Codzienność

Codzienność

niedziela, 30 września 2018

niedziela

Prawie październik. Poranek powitał mnie chłodem. Od ubiegłej nocy spałam pod kołdrą i w nocy nie zmarzłam. Od razu wczoraj wrócił do mnie Józek. Przytulił się do mnie całym ciałem i grzał mnie ale strasznie się rozpychał. Nie byłam na niego zła, bo przez lato zdążyłam za nim zatęsknić. W nogach od kilku nocy śpi Pikuś. Wczoraj do sypialni wpadł tez Mruczek. Od razu wskoczył na łóżko z zamiarem położenia się na moich piersiach. Poleżał tylko chwilę, a później Krzysiek go wyniósł,  bo obawiałam się, niewygody. Żal mi go było, bo wygladał na rozczarowanego- oczka były duże i zdziwione, a pyszczek smutny.

Dzisiejszy dzień nie będzie tak do końca spędzony na luzie. Będzie wróżenie i może sprzątanie w spiżarni. Nie ma tego dużo, bo półki są zrobione. Została tylko podłoga. Trzeba też posadzić wrzosiec. Krzysiek kupił go w środę i do tej pory stał na oknie w kuchni. Chciałam by pocieszył moje oczy zanim go wyniosę. Chcę kupić jeszcze jeden na rabatkę od strony ulicy. Chcę też kupić wrzosy do domu. Lubię zrobić stroik z kasztanami i żołędziami. Do malowania jest też szafeczka do łazienki. 
Nadal piszę wiersze...


Nasza jesień

Jesień zapaliła lasy westchnieniami
rozgorzały klony brzozy i olszyny
nieskazitelnym pięknem płoną dąbrowy
sypią iskrami ogrody
żarzą się parki
płoną nasze serca
wczoraj skreśliłam strofy o miłości
była w nich fascynacja moc wzruszeń
szczypta namiętności i jesień
kolejna razem
dziś uśmiechnę się do zimowitów
przyniosę drwa do kominka
zaparzę herbatę z cynamonem
i powitam wczesne wieczory
pachnące deszczem
i ciepłem twoich ramion

Jest problem, bo nie mam grzybów suszonych. Gdy był wysyp nie kupowałam, bo czekałam na wrzesień i październik. Teraz w sprzedaży nie ma, a w lesie są już opieńki. Zima będzie uboga. Trzeba będzie nadganiać pieczarkami ale to nie to. Na Wigilię grzyby kupię. Podejrzewam, że zima w tym roku nadejdzie szybko i oby tylko zbyt mroźna nie była, bo bezdomne zwierzęta będą ginąć.

piątek, 28 września 2018

piątek

Dziś chcę skończyć malować szafę. Zostanie na przyszły tydzień toaletka. Wkładając wszystko do szafy część rzeczy odłożyłam na bok. To ciuchy w których nie chodzę. Przeważnie za obszerne. Wczoraj je wyrzuciłam, bo nie mam zamiaru już do wagi ponad 100 kg wrócić. Myślę, że joga, reiki i czasem hipnoza pozwolą mi zachować spokój i uniknąć jedzenia za dużo. Ja jem z nerwów. Już całe życie będę jadłam mniej, bo tak trzeba. Gdy wagę zrzucę tyle ile chcę będę stopniowo dodawać kalorii aż dojdę do jakiś 1400-1700. To będzie moja norma i nie powinnam na niej tyć. To trochę mało, ale ruchu poza joga nie mam i więcej raczej mój organizm nie będzie potrzebował, bo w osobę ruchliwą się nie zmienię. Nigdy ruchliwa nie byłam. Kochałam i kocham kanapę.

Od wczoraj zabrałam sie za generalne porzadki przed zimą. Wczoraj posprzątałam w sypialni, a Krzysiek umył okno. Dziś mają być umyte okna w ganku. Trzeba tez wyprać firanki i zasłony. W niedzielę sprzątnę w spiżarni. Zostanie kuchnia, pracownia i ganek. Pokój dzienny zrobimy dopiero po postawieniu ściany. Później będą do roboty sienie od strony tylnego wejścia. Muszę tez posprzatać w pokoju u babci. Trzeba spakować we worki ubrania i przygotować do wyrzucenia. Sporo tego jest, bo przecież cała szafa została opróżniona. Smutno mi gdy biorę do ręki te rzeczy. Pamiętam moich bliskich gdy w tych ubraniach chodzili.

Jesień nastroiła mnie melancholijnie. Myślę o bliskich, których już nie ma i o przemijaniu. Lubię ten nastrój tą  nostalgię, spokój. Napawam sie tym i znowu piszę wiersze i czytam ich więcej...


Jesienne wspomnienia
/ pamięci mojej cioci Reginy/

podzieliłam się wspomnieniami i mgłą
co omotała pędy winorośli
dom cioci jest taki cichy
jakby usnął wraz z latem

pamiętam tamtą  jesień
jej oczy
ukryte w czerwieni liści
i dłonie suche jak pergamin

widzę w snach jej białe włosy
słyszę milknące echa
i nasze uśmiechy

i tylko natrętny deszcz
dotyka moich włosów

krzyża na jej grobie i kasztanów



Jesienie


gdyby nie srebrne włosy
moje i twoje
ta jesień by była taka sama
tak samo pachnie deszcz
też klon pyszni się oranżem
spójrz lecą żurawie
wczoraj i dziś
spięte klamrą istnienia i uczuć
dodają smaku chwilom
jutro ukryte we mgle
wabi i intryguje
jakie będą przyszłe jesienie
czy pełne ciepła  czy tęsknoty

środa, 26 września 2018

środa

Dziś zajmę się pracą, bo gość pojechał. Mam masę wydatków i trzeba sporo zarobić. Będzie też praca w domu i koło domu, no i praca nad moją duchowością, psychiką. Tydzień będzie bardzo aktywny. Odpocznę w niedzielę. Potrzebuję tego, zwłaszcza snu. Ostatnio mi go brakowało, bo musiałam wstawać koło 10. Spałam około 7-8 godzin, a to za mało dla mnie, bo jestem śpiochem do potęgi.

Jutro będzie malowanie mebli w sypialni. Czas je skończyć. W sypialni posprzatać i odhaczyć jedno zadanie do wykonania. Do sypialni powinnam kupić dwie lamki nocne, półkę nad drzwi i skrzyneczkę, która po ozdobieniu stanie się kuferkiem na przepisy kuchenne. Przepisów mam sporo ale muszę je przejrzeć, bo już nie wszystkie będę używać. Wyrzucę pewnie wszystkie mięsne i zupy oraz sosy zaprawiane mąką. Zakupy moze zrobię w przyszłym tygodniu lub na początku października. Wszystko będzie zależało od tego ile zarobię i czy Krzysiek pracę zdobędzie.

Udało mi się zrobić kwiat lotosu. To pierwszy raz po roku ale długo nie ćwiczyłam. Pozycję trzymam cztery oddechy i stopy są nisko, ale jednak. Strasznie się cieszę, bo to oznacza, że nie jest ze mną tak źle. Jestem też juz w stanie z jednej strony wykonać pysk krowy. Trzymam na razie nie dłoń, a palce.



poniedziałek, 24 września 2018

Poniedziałek

Jesień czuję w powietrzu, ale jeszcze jej nie widzę. Ani sumak, ani winobluszcz jeszcze sie nie przebarwiły. W przyszłym tygodniu chciałabym skończyć pracę na dworze ale nie wiem czy mi się uda. Są do zrobienia sprawy poważniejsze typu dwie rabaty i  mniej poważne czyli opróżnienie donic. Miałam kupować krzewy i drzewa owocowe ale nie w tym roku jednak. Nie udało mi się niestety odchwaścić sadu. Gdy to skończę trochę odetchnę, bo mam dość brudnej, fizycznej pracy na ten rok.

Kupiłam trochę ciuchów, bo w moich starych tonę. Ciuchy są używane. Nowych ostatnio nie kupuję. Cały czas chudnę i mało z domu wychodzę. Nie opłaca sie na parę razy nowych ciuchów kupować. Szkoda mi pieniedzy. Jeśli chodzi o ubrania uzywane to nie mam oporów przed kupowaniem. To nawyk z czasów szkolnych, gdy byłam w internacie i ciuchy od koleżanek pożyczałam. Wszystkie dziewczyny pożyczały.





A na koniec ostatni obraz. Juz sprzedany. Muszę teraz w wolnym czasie namalować drugi taki sam dla siebie. W tym tygodniu będę chyba malować las jesienią. Podobrazia udało mi się kupić, a do tego trochę farb i dwa pędzle.



piątek, 21 września 2018

sobota

Weekend, a to oznacza zajęcia z malarstwa sztalugowego w ośrodku kultury. Z przyjemnościa pojadę, bo w tym tygodniu nic artystycznego nie robiłam. Czasu nie miałam, a strasznie mi tego brak. Może juz kolejny obraz skończę i przywiozę do domu. Na następne zajęcia muszę zabrać podobrazie, a juz w domu nowego nie mam. Jeśli dobrze pójdzie to kupię. Jeśli gorzej to coś zamaluję. Przy okazji zrobie zakupy, bo trzeba moim mężczyznom mięso kupić. Obaj są mięsożerni, co mi się nie podoba ale z czym nie walczę, bo to walka skazana na porażkę. Krzysiek w dodatku szczupły nie jest. Powinien co najmniej 10 kg zrzucić ale nie ma zamiaru. Joga tez go nie interesuje. Reiki i hipnoza tez nie, a szkoda, bo to dobre sposoby na stresy i nerwy. Moze gdyby o tym pomyślał to by sie mniej wściekał.

Jogę nadal ćwiczę i nie mam zamiar przestać. Odważyłam się i dołaczyłam dwa ćwiczenia w pozycji stojącej. Jedno to pies, a drugie polega na skłonie i połozeniu całych dłoni na płask obok stóp. Znalazłam dwa kolejne, które chcę dołączyć. Muszę je tylko opanować. Jedno to trójkąt i chyba dam sobie z nim radę. Drugie wygląda prosto ale chyba wymaga silnych nóg, a ja niestety takich nie mam. Nie wiem więc czy sobie z nim poradzę. Planuję kupić dwie kolejne książki o jodze. Niby mam gotowy zestaw i ciągle go ćwiczę ale z czasem przydadza się inne asany. Na razie ciało, a raczej stawy zaczęły współpracować. Już jestem w stanie dosięgnąć dłoni na plecach z jednej strony. To postęp :)




W niedzielę chciałabym iść na spacer do lasu. Chciałabym poszukać śladów jesieni. Może też zrobię kilka zdjęć. Jesień juz czuję i ja i moje zwierzeta. Pikuś jest ciągle głodny i koty też. Pikuś dostaje dodatkowo porcje mojej zupy, a koty puszkę mięsną. Ja już w domu tylko wietrzę, a później okna zamykam. Chodzę w poncho, getrach i myślę o skarpetach. Jesień ma być ciepła. To dobrze, bo u mnie jeszcze sporo pracy i w domu i koło domu. Odpoczynek zacznie się chyba dopiero w połowie października.

A na koniec ostatnia ikona



środa, 19 września 2018

Środa

Tydzień jest mało stresujący choć roboty w domu i koło domu  sporo. Na szczęście jej ubywa. Okienka od piwnic i strychu juz uszczelnione, podwórko skoszone, szafka na klucze, karnisz w pracowni i skrzynka na listy już wiszą. Piła kupiona, złozona i teraz wycinane jest to i owo. Na razie nie ma już trzech suchych złamanych śliw. Został jeszcze sad. Gość ma też troche pracy u mojej mamy. Ona tez się do zimy przygotowuje. Ja skończyłam malować szafę, a konkretnie boki i drzwi czyli to co sie dało. Resztę pomaluję gdy już będzie w stać w pokoju. Do malowania zostanie toaletka ale to juz wtedy gdy gość pojedzie. Jutro ma przyjechać brat Krzyśka i szafa powinna stanąć w pokoju. Jeśli stanie to starą gość w piątek potnie. Drewno zniesie Krzysiek i jesienia je spalimy. Drewna jest cała sterta. Moze do grudnia starczy nawet jeśli jesień będzie ciepła. Tego ruchu z szafą się troche boję. Następny stres to będzie stawianie ściany w pokoju dziennym. Jeśli kupię szafę to jeszcze będzie problem z jej wniesieniem ale to juz później. 

Dieta trwa i motywacje mam wysoką. Nadal chudnę po około 2,5 kg na miesiąc. Jeśli tak będzie nadal to siódemkę z przodu moze w styczniu i to na poczatku zobaczę. Oby. Wtedy mi troche ulży. Na razie nadal jestem na diecie zupowej choc czasem cos o konsystencji stałej zjadam. Bywa to kilka pierogów, kapuśniaczek, krokiet, pizza, zapiekanka albo kotlet z sera. To oczywiście jest zabronione i może dlatego mi waga tak wolno spada. Ostatnio jem tez po 5 orzechów włoskich dziennie. Sa zdrowe ale ich tez chyba nie wolno na tej diecie jeść. Marzę o sałatkach z majonezem, frytkach i tarcie oraz o domowym chlebie takim z ziołami i ziarnami. Moze coś z tego zrobie gdy do 85 kg schudnę. 
Problemem jest to, że jestem strasznie obszerna i mam obwody wieksze niz inne osoby o tej samej wadze. Wygladam koszmarnie grubo. To pewnie z powodu braku ćwiczeń siłowych. Brak mi mięśni ot co, a kości mam raczej średnie i dość lekkie.


niedziela, 16 września 2018

Niedziela

Dziś ma być spokojny dzień. Z pracy czeka mnie tylko lakierowanie szafy. Poza tym siedzę w domu i odpoczywam. Tydzień był trudny, ale ciekawy. Warsztaty ikony juz za mną.  Kolejny tydzień będzie o wiele mniej wyczerpujący psychicznie, bo wyjazd będzie tylko jeden, a nie cztery. Pracy koło domu będzie jednak sporo. Mój wkład będzie mizerny. Będę tylko chodziła i pokazywała co wyciąć, a co zostawić. Na razie praca koło domu idzie zgodnie z planem i oby tak dalej. Niestety dochodzą nowe prace jak choćby obluzowana skrzynka na listy czy oberwany karnisz w pracowni.

Szafa jeszcze nie jest skończona i chyba trzeba będzie ją kończyć już w sypialni. Dziś chcę pogadać z bratem Krzyśka, żeby wniósł ja i skręcił. Starą trzeba pociąć, bo nowa piła już jest kupiona. Gość przyjedzie chyba ponownie dopiero na świeta. Nie chciałabym, żeby tyle leżała na dworze i mokła. Poza tym drewno sie przyda do palenia już jesienią. 

Jutro ma być koszone podwórko i może juz będą wycinane krzaki w sadzie. Nie wiem ile dni z tym zejdzie ale dość sporo tego jest. Krzaki ktoś będzie musiał sprzątnąć ale może dopiero wiosną gdy zostana same patyki bez liści. Może Krzysiek to zrobi. 

Mam nową pracę. Płacą kiepsko, bo niecałe trzy złote za 1000 znaków, ale teksty sie pisze bardzo szybko, bo sa banalnie proste. Zarobić można sporo jak na mnie. Praca się przyda. Mankament to to, że nie ma namiarów na firmę tylko email i nie wiem czy zarobione pieniadze dostanę. Płacą co tydzień więc jeśli stracę to niedużo...:)



środa, 12 września 2018

środa

Kupiłam sobie sukienkę i sweter. Ciuszki są dobre na teraz ale kosztowały grosze, bo kupiłam je w sklepie z odzieżą używaną. Są jednak nowe. Nie mam spodni na zimę. Te dżinsy co miałam poplamiłam na zajęciach farbą i nie da się tych plam sprać. Zostały mi tylko leginsy w panterkę, w które wreszcie weszłam. Nie wiem czy jest sens spodnie kupować skoro mam chudnąć dalej, a zimą wychodzić raczej nie będę. Będą tylko wyjścia na zajęcia z malarstwa, a na nie mogę wkładać spodnie poplamione. Nowe i tak bym poplamiła.

Dziś były zajęcia z ikony. Jutro też będą. Praca sie posuwa do przodu.  Jestem zadowolona. Liczyłam na to, że wkrotce będą w tym samym miejscu warsztaty z akwareli, ale nic z tego. Niestety nie sa planowane w tym roku. Ponoć nie ma kiedy i nie ma instruktorka czasu, bo z jednej grupy ceramików zrobiły się dwie. Instruktorka mówiła, ze moze akwarelę zrobi w ferie albo w przyszłe wakacje jak znajdzie czas. Bardzo na to liczę. Lubię tą technikę choć jest raczej trudna.


Meble do sypialni juz przyszły i część stoi na miejscu. Są z sosny i w kolorze naturalnym. Do tego będzie część bielonych. Sypialnia nabiera wdzięku. Remont, czyli malowanie będzie jednak dopiero w przyszłym roku. W tym roku nie chcę Krzyśka zadręczyć. Powinnam jeszcze kupić 2 lampki nocne, kilim lub dywan na ścianę i 2 chodniki. Lampki mają byc tradycyjne, na stary styl, drewniane z abażurami z tkaniny. Mile widziane frędzle:) Dywan albo kilim musi być, bo ściana jest bardzo zimna, a jeszcze nie ocieplona. Chodniki muszę dobrać do dywanów. 
Powoli zaczynam myśleć o meblach do pokoju dziennego. Chce drewniane i raczej stare, choć nie wykluczam malowania na biało lub brązowo. Chciałabym kupić dół kredensu z lat 50, o ile mama nie da tego po babci i biblioteczkę. Może też witrynę albo regał na książki. Zakup tego ostatniego jest uzależniony od drzwiczek dla kotów. Jeśli uda się je zamontować w drzwiach to ok. Jeśli trzeba będzie na ścianie to problem, bo obok mebel stanie tylko bardzo wąski, a stare meble są szerokie raczej.

poniedziałek, 10 września 2018

poniedziałek

Weekend był dość pracowity. Pomalowałam farbą szafę, zrobiłam nalewkę z jabłek zebranych na podwórku i trochę zarobiłam. Szafa jeszcze jest nie skończona, bo trzeba ją polakierować i skończyć malowanie góry i nózek. Zrobie to gdy będzie już stała w sypialni. Farby starczy. Trzeba będzie zanim się ją umieści na miejscu, pomalować na biało ścianę, bo jak sie znam szafa nie będzie ruszana bardzo długo. Ta stara stała w miejscu ponad 30 lat. Jabłek trochę jeszcze jest. Jem po kilka dziennie. Są przepyszne. Jabłonkę sadził jeszcze mój dziadek.
Kilka dni temu znalazłam na podwórku drzewo klonu. Drzewko jest piękne ale rośnie w fatalnym miejscu, bo koło ściany domu i drzwi. Trzeba je będzie przesadzić ale nie bardzo mam pomysł gdzie. Drzewko jest niewielkie, bo ma około 40 cm ale liczę na to, że szybko urośnie. Roślinka jest dla mnie cenna, ponieważ mozna liście i gałazki wykorzystywać w rytuałach miłosnych, pieniężnych i długowieczności. Coś dla mnie i cieszę się, ze natura mi ją podarowała.

Jutro będzie tydzień jak ćwiczę jogę. Cwiczę codziennie po 20 minut. Jestem okropnie zastana, ale coś powoli ruszyło i idzie do przodu. Jest maleńki postęp. Ambitna specjalnie nie jestem i bardzo trudnych ćwiczeń typu stanie na głowie nie zamierzam wykonywać. Chciałabym jednak wrócić do dawnej sprawności jeśli się uda. Chcę robić kwiat lotosu, zakładać nogę na szyję, moze robić szpagat, może łapać dłonie za plecami. Jeszcze niedawno niktóre z tych ćwiczeń byłam w stanie zrobić. Nie wiem jednak czy to realne bym wykonywała je z powrotem. Młoda nie jestem i stawy mi dokuczają.
Jeśli chodzi o dietę to marzę by zobaczyć 86 kg na początku października i 80 na początku stycznia 2019 roku. To będzie jeszcze otyłość ale liczę, że przy tej wadze moja sylwetka stanie sie bardziej kształtna. Na razie wyglądam koszmarnie, choć powoli talia zaczyna się ujawniać.

Dziś byłam na warsztatach. Ikona sie maluje...



sobota, 8 września 2018

sobota

Zerwałam ostatnie dwa bakłażany. Miały okolo 15 cm. Dobre i to. Jutro jeden znajdzie się w zupie. Powinnam opróżnić donice z ziemi i skończyć dwie ostatnie rabaty, ale nie mam czasu. W tej chwili szaleję z malowaniem mebli. Mam też warsztaty ikony. Dziś będzie kolejny dzień malowania szafy. Jutro skończę, a w przyszłym tygodniu położę lakier. Nie wiem czy mi farby wystarczy. Jeśli nie, kupię kolejną puszke i pomaluję resztę gdy szafa już będzie stała w sypialni. Zostanie do malowania toaletka, ale to juz później.
Za kilka dni przyjeżdża do mnie gość. Nie powiem kto, bo się denerwuje, że o nim pisze. Chce u mnie odpocząć i pewnie mi pomoże ogarnąć dom. Roboty jest sporo... Trzeba pociąć starą szafę, wyciąć chaszcze z sadu, skosić podwórko. Pewnie mi też powiesi szafeczke na klucze i zabezpieczy już na zime okienka od piwnic i strychu, bo do tego trzeba sprytu. Krzysiek już prawie nic nie robi i ze wszystkim czeka na niego. Ja go do pracy specjalnie nie gonię. Niech śpi ile chce... Ostatnio przeczytalam w książce, że ma 10 dom karmiczny w byku, a to oznacza leniuchowanie. No cóż niech i tak będzie skoro mu pisane...

Przygotowuję się powoli do przyjmowania na wrózby w domu. Gdy w październiku stanie ściana, powstanie toaleta dla kotów i juz kuwety z pokoju dziennego znikną i zapachy też. Muszę też oczywiście w pokoju pomalować i wymienić dywan. Dobrze by było zmienić szafę, ale musu nie ma. Krzysiek o niczym nie wie i jak go znam strasznie się zdenerwuje. Wkurzy go zwłaszcza malowanie, które to było zaplanowane na przyszły rok dopiero. W tymwypadku nie chodzi o finanse tylko o bałagan w domu i ruch, którego nie znosi.


Tą książkęchcę kupić...:)

czwartek, 6 września 2018

czwartek

Miałam ćwiczyć jogę co dwa dni, a ćwiczę codziennie i bardzo mnie to cieszy. Ćwiczyłam już kiedyś kilka miesięcy i byłam zachwycona swoją sprawnością. Postępy były bardzo szybkie. Nawet kwiat lotosu byłam w stanie zrobić. Przerwalam, bo miałam problemy ze stawem, który okropnie bolał. Teraz na niego uważam i staram się oszczędzać. Żałuję, że ćwiczyć przestałam. Mogłam wrócić szybciej, bo teraz po takim czasie znowu jestem zastana, bo to co osiągnęłam straciłam. Teraz jestem jednak chyba szczuplejsza o ponad 10 kg. Może pójdzie łatwiej. Ćwiczę w sypialni. Gdzie będę ćwiczyć zimą nie wiem. W sypialni może być za zimno.



Wrzesień jest w tym roku trudny dla mnie. Czuję, że dopada mnie stres. Mam masę zajęć typu malowanie mebli, robienie rabat, remonty. Mam też sporo wyjść z domu. Czekam aż się to wszystko przewali, bo jestem trochę zmęczona głównie psychicznie. Ulży mi gdy szafa stanie w sypialni i chaszcze w sadzie zostaną wycięte. No i oby meble już przyszły i Krzysiek już zaczął pracować w nowym miejscu... Październik, a w zasadzie koniec września juz powinny być spokojniejsze. Będę już działać powoli w swoim rytmie tak jak lubię. Nic mnie nie będzie poganiać.

Jutro idę na wernisaż. To wystawa mojej znajomej z zajęć w ośrodku kultury. Któraś z kolei. Mira maluje piekne krajobrazy i kwiaty szpachelką. Na wystawę pojadę ale pewnie do końca nie będę, bo mnie tłum i ruch szybko zmęczy. Wrócę taksówką. W sobotę na zajęcia nie pójdę, bo mają się odbyć poza pracownią na festynie. Mieliśmy malować w parku, a ludzie mają patrzeć na ręce. To nie dla mnie. Nie widzę się w tym i pójdę dopiero na następne zajęcia, które odbędą się w zaciszu pracowni. Brakuje mi malowania ale nie bardzo mam teraz na to czas... Coś może jednak w sobotę zacznę... Kilka obrazów wydrukowałam...

wtorek, 4 września 2018

wtorek

Jutro jadę na warsztat ikony. Oby się odbył. Poza tym mam do wydrukowania kilka obrazów-wzorów do malowania. Kilka podobrazi do zamalowania jeszcze mam i mogę działać. Zakupy zrobię chyba dopiero w październiku. Trzeba kupić podobrazia i pędzle. Powinnam też kupić trochę rzeczy z decoupage i scrapbookingu. Do tego kilka rzeczy do kuchni by jej urządzanie uznać za zakończone. Poźniej się wezmę za sypialnie.

Remont sypalni zrobię dopiero w przyszłym roku. Będzie to tylko malowanie. Wtedy też chcę pomalować w pokoju dziennym. Gdy to zrobię i kupię szafę to zacznę przyjmować w domu osoby chętne na wrożby. Wróżenie, ezoteryka, bioterapia, psychoterapia to według książki Dialogi z karmą idealne zajęcia dla mnie. Oprócz tego literatura w tym poezja i twórczość artystyczna. Zastanawiające jest to, że wyszła rownież muzyka. Ciągnie mnie do pianina, ale już chyba nie w tym życiu...:) Kurs psychologii może jednak skończę...

Dietę trzymam. Na razie schudłam prawie 15 kg. Jem zupy ale czasami mi się zdarzają odstępstwa i jem coś o stałej konsystencji. To dieta Moniki Honory. Do tej pory nie ćwiczyłam i chudłam na kanapie, bo ruchu mam bardzo mało. Teraz myślę o jodze. Po jodze raczej nie schudnę ale ma ona inne zalety w tym zachowanie dystansu, redukcja stresu, lepsza koncentracja i spokój wewnętrzny. Gdy ćwiczyłam regularnie byłam też bardziej sprawna i miałam bardziej elastyczne ciało. Chcę ćwiczyć trzy razy w tygodniu po 30 minut. W pozostałe dni będzie hipnoza. Nie jest to pewne, bo nauczyciele jogi zalecają ćwiczyć codziennie choć 15 minut. Zobaczę jeszcze...


sobota, 1 września 2018

sobota

Wczoraj pomalowałam fotelik farbą. Dziś chcę go polakierować. Idzie sprawnie ale przyjemności w tym nie mam. Odnawianie mebli nie jest więc moim powołaniem. Pomaluję tylko swoje. Myślę by odnowić tez meble po babci. To serwantka i dół kredensu z lat 50 ubiegłego wieku. Są solidne i pojemne. Wstawiłabym je do pokoju dziennego. Niby nie przepadam za meblami z tego okresu ale do tych czuję sentyment i myślę, że bym sie do nich przyzwyczaiła. Pomalowałabym je na biało. Muszę przekonać mamę ale na razie jest przeciwna i mebli dać nie chce. Ostatnio mi powiedziala, żebym poczekała aż umrze... Przykro mi się zrobiło, bo jest przekonana, że na jej śmierć czekam.

Dziś idziemy z Krzyśkiem zrobić rabatę na krzewy ozdobne. Krzysiek przekopie, a ja wyrwę co zbędne. Później posadzimy różanecznik i trzy hortensje. Dwie kupiłam, a jedną ukorzeniłam z sadzonki od koleżanki. Chcę jeszcze zdobyć hortensję pnącą. Ukorzenie może w przyszłym roku. W najbliższym czasie trzeba będzie zrobić jeszcze dwie rabatki. Na nich się znajdzie miejsce na kwiaty. Kiedy wsadzę nie wiem. Chyba dopiero wiosną.

Problem jest z pracą Krzyśka. Pracę ma tylko do końca października. Później z nim umowy nie przedłużą, bo nie mają dla niego stanowiska. Do pracy na taśmie się nie nadaje. Teraz do 18IX jest na urlopie, a później mu kierownik zasugerował zwolnienie lekarskie. Znalazłam mu pracę w ochronie ale czy ją dostanie licho wie. Wszystko się rozstrzygnie w poniedziałek, bo jest umówiony na rozmowę. Gdyby pracy nie miał byłoby ciężko. Pieniędzy by wystarczyło tylko na przeżycie i to skromne. Ja nie zarabiam tyle by go utrzymać.

Znalazłam kolejne książki. Część kupię, a część jeszcze sięzastanowię...