadzie już planuję, że może się uda jeszcze kawałek ogródka przed domem zrobić. W tym miejscu ma być rabatka pod płotem, a dalej chcę wyłożyć płytami chodnikowymi, bo nie chcę mieć problemu z trawnikiem. Płyty raczej nie w tym roku ale rabatka czemu nie. Muszę tylko przed posadzeniem kwiatków zrobić jakiś płotek, żeby Pikuś nie podlewał. Niby miałam sadzić tuje ale Krzysiek nie chce, bo chce na ulice wyglądać. Wcześniej to co wzejdzie o ile wzejdzie, przesadzę, a wszystko zleje raundapem. Nie ma zmiłuj się. Owadów szkoda ale ja siły do walki z chwastami nie mam.

Jeśli chodzi o kwiaty to sprawdzą się u mnie te najłatwiejsze w uprawie. Chciałabym jednak w ogródku mieć przebiśniegi, krokusy i narcyzy. Może tez tulipany botaniczne, funkie, żurawki, może z jedną dalię. To co miałam wszystko zostało zmarnowane przez Pikusia. Nic już nie wschodzi. Ziemia ubita na beton przez jego bieganie. Nawet piwonie i floksy nie wschodzą. Zmarnowane stare krokusy i przebiśniegi i narcyzy. Szkoda, bo były jeszcze po mojej cioci, która odeszła gdy miałam 20 lat.

Na razie kupiłam i posadziłam pierwsze kwiaty do doniczek. Mam bratki, stokrotki, komarnicę, niezapominajki i koleusy. Kupie jeszcze pelargonie, werbeny i może begonie. Kupiłam też lubczyk i nasiona siedmiolatki. Miałam ją w zeszłym roku i pięknie się rozrosła, ale po zimie nie wzeszła niestety. Ładnie za to odżywają zioła... Muszę przesadzić czosnek niedźwiedzi...





poniedziałek, 23 kwietnia 2018

działalność ogrodowa i inna

Dziś albo jutro trzeba będzie przesadzić winobluszcz. Na razie wezmę sadzonki i przeniosę na podwórko. Posadzę pod siatką niech ją obrośnie. Teraz rośnie przed domem i już raz mi rynnę uszkodził, pokruszył tynk i przez niego został uszkodzony kabel telefoniczny. Muszę go w tym miejscu skasować, choć mi szkoda, bo ładnie wygląda. Poczekam jednak aż się rozrośnie w nowym miejscu. Nie chcę go stracić, bo go bardzo lubię i jego owoce są pokarmem dla ptaków. 
Mam też chmiel i o niego też muszę zadbać, bo zmarniał ostatnio. No i bluszcz muszę rozmnożyć. Jest też do obcięcia bukszpan. Rośnie bez przycinania już kilka lat. Jest rozrośnięty i zagląda do sypialni. Trzeba go trochę zmniejszyć. Będzie ładniejszy. Muszę też zadbać o konwalie. Kiedyś ich było bardzo dużo, a teraz zostało ledwie kilka. Rosną w złym miejscu, bo w słońcu, a te z cienia się zniszczyły. Podobnie zniszczył się prawie barwinek. Miałam dwa rodzaje, o zielonych liściach i o plamiastych. Trzeba będzie go przesadzić w nowe miejsce. Może je zaakceptuje i się rozrośnie. Pracy mnie czeka masa. Oby tylko Krzysiek był chętny pomóc i oby mój kręgosłup pozwolił.
Wczoraj i przedwczoraj wyszłam sama do ogrodu i przygotowałam cztery rabatki na kwiatki. Trzeba było z nich chwasty usunąć. Dałam sobie radę i już się tak pracy na dworze nie boję. :)

Wszystkie projekty graficzne na konkurs wysłałam i zostały przyjęte. Zawiozłam też trzy obrazy, bo ma być konkurs pejzażu, a później wystawa. Oczywiście na niej nie będę, ale chciałam by obrazy były. Też bym pojechała, choćby po to by zobaczyć poziom ale nie bardzo mi się to uśmiecha. Trzeba by włosy zrobić i paznokcie i ubrać się porządnie, a na takie zabiegi nie bardzo mam ochotę. Wole sobie być zaniedbaną Agatą w domu. Tu nikt na mnie nie patrzy i nikt nie ocenia.


Spóźniony romans

noc przebrzmiewa
jak symfonia
odchodzisz w mrok
zabierając z sobą tajemnicę
nocy i tego co wcześniej
nie mogę zapomnieć
 żaru
 i twoich niecierpliwych dłoni
wpisałam w twoje usta krzyk
spazm zabrał oddech
i tylko mi żal
że spotkałam cię za późno

Dziś wieczorem może popracuję nad antologią i namaluję akwarelę. Chodzą za mną ptaki. Może bocian albo czaple. Mam też do wykonania wróżbę.



sobota, 21 kwietnia 2018

sobota

Wczoraj byliśmy z Krzyśkiem w ogrodzie. Przycięliśmy agresty i porzeczki. To stare krzaki i odmładzam je, bo nie owocują. Przycięłam je już w zeszłym roku. Jeśli w tym roku owoców nic nie będzie to chyba w przyszłym jesienią je wytnę i kupię nowe ze szkółki. Przycięliśmy też drzewka, które posadziłam kilka lat temu. Drzewka są strasznie liche i nie wiem czy coś z nich będzie, bo wygląda jakby nie rosły. To chyba wina ziemi, bo przecież zasilam je. Problemem w sadzie jest perz. Obecnie kosimy go dwa razy w roku ale to chyba za mało. Nie wiem czy w tym roku nie warto by go zniszczyć czymś do chwastów, bo o wykopaniu go mowy być nie może. Rośnie na przestrzeni około 100 m2 i coraz bardziej się rozrasta. Poczytam na ten temat, ale chyba tak zrobię, bo planuje w sadzie posadzić więcej agrestów i może maliny, a w perzu nic nie urośnie. Chciałabym też jagodę kamczacką i jeżynę bezkolcową, bo moja się zniszczyła.
Denerwują mnie też truskawki. Rosną na przestrzeni około 6 m2, a zbieram talerz truskawek. To zbyt mało. W dodatku są drobne i kwaśne. Są zasilane i dbam o nie jak trzeba. Nie wiem czego im brakuje. Ostatnio zaczęły zarastać perzem. Trzeba chyba je odmłodzić. Też chyba  jak się zdenerwuję, wszystko środkiem chwastobójczym zleję i posadzę w przyszłym roku od nowa.
Dziś chcę wyjść sama na podwórko i mam zamiar podziałać. Do zrobienia mam dwie rabatki. Muszę się spieszyć, bo kupiłam trochę kwiatów. :) Chcę kupić jeszcze kolorowe prymulki z ogrodu. Babeczka wystawiła na olx. Czekam na odpowiedź.

Wczoraj zerwałam pierwszą porcje kwiatów forsycji do suszenia. W zimie lubię pić z nich napar. Ma dużo witaminy C. Ma działanie moczopędne, wykrztuśne, przeciwzapalne, przeciwbakteryjne, przeciwgrzybiczne, przeciwnowotworowe. Dobrze wpływa na trawienie. Jutro zerwę następną porcję, bo forsycja kwitnie jak szalona.

Kupiłam kilka kaktusów. Wsadziłam je i już się nimi cieszę. Gdyby mi się udało ocieplić strop nad kuchnią w tym roku to inne kwiatki też bym kupiła. Zobaczymy. Pogadam z sąsiadem może w maju. Chcę najpierw pokryć papą dwie drewutnie. Wtedy zorientuje się co do kosztów ocieplenia. Problemów z tym trochę będzie, bo na strychu nad kuchnią jest sporo rupieci. Muszę też z nim pogadać co z moją piecokuchnią? Czemu się palić nie chce...




czwartek, 19 kwietnia 2018

Dzień za dniem i plany...

Od wczoraj czekam na kurierów. Kupiłam puszki dla mnie na cały miesiąc-fasolę białą i czerwoną, kukurydzę, bób, groszek i cieciorkę, a także kasze różnego typu w tym pęczak i ryż oraz różne makarony dla siebie, żeby nie jeść tego zwykłego. Kupiłam również sporo przypraw ziołowych i trochę produktów zastępujących mięso. Te cudeńka ze sklepu ze zdrową żywnością są dość drogie jak dla mnie. Dobrze, że Krzysiek ich nie jada.Wczoraj kupiłam topinambur. Też na niego czekam. Krzysiek kupił mi bataty, tofu, paprykarze wegetariańskie i wędlinę sojową, a także pieczywo chrupkie i ciecierzyce-ziarno. Mam zamiar coś z niej zrobić, bo ją uwielbiam z tym, że z puszki. Spróbuje sama coś dobrego z niej przygotować to może z puszek bym w przyszłym miesiącu zrezygnowała. Wyszło by taniej. Nie udało mi się kupić czerwonej fasoli- ziarna, bo też chcę poeksperymentować. Gdyby mi wyszło to bym tylko bób, groszek i kukurydzę w puszkach kupowała. 
Moi dostawcy warzyw już jeżdżą i zakupy przestały być problemem. Muszę z powrotem wdrożyć się w bardziej pracochłonne gotowanie. Chcę znowu jeść smacznie. Muszę poeksperymentować z mąką pełnoziarnistą. Chciałabym z niej zrobić spód do tarty i nie wiem czy się uda i może pierogi, kopytka. Chcę się przerzucić całkiem na mąkę pełnoziarnistą o ile się da. Jutro chce zrobić quiche z pora i pieczarek na pełnoziarnistym spodzie. Zobaczymy co wyjdzie.
A od poniedziałku nowa dieta, bo na tej co jestem nie chudnę. Myślę o przemianie Moniki Honory. Ponoć zupki mogą być wegetariańskie i samemu można przepisy wymyślać. Na razie kupiłam książkę, by metodę poznać. Moja znajoma, która ważyła tyle co ja i spróbowała wielu diet bez skutku, schudła na niej 7 kg w 1,5 miesiąca. Jest szczęśliwa i ja tez tak chcę...

Dziś Krzysiek idzie do pracy, a ja będę siedzieć nad horoskopem prognostycznym na rok. Trochę mi zejdzie, bo aspektów sporo. Sporo więc będzie się działo. Nie wiem czy dziś skończę. Muszę też wstawić post na fan page na Facebooku, którym się zajmuję. To fan page wróżki. Trzeba go trochę rozkręcić... To może potrwać, bo to dość trudna dziedzina.
Ostatnio wkładam sobie w głowę, żeby nie myśleć tyle o pracy. Udaje mi się i to mnie cieszy...
Kupiłam parę kaktusów. Dziś mi przyszły i może je posadzę. Moja kolekcja robi się coraz większa. Jak ja to lubię:)




wtorek, 17 kwietnia 2018

Ogrodowo, codzienność i psia wojna

Miałam być dziś u fryzjera i byłam. Strasznie tego nie lubię i oczywiście wróciłam podminowana. Włosy tylko skróciłam tym razem. Farbowanie później. Może pod koniec maja. Swoją droga ulżyło mi, że to wreszcie załatwiłam. Na jakiś czas starczy i zabiegów wokół mojej urody i wyjść z domu. Po drodze kupiłam kwiatki- niezapominajki, komarnicę, bratki, koleusy i dwa kaktusy. Kupiłam też lubczyk i nasiona siedmiolatki. Jutro mamy kwiatki z Krzyśkiem posadzić albo i dziś jeśli odpocznę i deszczu nie będzie. Już mi żal, że ogródka warzywnego nie będzie. W sklepie ruch w interesie i wszyscy nasiona kupują. Ja jeśli ogród w doniczkach zrobię to kupie sadzonki. Myślę o papryce, pomidorach, ogórkach, cebuli, siedmiolatce, szczypiorku, sałacie i może kabaczku na próbę, bo ponoć można. Donice mam duże. Kabaczka chcę też posadzić na rabacie ziołowej. Chcę też w tym roku wypróbować gnojówkę z pokrzyw. Jutro może zrobię zdjęcia tego co kwitnie. Kwitną krokusy, forsycja, dwa rodzaje kwiatków na skalniaki. Wychodzą z ziemi irysy i liliowce, odbijają zioła. Jutro mam zamiar rabatkę odświeżyć, a może jeszcze jakieś zioła dokupię. Chodzi mi też o siedmiolatkę i szczypiorek, bo jeszcze ich nie widać i przypuszczam, że nie przetrwały.

Wczoraj była awantura. Psy się prawie pogryzły. Pikuś napadł  z wielką furią na stołującego się u nas psa od sąsiada. Pies jest starszy i nie dojada, bo sąsiad sam pewnie nie bardzo na jedzenie ma, a lubi wypić. Nawet nie wiem czy pracuje teraz. Pikuś był z Krzyśkiem na podwórku, gdy stołownik przyszedł. Gdy tylko go zauważył wyrwał za nim jak torpeda, wściekły jak diabli. Od dawno czułam, ze to się może zdarzyć, bo Pikuś psów nienawidzi i jest na nie strasznie cięty. Pogonił go aż na ulicę i wyleciał pod bramą. Dobrze, że nic nie jechało, bo samochodów nie zna. Krzysiek go wołał ale on nie reagował. Musiał za nim pobiec i z ulicy go przynieść. Chyba już zabronię wyprowadzać Pikusia na podwórko. Niech biega w ogródku przed domem. To bezpieczniejsze...

Dziś mam rocznicę ślubu z Krzyśkiem...

niedziela, 15 kwietnia 2018

Praca ale na pół gwizdka

No i jest problem, bo sąsiad kartkę z prośbą o przyjście do pracy dostał, a się do tej pory nie pokazał. To już kilka dni. Może być tak, że go w domu nie było. Jest trunkowy i czasami w domu nie nocuje. Nikt inny nas w pracy nie wyręczy. Gruz przed domem jak leżał tak leży i ziemi mi nie ma kto przywieźć ze sklepu. Jak to rozwiążę jeszcze nie wiem i pomysłu na razie nie mam. Kwiatki chcę kupić we wtorek, bo umówiłam się do fryzjera. Po drodze jest sklep ogrodniczy i myślę, że coś w nim kupię. Chodzą za mną też kaktusy. Może jakiś będą. Kilka kaktusów potrzebuje na parapet do kuchni. Miałam tam inne kwiatki ale większość w zimie zmarzła. najbardziej mi żal hoi i dracenek. Miałam ich kilka. Już kolejnych na razie nie kupię. Poczekam z tym do czasu ocieplenia stropu i ściany. Wtedy temperatura nie będzie spadać do 3 stopni, a powiedzmy do 10 jak w sypialni. Wtedy przeżyją.

Dziś pracuję na pół gwizdka. Tylko wróżę, ale nic nie piszę. Chcę trochę odsapnąć. Chce tez przeczytać książkę. Tym razem powieść. Ostatnio czytam mniej. W zeszłym roku przeczytałam tylko 38 książek i tym samym nie udało mi się dojść do 52. Chciałam czytać jedną tygodniowo. W tym roku będzie chyba jeszcze gorzej. Wstyd ale czasu zupełnie nie mam. Czytam ostatnio bardzo mało powieści ale za to więcej poezji. 
Nadal siedzę nad grafiką. Uczę się wytrwale. Dziś z tym przerwy raczej nie będzie, bo książkę chcę przerobić szybko. Czeka przecież jeszcze kurs, a potem następne. Mam nadzieję, że do końca roku będę Corelem pracować sprawnie, bo na razie raczkuję. Niby logo i inne projekty robię ale gdy poznam lepiej wszystkie funkcje to sobie pracę ułatwię. Dziś chce też zrobić kolejny projekt na konkurs. Jeden już wysłałam. Jeszcze mam do zrobienia dwa. To też dobra nauka jest.




piątek, 13 kwietnia 2018

Oskoła z brzozy

Wiosna i powoli zaczyna to do mnie docierać. Zaczynam planować z przyjemnością to co trzeba na dworze zrobić. Obudziłam się wreszcie z zimowego snu. Późno w tym roku. Po pierwsze kwiatki do doniczek. Na razie bratki i prymulki. Później pelargonie, werbeny i może begonie. Trzeba też wywieźć gruz sprzed domu i trochę złomu z podwórka. W przyszłym tygodniu chce wyjść odświeżyć grządkę z ziołami. Już mi żal, że warzywnika w tym roku nie będzie i chyba jednak coś do donic posadzę. Trzeba będzie jednak kupić ziemię, bo w tym piasku nic nie urośnie. Jeśli Krzysiek będzie pracował, a ja choć 10 kg schudnę to może w przyszłym roku ruszę z powrotem z warzywnikiem  z tym, ze ziemie ogrodową kupię. 
W przyszłym tygodniu trzeba tez będzie wybrać się po sok brzozowy. Zagajnik brzóz jest niedaleko. Jakoś się dotoczę. Ile mi się uda zebrać w tym roku nie wiem. Oby sporo, bo oskoła z brzozy jest bardzo zdrowa.
Mam też zamiar zrobić w tym roku syrop z pączków sosny. Może tez nalewkę choć z tymi nalewkami to jest tak, ze tylko rozpijam swoich facetów. Te nalewki, które w zeszłym roku zrobiłam są już wypite. Większość wypił Krzysiek i to po kryjomu. Było tego kilka butelek. Ja niewiele spróbowałam. Powinnam kupić zamykaną szafkę i tam je trzymać.

Poza tym pracuję i uczę się intensywnie grafiki. Pracy jednak ostatnio nie mam zbyt dużo i szukam nowych zleceń. Nie obrażę się jeśli będą stałe. 

Co o mnie

póki żyję
ogień w sercu płonie
uczucia przekuwam w wiersze
rozkwitają pąkami na płótnie
czasem snuję opowieści
cicho jak szelest stron na wietrze
co po mnie
czy ktoś wspomni
 co słowa z myśli wydarły
morze wzruszeń marzeń olśnień
co po mnie
może tylko krzyż i pustka wibrująca ciszą
kalającą uszy




środa, 11 kwietnia 2018

domowo...

Wiosna i zauważyłam to nawet ja. Przed domem kwitną kwiatki, a mama posadziła na rabatce prymulki. Cieszą oko. Gdybym miała gdzieś dobrą ziemię bez wieloletnich chwastów to bym posadziła między innymi właśnie prymulki z tym, że te z dawnych ogrodów, wieloletnie. Teraz mnie kuszą bratki tylko nie mam ich gdzie kupić. Może w przyszłym tygodniu pojadę do fryzjera o ile pojadę to kupię. Chce je posadzić do doniczek i postawić na schodach. Zaniedbanego ogrodu obok nie będę porządkować, bo zdrowia ani czasu nie mam.
Coraz bardziej zauważam, że mi brakuje czasu. Mam dzień wypełniony po brzegi, a spieszyć się nie zamierzam. Teraz siedzę nad grafiką i zaniedbuję przez to malarstwo. Nie czytam też prawie książek i nie oglądam wcale filmów. Zaczęta ikona leży i czeka na skończenie. Opowiadań nie piszę ani wierszy ani haiku. Sporo czasu przecieka mi przez palce przez internet. Powinnam narzucić sobie jakąś dyscyplinę, ale nie potrafię, bo mnie dyscyplina męczy psychicznie. 

Wczoraj miałam spotkanie na skype z nauczycielem grafiki. Jestem zadowolona, bo nie jest ze mną najgorzej. Robię postępy. Mam zmysł do logo i fajne pomysły.
Dziś przyszła mi książka o grafice i Corelu. Uczyłam się z trzy godziny. Nauka polega na czytaniu i robieniu tego co jest opisane. Zrobiłam też dwa logo ale dzień się jeszcze nie skończył. Za chwilę wyślę jeszcze wiersze do antologii i biogram i wracam do grafiki. To drugie logo jest jeszcze do dopracowania, bo litery trzeba zmienić na masywniejsze, żeby były czytelne na małych formatach.



Jutro dzień będzie podobny. Też będzie praca i nauka, ale może tez będzie trochę pisania wierszy. Tęsknie za tym... Powinnam umówić się do fryzjerki, bo włosy mam już koszmarnie długie. Wybieram się od kilku tygodni i wybrać się nie mogę.

poniedziałek, 9 kwietnia 2018

nowe wyzwania

Dziś byłam w mieście, bo Krzysiek miał wizytę u lekarza. Wróciłam taksówką i teraz odreagowuję. Później będę się uczyć Corela, bo kurs wykupiłam. Jest na tyle dobry, że chcę kupić trzy kolejne. Też z Corela. Ten jest podstawowy. Kolejne to już projektowanie konkretnych rzeczy-wizytówek, logo, opakowań itp. Chcę grafikę opanować i może kiedyś na niej zarabiać choć trochę, bo konkurencja bardzo duża. Oczywiście z pisania i wróżb nie zamierzam rezygnować. Lubię się uczyć nowych rzeczy i zawsze na rozwój stawiałam. Nie zamierzam tez rezygnować z nauki malarstwa i pisania. Jeśli się uda to może od września na  malarstwo sztalugowe pójdę w końcu. W końcu malarstwo i grafika mają trochę wspólnego. Kto nie potrafi szkicować to i na tablecie graficznym nic nie zrobi.
Jest jeszcze kurs webwritingu i pisarski kolejne stopnie. To już jednak kursy droższe i nie wiem czy mnie będzie na nie stać. Jest kurs anielski, może Gimp no i ewentualnie kurs fotografii z tym, że tylko podstawy. To i owo jeszcze przemyślę.

Mam też problem z dietą, bo strasznie trudno ułożyć jadłospis niskowęglowodanowy i jednocześnie wegetariański z dużą zawartością białka. To się wyklucza. Dużo białka to fasola, bób, soczewica, ale one mają dużo węglowodanów. Nie chcę jeść za dużo jajek ani ryb, które coś mi ostatnio nie podchodzą. Białka muszę jeść dużo, bo nie schudnę. Powinnam jeść co najmniej 100 g, a jem 50-70:( Bardzo nie chcę wracać do jedzenia mięsa, ale nie mogę z taka wagą chodzić. Boję się też, że na taniej diecie z dużą ilością węglowodanów mogę sukcesywnie tyć. Tego mi już absolutnie nie wolno, bo już koszmarnie dużo ważę.




sobota, 7 kwietnia 2018

Niedziela w piątek...

Wczoraj miałam dzień typu niedzieli czyli mało pracy.  Dziś już muszę to nadgonić. Mam też do zrobienia wróżbę-duży rozkład partnerski, bo chodzi o całość relacji, która się nieco sypie i nie wiadomo gdzie jest przyczyna.
Wczoraj kombinowałam z grafiką ale tym razem to nie logo mnie zainteresowało tylko nauka. Zgrałam książkę z Chomika i drugą kupiłam. Poza tym znalazłam korepetytora i wysłałam mu wiadomość. Interesują mnie lekcje przez skype. Czas się za grafikę wziąć poważnie. Nie wszystko mnie interesuje i nie wszystko chcę robić ale i tak nauka jest potrzebna. Myślę nawet o ilustracjach. Później bawiłam się myszą i poczyniłam tak na bardzo szybko obrazek. Dziś chcę wykupić kurs. W przyszłym tygodniu może kolejny... W poniedziałek zaniosę do punktu laptop, bo maja być wgrane sterowniki do tabletu graficznego. Rysowanie stanie się prostsze.



A poza tym wróciły myszy i znowu jestem na diecie. Myszy nie było całą zimę i teraz znowu są. Niech sobie będą. W wiejskim domu zawsze były myszy i bez nich mi jakoś tak niewyraźnie było. Jakby dom był martwy. Teraz są i dobrze.
Na diecie jestem od dwóch dni. Jem mniej węglowodanów. Chcę schudnąć 10-15 kg ale bez spiny. Może się uda, ale jeśli nawet, to pewnie jesienią znowu przytyję:( Na razie mi z tą dietą ciężko, bo nie mam gdzie warzyw kupować. Moi dostawcy mają dopiero od przyszłego tygodnia jeździć.

czwartek, 5 kwietnia 2018

Czwartek

Od wczoraj nie palimy w piecu. Wczoraj mi było ciepło, a dziś już nie bardzo. Opał jeszcze jest. W tym roku poszły mi  tylko dwie tony węgla i dwa metry buczyny, ale zima była słaba. Moja mama jeszcze oczywiście w piecu pali, ale ona piec kocha wyjątkowo i czasem pali w nim nawet latem. Gdy mieszkała w Kamesznicy nawet w lecie gotowała obiady na piecu. Piec był duży z duchówką, małym zapieckiem i wbudowanym zbiornikiem na wodę. Był stary i praktyczny.
Poza tym wiosna. Kwitną krokusy, przebiśniegi. Wychodzą liliowce, irysy i siedmiolatka. Na dwór mnie jednak nie ciągnie, a powinnam wyjść doprowadzić do porządku rabatę z ziołami. Co przetrwało to się okaże. W tym roku warzywnika nie będzie. Nie mam zamiar też kupować żadnych kwiatków poza kilkoma pelargoniami i werbenami do doniczek. Nie mam już zdrowia do podlewania i plewienia, a i pasje z gatunku tych mniej wysiłkowych mnie ciągną. Chciałabym wprawdzie posadzić jeszcze trochę liliowców, marcinków i irysów, bo praca przy nich żadna, ale trochę początkowego podlewania się boję. Przed domem ogródek jest w fatalnym stanie, bo Pikuś nie chce już korzystać z toalety i załatwia się w całym ogródku gdzie mu podejdzie. To już starszy piesek i mu pozwalam. Część kwiatków już wcale z ziemi przez to nie wychodzi, a część jest podeptana. Tak sobie jednak myślę, że kiedyś jeszcze w tym ogródku podziałam może.

Nadal robię logo. Teraz mam corela wgranego na nowy laptop i wszystko działa jak należy. Muszę jeszcze sterowniki do tabletu graficznego wgrać.





niedziela, 1 kwietnia 2018

święta bez nastroju

Święta, a ja tego jakoś nie czuję. Nie ma atmosfery. Nawet bazi nie mam, bo nie miał mi kto zerwać i gdzie. W domu nie posprzątane jak trzeba, bo nawalił odkurzacz. Nie wiem czy się da naprawić, czy już złom. Krzysiek stwierdził, że mamy z odkurzaczami pecha i faktycznie coś na rzeczy jest, bo to już czwarty na przestrzeni sześciu lat. Jeśli chodzi o używanie to ja używam raz w tygodniu, a więc raczej rzadko.

Jeśli chodzi o inne sprawy to nadal działam z logo. Tym razem Inkscape, bo Corel nadal na nowy komputer nie wgrany. Ten nowy program się strasznie zawiesza więc się złoszczę. Corela chcę wgrać po świętach dopiero. Nawet nie wiem kiedy.
Nadal też pisze wiersze. Tym razem do antologii. Piszę jednak mało, bo czasu mi po prostu brak. Dzień nie jest z gumy, a ja mam sporo zainteresowań.