Codzienność

Codzienność

poniedziałek, 29 lipca 2019

Poniedziałek

Ależ odpoczęłam  psychicznie w weekend. Niby wróżyłam i robiłam przetwory, ale furtki Krzysiek zamknął już o 13:15 w piątek. Wtedy mogłam wrzucić na luz. W piątek poszliśmy spać i wstaliśmy przed 17. U mamy byłam później niż zwykle i się niestety zdenerwowała, bo dzwoniła, a ja nie odbierałam. 
W sobotę zrobiłam z pomoca Krzyśka ogórki konserwowe tradycyjne oraz ogórki z papryką. Wyszło 13 sloików. Wczoraj zrobilam 4 słoiczki dzemu z brzoskwiń. Jeszcze chcę kupić jabłek na dżemy i moze na kompoty. Od koleżanki mam dostać gruszek o ile przez suszę z drzew nie spadną. Zrobie moze gruszki w syropie i na pewno dżemy. Chcę zrobić sos chiński i meksykański i może buraczki.

W tym tygodniu muszę koniecznie zrobić porządek przed domem. Zbliża się remont dachu i chcę by znajomy otynkował przy okazji ścianę, któtą zniszczył winobluszcz. Trzeba go wyciąć sporo, bo zadusza bukszpan, różę i kalinę. Będzie też ocieplana ściana od kuchni.
Za dwa tygodnie chyba przyjedzie Sebastian. Czeka na niego trochę pracy. Myślę o pocięciu drewna, wycięciu kilku drzew. Chcę by mi uszczelnił rynny i zerknął do zamka, który nie chce trzymać. Zastanawiam się co z malowaniem sypialni. Jestem na tak, ale muszę namówić Krzyśka. Problem będzie z sufitem, bo jest wyłożony styropianem i nie wiem czy farba chwyci. Malować by chyba malowal brat Krzyśka.
Perz w sadzie chyba niestety nie zniszczony. Okaże się wiosną. Kupię tylko leszczynę i w przyszłym roku ponownie zrobię oprysk.

Nadal pilnie działam artystycznie. Codziennie szkicuję. Chyba dojrzewam do pasteli. Przedwczoraj  i wczoraj były pierwsze podejści do szkła i raczej nieudane...:( Będą kolejne proby...





Codziennie czytam choć godzinę, bo zapisałam się na wyzwanie. Mam przeczytać 52 książki w ciągu roku. W zeszłym roku mi się nie udało. Trochę mi brakło. W tym tez sie moze nie udać, bo przeczytałam dopiero 18. Gdzie te czasy, gdy czytałam po calych dniach. Brałam książki z czterech bibliotek. Dostałam nawet dyplom superczytacza w bibliotece powiatowej. Teraz książki głownie zgrywam z Chomika albo kupuję. Do bibliotek chodzę bardzo rzadko. Leniwa się zrobiłam:(

piątek, 26 lipca 2019

sobota

No i znowu koniec tygodnia. Musiałam wstać wcześniej, bo Krzysiek jechał na targ po ogorki. Kupił znowu 5 kg. Tym razem zrobię ogorki konserwowe tradycyjne i może ogórki z dodatkiem czerwonej papryki. Powinno wyjść 13 słoikow. Kupił też brzoskwinie na dżemy. Weekend będzie pracowity. Mimo tego odpocznę oczywiście psychicznie. Ja odpoczywam wtedy gdy furtka jest zamknięta i ludzi nie widuję. Tydzień był dość męczący, bo i kurierzy i imieniny Krzyśka. Jego brat przyjechał ze swoją nową panią i musiałam dwie godziny z nimi odsiedzieć. Nie lubię spotkań towarzyskich typu oficjalnych, a to takie było, bo brat Krzyśka nie był sam. Musiałam się ogarnąć, ciuchy lepsze włożyć, makijaż lekki zrobić...Ech. Nie lubię tego...

Ostatnio co mi sie uda dodatkowo zarobić, natychmiast wydaję. Znowu kupiłam dwie książki, choć zapas kupionych wcześniej czeka. Kupiłam też kubek i filiżankę. Kubek wybrałam z Boleslawca, a filiżanka jest w kwiaty. Bardzo urokliwa. Ostatnią potłukła mi Rozi. Ciekawe jak ta dlugo wytrzyma...




Zaczęłam czytać 18 książkę w tym roku...



Caly czas pilnie szkicuję. Teraz gdy pracy mam więcej, robię tylko jeden szkic dziennie. Ponoć systematyczność jest bardzo ważna. Przejrzalam dalsze części kursu. W kolejnej jest architektura. Nigdy mnie do tego nie ciągnęło, ale chyba sprobuję. Może nawet to polubię. Kiedyś byłam zachwycona programem Piórkiem i węglem, ale dr Zin to fenomen. Do tej pory z architeptury namalowalam tylko jedną kapliczkę :). Trudno to nazwać doświadczeniem. Kuszą mnie zwłaszcza rysunki zabytków, ale czy mi cierpliwości starczy? Do tego trzeba dobrze poznać perspektywę.





czwartek, 25 lipca 2019

czwartek

Wczoraj Krzysiek przywiozł warzywa na przetwory. Od razu zrobilam ogórki konserwowe. Tym razem będą w curry, tradycyjne i z musztardą. Kupil mi tez śliwki na dżem. Powinny wyjść cztery sloiczki. Zrobię dzisiaj. W sobotę też pojedzie na targ po ogorki. Przejrzałam przetwory i fasolki robić nie będę w tym roku. Za to może zrobię buraczki. U mnie przetwory sa robione od pokoleń. Duzo ich teraz z Krzyśkiem jemy, bo sklepy daleko. No i domowe przetwory sa jednak zdrowsze. Mnie te konserwanty, dodatki smakowe i barwniki przerazaja trochę.
Dziś będę robić dżemy ze śliwek. Niestety nie z moich, bo moje jeszcze nie doszly i strasznie małe są, a część spadło. Krzysiek kupił śliwki na targu, ale był oszczędny i kupił twarde, bez soku. Na dodatek pestka nie odchodzi. Za karę je sam obierze. Zrobię z kilograma. Moze cztery sloiczki będą.

Wczoraj zjadłam kilka pomidorków z doniczki. Doszły żólte koktailowe. Jest też ładna cukinia. Zlitowała się. Idą kolejne pomidory i pory. Jutro muszę w donicach wyplewić.

Nadal oprócz pracy zajmuję sie głownie działalnością typu artystycznej. Teraz to grafika i szkice. Niby obie te dziedziny traktuję jako hobby, ale chcę robić postępy. Teraz pracuje nad perspektywa powietrzną. Stosuje ją oczywiście w obrazach malowanych, ale nie wiedziałam, że powinnam stosować w grafice i w szkicach. Kurs i korepetycje otworzyly mi oczy.







poniedziałek, 22 lipca 2019

wtorek

Z trzech krzaczkow ogorkow mialam na razie jednego. Jest jeszcze kilkanaście, ale mają po dwa centymetry długości. Koleżanka miała tez trzy krzaczki i już ogórki wkłada do słoikow. Chyba czas się poddać z warzywnikiem, bo ręki do tego nie mam. Zniechęcilam się i chyba w przyszłym roku warzywnika już nie będzie. Pozostaną mi kwiaty, zioła, drzewka i krzewy. Te poza niektórymi drzewkami rosna ładnie. Z warzywnikiem może tez być według zasady pańskie oko konia tuczy, a ja niestety za długo w ogrodzie nie siedzę. Krzysiek serca do tego nie ma. Podlewa ze złością i ta energia moze roślinom szkodzić.

Za to wciągam się coraz bardziej w szkicowanie wedlug nowej metody, czyli z liniami pomocniczymi. Kupiłam szkicownik i ołówki i działam. Szkicownik ma sto stron i muszę je wszystkie zapełnić i dopiero wtedy może uznam, że metode znam. Później kupię kolejny szkicownik... Szkicuję jednak nie tylko to co jest podane jako przykład na kursie. Muszę mieć bodziec i szkicuję też to co uwazam za ładne.



Nadal siedzą nad grafiką.



Jutro Krzysiek jedzie na targ po ogórki. Zaczynam robić przetwory. Jutro kupi 5 kg i w sobotę tez 5 kg. Myślę jeszcze o fasolce, dzemach z brzoskwiń, śliwek, jabłek i gruszek. Jutro może też kupi śliwki. Muszę przejrzeć czy są lecza i bigosy z kabaczka. Moze zrobie sos chiński i meksykański.

niedziela, 21 lipca 2019

niedziela

Od piątku mam ochotę na to by dużo spać. Śpię więc. Dziś wstałam o 13:00. Pewnie w ciągu dnia będą jeszcze drzemki. Wczoraj były dwie. Lubię spać. Zauważyłam, ze odkąd Krzysiek nie pracuje, sama czuję się jakbym była na emeryturze. Moje dni są spokojniejsze. Krzysiek powinien jeszcze pracować kilka lat, bo do wieku emerytalnego jeszcze mu trochę brakuje. Do pracy się nie rwie i nie wiem czy jeszcze coś znajdzie. Ja ostatnio już mu nawet nic nie szukam. Jest bardzo zadowolony, że siedzi w domu - śpi, czyta, rozwiązuje krzyżówki. Sporo mi w domu pomaga. To też ma swoją wartość.

Od kilku dni szkicuję dla wprawy. Staram się opanować technikę szkicu z pomocą linii pomocniczych. To spore ułatwienie. Można szkicować praktycznie wszystko w tym elementy o skomplikowanych kształtach. Kupilam już pierwszą lekcję Krissa Wieliczko o robieniu portretów. Ta metoda jest tez pomocna przy ich tworzeniu. Dziś też będę szkicować. Jeszcze nie wiem co. Kusi mnie architektura albo portret właśnie. Jutro wykupię chyba wszystkie lekcje, bo jest obniżka o 50% na cały kurs.


Tempo prac koło domu ostatnio zwolniło. Trzeba jeszcze wyciąć sporo chaszczy i trzeba spryskać perz. Jest tez plewienie, na które nie mam ochoty. Z moich warzyw w donicach nie jestem zadowolona. Dba o nie Krzysiek i nic nie idzie jak powinno. W przyszłym roku warzyw juz nie będzie, bo Krzysiek wszystko zniszczy albo zaniedba. On do tego nie ma serca i się zmusza by coś robić. Ja nie bardzo mam czas by w ogrodzie długo siedzieć. Muszę pracować, a gdy jestem w ogrodzie zlecenia mi uciekają.

piątek, 19 lipca 2019

piątek

Ostatnio wykupiłam sobie lekcje z Krissem Wieliczko, bo chcę podszkolić portrety. Pierwsze lekcje to nauka szkicowania od podstaw. Ja szkicuję mało. Za mało. Szkicuję raz, a poźniej od razu maluję. Nie szkicuję dla wprawy. To błąd, bo trzeba szkolić rękę, oko, mózg. Na początku warto szkicować przedmioty użytkowe - kubki, butelki, maskotki, buty itp. nie wolno sie zrazać tym, że są pospolite. To dobre ćwiczenia. Ja się skupię na szkicowanie ze zdjęć. Z natury raczej nie będę mieć okazji niczego malować, bo na plenery sie nie wybieram. Kiedyś szkicowałam z ręki czyli na oko. Teraz staram się szkicować z liniami pomocniczymi. To faktycznie ułatwia sprawę. Linie są ważne, bo przedmioty mają być identyczne. Kolejne lekcje to architektura. Też nie mam w tym wprawy.
Poniżej to co zdziałałam i stary szkic-lilie





W zasadzie na tablet graficzny z wyświetlaczem juz zarobiłam i mogłabym kupić. Tak o tym marzyłam, a teraz gdy już mogę kupić zaczęłam się wahać. To spory koszt. Waham się, bo nawet lubię pracować myszą i idzie mi nie tak źle. Moze kupię we wrześniu.



Z diety nic nie wyszło. Organizm się zbuntował i waga nie spada. Sprobuję jeszcze we wrześniu, ale chyba postu Hildegardy z Bingen. Na razie mam dość. Nie ma sensu się starać skoro efektów brak. Strasznie ciężko w tym roku idzie. Jestem rozczarowana.

środa, 17 lipca 2019

środa

Jestem po lekcji z grafiki. Sporo mi wyjaśniła i mam nadzieję błedy wyeliminować. Teraz pracuje między innymi nad kompozycją. Dodaję też więcej szczegołow. Trochę wiedzy z malarstwa ma zastosowanie i w grafice o czym nie wiedziałam. W najbliższym czasie wyślę do oceny parę obrazow, bo korepetytorka zajmuje sie też malarstwem. Myślę o pastelach suchych i portretach. Mam teraz dużo ćwiczyć, to niektóre czynności staną sie automatyczne.



Odkryłam nowy interesujacy program do malowania cyfrowego. To Krita. Wczoraj nad nim posiedziałam i powstal obrazek. Jestem zadowolona, a program pewnie z czasem opanuję. Jest bardzo wygodny i ma wiele mozliwości. Jest raczej prosty, ale ja wykorzystuje na razie tylko podstawowe funkcje.



Ostatnio jestem strasznie leniwa ruchowo i kolo domu nic nie robię, a trzeba by. Krzysiek też nic nie robi i jest z tego powodu bardzo szczęśliwy. Zbiory w tym roku będą takie sobie. Szykuje się trochę pomidorów i papryki. Pory rosną. Niestety ogórki maja dwa centymetry i chyba nie urosną. Cukinia nie wypuszcza żeńskich kwiatów. Chyba w przyszłym roku z cukini zrezygnuję. Krzysiek w ogole chętny do pracy nie jest, a ja nie bardzo mam czas. Gdy robię na dworze, to nie mam szansy na zarobek, bo mi zlecenia uciekają. Pracować muszę. Tym bardziej, ze Krzysiek nadal pracy nie ma.

poniedziałek, 15 lipca 2019

poniedziałek

Dziś pierwszy dzień postu dr Dąbrowskiej. Mam zamiar pociągnąć do końca miesiąca, czyli do nowiu. Oby tylko waga spadała. Ile, to czas pokaze. Oby choć 4 kg było mniej. Ciężko w tym roku idzie. Chyba nawet 10 kg na stale nie zrzucę, bo co zrzucę to nabieram z powrotem. Strasznie mnie to denerwuję. Czekam na siodemkę z przodu i doczekać sie nie mogę.

Dziś czeka mnie trochę zajęć typu przyjemnych, ale niestety będą też te mniej przyjemne. Ostatnio nie mam ochoty na pracę koło domu, a czeka plewienie. Mam też wyjazd do miasta i to pilny. Powinnam kupić trochę roślin przy okazji, ale nie wiem czy mi się to uda. Pogoda na razie jest dobra na sadzenie, bo nie ma upału. Za tydzień już może z tym być gorzej. Ma wrócić wyższa temperatura i słońce. Nie podoba mi sie to, ale cóż? Lato jeszcze trwa i muszę wytrzymać... Do Anki coraz blizej, a po będzie szansa na chłodne noce. Mnie najbardziej męczą upały właśnie w nocy. Nie znoszę klejenia się do pościeli.

Wieczorem mam pierwsze spotkanie na skype z nowa korepetytorką. Tym razem chcę przesłać prace z grafiki. Chodzi mi o prace typu prostych ilustracji.W przyszłym tygodniu jak sie uda wyślę obrazy w tym moze kilka portretów, bo kobieta zajmuje się też malarstwem. Korepetytorka uczy też projektowania i typografii. To mi się moze przydać do logo, ulotek, banerow. Lubię to robić i w zasadzie juz robię, ale nie zarabiam dużo, bo nie znam trendow.

W wolnych chwilach robię grafiki i maluję. Powinnam wrocić do akwareli, ale mi z tym nie po drodze ostatnio... Ostatnio zgrałam sobie kilka pejzaży z morzem. Chyba do tego dojrzewam. Nie jest to jednak typowa marynistyka, bo do statków i łódek mnie nie ciagnie. Poniżej grafiki i pastele suche...





sobota, 13 lipca 2019

sobota

Tak liczę pieniądze, liczę i doszłam do wniosku, ze chyba tablet graficzny z wyświetlaczem kupię już teraz. Bardzo jestem ciekawa jak będzie sie na nim pracowało. Teraz działam myszą, bo tablet graficzny zwykły mi nie podchodzi. To kwestia przyzwyczajenia jak sadzę, bo skoro jestem w stanie działać myszą to gdybym chciała i tablet bym opanowała. Na tym z wyświetlaczem jest ponoć jednak o wiele większy komfort pracy. Z grafiki chcę robić logo, ale raczej majątku na tym nie zbiję, bo nie znam sie na tym co modne. Myślę też o ulotkach i banerach. Myślę o ilustracjach i plakatach typu obrazów. Sporo nauki przede mną i sporo frajdy... Na opanowanie trendów sie jednak nie nastawiam. Będę sobie robić to co lubię, a zarabiać mogę na czym innym...
Jedyne co mnie niepokoi to obszar roboczy tabletu. Ten tablet co chcę kupić jest mały, a ja jako krotkowidz bez okularów lubie wszystko co duze. W corelu wszystko powiększam, ale nie wiem czy w tablecie jest ta funkcja.









Ostatnio sie dowiedziałam, że krzyżówki dla gazety mam przygotować już na poniedziałek. Miały być na środę. Tym samym trzeba będzie trochę w weekend popracować. Z trzy godziny zejdzie. Mam już ułozone tylko trzeba je opracować graficznie. Do tego mam przejrzeć ostateczną wersję antologii z opowiadaniami. Będę też wróżyć.

Przygotowuję pracę z grafiki do oceny, bo znalazłam nową korepetytorkę. Na razie to proste grafiki, ale ona uczy tez projektowania, typografi, tekstu. Moze te lekcje mi pomogą ruszyć z miejsca. Chyba w poniedzialek będzie pierwsza. Korepetytorka uczy też malarstwa i to mi bardzo pasuje. W przyszłym tygodniu jak dobrze pojdzie wyślę też prace z malarstwa w tym kilka portretow.

czwartek, 11 lipca 2019

czwartek

Wczoraj Krzysiek był w Rykach w celu sprzedaży działki rolnej. Wyjechali rano i wrócili wieczorem. Brat Krzyśka prowadził w obie strony, a byl po nocnej dniowce. Strasznie sie balam, zeby nie zasnął za kierownicą. Wrócili jednak szczęśliwie. Działka prawie sprzedana i choć dużo za nią nie będzie, to pieniadze sie przedadzą. Z Krzyśka spadku zostalo jeszcze tylko mieszkanie w Warszawie po ciotce. To kawalerka i pieniądze z niej będą chyba w przyszłym roku. Mąż mi sie trafił leniwy, ale za to z posagiem. :) W pracy sie nie wysilał, a ostatnio nie pracuje wcale, ale pieniadze po rodzinie przed glodem i chłodem chronią, choć oszczędzać trzeba. Taki widać mój los w tym życiu. Całe zycie oszczędności.

Za kilka dni zaczynam kolejna fazę diety. To będzie w zasadzie post dr Dąbrowskiej. Chcę pociągnąć do nowiu i obym 4 kg zrzuciła. Motywacje mam wysoką i juz bym chciała dietę zacząć. Ten rok jest gorszy jeśli chodzi o odchudzanie, bo waga niby spada ale szybko pojawiaja sie przestoje, a później jojo. Tego nie znoszę i diete przerywam. Jak na razie na stałe w tym roku schudłam tylko 6 kg. W zeszłym aż 18. Rok sie jednak jeszcze nie skończył i moze kilka kilo zrzucę. Oby choć 4 jeszcze na stale spadlo to będę zadowolona. Jest szansa, ale nie pewność. Wszystko zależy od pogody. Jeśli będą upały, nie schudnę.

Dziś chcę wyjść do pracy do ogrodu. Czeka ogrodek przed domem. Kiedyś chciałam grządki wyłozyć folią, ale wtedy bym musiała zrezygnować z kwiatów, a tego nie chcę. Niech sobie będzie po wiejsku, ale nie tak do końca. Kwiaty będą, ale troche betonu tez będzie. Ogródek jest na podwyższeniu, to będzie wygladal troche jak taras. Nie lubie betonu, ale z trawnika muszę zrezygnować, bo nie ma kto kosić. Krzyśka nawet szantażem do tego trudno zmusić, a Sebastian przyjeżdża rzadko i trawa bardzo rośnie.

Mam nową pracę. Przygotowuję dla dwoch gazet strony z rozrywką. Robię krzyżówki w tym przygotowanie graficzne, piszę qwizy, dowcipy i ciekawostki. Gazety to tygodniki i trochę mam szansę zarobić mimo, ze stawki nienajwyższe. Ciekawe jak długo potrwa współpraca. Na razie problemy finansowe zażegnane.

A na koniec pastele suche... Ostatni obrazek nieudany. Miała być lawenda, ale bez ukłonu w stronę realizmu. Wyszło nie wiadomo co i pojdzie do pieca. Jednak wolę realizm...








wtorek, 9 lipca 2019

wtorek

Dziś mam wyjazd do miasta. Trzeba w końcu załatwić ubezpieczenie domu i wydrukować wzory na obrazy. Wrócę szybko jak sądzę  i dobrze, bo pobytów poza domem nie lubię.

Po powrocie powinnam zaakceptować plik z wydawnictwa. Tym razem to opowiadania. W antologii będą moje trzy. Kiedyś myślałam o tomikach z opowiadaniami, ale raczej nic z tego nie wyjdzie. Wydawnictw szukać nie mam cierpliwości, a na wydanie ze wspołfinansowaniem brak funduszy odkąd Krzysiek nie pracuje. Mam męża jakiego mam, nie zmienię go i czas zaakceptować skromne warunki finansowe w jakich przyszło mi żyć.

Co do mojego warzywnika to dzieje się, ale nie ma się czym chwalić. Ostatnio podlewam warzywa gnojówką z pokrzyw. Wszystko rośnie, ale jakoś ta wegetacja opóźniona. Pomidory są zielone i małe. Jest jeszcze sporo kwiatów. Ogórki małe i w zasadzie doczekam sie zbiorów tylko z jednego krzaka. Dynia się zniszczyła, bo Krzysiek oczywiście zapomniał podlać, a ja nie dopilnowalam. Cukinia ma tylko męskie kwiaty. Pory i cebula rosną, ale szału nie ma. W sadzie czekam na brzoskwinie i śliwki. Brzoskwiń będzie mało, ale nic dziwnego, bo tylko z jednej gałązki. Reszta zmarzła. Śliwek będzie dużo i trzeba część przeznaczyć na przetwory. Myślę o dżemach, bo uwielbiam domowe. Myślę o winie, ale nie mam przepisu na wino ze śliwek.

Z Morusem wszystko w porzadku. Je ładnie, ale jeszcze nadal bierze leki. Z tabletkami jest problem, bo gryzie. To jest dość przymilny kocurek, ale wtedy gdy kwestii spornych nie ma. Gdy problem jest to juz inna sprawa - wyrywa się, drapie, gryzie. Nawet uszy mu wyczyścic trudno. Jest też z nim problem z jedzeniem. Nie lubi jeść i waży mniej niż znacznie mniejsze kotki. Wstyd mi było gdy go w przychodni ważyli.






niedziela, 7 lipca 2019

niedziela

Dziś dzień ulgowy - dużo spania, czytania. Do tego malowanie. Będzie wróżenie na portalach, ale pisania tekstow nie przewiduję. Dzień powinien być spokojny. Przyniesie pewnie psychiczny odpoczynek. To mi sie przyda po historii z Morusem. On od dziś ma brać tabletki i pewnie będą problemy. Jest uparty i moze gryźć. Tak miało być, a było istne urwanie głowy, bo napisał do mnie redaktor naczelny dwóch gazet, ze potrzebuje na dzis kilka krzyżowek. Co gorsze miały być opracowane graficznie, a tego do tej pory nie robiłam. Zawsze wysyłałam na papierze. Siedziałam więc nad tym i przed chwilą skończyłam. Moze uda mi sie załapać na stałe. Było by świetnie... Potrzebuję pieniędzy, bo muszę zrobic zakupy w sklepie dla plastyków. Mam zamówienie na obraz z lawendą, a podobrazia małego nie mam.
Od piątku malowałam malwy. Dziś skończyłam. Na razie będzie przerwa z malowaniem do wtorku, bo nie mam juz wydrukowanych wzorow kwiatów. Wydrukuję lawendę, róże i rumianki. Gdy to namaluję wezmę sie chyba z powrotem za pejzaże. Nie będę się spieszyć. Planuję malować jeden obraz na sztaludze tygodniowo. Moze wrócę tez do pasteli i akwareli.



Zaczynam zbierać na tablet graficzny z wyświetlaczem. Jeszcze niedawno miałam 3/4 kwoty, ale pieniadze stopnialy, bo Morusek miał problem z zębem, który trzeba było wyrwać. Do tego okazało się, że pod dwiema innymi jest ropa. Sam zabieg nie był drogi, ale doszła taksówka. Były cztery przejazdy.
Tablet mnie kusił od dawna, ale to troche fanaberia, bo zawodowym grafikiem nie jestem. Czasem wprawdzie zarabiam na logo lub banerach czy ulotkach, ale nie sa to zawrotne sumy. Kusi mnie też robienie plakatów typu obrazow.

Wczoraj dostałam na skrzynkę wiadomość o nowej książce. Ma się ukazać po 20 VII. Chyba ja kupię. Autorka uczy pisania. Prowadzi też kursy copywritingu. Ja niby piszę od wielu lat, ale wiedza sie przyda. Poza tym książka to nie kurs. Cena umiarkowana.




Jesteś

Jesteś przy mnie
wciąż blisko
dostrzegam uśmiech
zmysłowy ruch gdy odgarniasz włosy
i delikatny zarys smukłej szyi
cała ty
żadne słowa ani gesty nie oddadzą
piękna i subtelności
ani tego co czuję
i tylko czasem gdy serce przyśpiesza
twarz płonie
pieszczotami próbuję cię zatrzymać
jeszcze bliżej
tylko te momenty
gdy zaglądasz mi w oczy
ból smutek i tęsknota
są dalej niż mój oddech
a dusza nie krzyczy

Wiersz pisany na warsztaty. To wariacja do wiersza Tadeusza Borowskiego

piątek, 5 lipca 2019

piątek

Dziś miałam pilny wyjazd do sąsiedniego miasta i już prawie zgrzytam zębami ze zlości. Muszę opłacić ubezpieczenie domu. Obawiam sie kolejki w SKOKu, bo latem ludzie szaleja z pożyczkami. Tak samo jest przed świetami. Szaleństwo, a poźniej splacanie. Nie rozumiem tego. Przy okazji miałam pójść do punktu ksero, bo chcę zrobić wydruki obrazow. Przygotowałam kilka obrazow kwiatów i kilka pejzaży. Powinno mi to wystarczyć do września. Niestety wszystko muszę odłozyć, bo wyskoczył mi zabieg Morusa - ząb. 
Trzeba będzie niedługo kupić podobrazia i może akryle. Niedługo zacznę w domu malować chyba na papierze, bo powoli miejsce na obrazy sie kończy. Wszystkie ściany w pokoju dziennym, przedpokoju i łazience obwieszone. Została sypialnia i pracownia. To musi zostać na obrazy malowane na zajęciach. Powinnam się wreszcie zabrać za oleje.
Powinnam przysiąść nad grafiką. Będę robić logo, ulotki i banery. Nie będę sie rozwijać i uczyć się np. robienia etykiet. Nadal jednak myślę o ilustracjach i o tablecie z wyświetlaczem. Chyba z tego nie zrezygnuję i jakoś na niego pieniądze zdobędę.
Na dzień dzisiejszy zawieszam też rozwoj w scrapbookingu. Doszlam do wniosku, że chcę jednak robić tylko kartki. Nie kuszą mnie albumy, czekoladowniki, zaproszenia. Kartki też nie wszystkie. Nastawiam sie na kartki imieninowe, urodzinowe, świąteczne i ślubne. Do kartek wrócę jesienią. 
Rezygnuję z wyrobu srebrnej i miedzianej bizuterii. Rezygnuję z decoupage w celach zarobkowych. Będę robić tylko drobiazgi na bazarki typu świeczniki, zawieszki, bombki.

Dzień umyka za dniem i już poczatek lipca. Gdybym mieszkała na wsi, to ludzie myśleliby o żniwach. Pamiętam z dzieciństwa gorączkę żniw. Furmanki ze zbożem tylko kursowały. Wtedy jeszcze ludzie na okolicznych polach uprawiali. Zboże szumiało. Ludzie mieli warzywniki, drób, krowy. Były psy przy budach i w każdym domu był kot. Teraz mi tego brakuje. Teraz mieszkam na typowym przedmieściu. Nikt pól nie uprawia, a w ogrodach wszyscy sadzą iglaki. Nawet z kwiatów rezygnują. 

Grzejnik już mam. Dostałam od mamy. W zeszłym roku kupila dwa grzejniki. To dmuchawy i wentylatory jednocześnie. Wczoraj jeden mi dała, a ja od razu włączylam, żeby się ochłodzić. Zdaje egzamin. Upiekłam dwie pieczenie na jednym ogniu, bo wentylator tez chciałam kupić.





Las w lecie



krok za krokiem zanurzam się w gęstwinie
las wita mnie spokojem i wonią roślin
slalom wiewiórek ku słońcu
cieszy oczy
oddycham ciszą
 jeszcze moment  i już łowię uchem głosy ptaków
to dzięcioła to sójki to kukułki
biorę w dłonie słońce igrające w poszyciu
i uśmiecham się do barwnych łubinów
po chwili dojrzałe poziomki
rozlewają się w moich ustach
ależ pięknie
 oczarowana trwam przez chwilę w niemym zachwycie
a dusza nuci pieśń  o puszczy


środa, 3 lipca 2019

środa

Kupiłam uroczy mebelek. Potrzebowalam stoliczka na moje akcesoria do wróżb. Do tej pory lezało wszystko na pufie koło kanapy w pokoju dziennym. Pufa była kompletnie zniszczona przez koty. Chciałam kupić taboret. Gdy szukałam pólki natknęłam sie na barek, ktory doskonale sie nada. Mebelek był tani i zakochalam sie w nim od razu. No i kupilam. Lubię starsze meble i cenię je za trwalość.




W tym roku czeka mnie jeszcze między innymi zakup grzejnika elektrycznego. Powinnam kupić coś, bo teraz grzeję tez rano w pokoju dziennym gdy zima jest lekka. Mam dwa grzejniki, ale przenosić nie chcę. Wypatrzyłam grzejnik w formie piecyka żeliwnego albo kominka. Oba to modele rustykalne, retro. Trzeba będzie kupić zanim sie sezon zacznie. W tym roku trochę grzejnika elektrycznego uzywałam i bałam się, że będzie niedopłata. Rachunek otwieralam z dusza na ramieniu, a tu niespodzianka - nadpłata. W czerwcu nie bylo opłaty, w lipcu tez nie, a w sierpniu będzie mała. Ulżyło mi. Za zaoszczędzone pieniądze kupię grzejnik.

Denerwuje mnie sumak. Niby drzewo urokliwe i pięknie sie przebarwia wczesna jesienią, ale ilość odrostow jest porazająca. Moj sumak rozrosl sie tez bardzo i zaslania słońce jabloni i porzeczkom czarnym. Chciałabym go przyciąć i nie wiem czy sie nie zniszczy. Nie chciałabym by tak sie stało. Denerwuje mnie tez jedna gałąź orzecha. Jest młoda i doskonale owocuje, ale zwiesza sie nisko, a ja pod nią chcę zrobić warzywnik.

Remont zacznie sie u mnie na początku sierpnia. Pieniądze już prawie na niego mam. We wrześniu może malowanie w sypialni. Tylko może, bo się zastanawiam.


Letni poranek


zatęskniłam do letniego poranka w ogrodzie
gdzie słońce spija nocną wilgoć
z płatków  herbacianych róż
gdzie woń mięty miesza się
z zapachem goździków i świeżo ściętej trawy
zamarzyłam o dojrzałych porzeczkach
i o soczystych wiśniach
poczułam na wargach słodycz
poziomek
wiesz
wczoraj widziałam trzmiela
przysiadł na progu altany
i rozkoszował się ciepłem
dziś ja przysiądę i pomyślę o chwili
gdy marzenia się spełniają



poniedziałek, 1 lipca 2019

poniedziałek

Przygotowuję sie do remontu dachów. Jeden będzie robiony na pewno, a drugi znajomy oceni czy warto, bo komorka sie sypie. Na moje oko to kurnika się z niej nie da zrobić. Wszystkie ściany by trzeba bylo poprawiać, a dach tez do wymiany, bo deski to prochno. Przy okazji chyba poproszę o ocieplenie ściany od kuchni. Praca za kilka dni. Znajomy oceni dzisiaj. Mama planuje by trochę potynkował i żeby poprawil schody, ktore uszkodziła koparka. Gdyby znajomy to robil to i ja poproszę o zatynkowanie kawałka ściany, ktory uszkodzil winobluszcz. Moze też uda się przy okazji pociąć piece od centralnego ogrzewania. Dobrze by było, bo gdy Sebastian przyjedzie to je sprzeda.

Jest problem z kurami i kaczkami. Wszyscy mi hodowle odradzają. Nawet koleżanki i Sebastian. Mama uważa, że z moja slabą kondycja fizyczną po prostu sobie z kurami nie poradzę. Martwi się też, że część prac typu wyrzucanie gnoju spadnie na Krzyśka. On się zlości i robić nie chce. Problemem jest tez uboj, a raczej jego brak. Drób by byl na dozywociu i trzeba by do hodowli dokładać. Ja sie martwię o zakup, bo trzeba by kupić w internecie i liczyć na szczęśliwa przesyłkę. Martwi mnie stres kur w czasie przesyłki. Dochodza problemy z odrobaczaniem, weterynarzem itp. Na podjęcie dezyzji mam około roku. Oby byla dobra. Nie bardzo sobie wyobrażam rezygnację z marzeń. Liczę na to, ze gdy schudnę moja kondycja sie poprawi. Tak być nie musi, bo mam chory kręgosłup. Bole byly dotkliwe jeszcze wtedy gdy bylam szczupła.

Dziś wyjdziemy z Krzyśkiem do opryskow w ogrodzie. Trzeba by spryskać miejsce pod truskawki. Nie wiem czy jeden oprysk wystarczy, bo rozpanoszył się w tym miejscu perz. Jest go sporo. Chciałam w ogrodzie w tym roku skosić. Niestety nie mogę znaleźć osoby, ktora się tego podejmie. Sebastian się broni, bo koszenie trudne. Kosa słaba, a do wykoszenia pokrzywy i chaszcze. Wolałabym zaplacić i mieć to z głowy.
Problem mam z agrestami. To stara odmiana zielona i czerwona. Krzaczki znalazlam w ogrodzie, przesadzilam, zasilam, odmładzam, ale agresty nie owocują. Rosną ładnie. Nie wiem co jest nie tak. Pamiętam agresty z dzieciństwa i owocowały niezawodnie, choć dziadek specjalnie ich nie pielęgnował.

Kupiłam trochę nasion roślin doniczkowych. Mam rozmaryn, klonik, asparagus i mirt. Ponoć rośliny rozmnażane z nasion są odporniejsze.

Kupiłam też książki. Tym razem to ebooki.





Skończylam obraz...