Codzienność

Codzienność

środa, 31 maja 2017

Środa...

Wstałam przed ósmą i zabrałam się za pracę. Muszę się sprężać jeśli wszystko chcę przesłać dziś do wydawnictwa, bo po trzynastej mam zamiar jechać do miasta. Chcę ale nie wiem czy pojadę. Powinnam kupić jeszcze trochę kwiatków przed dom. Może dalię jednoroczną i może śmierdziuszki. Powinnam również kupić jakieś szklane przedmioty do zdobienia. Muszę się zmobilizować i zabrać się za rękodzieło na bazarki zwierzęce na Facebooku...

W ogrodzie niedawno byłam. To i owo rośnie. Ładny jest bób, cebula i zioła. Nieźle idzie kalarepa. Fasola jeszcze nie kiełkuje nawet, sałatę coś zjadło, a koper nie wzeszedł. Już z koprem dam sobie spokój. Nie chce rosnąć niech nie rośnie. Próbowałam i na grządce i w donicy. Tak to jest gdy ktoś do pracy serca nie ma... Więcej go nie wysieję...
Na podwórku trawa po uda. Pięknie rośnie podagrycznik, pokrzywa i glistnik. Trzeba by to wszystko wykosić, bo ziół w tym roku zbierać nie zamierzam. Kosić nie ma czym i nie ma kto. O kosiarce nie myślę, bo Krzysiek kosić nie będzie i ja też nie. Zapłacić nie ma komu, a firmy są drogie i mama na firmę się nie zgadza. No i pat... Jutro może Krzysiek spróbuje kosą tradycyjną skosić. Ciekawe co z tego będzie... O koszeniu w sadzie i w ogrodzie nie myślę, a trzeba by było, bo perz wszystko zadusi...

W najbliższym czasie mam zamiar wreszcie zrobić tacie płytę na cmentarzu. Jakie koszty jeszcze nie wiem. Ma być z lastryka. Dwa lata temu miała kosztować około 800 zł. Tablicę już mam i nie zamierzam zmieniać. Później pomyślę o wybetonowaniu wokół wszystkich grobów. Mam 3 podwójne  3 pojedyncze. Wybetonowane być musi, bo nie ma kto trawy usuwać a ta rośnie jak szalona.

W poniedziałek oczywiście na warsztatach byłam i przywiozłam obrazy. Teraz chcę kilka dać do oprawy, żeby się nie zniszczyły. Podobają mi się. Problem w tym, że to będą spore koszty, bo obrazy duże i  muszę na to zebrać. Muszę do punktu gdzie oprawiają dojechać taksówką. Nie bardzo mam gdzie te obrazy powiesić. Miejsca brak, a moja nauka dopiero się tak naprawdę zaczęła...



poniedziałek, 29 maja 2017

Poniedziałek...

Ostatnio znowu zaszalałam i kupiłam trochę pachnących zakupów i kolejną talię tarota. Te pachnące zakupy to mydełka naturalne. Jedno jest w kostce - kamasutra i drugie w paście miodowe z serii kosmetyków rosyjskich. Mydełka z tego sklepu już miałam i mnie cieszyły. Ostatnio miałam waniliowe w kostce oraz jabłko z cynamonem też w kostce. Jeszcze mam miodowe w płynie. Poza tym kupiłam sporo świec pachnących małych typu podgrzewacz. Świece z tego sklepu też są sprawdzone i zwykle ładnie się palą przez 4 godziny. Kupiłam też karty tarota mianowicie tarot nimf. Karty są cudowne i delikatne, kobiece. Wpadły mi w oko już jakiś czas temu niestety kompletnie do mnie nie mówią. Uznałam więc, że z nich zrezygnuję i kupię anielskie, bo te do mnie przemówiły. Anielskich niestety brakło i kupiłam jednak nimf. Zobaczymy. Jak nie uda mi się z nimi pracować to trudno. Będą do medytacji. Na tarota anielskiego poczekam. Może jeszcze będzie kiedyś.


Dziś mam ostatnie warsztaty z pasteli suchych. Będziemy malować pejzaż. Później będziemy działać sangwiną. To też fajna technika. Podobna nieco do pasteli. Fajnie wyglądają rysunki wykonane sangwiną i białą kredką. W czerwcu już będę chodzić na warsztaty z pasteli olejnych. Myślę, że też będzie warto. Obrazki pastelami suchymi mam zamiar nadal malować. Kupiłam nawet kolorowe papiery. Kupiłam również książkę o malowaniu portretów. To już kolejna, bo ta co mam na nic mi się nie przydała. Nie trafiła po prostu do mnie.
Po maleńku  planuję co będę robić. I tak zawodowo będę wróżyć i robić horoskopy. Jeśli chodzi o wróżby to skupię się na tarocie i lenorkach. Na razie o innych kartach nie będę myśleć. Będę też pisać oczywiście opowiadania. Co rok chcę też pisać jedną, dwie książki może. Jedną z poezji i jedną z prozy. Poezja to wiersze, haiku i wiersze dla dzieci. Proza to na razie opowiadania i może coś z ezoteryki. Zobaczymy jak będzie z wydawcami. Może te plany zmienię. Dokształcać się będę z malarstwa i to intensywnie. Jeśli chodzi o rękodzieło to będę robiła trochę rzeczy na bazarki dla zwierząt. Myślę tu o decu, kartkach, wirażach, może czapkach i poduszkach szydełkowych. O sprzedaży rękodzieła raczej nie myślę w tej chwili. Jeśli chodzi o Reiki i bioterapię to raczej zachowam je dla siebie i moich bliskich. Sporo zdrowia trzeba mieć by być uzdrowicielem. Ja jestem mało odporna i bardzo się przejmuję chorobami innych. Moja mama jest bardziej odporna i dlatego jest taka dobra. Jest w stanie spokojnie podejść do śmierci pacjenta. Ja bym to bardzo przeżyła, a chorzy np. na raka też szukają pomocy u uzdrowicieli. To dla mnie zbyt trudne... Nie bardzo nadaję się do tego choć kursy skończyłam i zdolności mam...

A na koniec ostatni obrazek i zdjęcia z mojego ogrodu z chwastami w tle :) Plewić nie ma kto i trudno...:) 













sobota, 27 maja 2017

Sobota

Kupiłam piecokuchnię. Przyjdzie za około dwa tygodnie. Stara piecokuchnia służyła siedem lat. Nie bardzo się sprawdziła, bo strasznie żarła węgiel, ale inne opcji ogrzewania u mnie nie ma. Kto ją wniesie jak ją już kupię nie mam pojęcia. Okropnie ciężka jest, a ostatnią kurier wyładował na chodnik koło domu i pojechał. Teraz też tak będzie, bo nie ma możliwości wykupienia opcji z wniesieniem. Próbowałam załatwić firmę ale właściciel żądał 700,00 zł za pół godziny pracy dwóch ludzi. Przesada chyba. Sąsiad chętny do prac tego typu jest tylko jeden z tym, że on jest trunkowy. Nie wiadomo więc czy akurat tego dnia gdy kuchnia przyjdzie będzie w stanie coś zdziałać.

Prace w domu i koło domu trochę ruszyły. Ostatnio Krzysiek zrobił wreszcie ze zlewem. Teraz już nie leje się na podłogę. Byliśmy też w ogrodzie. Posadziłam fasolę szparagową niską i tyczną oraz wysiałam buraki na botwinkę. W najbliższym czasie gdy będzie ładna pogoda trzeba będzie wyjść ze środkiem chwastobójczym. Co zrobię z perzem w truskawkach jeszcze nie wiem. Truskawek powinno być sporo w tym roku, bo jest masa kwiatów. Pięknie kwitną też poziomki. Ładnie rosną zioła. Prawie wszystkie okna pomyte. Została pracownia. Tak teraz wygląda parapet w kuchni.



Jak widać kwiatki mają się dobrze. Te co kupiłam pięknie rosną. Strasznie mnie cieszą. Lubię z nimi rozmawiać i ich dotykać. Lubię na nie patrzeć. U mnie kwiatki muszą być odporne, raczej nietrujące i niesmaczne dla kotów. Nie powinny wymagać częstego zraszania i podlewania. No i muszą znosić zimno w zimie. Kiedyś gdy było centralne w piwnicy było cieplej i nawet delikatne kwiatki u mnie miały się dobrze. Miałam fikusy, monsterę, kawę, skrętnika, krotony. Teraz się u mnie niszczą.

Cały czas działam artystycznie. W czwartek zrobiłam na dzień matki kartki. Zdjęcia wybrała mama. Miały być w żywych kolorach, bo takie mama lubi. Namalowałam też pastelami portret. Malowanie portretów zaczyna mnie trochę cieszyć. Może coś z tego kiedyś będzie o ile podobieństwo zacznie wychodzić... A na koniec architektura, która od razu poszła do pieca. Ćwiczyć trzeba ale wolę owalne linie od prostych i za architekturą nie przepadam...




czwartek, 25 maja 2017

Czwartek

U mnie jest chłodniej. Od razu lepiej się czuję. Nie jestem taka pobudzona psychicznie. Jestem wyciszona. Szkoda, że deszczu większego nie ma. Dziś wstałam rano i zabrałam się za pracę. Opowiadanie już napisane, a wiersze dla dzieci się piszą. Będę też chyba malować.
Robota w domu i koło domu się opóźnia. Krzysiek od stycznia nie naprawił zlewu. Niby mogłabym mu zrobić awanturę ale mi go szkoda, bo przychodzi z pracy zmęczony. Moje plany odnośnie zrobienia porządku w sadzie, ogródkach i na podwórku nie wzięły w łeb, ale się opóźnią. Mama zabroniła mi wycinać drzewa. Twierdzi, że ptaki mają na nich gniazda. Pewnie to racja. Może wytniemy jesienią albo i nie, bo obecność ptaków w ogrodzie jest dla mamy bardzo ważna.
Wczoraj byłam w mieście i wszystko załatwiłam. Kupiłam też kilka pelargonii  i werbenki przed dom. Od razu je posadziłam. Schody są udekorowane, a obok w ogródku trwa jest po kolana. Moje plany zrobienia w nim porządku w tej chwili wzięły raczej w łeb. Trudno. W przyszłym tygodniu poproszę chyba tylko sąsiada, żeby mi gruz wywiózł. Inna robota może pod koniec lata. Może pomyślę o firmie o ile mnie będzie stać...
Wczoraj byłam u fryzjera. Ścięłam włosy na dość krótko. Jeszcze takich krótkich nie miałam ale mi pasują. Wygodne są...


Wczoraj gdy byłam w mieście chciałam wejść do księgarni ale niestety ją skasowali. Koniec świata. Teraz książki trzeba będzie kupować w internecie. Nie za bardzo to lubię, bo wolę przed zakupem przejrzeć. Kilka razy się nacięłam. Chciałam kupić coś z rysunku albo malarstwa. Kupiłam więc w internecie. Czekam i biję się z myślami czy książki będą wartościowe dla mnie czy przeciwnie. Kupiłam również kolorowe papiery do pasteli suchych.

wtorek, 23 maja 2017

wtorek

Dziś znowu wstałam wcześnie, bo czekam na przesyłkę. W tym tygodniu ma mi przyjść szafka na buty, książka i moskitiera. Jutro jadę do miasta załatwiać dowód osobisty. Wściekam się już dziś, bo latania będzie sporo. Chcę zrobić zdjęcia i od razu złożyć dokumenty. Nie wiem czy mi się to uda w jeden dzień załatwić. Oby. Przy okazji kupię może pelargonie i werbeny przed dom. Już dawno powinnam to zrobić ale czasu nie miałam. Fryzjera oczywiście nie załatwiłam i zdjęcie będzie z zaniedbanymi włosami. Teraz włosy chcę ściąć na krótko i pal licho jak będę wyglądać. Ma być fryzura wygodna i praktyczna. Na urodzie mi nie zależy. Może coś takiego?



Na warsztatach wczoraj oczywiście byłam. Wróciłam zadowolona. W przyszłym tygodniu będą ostatnie z pasteli suchych. Później w czerwcu będą pastele olejne. Ikona ma być we wrześniu. Też się wybieram. Kusi mnie jeszcze akwarela. Ostatnio zdałam sobie sprawę, że trzeba by podjąć decyzję czego się chcę dalej uczyć. Zawsze chciałam malować kwiaty, pejzaże, koty, ptaki i może inne zwierzęta. Kusi mnie martwa natura. Nie ciągnie mnie do portretów i architektury chociaż te tematy mi wczoraj nawet wyszły...




Moja mama narzeka coraz bardziej. Już nie ma siły nic robić. Tak twierdzi. Mnie się wydaje, że to sprawa psychiki. Czymś się podłamała. Strasznie mi jej żal ale nie potrafię jej pomóc. Nawet obiadu jej się nie chce gotować, a tego co ja gotuje nie zje. No i ona je o 12, a my raczej koło szesnastej. Węgla też jej nie dam rady nosić, bo mam chory kręgosłup i siły nie mam. Krzysiek się przed robotą broni, bo wraca z pracy zmęczony. Pracuje fizycznie, a w tym roku kończy 56 lat. Co dalej będzie nie wiem...

Dziś mam być z Czarnusią u weterynarza. Ząbki  mają być usunięte. Martwię się...

niedziela, 21 maja 2017

Niedziela i po trochu do przodu...

Dziś odpoczywam. Wstałam wcześnie i nic nie zamierzam robić. To jednak pewne nie jest, bo może mnie natchnienie złapać i mogę coś napisać. Muszę się czymś zająć, bo mam ciężkie dni. Nie chcę myśleć. Pewnie będę działać pastelami albo akwarelami. Przy tym odpoczywam psychicznie. Kuszą mnie akryle. Może tulipany np...

Jutro jadę na warsztaty. Już nie mogę się doczekać. Ostatnio maluję codziennie. Nie bardzo jestem zadowolona. Portrety nadal mi nie wychodzą. Instruktorka mi powiedziała, że muszę ćwiczyć. Muszę być wytrwała. W czerwcu zamierzam iść na warsztaty pasteli olejnych. Kiedyś przecież się nauczę albo i nie.

W ogródku nic robić nie będę ale ma zamiar robić Krzysiek. Powinien w przyszłym tygodniu posiać fasolę i może buraki, bo to już kupiłam. Nic więcej kupować nie zamierzam. Mają przyjść deszcze to wszystko będzie rosło. Ostatnio wysadziłam sałatę do doniczki  i coś mi wyżarło. To mnie podłamało.




Dwa dni temu przeżyłam chwilę, a w zasadzie godzinę grozy koty dostały się do ganku i dręczyły osę. Znalazłam ją zmaltretowaną na podłodze. Pewnie któreś zostały pożądlone. Obawiałam się alergii i spuchniętych pyszczków. Mogły się przecież podusić. Winowajców było pięć ale wszystkie żyją. Od razu kupiłam moskitierę do okien. Muszę jeszcze zabezpieczyć Pikusia i kupić obrożę przeciw kleszczom, bo sporo ich jest w tym roku. Podałam mu preparat na skórę ale nie zadziałał i trzy kleszcze złapał gdy leżał w trawie...

We wtorek muszę jechać z Czarnusią na zabieg usuwania ząbków. Koteczka mało je i się ślini. Musi cierpieć. Jak długo nie wiem, bo jest półdzika i do mnie się nie zbliża... Strasznie się  o nią martwię...

piątek, 19 maja 2017

Zakupy, trochę o ogrodzie



Wczoraj kupiłam efemerydy i szczotkę cytrynu. Kamień jest dobry na depresję, obniżony nastrój. Pomaga też zdobyć pieniądze. Już planuję  następne zakupy będzie to tarot anielski i karty archaniołów. Kuszą mnie też karty archaniołów z książką. Może sobie to sprawię, ale jeszcze nie wiem kiedy. Najpierw szafa i może ławka.
Ogród warzywny mam w tym roku ostatni raz. Nie bawi mnie to zupełnie. Ogród to pasja mojej mamy, a ja owszem lubię go podziwiać ale u kogoś. Zachwycają mnie piękne kwiaty, krzewy, dorodne warzywa ale praca przy tym mi strasznie ciąży. Kocham naturę i roślinność ale chcę ją podziwiać z leżaka. W przyszłym roku będą przed domem tylko kwiaty. Ogród będzie też tylko przed domem i to niewielki, bo większość ogródka płytami betonowymi wyłożę, żeby było porządnie i bez roboty.

Angielskiego przestałam się uczyć. To bez sensu. Wszystko zapominałam, z gramatyką miałam problem i kiepsko rozumiałam to co było mówione. Nie miałam też czasu na naukę. Mam inne bardziej przydatne pasje. Angielski nie był mi do niczego potrzebny tak na prawdę. Będę korzystać z tłumacza google tak jak dotychczas.


poniedziałek, 15 maja 2017

Kurs, karty i trochę złości...


Dziś wstałam wcześnie, bo czekałam na przesyłkę. Nie doczekałam się ale za to napisałam opowiadanie. Na warsztatach oczywiście byłam. wróciłam zadowolona. Powstały z pomocą instruktorki dwa obrazy. Portret co prawda nie wyszedł podobny ale wyszła kobieta. Instruktorka powiedziała mi, żebym się  nie przejmowała, bo żeby malować podobnie trzeba się bardzo dużo uczyć. Ja zbyt się do tego nie przykładam. 


 
Ja się ostatnio trochę wściekłam, bo się zepsuł pilot do telewizora i nie da się podgłośnić, a ja nic nie słyszę. Pilot uniwersalny trzeba kupić i prosić brata Krzyśka, żeby zestroił, bo ja się na tym nie znam wcale. Krzysiek oczywiście też nie. Ja nie słyszę, ponieważ znowu mi uszy przytkało. Chyba będę jednak musiała iść na czyszczenie, a raczej płukanie w końcu. Nie uśmiecha mi się to i czasu nie mam po lekarzach biegać i w kolejkach wysiadywać. Wcześniej pewnie świece kupię i świecowanie zrobię. Może mi się odetkają. Ostatnim razem to mi pomogło. Mogę też spróbować kupić strzykawkę i sama spróbować przepłukać. Lekarz to ostateczność...

Jutro mam zamiar iść po kwiatki. Na sąsiedniej ulicy mieszka babeczka, które je sprzedaje. Pewnie też kupię trochę warzyw. Może pomidory, sałatę, paprykę i kalarepę. Trzeba będzie od razu posadzić. Tym samym sezon się zacznie na całego. 

Jedne z kart, które ostatnio kupiłam od jakiegoś czasu mam już w użyciu. To talia pogańskich kotów. Karty są cudowne i zupełnie straciłam dla nich głowę. Moje stare R Waita poszły już w odstawkę. Nie spaliłam ich jeszcze ale głęboko schowałam. Teraz wróżę tylko z kocich. To jednak chyba jeszcze nie koniec zakupów, bo inne talie mnie kuszą np. anielskie, celtyckie, nimf. Coś pewnie jeszcze kupię. Do tej pory kart prawie nie kupowałam. Miałam 5 talii wszystkiego oprócz Marsylskiego w tym cztery talie w dużym rozmiarze. Problem z tym, że mam małe dłonie i ciężko mi przychodzi posługiwać się dużymi kartami. Nawet z tasowaniem mam problem...


Inne karty, które mnie zachwyciły i które już mam to tarot Iluminatii... Też będzie ulubiony, bo przemówił do mnie...



sobota, 13 maja 2017

Sobota i...

W najbliższych dniach trzeba by iść kupić sadzonki warzyw i kwiaty do doniczek przed dom. Po sadzonki też pewnie będę musiała pojechać na targ. Będzie mi do tego potrzebny mężczyzna, bo ktoś przecież musi nieść. Mam zamiar kupić pomidory, ogórki, paprykę, dynię i kabaczki. Z kwiatów pelargonie i werbenki. Może też begonie. Chciałabym pelargonie różnokolorowe w tym białe ale z białymi zawsze jest problem. Nie wiem więc czy mi się uda takie kupić. W tym roku przed domem będą pelargonie, werbeny, może begonie i szczawik. Teraz mam fioletowy, który na razie jeszcze nie kiełkuje. Chcę też kupić zielony z fioletowym brzeżkiem. Kocham też dalie i petunie, ale petunie mi mdleją i zbyt często je trzeba podlewać. Z daliami jest problem, bo trzeba by donicę na nie kupić.

Nadal maluję pastelami.



Miałam kupić kanapę bujaną na dwór, ale się rozmyśliłam i kupię ławkę. Muszę coś mieć wygodnego, żebym mogła na dworze posiedzieć, a w zasadzie poleżeć, bo mam zamiar z poduszkami wychodzić. Myślę o tym, by pracować na dworze jak się da. Nie wiem tylko czy da się na komputerze. Czy będzie coś widać. Nigdy do tej pory z laptopem na dwór nie wychodziłam. W tym roku mnie to kusi. Pracy będę miała sporo, bo i ta zarobkowa i dwie książki rozpoczęte oprócz tomików z poezją. Można by je w lecie na dworze podgonić.

środa, 10 maja 2017

Nauka i plany...

Tydzień upływa mi bardzo pracowicie. Staram się, bo chciałabym jeszcze w tym miesiącu szafę do przedpokoju kupić. W przyszłym kupiłabym jeszcze chodnik ludowy tkany w pasy i żaluzje. No i uszyłabym lambrekin. Tym samym przedpokój bym urządziła na tip top czyli do końca. Trzeba jeszcze będzie pomalować sufit. Kusi mnie jeszcze wymiana żyrandola. Jest ładny ale plastikowy, a ja bym chciała drewniany albo ze słomki albo witrażowy tylko nie wiem czy mi się taki uda kupić. Przedpokój będzie w stylu sprzęganym z przewagą rustykalnego. Jak skończę przedpokój to pomyślę jeszcze o łazience i żaluzjach do wszystkich okien i rowerze dla Krzyśka. Rower ma być tani oczywiście. Później chyba kuchnia. Zajmie mi to trochę czasu, bo na pieniądzach nie leżę przecież. Co mi się uda w kuchni zrobić jeszcze nie wiem. Na pewno muszę nowy piec do centralnego kupić. Oczywiście piecokuchnię. Poza tym planuję wymienić meble, chodnik i żyrandol. Mają też być żaluzje, bo sąsiedzi mają kino jak nago wieczorem po kuchni chodzę. Musi też być kuchnia pomalowana. Wcześniej muszę jakiś skok na bank zrobić:) ale co tam...
W najbliższym czasie muszę też zrobić zdjęcia i iść złożyć wniosek na nowy DO. Stary się kończy w czerwcu i będzie kłopot. Już teraz mam nerwy, bo będzie masa latania z tym. Przy okazji kupię sobie jakieś ciuchy do chodzenia po domu, ponieważ te co mam w tej chwili  są w tragicznym stanie. Cudów oczywiście nie kupię. Wszystko po paru dniach i tak farbami poplamię. Zauważyłam, że ostatnio nie zależy mi na tym by być atrakcyjna. Wyglądam jak wyglądam i akceptuję się. Nie wiem czy to dobrze czy źle. Podejrzewam, że gdybym się postarała to bym wyglądała lepiej. Nie bardzo jednak mi się chce. No i nie mam na to czasu. Tyle jest innych ciekawszych zajęć niż piłowanie paznokci czy robienie maseczki...
Od kilku dni działam pastelami. Mam na następne warsztaty zabrać trzy obrazy- kwiaty, pejzaż lub architekturę i portret. Wczoraj namalowałam kwiaty... Dziś zadania dalszy ciąg - portret...Miał to być Krzysiek, a wyszedł facet. Jest jednak postęp.



poniedziałek, 8 maja 2017

Nowości i działanie...

Na warsztatach oczywiście byłam. Były ciekawe i jestem bardzo zadowolona. Czas zleciał błyskawicznie. Czekam na następne. Powstały dwa obrazki w tym moja pierwsza martwa natura. Gdy zobaczyłam co będziemy malować zdrętwiałam. Później jakoś poszło. Martwa wyszła dobrze. Chyba już nie będę miała przed nią uprzedzeń. Do domu mam zadane trzy obrazy- portret, kwiaty i pejzaż lub architekturę. Na warsztaty z pasteli olejnych już się zapisałam. W wakacje może będzie warsztat z ikony.



Uczę się też nadal angielskiego. Niedługo będzie dwa tygodnie. Coraz więcej zapamiętuję. Miałam się uczyć 10 minut dziennie, a jest zazwyczaj dłużej. Znalazłam taka aplikacje na smartfonie do wkuwania słówek. Trzeba wpisać słówka i później wyskakują. Jeśli się pamięta to się klika i już więcej słówko nie wyskakuje. Ostatnio mi wyszło, że jestem przeciętna. Cieszy mnie to, bo myślałam, że będzie gorzej.
Wczoraj kupiłam sobie kilka przedmiotów ze szkła do zdobienia farbkami. Bardzo mnie to ostatnio cieszy. Kusi mnie zrobienie witrażu ale nadal szklarza w okolicy nie namierzyłam. Muszę też sobie kupić więcej kolorów farbek, bo mam tylko pięć. To mało. Są komplety i po 12. Taki by mi bardziej pasował i z pewnością taki kupię. Muszę też kupić podobrazia, bo mi wyszły, a powinnam malować.
W niedzielę wieczorem zaczęłam pisać nową książkę. Tym razem o zdrowiu. Połączenie wiedzy z medycyny niekonwencjonalnej i konwencjonalnej. Temat za mną chodził od dawna. Nie pójdzie mi łatwo już to widzę ale chcę to zrobić. Czy wydawcę znajdę jeszcze nie wiem. Mam zamiar ją skończyć w przyszłym roku, bo w tym piszę jeszcze tą z wierszykami dla dzieci. Lubię pisać ale książki to w tej chwili nie jest złoty interes. Za wiele się na nich nie zarabia o ile w ogóle. To raczej innego typu satysfakcja jest.

niedziela, 7 maja 2017

Cuda i coś nowego...

Wczoraj o dziwo zaczęłam rozumieć niektóre słowa mówione po angielsku. Z odrobieniem zadań nie miałam nawet problemu. Cud jakiś. Oby nie chwilowy. Wczoraj wkuwałam też przedrostki typu ty, wy, go. Dziś chcę się zabrać za zaimki dzierżawcze. Pójdzie trudno. Już to wiem jak wszystkie zadania tego typu. Wkuwam, myli mi się wszystko i łatwo zapominam. To nie to co słowa normalne typu rzeczowników czy czasowników. Te idą mi łatwo. Następne do opanowania będą nazwy odzieży. Z tym nie powinno być większego problemu. Na razie po chwilowym załamaniu postanowiłam jednak uczyć się dalej. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Jakoś znajdę tę chwilę czasu dziennie. Chciałabym poznać jedynie podstawy. To przecież nie jest nie wiadomo co. Dziś po wykonaniu zadań aplikacja pokazała mi, że mam 9% umiejętności. Według mnie to sporo. Na pewno aż tyle nie umiem jednak... No ale napis poniżej rozumiem :)...


Dziś poza chwilą nauki będzie też może pisanie opowiadań. Pomysły mam. Piszę sporo, bo marzę by w tym miesiącu szafę do przedpokoju wreszcie kupić. Może się uda. Krzysiek nic nie dołoży, bo uważa ją za zbędny wydatek. Niech nie dokłada. Wieczorem posiedzę na Facebooku na grupach z wróżeniem. Jutro czeka mnie dzień pełen wrażeń, bo po południu jadę na pierwsze z czterech spotkanie w pałacu kultury - warsztaty z pasteli suchych. Ciekawe czego się nauczę. Ostatnio podjęłam też decyzję, że na warsztaty z pasteli olejnych w czerwcu jednak pójdę. Do tej pory się wahałam. Nie przepadam aż tak za tą techniką i obrazy mnie specjalnie nie zachwycały do tej pory. Kilka dni temu jednak trafiłam na cudne obrazy wykonane właśnie pastelami olejnymi. Będę się więc uczyć i z czasem lepsze pastele kupię to może i mnie coś ładnego wyjdzie.
Wczoraj wieczorem ozdobiłam lampion farbkami do szkła. Farby czekały od kursu malarstwa kiedy to miałam zrobić witraż. Wtedy nie wyszło, bo szklarza nie znalazłam. Teraz technika mi się bardzo spodobała. Mam zamiar zrobić sobie trzy witraże dla siebie, a potem może będę robić witrażyki na bazarki kocie. Dziś pomaluję świece i może butelkę...

 

piątek, 5 maja 2017

Ogrodowo, zakupy i problemy...

Krzysiek jednak ogródek skopał. Teraz tylko wyjść i sadzić. Kiedy to zrobię nie wiem jeszcze, bo nie bardzo mam ochotę. Niby jest ciepło ale strasznie mokro. W taką pogodę to tylko w domu siedzieć, a nie po dworze się szwendać. Nie bardzo też mam na to czas, bo sporo ostatnio pracuję. Oj chyba ogród w tym roku jednak był błędem. Serca do tego zupełnie nie mam, a sezon dopiero się zaczyna. Podejrzewam, że wszystko będzie mi zrastać, bo nie będę miała kiedy plewić. Po całych dniach teraz piszę opowiadania i siedzę na portalu z wróżbami. Powinnam też pisać już wiersze o przyrodzie do antologii. Zaniedbałam też ostatnio wiersze dla dzieci i malowanie ilustracji do książeczki. Samo się to przecież nie zrobi...
Wczoraj zaszalałam i kupiłam sobie 4 talie kart oraz szczotki minerałów- ametystu i kwarcu różowego. Trzy talie to angielskie talie kocie. Tarot oczywiście. Od dawna o nich marzyłam ale bałam się angielskich napisów. Teraz angielski mnie już nie przeraża, bo wiem, że słowo pisane opanować mogę. Na coś więc się ta nauka zdała. Czwarta talia to karty do wróżenia z książką - Keppler. To mało popularne karty typu cygańskich.  Jeśli chodzi o ametyst to szczotkę od dawna planowałam kupić. Przyda mi się do medytacji, relaksu, nauki i rozwoju duchowości. Kwarc różowy otwiera serce i wspomaga czakrę serca. 
Z dalszej intensywnej nauki angielskiego na Duolingo chyba zrezygnuję, bo postępu w pisaniu ze słuchu po angielsku nie robię i tylko się denerwuję, a muszę to zaliczyć by przejść dalej. Lekcje są tak skonstruowane, że trzeba  3 zdania po angielsku wpisać, a ja wcale nie rozumiem i z kaczki robię psa np. Czas się chyba poddać. Trudno słuchowcem nie jestem i ten zmysł mi szwankuje do tego stopnia, że nawet głosów znajomych nie rozpoznaję. No przynajmniej nie zawsze... Ja jestem wzrokowcem i będę na tym zmyśle polegać np. malując...:)



A na koniec mądre zdanie i zmykam na medytację z aniołami...
 

 

środa, 3 maja 2017

Trochę o roślinach, pogodzie i planach...

Ależ jest zimno w tym roku. Już mam tego serdecznie dość. Wczoraj byłam trochę na dworze i okropnie zmarzłam mimo słońca. To pewnie przez dietę, bo tarczycę mam w porządku. Nadal palimy po południu w piecu. Węgiel się skończył wczoraj i chyba trzeba będzie zamówić drewno. Krzysiek klnie i palić nie chce ale ja w zimnym domu siedzieć nie zamierzam. Będą awantury i będzie palone.
W ogrodzie zaległości. Nie wszystko wysiane i wysadzone. Nie skopana druga część warzywnika. Może dziś Krzysiek skopie o ile deszcz go nie zastanie. Jeśli nie to ja rezygnuje z tego, bo cały tydzień mają być deszcze. Wszystko idzie w tym roku jak po grudzie. Dość mam. Do tego wszystkie sałaty i kalarepy, które pracowicie wysiałam i przepikowałam zmarnowały się. Nic już siać w domu nie będę, bo mam nauczkę. Ogród strasznie zaniedbany. Chwast na chwaście i chwastem pogania. Nie mam siły już z nimi walczyć, a trucizny nie mam kiedy użyć ze względu na deszcze.




Wczoraj znowu się skusiłam i kupiłam kilka kwiatów do domu. To już raczej ostatnie, bo zrobił się tłok na parapetach. Teraz mam tylko do ogrodu coś jeszcze kupić gdy rabatki przygotuję i dość będzie. No może jeszcze tylko pelargonie i werbenki do doniczek przed dom.

 Ostatnio nie robię wcale kartek. Chyba jednak wkrótce zacznę. Mam zamiar trochę pokombinować z gilotyną do papieru, której nadal obsługiwać nie potrafię. Coraz bardziej mnie kusi kupić maszynkę do scrapków. Mam trochę dziurkaczy ale nie wszystko z dziurkaczy można zrobić. Nie ma np. gałązek i liści, a tego mi bardzo brakuje. Może jak następny próg w odchudzaniu osiągnę to sobie ją kupię. Coś muszę w nagrodę wymyślić, a nie bardzo mam co. Ciuchy mnie nie interesują raczej, kosmetyki kupuję na bieżąco, książek nieprzeczytanych mam cały stos, a na ratlerka miniaturę nie zgadza się Krzysiek.