Codzienność

Codzienność

czwartek, 31 grudnia 2020

Sylwester

Dziś Sylwester. My będziemy siedzieć w domu jak co roku. Ostatnio takie Sylwestry lubię. Przygotuję barszczyk z jajkiem, sernik na zimno bez spodu, sałatkę warzywną bez ziemniaków i schab pieczony. Wszystko ma być dietetyczne, bo znowu się odchudzam. Chcę szybko zrzucić 3 kg, bo o tyle przekroczyam granicę otyości i teraz mi wstyd. Kupiłam w internecie tabletki Siofor. To lek między innymi na insulinooporność, która mogę mieć, bo strasznie tyję po węgowodanach. Rośnie mi glownie brzuch. No zobaczymy jak mi pójdzie. Na razie waga spada.

Jeśli chodzi o dawne powitania Nowego Roku, to bywały podobne - dom lub ewentualnie impreza ale skromna u znajomych. O balu nigdy nie myśałam, bo nie znoszę i nie znosilam tańca, gwaru, robienia sie na bóstwo i głosnej muzyki.

Kupiłam też kurtynę świetlną na dwór i dziś ma być zamontowana. Zobaczyłam ja kilka lat temu u sąsiadów, a w tym roku zachorowałam na nią i juz mam. Będzie jeszcze moze renifer z saniami. Kupiłam też bluzkę z kotem.

Ostatnio usłyszałam, ze jesteśmy patologia, bo żyjemy skromnie i pieniędze oszczędzamy, bo nie żyjemy konsumpcyjnie, bo dużo kotów mam i wnętrza w domu sa niedogrzane, bo w domu nie mam stetrylnej czystości. Nie zgadzam sie z tym i nie pozwolę się stawiać w jednym szeregu ze złodziejami czy narkomanami. U mnie nie ma przemocy, przestępstw ani nałogów, a żyję jak żyję i to mi odpowiada. Pieniędzy faktycznie za dużo nie mamy, bo ja zarabiam tylko tyle ile potrzebuję, a potrzeby mam skromne. Nie pachnie mi luksus i życie na pokaz. Nie imponują mi bogaci ludzie, szybkie samochody, drogie ciuchy. Nie kuszą mnie wczasy w tropikach. Interesuje mnie rozwój wnętrza, działalność artystyczna, duchowość. Imponują mi artysci i np. mogę podziwiać ubogiego poetę, a nie bizmesmena w luksusowym samochodzie. Cenię ludzi o dobrych sercach.

Wczoraj przyszły mi egzemplarze autorskie z wydawnictwa. To kolejna antologia... Książka dostępna jest w księgarniach stacjonarnych i empikach...



sobota, 26 grudnia 2020

sobota

Święta upłynęły względnie spokojnie. Jestem nawet zadowolona choć nie wszystko zrobione, bo energii brakło. Nie było pastowania podłóg i polerowania mebli fornirem. Nie było karpia. 

Kiedyś  było gruntowne sprzatanie przed świętami. Jeszcze teraz pamiętam ten zapach igliwia, forniru i pasty do podłóg wymieszany z zapachem skórki pomarańczowej i cukru przypalonych na piecu. Pamiętam też karpie w wannie. Nikt nie mógł się kąpać przez kilka dni, bo czekay w wannie. Pamiętam karpia w galarecie, ktorego robiła mama. Pięknie wyglądal z krążkami cebuli i marchwi. U mnie żywy karp jest zabroniony, bo bym wypuściła do rzeki.

Było za to wędzenie.





Było też spięcie między Adrianem a Krzyśkiem gdy ja spałam. Na skargę przylecieli obydwaj. 

Przygotowuję kalendarz dla mamy ze zdjęciami Tatr. Sama je wybrałam, bo je uwiebia. Nie zdjęcia tylko Tatry. Jeszcze przygotuję z moimi kotami. Wszystkimi... Tymi co odeszły też... Poźniej przygotuję fotoksiążkę ze zdjęciami kotów...

Jutro ostatni wolny dzień. Będzie już praca, bo mam wróżbę.

Zaczęłam dietę, bo jest pilnie do zrzucenia 6 kg. Niestety przekroczyłam granicę otyłości. To muszę szybko zrzucić...

poniedziałek, 21 grudnia 2020

poniedziałek

 

Na kurs roczny terapii uzależnień już się prawie zapisałam. Dowiedziałam się dokładnie i raczej to juz pewne, że wezmę w nim udział. Grupa ruszy od lutego, bo jest juz wymagana liczba chętnych. Zapiszę sie po Nowym Roku, ale miejsce juz zarezerwowałam. Na razie wykupiłam kurs skrócony. To same podstawy, ale już jestem nieco w temacie zorientowana. Wiadomości przyswajam. To mi dało do myślenia i zrozumiaam, ze z S sie nie dogadam. On mnie źle traktuje po pijanemu i tak będzie. Musiałabym to wszystko zaakceptować. On jest alkoholikiem i już ma zmiany psychiczne. Nie panuje nad sobą. Będzie coraz gorzej, bo pije i to lubi. Lubi się upijać. Z nałogiem nie walczy, a ja tego nie akceptuję. Mam nauczkę by już nigdy w żadne relacje z nałogowcem nie leczącym sie nie wchodzić.

U mnie przygotowanie do świąt w toku. Było wędzenie schabu, pieczenie pierniczków. Jutro będzie robienie pierogów. Cały czas sprzątamy. Schabu uwędziliśmy tylko kilogram. Pierniczków było sporo. U mnie w domu kiedyś piekło się też kruche ciastka na choinkę. Były wycinane jak pierniczki i sypane grubym cukrem. Pamiętam święta u mnie w domu - ruch od rana. Babcia i ciocie w fartuchach szykowały Wigilię. Dziadek i tata oprawiali choinki. Były w każdym mieszkaniu, czyli aż 4. Ja je później ubierałam. U cioci Resi było w kuchni gorąco i od rana gotowały sie grzyby. Dom żył. Był oświetlony, ogrzany. Ciągle ktoś chodził po sieni. Po wieczerzy dziadem wychodził z opłatkiem do pszczół, gołębi i owiec. Teraz jest bardzo smutny - zimny, ciemny, cichy. Umiera, bo to co dobre odeszło wraz z babcią w 2006 roku. Umrze całkiem gdy ja odejdę, bo mój syn tradycji nie uznaje. O bliskich przodkach nie myśli i nawet na cmentarzu nie bywa. Ja tradycji przestrzegam. Gotuję na Wigiię to co gotowała juz moja prababcia, szykuję co roku szopkę po dziadku.




Szopkę dziadek zrobił w czasie okupacj. O mało wtedy nie zginął, bo poszedł w nocy do lasu. Spotkał patro niemiecki. Padło kilka strzałów. Później gdy wracał ostrzegł napotkanych Rosjan, że Niemcy w poblizu. O szopkę bardzo dba i co rok sam ją rozstawiał, świecił w niej światło. To był sygnał, że wieczerzę czas zacząć. Teraz ja o szopkę dbam. Niestety mam nowe figurki, bo te po dziadku były z gipsu i rozpadły się. Pamiętam je jednak i to je mam przed oczami, a nie te które je zastapiły.

W tym roku u mnie święta będą skromne, bo nie chcę przytyć. Na Wigilie będzie tylko 7 potraw. Tylko tradycyjne robione od pokoleń u mnie w domu. Nie dołożę nic od siebie.

- Zupa grzybowa z łazankami

- kapusta z grzybami i śmietaną

- kapusta duszona

- pierogi  ze sodkiej kapusty

- ryba

- kompot

- grzyby w śmietanie

Do tego będą śledzie, wędliny, owoce, ciasta w tym pieczony przeze mnie sernik. Inne ciasta kupię.

Choinka już ubrana. W tym roku sztuczna, ale brak mi tego uroku zywej. Tego zapachu też. U mnie zawsze były żywe choinki. Ciocia przynosiła z lasu. Teraz nie ma kto przywieźć, ale w przyszłym roku pomyślę... Choinka jest tradycyjna, a zabawki mamy odziedziczone po przodkach. Pamiętaja nasze dzieciństwo - moje i Krzyśka. Trochę jest ozdób wykonanych przeze mnie.



Dwa dni temu Pikuś ugryzł Krzyśka, bo na niego wrzeszczał i dobrze. Wszyscy już maja dość tych krzyków...




sobota, 19 grudnia 2020

sobota

Prezenty mi już przyszły. W tym roku wybrałam kosmetyki i świece zapachowe. Do tego będą kartki akwarelowe, które niedługo skończę robić. Sobie jak zwykle zrobiłam prezent sama. Kupiłam sobie kurs opiekuna osób starszych. 

Z kursu jestem bardzo zadowolona, bo otworzył mi oczy. Moja mama była strasznie trudna całe zycie. To wina charakteru i prawdopodobnie chorej psychiki. Teraz jednak jest jeszcze gorsza, ale juz sie nie zmieni, bo to starość. Jest roszczeniowa, władcza, agresywna, niewdzięczna, nieufna i bardzo uparta. Do tego ma paranoję i uważa, że wszyscy jej celowo szkodzą i że ją chcą poniżyć. W tym problem, ze niektóre starsze osoby takie są. Trzeba to więc zaakceptować i przestać ją obwiniać. Muszę jednak chronić siebie. Muszę postawić trochę granic, bo przecież kojarzy. Pomogę jej, ale tylko w tym co jestem w stanie znieść. Nie będę się poświęcać. Wszystkie sprawy poza domem załatwiam ja albo Krzysiek. Mama nas niestety wykorzystuje, bo np. Krzysiek musi ciężkie zakupy nosić, bo na raz przez internet kupić nie pozwoli. Nie zniosę jednak sprzątania i nie zniosę zapewniania towarzystwa. Nie będę słuchać o burzliwej młodości, towarzystwie, przyjęciach, lokalach. Nie będę wysłuchiwać o byłych krzywdach, które ktoś jej zrobił. Ona teraz tylko tym żyje. W tym momencie mama ludzi nie znosi i nikogo do domu nie wpuszcza. Nie sprząta prawie wcale i nie gotuje. Nie pozwala na remont. Je wszystko gotowe i akceptuje brud, nieporzadek i niedoprana odzież. Nie wiem skąd jej sie to wzięło. Mnie za remonty i porządki gani. Ostatnio stwierdziła, ze nikt do mnie nie przychodzi to po co sprzatam? Po co maluję? Po co kupuję nowe meble? Chciałam załatwić kogoś do sprzątania do niej, ale nie chce. Trudne to wszystko.

Wykupiam też kurs skrócony terapii uzaleznień, ale o tym teraz sza... Oczywiście ze szkoły na instruktora ds terapii uzależnień nie zrezygnowałam, a że Krzysiek dostał umowę o pracę na cały przyszły rok, to szkoła jest realna.

Uczę się cały czas parapsychologii. Dobrze mi idzie. Na razie mam problem z wizualizacją barw. Widzę wszystko szare, czarne, białe, a powinnam widzieć kolory. Ostatnio codziennie wizualizuję moich bliskich zmarłych. Czuję ich bliskość i przypomina mi się wszystko co z nimi związane. Bardzo mnie to cieszy i się wzruszam przy tym.

W poniedziałek będziemy wędzić schab. Teraz leży w saletrze. Polezy krótko, bo tylko 5 dni. Szybko jednak zjemy. Pamiętam wędzenia u mnie w domu. Wędził i tata i dziadek. Teraz wędzarki dogladam ja, a Krzysiek szykuje opał. Kiedyś wędzone było po 20 kg. Teraz tylko 1 kg. Zawsze zapomnę o boczku i kurczaku dla Krzyśka. Kiedyś były wędzone też kiełbasy i potężne szynki, także wołowe. Niektóre ważyły po 10 kg, ale wtedy jadło sie więcej. Pamiętam grube plastry szynki jedzone bez pieczywa i ustrojony stół w najzimniejszym pokoju w domu.

Nadal słucham...:)



poniedziałek, 14 grudnia 2020

Poniedziałek

Od lutego prawdopodobnie wrócę do szkoły. Chcę zostać instruktorem ds terapii od uzależnień. To rok nauki. Szkoła jest blisko a zjazdy co dwa tygodnie sobota-niedziela. Wymagają 50% obecności. Chodziłabym w soboty. Dam radę. Oby semestr ruszył. Ruszy gdy zapisze sie 10 osob minimum. Zapisało się 7. Ja jestem 8. Na razie wykupiłam kurs skrocony. 

Inne dodatkowe plany to zakup skutera. Nie mam prawa jazdy, ale ponoć osoby dorosłe go nie potrzebują. Jeździłabym blisko - sklepy. Później ewentualnie poczta, przychodnia i Biedronka 3 km dalej. Gdyby mi się to spodobało, to nie wykluczam zrobienia prawa jazdy AM i zakupu czterokołowca lekkiego. Krzysiek na razie jest przeciwny, bo sie o mnie boi. Mnie kurs teoretyczny idzie bardzo dobrze. Mam sporą intuicję jeśli chodzi o przepisy. Nie uczyłam się i mam ponad 70 % trafnych odpowiedzi.

Mam w domu roje myszy. Koty są zawzięte, a szczególnie Kajtek. Łapie po dwie dziennie i końca nie ma. Myślałam, ze jest tylko gniazdo, ale jest chyba więcej. Niby mi te myszy nie przeszkadzają. Niby uważam, że w prawdziwym swojskim, wiejskim domu myszy musza być, ale mam dość.

Mój syn Adrian ciągle narzeka na warunki w moim domu. Marzy o komforcie choć go na niego nie bardzo stać. Ciągle mu zimno, ciemno w łazience, a to jedzenie dla ubogich, a to tylko pól wanny wody. Fakt żyjemy skromnie, ale nam to odpowiada. Chce sie wyprowadzić do blokow i szuka mieszkania.

Nadal słucham muzyki, uczę się, czytam, maluję i rysuję...:)


 




czwartek, 10 grudnia 2020

czwartek

Mam problem z wagą. Nieco przytyłam i jestem na granicy otyłości. Drażni mnie to. Zawsze jesienią tyję, bo jem za dużo. Teraz narzuciłam sobie dyscypinę i jem tylko dwa posiłki. Jeden obfity, węglowodanowy i drugi już mniej syty. W zasadzie całe zycie tak jadałam, bo nie uznawałam śniadań. Teraz to się nazywa okno żywieniowe. Śniadania zaczęłam jeść dopiero gdy poznałam Krzyśka. On jadł to i ja jak papuga. Bez potrzeby i głodu byle zjeść. Po Nowym Roku chcę zacząć dietę i tu jest problem, bo waga spada przez miesiąc i później przestój i to długi, a ja nie mam cierpliwości go przetrwać. Spada 5 kg, jesienia rośnie i tak sie bujam. Muszę zrzucić conajmniej 10 by progres był. Problem w tym, że organizm juz większość skutecznych, szybkich diet doskonale zna i nie bardzo chce reagować. Byłam już na dukanie, dąbrowskiej, plaż południowych i na niskowęglowodanowej. Teraz chcę spróbować organicznej, niskokaorycznej z małą ilością węglowodanów. No zobaczymy. Skep z taką żywnością namierzyłam w sieci. Krzyśkowi cen nie zdradzę, bo by zawału dostał...

Koniec roku jest blisko i już snuję plany na następny rok. Nie wiem co mi się uda zrealizować, bo część jest uzależniona od pieniędzy.

pewnie to:

- koniec kursu parapsychologii

- kurs psychologii

- kurs malarstwa u Krissa Wieliczko

- kurs rysunku u Krissa Wieliczko

- wymiana pieca w pokoju dziennym

- dalsze szlifowanie fotografii kulinarnej

- kurs fotografowania przyrody

- odchudzanie

- około 30 książek przeczytać

- narysować 75 portretow ołówkiem?

przypuszczalne:

- żwirek koło grobów

- naprawić dwie podmurówki

- pomalować pokój dzienny i sień

- kilka antologii

- kilka kursow psychologicznych bardzo ważne: terapeuta kryzysowy i terapia uzależnień

- chodnik na ulicy

- wyciąć dziczki w ogrodzie


Wczoraj spadł śnieg i lezy. Jest go sporo co mnie cieszy. Krajobraz zmieni się i wygada jak z świątecznych pocztowek. Uwielbiam taką zimę, gdy mróz lekki i śnieg. W domu do 16 marzną mi ręce i stopy. Leżę na termoforze i ciągle chowam lewą rękę pod kołdrę coby:) ją ogrzać. Dziś Krzysiek rozpali w piecu wcześniej, ale był zły. Wcześniej podgrzewam grzejnikiem elektrycznym i nie chcę myśleć ile niedoplaty za prąd przyjdzie. W nocy nie marznę. Sypialnie ogrzewam 2 godziny gora i biorę do łóżka termofor.




poniedziałek, 7 grudnia 2020

poniedziałek

Kursu psychologicznego jeszcze w domu nie mam, ale mam dwie lekcje dostępne na platformie. Przerobiam je już i jestem zadowolona. Jest sporo ćwiczeń. Niektóre bardzo ciekawe i pomocne. Nauczyłam sie poprawić swoj nastroj. Teraz pracuję nad zaakceptowaniem Krzyśka. To jest metoda na polubienie z powrotem osob, do ktorych mamy pretensje. To nie działa na osoby toksyczne, ktore krzywdzą. Pomaga tylko uporać się z niechęcią do osob, ktore kiedyś sie lubiło. Było też bardzo ciekawe ćwiczenie na analizę swojego nastroju. Polegało na narysowaniu, takim bez zastanawiania się, obrazka. Ważne były kolory, ksztaty. Poźniej byla analiza. Okazuje się, że ze mną nie ma tak źle jak myślałam.

Cały czas działam artystycznie. Narzuciłam teraz spore tempo i staram sie codziennie coś robić. To jest akwarela albo portret. Czasem zdjęcie. To teraz ćwiczę bardzo intensywnie. W portretach chcę dojść do 100 i wtedy uznam, że intensyna nauka jest skończona. Jestem przy portrecie 20 dopiero. Nie umiem za dużo, ale rysowanie mnie cieszy i postęp stały widzę. Jak będę tak pilnie ćwiczyć, to w przyszym roku mam szansę intensywna naukę zakończyć. Nie planuję robić tego zarobkowo. Nie wykluczam rysowania portretow znanych osob. Moze będę probowała je sprzedawać, ale na zamówienie rysować nie chcę. Mam za to zamiar sprzedawać akwarele. Już teraz sprzedaję, ale niedużo. Moze po kursie sprzedaży będzie więcej...



Dobrze mi idzie też parapsychologią. Ostatnio ćwiczę podroże szamańskie ddo donego świata. Kiedyś żyłam szmanizmem, ale źe sie za to zabrałam i miałam kontakty z ciemna stroną. Śniły mi sie koszmary i mało zmysłów nie postradałam. Teraz  robię to prawidłowo i bardzo dobrze mi idzie. Znowu przwiduję co sie zdarzy. Nie potrafię jednak się przed niczym ustrzec, bo orientuję się po fakcie. Trzeba ćwiczyć dalej...

Mam trochę pilnych zakupów. Muszę kupić lepsze, czyli bardziej sypkie ołówki, blok do akwareli, strugaczkę do pasteli. To niby dużo nie kosztuje, ale dojda prezenty na święta. Na pieniądze czekam i doczekać się nie mogę.

piątek, 4 grudnia 2020

piątek

Miałam iść do fryzjera. Wybierałam się od połowy października i wybrać sie  nie mogłam. Jak zwykle chodziło o wyjście z domu i długi poza domem pobyt. Zdecydowałam się na farbowanie w domu. Kupiłam farbę przez internet i po raz pierwszy podziałałam. Do tej pory stosowałam tylko szampon. Ta farba była podobna, ale nakładanie trudniejsze, bo się nie pieniła. W łazience był armagedon. Farba była wszędzie. Dobrze chociaż, że kolor wyszedł. Farbowanie jednak w styczniu będzie konieczne. Chyba konieczne...

Kończymy sprzątanie sieni, ale zostaną jeszcze dwa miejsca, w których bałaganu nie widać, a jest. W najbliższym czasie trzeba będzie też pomyśleć o agrowłókninie. Dziś może zamontujemy płotek wiklinowy w ogródku przed domem. To już będą wszystkie pilne prace. Zostanie sprzątanie na bieżąco. Są jeszcze skrzynie do skręcenia. Jest drewno do pocięcia lisicą.

Trochę muzyki...:) Tego typu muzyka bardzo dobrze na mnie działa, bo mnie wycisza. Inny wpływ to taki, ze wreszcie zdałam sobie sprawę z upływającego czasu. Moje zwierzęta sa coraz starsze. Widzę wiek po Pikusiu, Mruczku, Megusi i Filusiu. Boję się chwil gdy ich zabraknie. Widzę upływający czas po Krzyśku i mojej mamie. Jak szybko to życie mija. Jeszcze jakby wczoraj byłam młoda. Była obok babcia, tata, był dziadek i ciocie. Moja ukochana ciocia Resia odeszła prawie 40 lat temu, a wydaje się jakby tydzień temu...Ech... Tęsknie za bliskimi i za zwierzętami też. Teraz chciałabym już resztę przeżyć tak by niczego nie żałować... Nie miałam luksusowego życia, ale teraz wspominam juz tylko dobro. Staram się...


Znalazłam kilka interesujących kursów psychologicznych. Chyba coś wkrótce kupię, bo myślę sobie, żeby narzucić sobie większe tempo. Pierwszy chyba będzie o złości, a kolejny to trening regulacji emocji.
Zaczęły mnie kusić studia licencjackie psychologiczne. Teraz są możliwe lekcje online.


środa, 2 grudnia 2020

środa

Grudzeń, adwent i ja już snuje plany odnośnie świąt. Kończę sprzątanie w sieniach. Zostanie to co na bieżąco. Wszystko się zrobi. Wcześniej będą pierniczki i moze bombki. Myślę o wędzeniu, ale to zalezy od pogody. Jestem w kontakcie z Sebastianem. Czysto kolezeńskim, ale chce przyjechać. Nie wiem czy coś z tego wyjdzie, bo wszystko zależy od niego i może nie chcieć mu sie postarać. Marzę o białych świętach, ale kto je tam wie. Teraz kilka dni u mnie śnieg leżał. Jest lekki mróz i palimy w centralnym. Jest fajnie ciepło w całym domu.

Moje życie ostatnio układa sie bardzo dobrze. Mam dobry nastrój i jestem spokojna mimo złych wpływów planet. Miałam się zgłosić na terapię DDD, ale z tego na razie zrezygnowałam. To i owo do mnie dotarło po przeczytaniu kilku książek. Kilka jeszcze mam i o emocjach i o konfikcie z mamą. Do zmiany partnera nie dojrzałam i nie dojrzeję. Do samotności też nie. Krzysiek jest jaki jest, ale sie sprawdza i ja go akceptuję.

Kurs psychologiczny już wykupiam, bo sie balam, że go wycofają z  oferty. Kupiłam całość z opcją płatności do 1 II 2021. Chcę jednak opłacić wcześniej, bo jestem go ciekawa. Kurs normalnie kosztuje 1700 zł, a ja zapłacę 450. Udało mi się tak jak z kursem parapsychologii.

Krzysiek ma kilka dni urlopu. Cieszę się, bo lubię jak jest w domu. Mogę spokojnie spać do 12 conajmniej. On wstaje wcześniej, karmi stado, wypuszcza Pikusia, ogarnia kuwety, czuwa na kurierow. Gdy wstaję, przechodzę z łózka na kanapę i spokojnie zaczynam dzień delektując się bezruchem, bo nawet kawę mi robi i przynosi. Za to go tak cenię i kocham...

Kupiłam materiały plastyczne, czyli to i owo do akwareli. Zacznę malować z większym rozmachem.

Nadal rysuję, maluję, robię zdjęcia piszę wiersze... Bardzo mnie to cieszy i nie przestanę...




Listopad

 

przemykam w ciszy

pod parasolem nadziei

chłonąc wilgoć

drzewa odurzone nostalgią

wyciągają nagie ramiona

ku kałużom pogrążonym w smutku

jeszcze jeden krok i jeszcze jeden

i szarość zawieruszona we mgle

bierze mnie w objęcia

mokre liście z westchnieniem znieruchomiały

ptaki zamilkły

zamknięta w chłodzie czekam na pierwszy śnieg


I moja ostatnia pasja. Tak to już pasja:)


 


 


poniedziałek, 30 listopada 2020

poniedziałek

Pracuję nad bliskością z Krzyśkiem. Na razie to bliskość fizyczna, bo wlażę w nocy pod jego kołdrę i przytulona zasypiam. On sie nie buntuje. Te działania sprawiają, ze robi mi się jeszcze blizszy psychicznie. Czuję go, dostrzegam jego starania, widzę jak miękko mowi do kotow, jak je pieści i jak pieści Pikusia. To dla mnie wazne. On niby na mnie burczy. Niby twierdzi, że nie jest wylewny, ale doceniam jego zaangazowanie, staranie, niezawodność. To ważniejsze niż słowa. Słowa leca z wiatrem. Czyny sie liczą i to co czuję. Jeśli nie czuję zaangażowania i nie czuję, że jestem kochana odchodzę.

Od dłuzszego czasu unikam świata zewnętrznego i zyję jak w aśramie. Dobrze mi z tym. Nie mam kontaktu ze zbędnymi ludźmi i mam czas dla siebie. Bardzo jestem wdzięczna Krzyśkowi, ze wszystkie sprawy poza domem załatwia. Mam szansę na kilka jeszcze takich lat, bo saturn jest nadal pod moim asedentem i pozostanie do 2030 roku. Wtedy raj moze sie skończyć i przyjdzie konieczność wychodzenia. Będę wtedy do tego psychicznie gotowa.

Ostatnie akwarele...:)




Z kursu parapsychologii jestem bardzo zadowolona. Praktykuję i uczę się. Przerabiam wszystkie ćwiczenia, ale do stalej praktyki włączam tylko niektóre. Tak ma być. Skończyam pierwsza lekcję i dziś zacznę drugą, ale niektore ćwiczenia z niej juz wykonuję na stałe. To np medytacja w stanie alfa teraz z minerałami coby:) wspomóc czakry, medytacja przyrody - uroczego zakątka i trening Szchultza. Teraz pracuję nad sobą minimum godzinę i 15 minut bez jogi. Oczywiście codziennie. To mi bardzo duzo daje. Jestem wyciszona i spokojna. Cale zycie szukaam tego stanu. Byo wtedy za dużo emocji, a ja się męczyłam. Lubię stan wyciszenia charakterystyczny dla ludzi wschodu. Ludzie zachodu sa dla mnie zbyt hałaśliwi, zbyt rozbuchani, za dużo mowią. Nie po drodze mi z takimi typami.
Wczoraj dostałam lekcję pokazową kursu psychologii. Jest bardzo ciekawa i kurs raczej skończę. Tylko nie wiem kiedy. Boję się, że go mogą wycofać z oferty. Miałam wykupić gdy skończę parapsychologię, ale chyba wykupię od razu gdy Krzysiek będzie miał pracę od stycznia.

Od kilku dni słucham bardzo duzo muzyki. Praktycznie cały czas oprócz czasu na rozwój i naukę. Jestem bliska uzależnienia. To muzyka do medytacji, Hildegardy z Bingen, celtycka, anielska, indiańska czasem, Enigma, klasyczna. Muzyka dobrze na mnie działa - wycisza mnie, relaksuje. Zaczynam wierzyć w moc muzykoterapii. 


Ostatni portret



sobota, 28 listopada 2020

Sobota

Zimno. Już śpię pod dwoma kocami i kołdrą, a w sypialni podgrzewam tylko na godzinę grzejnikiem olejowym. Jest 16 stopni. Nawet wytrzymuję bez problemu, a gdy mi chodno wchodzę pod kołdrę do Krzyśka, bo on grzeje jak kaloryfer. Piecokuchnię wypróbujemy jutro, ae pierwsze duższe palenie będzie w Wigilię chyba. Teraz nie ma kto węgla nosić. Mnie kręgosłup nie pozwaa, a Krzysiek się broni. Czekam na pierwszy śnieg. Tęsknię za szadzią i obsypanymi iglakami. Chcę zrobic trochę zdjęć, bo sa takie klimatyczne. :) Uwielbiam śnieg i lekki mróz... Wtedy czuję, ze jest zima...

 Nie wytrzymałam i pierwszą lekcję akwareli przerobiłam w piątek. Jestem z lekcji zadowolona, bo sporo sie dowiedziałam o malowaniu pejzaży. Po raz pierwszy malowaam góry i choinki. Babeczka, która prowadzi maluje cudnie i jest specjalistka od drzew. To mi sie przyda, bo ja do tej pory malowałam glownie kwiaty i zwierzęta. Z drzewami miałam problem. Pierwsza lekcja to ćwiczenie perspektywy powietrznej. Teraz maluję na formatach A4 i myślę, ze to format akceptowalny. Lubię też mniejsze. O większych nie myślę.


Szykuję się do zakupów, bo potrzebuję nieco rzeczy do akwareli. Muszę mieć większe pędzle i pędzel do malowania cienkich lini. Muszę mieć płyn maskujący. Wybrałam w płynie i w pisaku. Chcę kupić kilka akwareli w kostkach. Pieniądze juz prawie mam, bo stała klientka zamówiła pięć zabiegów Reiki. W tym wypadku chodzi o doadowanie energii.

Kupilam trochę rzeczy do fotografii kulinarnej - talerze, szklanki, serwetki. Chcę jeszcze kupić trochę naczyń z Bolesławca, ale to juz trochę kosztuje. Kupilam płotki wiklinowe do ogródka przed domem. To juz ostatnie. Tu ostatnie zdjęcie...:) Nie czekałam na Krzyśka coby:) trzymał dyfuzor, tylko użyłam lampy błyskowej z dyfuzorem. Teraz wszystkie zdjęcia robię wieczorem.



czwartek, 26 listopada 2020

Czwartek

Znowu zmieniłam sposob odżywiania. Jem mniej węglowodanów. Staram sie nie przekraczać 100g. Chcę trochę schudnąć do świąt. W przyszłym roku chcę zrzucić około 10 kg. Na razie pracuję nad podświadomością, bo ona uważa, ze odchudzanie jest trudne. Jest też przekonana, że chudnę z trudem. Trzeba to zmienić i nauczyć ją, ze chudnę szybko i łatwo. Robię tez afirmacje w stanie alfa i koduję, że ważę 58 kg. To by było chyba idealnie. Szczupło ale kobieco. Mam taką książkę, ale coś nie bardzo mi odpowiada. Nie zależy mi na sile fizycznej i nie chcę ćwiczyć siłowo. Coś jednak z niej wyciagnę.


Nadal robię sporo zdjęć, ale mam problem z aparatem. Nie wiem czy to chłód, ale nie zawsze się chce włączyć. Trzeba wyjąć baterie i je ogrzać. Wtedy zaskakuje, ale zrobi jedno zdjęcie i koniec. Znowu szaleje. Trzeba go dać do naprawy. Oby tylko nie uznali, że wszystko ok. Tu zdjęcie kulinarne oraz zdjęcia roślin robione telefonem...







Kolejną książkę o fotografii kulinarnej skończyłam. Błędy robię nadal, ale je wyłapuję i myślę, że z czasem to wyeliminuję. Ze stylizacji jestem zadowolona i stylu nie zmienię. Nadal będzie rustykalnie, albo retro. Nie muszę się dostosować do nikogo, bo zdjęcia robię dla siebie. W grudniu moze wezmę sie za kurs fotografowania przyrody. 

Myślę by teraz zacząć przerabiać kolejne lekcje rysunku u Krissa Wieliczko. Na razie chcę skończyć rysunek portretów ołowkiem. Tu 15 portret wykonany w tej technice przeze mnie. Odetchnę gdy zrobię 100...:) W sobotę moze pierwsza lekcja akwareli. 


Cały czas działam z kursem parapsychologii. Kończę pierwsza lekcję, ale zrobiłam tez juz kilka ćwiczeń z drugiej. Nauka przynosi efekty. Dziś mi sie śniło, ze malowałam obraz na papierze z odzysku. Nie był czysto biały, a była z niego zmyta farba. To mogą byc stare, zbędne kody...

poniedziałek, 23 listopada 2020

poniedziałek

 Nowy tydzień zaczął się wyjazdem. Musiałam być z Krzyśkiem u lekarza. Nie lubię wyjeżdżać, ale tym razem uniknąć się tego nie dało. Inne plany na dzisiaj to sprzątanie w sieni i praca zawodowa. Mam do zrobienia wróżbę rozbudowaną-rozklad na problem. Pewnie będzie też coś innego na portalu. W  jednej sieni chcę posprzątać już do końca. W lecie chcę pomalować.

Będzie nauka i czytanie. Kończę książkę o fotografii kulinarnej i o rodzinie w średniowieczu. Czytam 4 lekcję kursu parapsychologicznego. Przerabiam nadal 1, ale dokłada co proste z lekcji późniejszych. Myślam, że wystarczy opanować jedna lekcję w tydzień, ale niestety to sie nie uda, bo ćwiczeń jest sporo i wszystkie chcę przerobić. Niektore ćwiczenia już wykonuję codziennie jako normalną praktykę. Tak jest z treningiem Shultza i dźwiękami wprowadzającymi w stan alfa przed afirmacjami. Tak jest z wizualizacją, że jestem szczupla.

Będzie obraz albo portret. Tu ostatni... Jestem zadowolona. Podobieństwo jest duże i zaczynam uważać, ze kiedyś będę w tym niezła..:) Już jest dobrze, bo niektorym portret bardzo sie podoba...:) Do końca roku chcę zrobić 1/4 tego co planuję narysować do końca, czyli do momentu, gdy uznam, że intensywna nauka zakończona.


Mam też dużą przyjemność przy robieniu zdjęć kulinarnych. Uważam, że jest postęp i będzie dalszy. Tu niestety nie będzie postępu według profesjonalistow i innych dążących do perfekcji. Nie mam zamiaru kupić lustrzanki i zejść z trybu automatycznego/no prawie/. Nie będzie wykwintnych dań ani drogich przedmiotów uzytych do stylizacji. Jadam proste, tanie potrawy i takie widnieją na moich zdjęciach. Nie kupuję luksusowej zastawy  i nie kupię. Mam trochę rzeczy starych i jeśli kupię to tanie, rustykane. Taki jest mój styl. Popracować muszę nad światłem i tym, by prezentowane dania wyglądały apetycznie. Nie będą one apetyczne dla tych, ktorzy mają wyrafinowany gust i tak jadaja na codzień. U mnie to ma być duża porcja, sytego jedzenia. Da innych ma być ociupina, bardziej do patrzenia niż jedzenia.

piątek, 20 listopada 2020

piątek

Oczywiście nie wytrzymałam i zabrałam sie od razu za kurs parapsychologiczny. Jest świetny jak na razie. Sporo wiedzy i to nowej dla mnie. Sama esencja. Przewiduję naukę/ćwiczenia/ codziennie po 15 minut minimum. Ćwiczeń jest dużo i niektore warto opanować i wciągnąć do praktyki na stałe. Nigdy np. nie robiłam w celu zabezpieczenia kokonu. Ja robiłam skrzynię z luster. Myślę, że okolo tygodnia mi z jedną lekcją zejdzie albo i dłużej. Nie da rady więc w styczniu kursu psychologicznego w ESKK wykupić. Muszę skończyć parapsychologię.

Wczoraj zarobiłam trochę i od razu kupiam książkę i bluzkę. Ostatnio nie lubię oszczędzać i odnoszę wrazenie, że za bardzo lubię zakupy. Za to mniej siedzę w internecie,  bo duzo czytam. Teraz to książki historyczne, ale nie powieści, a dokumenty.



Znowu przestałam chodzić do mamy. Załatwiam jej co trzeba i wszystko zostawiam w sieni, albo zanosi Krzysiek. Nie mam do niej cierpiwości. Ona chce by na okrągło rozmawiać o jej problemach i tylko je dostrzega. Nie widzi plusow w swoim życiu. Z wszystkimi chce się kłócić, każdego pouczać i od wszystkich rząda przysług. Gdy ktoś jej pomaga to jeszcze wiesza na nim psy. Pozrywała kontakty z wszystkimi, bo musiała się z nimi liczyć. Ze mną uważa, że nie musi, bo jestem jej dzieckiem. Ja nie uznaję takiego podejścia do życia i nie będę negatywów wysuchiwać. Od tego jest psycholog. Nie będę płacić za psychologa, a ona wciąż mnie będzie gnębić i ciągle od nowa w problemy wpychać. Terapia coś ma dać.

A tu ostatnie zdjęcie:)



środa, 18 listopada 2020

środa

U mnie trochę zmian. Po pierwsze urop od prac w domu sie skończył i znowu działam. Codziennie coś okolo 20 minut robię. Poza tym co na bieżąco oczywiście. Wczoraj to było mycie odówki na zewnątrz i sprzątanie materialów plastycznych rozsianych po całym domu. Dziś to ogarnięcie kwiatów w ganku. Trzeba było przyciąć begonie i szczawiki i zabezpieczyć je na zimę. Do tego było solidne sprzątnięcie wszystkich blatów w kuchni. Jutro chcę ogarnąć lazienkę.

Znalazłam pana do pomocy w domu. Mam dla niego troche pracy. Teraz to powieszenie karnisza, bo Sebastian powiesi całkiem krzywo. Trzeba przewiesić polkę i wkręcić kilka kolków pod obrazy. Do tego będzie naprawa syfonu. Zastanawiam sie nad kończeniem skręcania skrzyń na warzywa, bo Adrian nie ma czym, ani nie ma czasu... Może też pomaluje. Teraz czekam na przyjście syfonu i poproszę, żeby przyjechał. Nie jest drogi. Wyjdzie to taniej niż Sebastian i nie będzie probemow i łaski. Krzysiek się jednak za kiesień juz trzyma i narzeka. Robić nie chce i płacić też nie.

Zastanawiam nad związkiem i doszłam do wniosku, że nie jest mi potrzebny mężczyzna romantyczny. Potrzebuję za to praktycznego. Nie oczekuję patrzenia w oczy, obrzucania prezentami, gadania, super seksu czy weekendowych wypadów. Potrzebuję solidnego faceta i oczekuję od niego pomocy w domu i koło domu. Oczekuję, że przyniesie drewna, napali w piecu, że załatwi zakupy, wrzuci węgiel, skopie ogrodek i przyniesie trochę pieniędzy do domu. Musi być domatorem, nie łajdusem. Musi mieć dobre serce, lubić zwierzęta, a glownie koty. Musi preferować ciszę i dobrze by lubił książki. Krzysiek dobrze tu pasuje. Nie bardzo tylko chce inne prace kolo domu robić, a to by był plus.

Przyszedł mi kurs parapsychologii i kilka książek. Mam co robić. Kupiam kolejne...






 Listopad ekfraza do obrazu Włodzimierza Draczyńskiego



ścieżka w nieznane

i samotny wędrowiec

tylko drzewa mu się kłaniają

i wyciągają nagie ramiona

w podzięce za towarzystwo

jak ponuro

mglisty dzień straszy melancholią

i smutkiem

cisza przegrywa

z szeptem ostatnich liści

i chlupotem kałuż

świat malowany szarością

grzęźnie w błocie

i odlicza chwile

do dnia gdy natura zaśnie

pod kołderką z szadzi



poniedziałek, 16 listopada 2020

poniedziałek

 Od kilku dni nic w domu nie robię. Mam krótki urlop, ktory mnie bardzo cieszy, ale już sie kończy. Czeka mycie lodówki, bo łapki kocie odbite. Czeka sprzątanie materiałów plastycznych z kuchni i pokoju dziennego. Farby, tła, pędzle leżą wszędzie. Nawet nie ma gdzie chleba ukroić.

Już kika dni po rząd bardzo dużo czytam. Skończyłam powieść historyczną, a teraz kończę Życie średniowiecznej kobiety. Książka jest ciekawa. Otworzyła mi oczy na wiele spraw. Czeka książka o średniowiecznej rodzinie i o średniowiecznej wsi. Przeczytalam o średniowiecznym mieście i o zamku. Caą serię mam w domu i zatrzymam. Kolejne będą pozycje o kobiecie w XIX wieku. Już kupiam i oby Krzysiek się nie zorientował, bo mnie z domu wyrzuci. Za dużo książek kupiłam jego zdaniem ostatnio więc się złości. Mało czytam ostanio książek psychologicznych, ale to kwestia czasu. Muszę to i owo przyswoić.




Ostatnio pomyśalam sobie, że dobrze  by bylo gdybym wykonywała jeden portret w ołówku tygodniowo. W zeszłym tygodniu się udało. Miał być też obraz i w poprzednim tygodniu był drugi portret. Tym razem pastelami suchymi. Nawet jestem z niego zadowolona. W tym tygodniu chciałabym zrobić portret akwarelami. Kurs u Krissa Wieliczko wykupiam. Pierwsza lekcja to akwarele. Akwarele znam i trochę nawet obrazów sprzedałam, ale genialna nie jestem i chcę swój poziom podnieść.


Nadal siedzę nad fotografią kulinarną. Pracuję z drugą książką. To będzie koniec. Zależy mi szczególnie na stylizacji i świetle. Stylizacja mi juz w zasadzie pasuje. Nad światem pracuję.


Nie idzie za to dobrze jeśli chodzi o prace męskie. Ogrodek nie cały skopany, skrzynie na warzywa nie skęcone do końca i nie pomalowane, zlew się leje...:( Adrian pracuje bardzo ciężko i wraca późno. Krzysiek jak zwyke się leni, albo to wiek i zmęczenie. Sama już nie wiem... Zapłacić nie ma komu...:( Stanęłam pod murem...

piątek, 13 listopada 2020

piątek

Kajtek łapie myszy. Dziś jedna zamordował zanim Krzysiek mu zdążył zabrać. Teraz czatuje pod kuchnią i miauczy. Kilka dni temu uciekł Krzyśkowi pod nogami i wyleciał na dwór. Było ciemno i umknął w mrok. Nie było go kilka godzin. Już myślałam, ze po nim. Wychodziliśmy wołać i nic. Po jakimś czasie mama zadzwoniła, ze jakieś koty biją sie na dworze i jeden strasznie krzyczy. Wybiegliśmy i okazało się, ze Kajtuś przerażony siedzi na drzewie. Zaczęłam wołać i zszedł. Nic go to nie nauczyło, bo czuwa nadal pod drzwiami. Krzyśka nauczyło, żeby drzwi zamykać nawet wtedy gdy wychodzi na moment.

Kurs parapsychologiczny kupiam i czekam na niego. Miałam zmienić zawód z chemika na psychotronika, ale nic z tego, bo kursu zawodowego w ofercie juz nie ma. Składał sie z trzech-parapsychoogicznego, psychologicznego i tarota lub astrologii. Astroogiem jestem od dawna, kursy tarota mam dwa. Został jeszcze kurs psychologiczny. Może go zrobię w przyszłym roku o ile Krzysiek będzie miał pracę. Myślę o kiku kursach psychologii. Interesuje mnie terapia uzależnień, kurs o psychoogii osób starszych i terapia uzależnień. Moze z czasem coś o związkach...

Kupiłam kilka książek, a w zasadzie to ebooki...:)




Jeśli chodzi o fotografię kulinarną, to skończyłam kurs stylizacji i przerobiam książkę o podstawach. Teraz kupiłam drugą. To już będzie koniec z tej tematyki. Nie mam zamiaru dążyć w tej dziedzinie do genialności, bo zawodowo zdjęć robić nie zamierzam. Teraz dochodzę do poziomu zadawalającego według mnie jeśli chodzi o stylizację. Gust jest względny.


Kupiłam lekcję o malowaniu akwarelą u Krissa Wieliczko. Niby maluję od dawna. Niby sprzedaję obrazy i akwarelki się podobają, ale chcę się jeszcze dokształcić. Chcę poznać tajniki. Moze będę malować lepiej i sprzedawać więcej.

Laptop naprawiłam sama. Było przy tym trochę nerwów i stresu, ale sie udało. Parę groszy zostało w kieszeni. :)

spotkania

moje spotkania z weną

nie gardzą wygodną kanapą

układają się miękko

między koniuszkami kocich uszu

a rozciągniętym poplamionym farbami dresem

umysł sięga dalekich galaktyk

to spada do otchłani

to z westchnieniem dotyka

magicznej ciszy wspomnień

biorę je w dłonie niech trwają

środa, 11 listopada 2020

środa

 Dziś był dzień zmienny. Wstałam o 15:09, a że było już prawie ciemno od razu poleciałam pędem na dwór działać z nawozem. Trzeba było wysypać krowiniec w granulkach na skopany kawałek pod bób. Miałam też trochę rozrobionego nawozu pomocnego przy ukorzenianiu. Wylałam go do roślin w pojemnikach. Rozrobiłam jeszcze trochę i podleję rośliny w gruncie.

Później było powolne picie kawy. Oczywiśce inki i wygrzewanie sie przy piecu. Po ugotowaniu zupy cebulowej zrobiłam kolejne zdjęcie. 

Było też wróżenie - rozkład partnerski. Będzie nauka fotografii kulinarnej, czytanie i coś artystycznego. Będzie Reiki, medytacja, joga. Będą afirmacje i ćwiczenia oddechów. Był wiersz...

różany ogród


jeszcze wczoraj

w różanym ogrodzie

wiatr tańczył z nagimi pędami

dziś pączki wybuchają różem i szkarłatem

spragniona piękna

tulę w dłoniach subtelną woń płatków

podziwiam miękkość lini delikatność

filigrany cieni

i maluję obraz w duszy

pełen niuansów i barw

jutro przysiądę na ławce

w cieniu krzewów

i napiszę wiersz

pełen ulotnych marzeń i uczuć

niech czar trwa




Późnym wieczorem będzie praca nad książką o DDD i dzień zejdzie.

Jutro Krzysiek po pracy ma jechać do miasta z moim nowszym laptopem, bo się nie łączy z internetem. Pracuję na starym, a ten jest powolny i mnie przez to denerwuję...