Codzienność

Codzienność

środa, 31 października 2018

środa i pożegnanie Lwicy:(

Nie ma już Lwiczki. Odeszła i trafiła do lepszego świata. Ostatnio rak jej dokuczał. Był wielkości pomarańczy i niby nie bolał ale nie chciała jeść. Strasznie schudła i chyba sie bała, bo chodzila za nami i miauczała. Weterynarz skrócił jej cierpienie. Odeszła spokojnie. Krzysiek był przy niej prawie do końca. Strasznie mi jej brak choć nie przychodziła do mnie często. Nie przepadała za głaskaniem ale była spokojna i łagodna. Pamiętam tą noc ponad 10 lat temu gdy przyniósł ją mój syn. Znalał ją na odludziu przy drodze i zadzwonił czy przynieść. Krzysiek sie wściekł, bo kotów bylo duzo, a pieniędzy mało. Wtedy rzuciłam papierosy, by ją zatrzymać. Miała dobre życie, spokojne i bezpieczne. Była kochana. Na zawsze pozostanie w naszej pamięci i wiem, że jeszcze się spotkamy.









Dziś będzie spokojny dzień w domu. Będzie trochę pracy u trochę czytania, filmów. Jutro cmentarz. W piątek już remont. Oby tydzieńzakończył się pozytywnie.

poniedziałek, 29 października 2018

Poniedziałek

Remont się jeszcze nie zaczął, bo dopiero dziś przyjechały materiały czyli między innymi drzwi. Drzwi są drewniane. Zostaną w kolorze drewna. Mam je zamiar pomalować pokostem z tempertyną i lakierem bezbarwnym.
Kupiłam następną książkę i wkrótce kupię kolejne. Tym razem interesują mnie książki o średniowieczu i o haremach. Czekam na pieniądze. Ten poradnik dla dam to pozycja tym bardziej cenna, bo pisana w tamtych czasach. Mogę sobie planować zakupy książek, bo prawdopodobnie jeszcze przed świętami będę mieć biblioteczkę. Albo wyciągnę od mamy albo kupię.






Przez weekend odpoczęłam. Sporo spałam, czytałam i ogladałam filmy. Obejrzałam Dumę i uprzedzenie, Emmę, Rozważną i romantyczną, Perswazje, Mansfield Park. W tym tygodniu już leniuchowania nie będzie. Będzie nie tylko zarabianie pieniędzy ale i praca w domu. Trzeba przenieść rzeczy ze starej bieliźniarki do nowej i posprzątać w sieniach. Remont w sobotę i później znowu sprzątanie. Tym razem w pokoju dziennym. Malowanie chyba dopiero po 10 XI. Kiedy dach od drewutni nie wiem. Nie wiem też kiedy cięcie pieców. Trzeba by też wkopać rurę do wędzarki, bo przed świętami chcę wędzić. Myślę o schabie, udkach z kurczaka i moze z kaczki. Moze też uwędzę twaróg.

piątek, 26 października 2018

Jesień na całego

Jesień już na całego. Cieszą mnie jej barwy, a nawet pochmurne niebo. Mój sumak już przebarwił sie na bordowo, a winobluszcz zazdrości mu kolorów i też się barwi. Lubię ten czas i listopad mi nie straszny. Zejdzie mi na spokojnych zajęciach w domu. Na czytaniu, na robótkach, na pisaniu. Będę prawie całe dnie spędzać przy rozgrzanym piecu otoczona moimi zwierzętami. 

Myślę już o świętach. Planuję dekoracje. Kupiłam zawieszki ze sklejki w kształcie bombek. Będą na stroik w kuchni. Mam sielskie obrazki i nimi je ozdobię. Chyba też przygotuję w tym roku tradycyjne łańcuchy z bibuły. Dumam czy zrobić wianek na drzwi czy kupić. Wianków jeszcze nie robiłam, a bardzo mi się podobają. Nie mam nawet pistoletu na klej. Kusi mnie kupić. Chciałabym wianek z igliwia lub wikliny ozdobiony dużą ilościa szyszek. Jeszcze to wszystko przemyślę:) Jestem w trakcie pertraktacji. Chodzi o wyciągnięcie od mamy karafki... Przyda mi się na nalewki. Jest piękna kryształowa. Chciałabym też wyciągnąć stary świecznik.

Wczoraj obejrzałam film Marynia. Nie znałam go. Dziś obejrzę Tulipanową gorączkę i moze coś na podstawie książek Jane Austen. Lubię te klimaty. Denerwują mnie filmy współczesne ,,głośne i szybkie" typu strzelania i wyścigów samochodowych. Wcale takich nie oglądam.

Przeszłam na same zupy i waga znowu spada. Uf... Jest chyba szansa na 4 kg mniej do końca roku.

Zaczyna mi się remont... Wreszcie koniec prac typu pilnych widać.


wtorek, 23 października 2018

wtorek

Dziś pilnie pracuję, bo mam plany zakupowe. Chcę kupić puszki na produkty sypkie i kolejną książkę. Książka jest dość droga ale dla mnie cenna. Kupiłam już jedną. Ziemiaństwo mnie bardzo interesuje. To w końcu moje korzenie. Babcia mojej babci pochodziła z Lasotów ze wschodu. Mieli dworek. Dziadek mojego taty miał dwór w okolicach Grójca, a babcia pochodziła ze Skalskich. Mój tata urodził się  na Ukrainie we dworze. Dziadek było oficerem. Trafił do obozu i zmarł tuż po wyzwoleniu. Tata starał się o rekompensatę za mienie pozostawione na wschodzie ale zmarł, a ja szczerze mówiąc to zaniedbałam czego teraz żałuję.



Przyszedł mi zegar z Bolesławca. Jest cudny. Zdjęcia wstawię tylko zrobię. Czekam na książki i obrusy. Gdy wszystko dotrze zrobię kolejne zakupy-rzeczy do domu i książki. Teraz kupuję książki o szlachcie i ziemiaństwie z XIX i z początku XX wieku. To nie są powieści. Sporo pozycji znalazłam w księgarni PWN. Oglądam serial Poldark. Da się obejrzeć ale przy Downton Abbey wypada raczej blado moim zdaniem.

Na dworze zrobiło sie ponuro. Niby lubię taką pogodę ale jeszcze powinnam wyjść trochę na dwór. Trzeba pochować do komórki całą stertę donici doniczek. Nie zrobione też dachy od komórek:( W domu też nie wszystko zrobione, a ja już żyję jakby były wakacje. Nic mi się robić nie chce. Szukam pani do pomocy w domu ale ciężko jest. Pani by nie miała tak bardzo dużo pracy ale była by potrzebna też mojej mamie. W lecie chciałabym by była skłonna pomóc także w ogrodzie. To by był ideał.

A na koniec tautogram...:)


***
Październik pokrył
powłóczystą peleryną pozłoty
potężny perukowiec
poszarpane powojniki przekwitają
półsenny przedświt
przejęty podmuchami pobielał
przemarznięte ptaki posmutniały
pogoda przygnębia

niedziela, 21 października 2018

niedziela

Kupiłam uroczy zegar z Bolesławca. Lubię oryginalne zegary. Miałam dwa antyki ale niestety nie dałam ich do renowacji i zostały zjedzone przez korniki. Szczególnie szkoda mi jednego, bo to był oryginalny sygnowany zegar gdański. Teraz juz takiego nie kupię. Mama też ma dwa w tym jeden sprawny ale dać nie chce. To nie są zegary gdańskie ale wartość dla mnie mają, bo sa stare i po przodkach. W najblizszym czasie chcę jeszcze kupić młynek ręczny do kawy także z Bolesławca. Mam też dostać stary drewniany młynek do pieprzu ale dopiero przed świętami. To ma byc prezent na Mikołaja. Pertraktuję też z mamą w sprawie mebli po babci. Na razie idzie ciężko.

Powoli zaczynam myśleć o Wigilii. W tym roku kupię wianek z szyszek na drzwi i oby nikt go nie ukradł. Kupiłam obrus. Jest biały i obszyty koronką. Mój stary- haftowany przez ciocię tuz po wojnie został poplamiony barszczem i sprać sie tego nie da. Kupiłam też haftowany ręcznie bieżnik.

Chcę kupić zestaw do grzania wina w sklepie garneczki...



Dziś odpoczywam. Poza pójściem na wybory. Muszę iść ale tym nie żyję. Będzie czytanie, będą filmy, będzie pisanie i czytanie wierszy. Może też zabiorę się za jakiś obraz. 
Na koniec ostatni... Kolory na zdjęciu znowu inne. Obraz wydaje sie smutny, płaski. Nie wyszła czerwień, oranż, fiolet, róż. Już nie wiem jak te zdjęcia robić. Chyba bez lepszego aparatu nic nie zdziałam.:(



Po jakimś czasie przestoju, ruszam do boju z dietą. Pełna mobilizacja. Chciałabym 4 kg do końca roku zrzucić. Koniec więc z podjadaniem bułek, sera i krokietów. Będą znowu same zupy. Moze jednak jeden posiłek dołożę, bo w końcu jesień. Jutro będzie moja ulubiona zupa z fasoli mung. To składniki. Fasola mung gotuje sie krótko.

- fasola mung
- czosnek
- cebula
- marchew
- seler
- pietruszka
- ziemniaki
- makaron
- śmietana
- oliwa lub masło
- sól
- pieprz
- ulubione zioła


piątek, 19 października 2018

piątek

Zastanawiam się czy jest sens kupować robot kuchenny. Potrzebuję tylko czegoś do rozdrabniania warzyw, do robienia koktailu i blender do wyrobu majonezu. No ewentualnie sokowirówkę. Gdybym kupiła to coś taniego typu zestawu Kasia. Mimo wszystko robot moze znacznie więcej i za to czego nie potrzebuje tez trzeba zapłacić. Poza tym to czego nie potrzebuję zajmuje miejsce w kuchni. Chyba jednak kupię to czego potrzebuję osobno.

Zrobiło się chłodniej. Zaczęłam marznąć. Rano codziennie dogrzewam grzejnikiem, a po południu Krzysiek pali w piecu. Na razie tylko drewnem. Siedzę po całych dniach na kanapie z nogami pod kocem. Myślę juz by koc zamienić na kołdrę. To marzniecie to chyba przez dietę. Mało jem, a miesa wcale. Zawsze to ono mnie grzało. Teraz nie ma co.

Kupiłam wreszcie lampki do sypialni. Uważam je za ładne choć nie wymarzone. Chciałabym cos bardziej w starym stylu. Wolałabym kolorowe abażury, bo te białe niby ładne ale to jednak nie to. Szybko je pewnie zmienię. Muszę jeszcze kupić abazur do lampy stojącej. Znalazałm bardzo fajne. Lampa miała byc nowa ale nic fajnego nie znalazłam. Stara mi sie podoba ale trzeba ja pomalować.


Znalazłam cudny ceramiczny zegar i piękny ręczny młynek do kawy. Kupię za kilka dni, bo teraz czekam na pieniadze.

środa, 17 października 2018

środa

Przyszedł mi wrzos o złotych listkach. Na razie stoi w kuchni, bo chcę się nim nacieszyć. Mam dylemat czy kupić następne roślinki. Podobno trzeba je przykrywać na zimę, a ja nie bardzo mam czym. Jednak bardzo wrzosy i wrzośce lubię. Chyba je więc kupię. Są też odmiany bardziej odporne tylko jak je znaleźć?
Przyszły mi drzewka.To grusza klapsa i jabłoń James grieve.To stare odmiany. Zaletą jest odporność. Drzewka nie muszą być pryskane. Klapsy rosły u mnie dwie. Obie zostały wycięte. Jedna nie owocowała i miała raka, a drugą zniszczyła wichura. Lubię tą odmianę grusz. Owoce są bardzo smaczne, deserowe. Jeśli się zerwie owoce trochę mniej dojrzałe, mozna przeznaczyć je na przetwory. Świetne są z nich kompoty i dżemy. 
Jeśli chodzi o jabłoń to James grieve chyba rośnie u mnie od zawsze. Pewna jednak nie jestem. Rośnie jabłonka, owocuje jeszcze trochę ale nazwy nikt juz nie zna, bo drzewo stare. Z opisu może to być właśnie James grieve. Lubię te jabłka, bo są kruche i kwaskowate. Oby te nowe takie właśnie były. Mam jeszcze młodą jabłonkę spartan i papierówkę. Jeszcze nie owocują.

Ostatnio miałam problem z Pikusiem. Krzysiek wyszedł z nim na podwórko jak zawsze i niestety tym razem mu Pikuś uciekł. Wyleciał na ulicę pod bramą i o mało nie wpadł pod samochód i o mało nie pogryzł się z psem sasiada. Krzysiek wybiegł za nim ale Pikuś go nie słuchał. On krzyczał, a Pikuś swoje. Musiał go odciągnąć za obrożę. Pikuś był wściekły i szczerzył zęby. Już na podwórko przez to nie wyjdzie. Będzie tylko wychodził do ogródka przed dom. Tak będzie lepiej.



Kiedyś chciałam kupić robot kuchenny. Teraz myśle raczej o maszynce do rozdrabniania warzyw. Chcę mieć coś łatwiejszego w obsłudze i praktyczniejszego od tarki. Z tarka nie daję rady, a Krzysiek nie zawsze jest w domu, by mi warzywa ścierać. Ja jako prawie wegetarianka warzyw jem dużo. Do zup dodaję tylko starte, bo szybciej są gotowe. Maszynkę chcę kupić elektryczną. Oczywiście muszę na nia sama zarobić, bo Krzysiek zakup uważa za zbędny.

poniedziałek, 15 października 2018

poniedziałek

Odpoczełam i dobrze, bo zaczyna sie u mnie remont. Ściana będzie postawiona z płyty i ocieplona styropianem. Drzwi będą oczywiście drewniane. Znajomy wytnie otwór dla kotów, by mogły do toalety wchodzić swobodnie. Ma mi też pokryć nową papą drewutnię. Nie wiem tylko czy drewutnia wytrzyma. To bardzo stary składzik mojego dziadka. Trzymał w nim wszystko co potrzebne dla pszczół. Trzeba to wcześniej sprawdzić. Do cięcia sa też dwa piece od centralnego. Trzeba poprawić schodki koło furtki i do roboty jest dach nad komórka mojej mamy. Nie wiem czy mama się nie wycofa. Trzeba pokój dzienny pomalować.

Dziś trzeba kupić znicze, bo Wszystkich Świętych tylko patrzeć. To dla mnie bardzo ważny dzień. Mam sporo grobów, bo większość moich bliskich jest już po drugiej stronie. O wszystkie prawie groby dbamy tylko my. Gdy mnie braknie już pewnie nikt o nie nie będzie dbał. Chodzę do moich pradziadków-przodków ze strony mamy, cioć, wujka, taty, dziadków. Pradziadkowie mieli trzy córki w tym dwie byly bezdzietne. Jednej cioci dwoje dzieci umarło tuz poporodzie, a druga dwa razy poroniła. Nie pomogła im nawet mama położna czyli moja prababcia. Ciocie mieszkały w tym samym domu co ja i dbały o mnie gdy byłam dzieckiem. Bardzo byłam z nimi zżyta. Babcia miała tylko moja mamę. Ja też jestem jedynaczką. Mój syn chyba dzieci mieć nie będzie. Jeśli chodzi o groby to trzeba posprzatać. Później jechać ze zniczami i wiązankami. Pojadę ja chyba taksówką, bo moja mama na cmentarzu od dawna nie bywa. Kto posprząta jeszcze nie wiem. Moze Krzysiek. W tym tygodniu trzeba zamówić modlitwę za spokój duszy moich bliskich.

Od soboty mam konto VIP na Zalukaj. Oglądam od początku Downton Abbey. Bardzo mi sie ten serial podoba. Kiedyś obejrzałam chyba 2 sezony tylko. Teraz obejrzę do końca. Sezon na filmy się zaczął.

Mam zamiar kupić dziś albo jutro kolejny świecznik do domu. Świecznik jest kiczowaty ale ma sporo wdzięku. Będzie do kuchni.


sobota, 13 października 2018

sobota

Pogoda nadal piękna. Niestety mnie sie nie chce z niej korzystać, bo najchętniej bym z domu nie wychodziła. Zaległam na kanapie i mi z tym dobrze. Dobrze, że koniec tygodnia to pracy będzie mniej i kanapą sie nacieszę. Moze w poniedziałek z większa przyjemnością ja opuszczę. Jestem jak moja mama i w wolnych chwilach leżę zamiast siedzieć. W zasadzie to ja nawet w pracy leżę, bo pracuję na kanapie z laptopem na kolanach. :)

Dziś były zajęcia z malarstwa sztalugowego. Z tego nie mam zamiaru zrezygnować ale obawiam się problemów. Moja instruktorka jest w konflikcie z jednym z kandydatów na prezydenta miasta. Człowiek jest zawzięty i mściwy. Jeśli to on wybory wygra, ona na pewno straci pracę. Kto by nas uczył i czy zajęcia nadal by były licho wie.

Miałam w tym roku roślin juz nie kupować, a wpadły mi w oko wrzosy. Chcę kupić w kilku kolorach i chyba to dzis zrobię. Rabatki czekają gotowe i oczyszczone z zielska. Kupię rózowy, fioletowy i może biały. Kupiłam już o żółtych liściach. Kuszą mnie jeszcze wrzośce ale to juz moze w przyszłym roku. Na jesień potrzebuję jeszcze marcinki, bo mnie zostały tylko białe. Chciałabym w innych kolorach. Chcę też jeszcze ostrokrzew o żółtych listkach. Pomyślę...:)

Książki przyszły. Jedną czytałam wczoraj, a właściwie dzisiaj do czwartej rano, bo nie mogłam sie oderwać. Skończyłam. Książka jest dla mnie magiczna wręcz. Klimat wspaniały. Przypomniało mi sie też moje dzieciństwo- tradycje i zwyczaje. Chyba do nich wrócę. Miałam już nie kupować teraz książek ale dziś kupiłam drugi tom. Do tego dodałam Duchową moc empatii. Został do przeczytania drugi tom Słowiańskiego siedliska. Będę czytać dziś i jutro, bo pozycja z tych trochę grubszych. Do końca miesiąca już z pewnością nic nie kupię i będę czytać powieści z internetu.



czwartek, 11 października 2018

czwartek

Kupiłam dwie książki i czekam na nie. Oby jutro przyszły. To powieści. Chyba to wszystkie zakupy na ten miesiąc. Pieniądze trzymam na remont. Zacznie sie wkrótce. 
Praca w domu i koło domu idzie swoim torem. Podwórko i otoczenie prawie ogarnięte. Jutro moja aktywność tego typu się skończy. Odetchnę. Zostanie praca w domu. Z tym mi jeszcze około 10 dni zejdzie ale nie wysilam się specjalnie. Codziennie robię po trochu tak by się nie zdenerwować, bo pracy w domu poza gotowaniem i robieniem przetworów bardzo nie lubię.

Zrzucanie wagi też mi idzie. Teraz czekam na 85 kg. Już niewiele zostało. Mój organizm współpracuje. Trochę problemów było w lecie, bo w upały nie chudłam. Teraz waga spada ładnie. Tak sobie marzę po cichu, że może nawet siódemkę pod koniec roku zobaczę. Wszystko możliwe jeśli będzie spadać tak jak do tej pory. Trochę obawiam się świąt. Kiedyś groziło mi obżarstwo ale liczę na to, że w tym roku uda mi się tego uniknąć. To było chorobliwe. Moze pomoże na to joga. Joga to spokój wewnętrzny, a ja ćwiczę ponad 5 tygodni codziennie. Grudzień to juz będzie czwarty miesiąc, bo rezygnować nie zamierzam.:)

Poza tym postanowiłam wycofać się ze sprzedaży kartek, decoupage i kolczyków. Rzeczy są tanie i nie sprzedaję zbyt często. Konkurencja w internecie jest olbrzymia, a do innych miejsc nie mam jak dotrzeć. Brak samochodu po raz kolejny daje sie we znaki. Sprzedałam ostatnio kartkę za 12 zł, a żeby ja wysłać straciłam 4, bo musiałam jechać specjalnie na pocztę. O czasie i kolejce nie warto wspominać. Może kiedyś pomyślę o sprzedaży na targu ale jeszcze nie teraz. Robić będę dla siebie i na bazarki dla kotów, bo nie będę musiała myśleć o sprzdaży. Nie mam zamiaru walczyć o klienta, bo to nie dla mnie. Wolę zarabiać na tym co mi przychodzi łatwiej. Sprzedaję troche obrazów to mi sie koszt materiałow zwróci. Czas porobić troche porządków w życiu. Teraz zastanawiam sie co z grafiką. Miałam zamówienia na kilka logo za śmieszne pieniadze. Kursy na corel mam już opłacone i pewnie program opanuję ale czy warto sie uczyć grafiki? Chciałabym robić tylko logo, wizytówki i papiery firmowe i może grafiki ale dla kogo? Jeszcze sprawę przemyślę.




wtorek, 9 października 2018

wtorek

Wstałam dziś wcześnie. Obudził mnie Pikuś i dobrze, bo kurier był za drzwiami. Wyleciałm w podkoszulce, bez spodni, bo nie było czasu na ubieranie. Kurier jest odporny, ponieważ i w ręczniku wychodziłam. Teraz juz nawet miny zdziwionej nie ma. Przyniósł mi patyki do zazdrostki. Później była paczka z czajnikiem, tarką i dziadkiem do orzechów. Czajnik jest bardzo ładny, tradycyjny. Będę w nim gotowała wodę na piecokuchni. W tym sklepie sa tez piękne czajniki elektryczne. Kusi mnie kupić ale Krzysiek jest przeciwny temu, bo czajnik jest droższy od takiego zwykłego z supermarketu. Chyba jednak kupię i tak. Jutro może kupię ciuchy i kolejne książki. Nadal sporo czytam. Kusi mnie pójście do biblioteki, ale moja zamknięta już od dawna, bo nie ma kto pracować. Jestem zapisana w dwóch kolejnych bibliotekach ale jest problem z dotarciem do nich. Jedna zmieniła siedzibę, a do drugiej nie bardzo jak mam dojechać, bo trasa autobusu została zmieniona.

W tym tygodniu chcę kupić śliwki i gruszki na nalewki. Pomyślałam tez sobie, zeby kupić kilka dyń na zimę. Może się uda je przechować w spizarni. Jeszcze nie próbowałam, ale zupy uwielbiam. Lubię też sosy, ale do nich wrócę gdy waga spadnie do tylu kilo ile zechcę.

Zupa z dyni

- dynia
- kilka pieczarek
- ryż
- cebula
- ząbek czosnku
- sól
- pieprz
- ulubione zioła u mnie np. tymianek, bazylia, cząber
- oliwa lub masło
- śmietana
- marchew

Dynię obrać i pokroić, dodać rozdrobniną, marchew, cebulę, pieczarki i czosnek. Gotować do miękkości. Dodać ryż i pozostałe składniki bez śmietany. Gdy gotowe dodać śmietanę.

A na koniec wiersz, pierwsze świąteczne kartki w tym roku i znikam do pracy...:)


Dotyk miłości

Dotknęła nas miłość
otuliła ciepłem
szeptałeś uwielbiam
pieszczoty spadały na ciało
jak rozżarzone krople
drżałam
falujące piersi
czekały na dotyk
namiętność rozchylała usta
barwiła policzki
mówiłeś że kochasz
i przestałeś



niedziela, 7 października 2018

niedziela

Dziś mam wolne. Nie pracuję zarobkowo. Chcę odetchnąć w ciszy domu bez kontaktu z ludźmi. Łapię energię, bo potrzebuję jej dużo na przyszły tydzień. Będzie dość ciężki. Chcę pokończyć o ile sie uda prace na dworze. Będzie między innymi sporo plewienia, którego nie znoszę. Zostanie aktywność w domu- sprzątanie po remoncie, pracownia, sienie od strony podwórza i sprzątanie ubrań po dziadkach. Zejdzie może z dwa tygodnie i koniec. Wakacje prawie do kwiatnia. Uf...
Dzisiejszy dzień chcę wykorzystać na czytanie. Planuję skończyć książkę Słowiańskie siedlisko. Książka mi sie podoba i to bardzo. Odpoczywam przy niej.W najblizszych dniach kupię kolejną część, a później drugą powieść Moniki Rzepieli. Tym razem akcja toczy się w dworku po Powstaniu styczniowym. Zobaczymy czy książka mi się spodoba.

Znalazłam kolejne ciuchy do kupna. Tym razem to sweter i tunika. Ciuchy sa używane. Chcę w przyszłym tygodniu je kupić gdy mi pieniądze na konto wpłyną. Mam nadzieję, że jeszcze w sklepie będą, bo to wyprzedaż.

Jutro mam zamiar działać na dworze.Trzeba wyplewić rabatę na ulicy. Jest długa i trochę z nia zejdzie. Jak się uwinę moze jeszcze grządkę z ziołami ogarnę. Przebywanie na dworze sprawia mi sporo przyjemności. Jest ciepło, a ja nawet energie do pracy mam. Trzeba cieszyć sie ostatnimi ciepłymi dniami. Wczoraj siedziałam nawet na dworze z książką prawie godzinę.




piątek, 5 października 2018

Piątek

Jesień już widać nawet u mnie, bo winobluszcz i sumak przebarwiają się pieknie. Jest zimno i od kilka dni palimy w piecu. Na razie tylko drewnem. Koty korzystają. Leżą porozkładane na całą długość i wygrzewaja się. Już zapomniałam jak te szelmy lubia ciepło. Cały czas zbieramy orzechy u jabłka. Orzechów jest bardzo duzo. Będziemy jeść całą zimę...



W przyszłym tygodniu ma być cieplej i dobrze, bo u mnie jeszcze trochę pracy zostało na dworze. Na pierwszy ogień pójda dachy. Dziś mamy skończyliśmy rabatkę. Na przyszły tydzień została ostatnia. Jutro Krzysiek wyrzuci ziemie z reszty donic. Jeśli się uda to w przyszłym tygodniu stanie tez ściana. Później będzie malowanie pokoju dziennego. Oczywiście na biało. Gdy z tym będzie koniec pozostanie tylko zakup szafy lub biblioteczki.To ma byc stary mebel do malowania. Marwię się kto go do domu wniesie. Krzysiek będzie bezradny jak zawsze prawie i ja tym razem tez pomysłu nie mam. Sama na plecy przecież nie wezmę, a kurierzy przewaznie umywają ręce. :(

Ostatnio działam trochę robótkowo. Na pierwszy ogień poszła skrzyneczka. Ma stać w kuchni. Zachwyciło mnie ażurowe wieczko. Są jeszcze tego typu ażurowe deseczki pod obrazki i zegary. Może cos kupię... Jutro zajęcia z malarstwa.

A na koniec nowy wiersz i zmykam, bo trzeba pieczarki obrać do suszenia. Grzybów nie ma to niech chociaż pieczarki będą. 


Dotyk miłości


Dotknęła nas miłość
otuliła ciepłem
szeptałeś uwielbiam
pieszczoty spadały na ciało
jak rozżarzone krople
drżałam
falujące piersi
czekały na dotyk
namiętność rozchylała usta
barwiła policzki
mówiłeś że kochasz
i przestałeś

czwartek, 4 października 2018

czwartek

Dziś i jutro będziemy z Krzyśkiem działać w ogrodzie. Trzeba zrobić rabatki i posadzić krzew i kwiatki. Mam bukszpan o dwubarwnych liścich i kwiaty w doniczce. Gdy to zrobimy, przytniemy drzewka owocowe, wyplewię rabatkę z ziołami i umieścimy donice w komórce to już będzie prawie koniec naszej działalności na dworze w tym roku. No może jeszcze tylko przytnę chmiel, bo piął sie po winorośli i jest go cała masa. Posadzimy też gruszę i jabłonkę, bo kupiłam. To stare odmiany- klapsa i james grieve. Jedna rabatka juz jest i mnie cieszy. Dosadzę na niej jeszcze kwiaty.




W przyszłym roku warzywnika jeszcze chyba nie będzie. Nie będzie na to czasu, bo planuję zniszczyć perz w sadzie i może w ogrodzie. Jeśli się uda to będzie może sadzenie truskawek i poziomek, a później kolejnych drzewek i krzewów. Trzeba też będzie oczyścić ogród z chaszczy i krzaków oraz niepotrzebnych drzew. Część tego co niepotrzebne usunie mój gość piłą spalinową, a część Krzysiek sekatorem.

Od kilku dni znowu dużo czytam. Połknęłam ostatnio powieść dla kobiet, ale nie typowy romans. Nawet niezła była. Chcę kupić następną. Chodzi mi o pierwszą część Słowiańskiego siedliska. Zobaczymy czy mi siespodoba. Czytam też poezję, bo mam zaległości czyli egzemplarze autorskie antologii w których znalazły sie moje wiersze. Odkryłam wiersze Agnieszki Czarneckiej. Są piękne, lekkie, kobiece. Chciałam kupić tomik ale nie ma juz w sprzedaży. Zauważyłam, że nie wszystkie wiersze mi sie podobają. Sporo wierszy też teraz piszę.


Aniołem być

Skrzydła mi rosną
potężne świetliste
utkane z miłości
wyłowiłeś mnie z tłumu
chwyciłam w dłonie spojrzenie
poczułam ból  i gorycz
 przytuliłam serce złaknione ciepła
pragnę poznać zrozumieć
dodać słodyczy
chwilom i dniom
zgłębić duszę
jak nieznany ląd
aniołem twoim chcę być





wtorek, 2 października 2018

wtorek

U mnie nadal praca. Wczoraj Krzysiek pozbierał resztę orzechów włoskich. Wyciął też kilkanaście sumaków. Co roku tyle się wycina, bo draństwo jest jak perz-strasznie się rozsiewa. Dziś z robót na dworze będzie opróżnianie doniczek sprzed domu. Rosły w nich kwiatki i już sie zniszczyły i straszą. Trzeba ziemię usunąć, a doniczki zabezpieczyć. Jutro pracy będzie więcej, bo musimy usunąć ziemię z donic z podwórka. Donice są duże, bo rosły w nich warzywa. Trzeba będzie je daleko nosić i Krzysiek będzie znowu zły. Trudno.
W domu wczoraj sprzątałam w ganku, dziś ma być robiona sypialnia, a jutro kuchnia. Porządki są generalne i przed świętami pracy prawie nie będzie. Okna też juz są prawie wszystkie pomyte, firany, zasłony, kapy i koce poprane. Trzeba to robić teraz, bo zimą nie bardzo jest gdzie duże, grube rzeczy suszyć. Pościel i ubrania suszę koło pieca ale to schnie szybko. Z kocami jest gorzej.

W przyszłym tygodniu moze przyjdzie znajomy do dachów. Po 10 X kominiarz. Wtedy też zrobiona będzie ściana i to juz będzie koniec poważniejszych prac na ten rok.

W niedzielę przeczytałam książę o osobach, które przeprowadziły się z miasta na wieś. Uczucia mam mieszane. Bohaterowie celowali w luksus. Domy były w większości albo duże lub wręcz wielkie albo nowe. To nie moje standardy. Mam skromniejszy gust. Zawsze marzyłam o skromnym domu, tanim i niedużym. Dom moich rodziców na wsi miał niecałe 100 m. To były trzy pokoje i kuchnia podzielona na pół, łazienka i duża sień z kanapą i stolikiem. Życie toczyło sie w pokoju przykuchennym. Mama co rok w lecie przyjmowała do jednego pokoju chorych na pobyt. Robiła im zabiegi bioterapii. Kilka osób wyjechało zdrowych, a ona miała pieniadze na opał na całą zimę.




Wczoraj dostałam paczuszkę od Asi z MarAsiowej ostoi. Ta kochana dziewczyna wysłała mi cudną zazdrostkę robioną szydełkiem do kuchni. Dołączyła śliczna zakładkę i serwetki do decoupage. Patrzcie jakie cudności. Dziewczyna ma talent ale nie od dziś to wiem. :)