Codzienność

Codzienność

wtorek, 27 listopada 2018

Wtorek

Pogoda ostatnio jest typowo listopadowa tylko deszczu brak. Czuć nadchodzącą zimę. Przejmujący chłod na dworze i chłodno w domu. Śpię już od jakiegoś czasu w podkoszulce, bo w sypialni ciepło nie jest. Jeszcze jej nie ogrzewam. Lubię spać w chłodzie. Gdy jest około 20 stopni męczę się pod kołdrą-pocę, odkrywam. W centralnym rozpalę dopiero gdy nadejdą solidne mrozy. Może w styczniu. Wcześniej zrobimy rozruch. Będę też palić w Wigilię, żeby wieczerzę ugotować. Opału jest sporo. Nowa tona nawet jeszcze nie rozpoczęta. Na razie palimy głównie drewnem. Wiadro węgla jest na dwa dni ale palimy zapasami z zeszłego roku.

W najbliższym czasie muszę kupić ocieplenie na rury od wody. Kupuję juz kilka lat i nadal nie mam. Dziś może pogonię Krzyśka, żeby pomierzył ile tego trzeba i kupię oczywiście w internecie o ile sie da. Powinnam też poszukać hydraulika i zamówić go na przyszły rok do pracy przy wodociągu.To będzie straszny problem, bo rury sa głęboko, a nad nimi leżą rury od gazu. Chciałam zamówić mini koparkę ale sama nie wiem jak to będzie. Zrobić jednak trzeba, bo wodociąg leży w ziemi od 55 lat.

Myślę też o uszczelkach na drzwi. Z tym jest problem, bo gdy uszczelki są, to drzwi nie chca się zamykać i same sie z klamki otwierają. Zwłaszcza te od ganku sa problematyczne. Gdy sie rano otworzą jak Krzysiek będzie wychodził do pracy to strasznie dom sie ochłodzi. Musiałabym chyba za nim drzwi rano zamykać ale jak tu wstać z ciepłej pościeli.

Trzeba kupić niedużą patelnię teflonową do omletów i naleśników. Kupiłam łapacz snów. Wybrałam do kupna karty lenormand, karty anielskie, kominek do olejków, kadzidełka, świeczki zapachowe, pachnące saszetki, kubeczek z kotem i trochę kosmetyków naturalnych-mydełka, płyny do kąpieli i sole. W tym sklepie sa tez obrusy do wróżb i karty tarota. Nie kupię teraz, bo by Krzysiek zawału dostał albo by mnie z domu wygonił. :) Chcę kupić puszkę na pierniki...

Kolejne podejście do choinki. Chyba nie ostatnie...



sobota, 24 listopada 2018

niedziela

Biblioteczka przyjechała i jest. Krzysiek sobie jakoś poradził. Opłacone było wniesienie, a kierowca był dość sprytny. Teraz czekam na bejcę i zacznę ja malować. Myślę teraz juz o szafie ale Krzysiek jeszcze całego etatu nie ma i chyba w styczniu nie uda mi sie jej kupić. Myślę tez o kolejnej biblioteczce albo o starym regale. Stanie na tle nowej ściany. Chcę tez kupic stare krzesło do sypialni. Stanie w miejscu fotela, który potargały koty. Fotel to antyk- uszak i strasznie mi go szkoda, ale kto ma koty ma i szkody i z tym sie pogodziłam. Szelmy drapaki omijaja, a wyzywają sie na meblach. Kanapa w pokoju dziennym tez jest do wymiany. To będzie na razie tyle. Meble mam teraz solidne i myślę, że wystarczą mi na lata. 

Filuś ostatnio awansował na pupila. Kocurek od małego za mną nie przepadał i wolał Krzyśka. To do niego się tulił i z nim się pieścił. Od jakiegoś czasu jednak wysiaduje obok mnie. Zaczął sie tez przytulać i wchodzić na kolana. Gdy go głaskam pokazuje brzuszek, podwija główkę i mruczy jak traktor. Doczekałam sie po prawie 10 latach. Towarzyszy mi nawet wtedy gdy w piecu sie pali, a to świadczy o tym, że mnie wreszcie polubił i że jest złakniony moje bliskości. 








Zima u mnie trwała kilka dni. Śnieg spadł i leżał, a powietrze było mroźne. W domu było ciepło. Grzejemy na razie tylko w pokoju dziennym. W innych pomieszczeniach nie trzeba. W sypialni jest około 15 stopni i w kuchni około 13. To dość dla mnie. Nie narzekam. 
Przygotowuję sie do świąt. Kupiłam wreszcie zestaw do grzańca i kolejny świecznik w sklepie garneczki. Uwielbiam ten sklep. W najblizszym czasie Krzysiek musi wkopać rurę do wędzarki, bo ma być na święta schab, ser i może udka kurczaka i kaczki. Kupiłam juz część prezentów. Synowi wyślę pieniadze i kupi sobie sam.



środa, 21 listopada 2018

środa

Na najblizszy czas z niewdzięcznych i stresujących zajęć zaplanowałam porządki w pracowni. Nie będą typu generalnego i nie będzie pucowania do czysta, okna, podłogi i mebli. Trzeba jednak sporo rzeczy poukładać, bo juz nie ma gdzie stanąć. Pomieszczenie jest małe, a rzeczy masa. Do tego mieszcza sie tez w nim książki. Część znajdzie miejsce na nowej półce, a  co z resztą zrobie nie wiem. Problem jest zwłaszcza z moimi egzemplarzami autorskimi. To spory stos, a raczej kilka. Nie zajmuję sie ich sprzedażą, bo nie mam do tego cierpliwości, a wyrzucić mi szkoda.
W najblizszym czasie powinnam zrobic remont podłogi, bo przy wejściu sie zapadła. To 100 letnie deski i one raczyły chyba spróchnieć. Trzeba by zrobic wylewkę i kupić kawałek gumolitu. Mój znajomy cudotwórca sobie z tym poradzi. Chciał niby Krzysiek ale nie bardzo mu ufam. :(

Powoli myślę o prezentach na Mikołaja i gwiazdkę. Pod choinkę będą kosmetyki, a na Mikołaja chyba jeden z panów dostanie smartfon, a drugi portfel. Chciałam coś dołozyć do tego portfela, bo oczywiście będzie ze skóry ekologicznej ale Krzysiek twierdzi, że nic nie potrzebuje. Ja mam dostać stary młynek drewniany do pieprzu z tych większych. Moze też sobie kupię coś do domu za pieniądze Krzyśka. Na gwiazdkę myślę o kosmetykach dla siebie. Może płyny do kąpieli, mydełka naturalne i olej kokosowy do wyrobu perfum. Dawno talii tarota nie kupiłam...:) Mamie moze kupię kosmetyki albo jakiś drobiazg typu dekoracji, bo książki nie zaryzykuję.

W domu odkąd ściana stoi jest znacznie cieplej. Temperatura przy bardzo delikatnym paleniu potrafi skoczyc do 25 stopni, a bywało góra 22 przy ostrym paleniu. Myślę, ze juz zimą nie będzie tragedii. Kocie zapachy tez już do pokoju sie nie dostają. Koty teraz mają osobne pomieszczenie na ubikację i wchodzą do niego przez otwór wycięty w drzwiach. To był bardzo dobry pomysł z tą ścianą. Przy okazji zyskałam miejsce na kolejną biblioteczke lub regał.

Ostatnio przygotowałam sałatkę z cyklu przepisów z klasztornej kuchni. Smaczna wyszła.

- średni burak
- duży ziemniak
- kawałek pora lub cebuli/niekoniecznie/
- ogórek kiszony
- pół jabłka
- sól
- pieprz
- majonez
- musztarda/niekoniecznie/

Biblioteczka jest i zakochałam się w niej



Taką gwiazdę kupiłam a choinkę ozdobiłam...:)




poniedziałek, 19 listopada 2018

poniedziałek

Weekend minął jak we śnie. Odpoczywałam po remoncie i po sprzątaniu. Wszystko juz zrobione. No prawie, bo dziś albo jutro Krzysiek musi wynieść bieliźniarkę. Biblioteczka przyjdzie prawdopodobnie do środy. Trzeba ja będzie pomalować. Chcę by była brązowa i kupię bejcę. Następna w kolejności jest szafa. Może po Nowym Roku. Mam miejsce na jeszcze jedną biblioteczkę. Moze to też być regał. Też raczej stary. Nowe meble w większości nie są trwałe, a ja nie mam zamiaru za kilka lat znowu zmieniać. Zyskam miejsce na sporo książek co mnie cieszy. Ostatnie lata były ciężkie. Książek mało kupowałam, bo nie było ich gdzie przechowywać. Czytałam ebooki i kupowałam tylko to co juz bardzo musiałam. Teraz to sie zmieni.

Dziś albo jutro Krzysiek musi jechać zaszczepić Pikusia. Będą też obcinane pazury. Chodzimy do nowej przychodni i może byc problem z pazurami. Pikuś to histeryk i pazurów sobie obcinać nie daje-piszczy, warczy itp. Do tej pory obcinała mu skutecznie tylko jedna pani weterynarz, a że przychodnia skasowana to trzeba do niej daleko jechać. Jeśli pazury nie zostana obciete to w późniejszym terminie pojedziemy taksówka do niej. To jednak kłopot.






Nie bardzo mi się chce teraz ale już powinnam myśleć o jakiejś nauce. Nie skończyłam kursów na grafika, a powinnam. Powinnam pomyśleć o kursie pisarskim albo webwritingu. Na początek chyba ten drugi. Myślę juz od kilku lat o kursie anielskim. No ale nie wszystko na raz. W tym roku jestem leniwa i tylko na zajęcia z malarstwa chodzę. Pracę mam i nowej nie szukam to i o nowych kursach nie myślę.

W sobotę byłam na zajęciach z malarstwa. Zaczęłam nowy obraz. Jest mglisty, klimatyczny w listopadowych kolorach-szarym, brudnozielonym, brązowym. Posiadzę nad nim jeszcze chyba z dwa tygodnie, czyli dwa wyjazdy po godzinie. Na razie jestem zadowolona.





piątek, 16 listopada 2018

piątek

Moja Onka(Ona) po sterylizacji okropnie przytyła. Już sapie gdy śpi. Jest słodka ale sie trochę martwię, ze otyłość jej zaszkodzi. Nadal na ręce wziąć sie nie da, ale na kolana do Krzyśka wchodzi i głaskanie lubi. Gdy ja Krzysiek chce wziąć strasznie krzyczy i drapie. Czasem gryzie. Akceptujemy to i staramy sie jej stresów oszczędzić. Nie wszystkie koty muszą sie dać brać na rece. Do noszenia mamy inne. Zdjęcia pierwsze jeszcze z chudszych czasów. :) Na dwóch pozostałych grubiutkiego brzuszka i pupy nie widać, ale te zdjęcia wstawiam, bo ciagle tak śpi. Uwielbia spać na stole.:)







Ostatnio koty już zaczęły jedzenie w miskach zostawiać. Inna sprawa, że dostaja więcej mokrej karmy, bo jesień. Pikuś też najedzony i pozwoli suchej karmie lezeć. Jeszcze tydzień temu wyjadał wszystko z kocich misek. Teraz czekam na ten moment gdy ja pozwolę smakołykom trwać w lodówce. Oby szybciej:) Na razie jeszcze Krzysiek stara sie nie kupować tego co ja lubię. Zapomniał o paprykarzach, śledziach, rybach wędzonych i konserwach, a także o serach. Nie chcę mieć pokus i ciągle z nimi walczyć. To męczace.

Zabrałam się za rękodzieło. Robię ozdoby na stroik do kuchni. Czekam na przesyłkę z choinką i kotami ze sklejki. Trzeba będzie ozdobić. Brak mi było rękodzieła, bo długo juz nic nie działałam. Czasu nie było. 




środa, 14 listopada 2018

środa

Czas gna i nie chce zwolnić. Dni umykają w dzikim pędzie. Jeden za drugim. Nie nacieszyłam się w tym roku jesienią. Ani raz nie byłam w lesie.  Nie znalazłam ani jednego grzyba, ani kasztanów, nie miałam w wazonie jarzębiny, liści, a wrzos, który kupiłam umarł po dwóch dniach.  Nie było też dni z deszczem, który tak mnie wycisza. Teraz zrobiło się chłodniej, a ja zaczynam myśleć juz o zimie. Planuję zakupy typu uszczelek na drzwi i ocieplacze na rury od wody. Powinnam zamówić kominiarza ale chyba w tym miesiącu nie dam rady, bo kupiłam biblioteczkę antyczną i pustki w kieszeni. Dobrze, że Krzysiek już nie pracuje cały czas na dworze. W najbliższym czasie ma dostać cały etat.

Nowa dieta, a w zasadzie stara tylko 3 etap, mi słuzy. Napady dzikiego głodu sie skończyły, a ja jestem w pełni usatysfakcjonowana posiłkami. Jem sałatki, kotlety z warzyw, pieczone ryby. Kiedyś jadłam kapuste kiszona z grzybami, a planuje kopytka z sosem pieczarkowym. Już nie podjadam i nie mam pokus by zjeść coś więcej niż zaplanowałam. Nie tyję i nawet trochę tego co nabrałam zrzuciłam. Za konkretne odchudzanie chcę się z powrotem zabrać około stycznia ale to zależy od pogody. Ten przestój może spowodować, ze nie schudnę do końca przyszłego roku do granicy nadawagi. Trudno i tak już czuję się lepiej. 
Ostatnio nie piję prawie wcale słodkich napoi gazowanych. Staram sie tego oduczyć, bo sa szkodliwe i to bardzo. Przeraził mnie ostatnio napis na butelce. Zamiast tego piję mineralna z sokiem bez konserwantów. Nawet mi to smakuje. Wody bez gazu z listkiem mięty czy pokrojonym jabłkiem nie tknę. Mnie jedzenie i picie musi smakować. Już w piątej klasie po powrocie z kolonii byłam o 5 kg lżejsza. Tak było co roku. W internacie w trzy tygodnie schudłam 10 kg i rodzina mnie nie poznała. Mdlałam z głodu, a nie jadłam, bo jedzenie było paskudne jak to w okresie kryzysu. Później brałam sobie jedzenie z domu i jadłam w mieście. W internacie byłam tylko pól roku, bo oprócz jedzenia był tez problem ze spaniem. Ja od dziecka miałam własny pokój i koleżanki mi przeszkadzały. Z tego powodu nie skończyłam tez studiów. Kierunki, które mnie intersowały były daleko, a akademik mi nie odpowiadał. Na samodzielny pokój w mieście rodziny nie było stać, bo rodzice kończyli dom na wsi, a tata był na rencie i prawie utrzymywał mamę. Uczyć sie tylko dla tytułu magistra nie chciałam. W tej chwili oba interesujące mnie kierunki sa juz blisko. Nie czuję sie jednak na siłach by teraz wracać do nauki. Mam za dużo o jakieś 15 lat. Tak to czuję...

Na koniec przepis na zupę z grzybami i fasolą. Tylko składniki, bo to nie blog kulinarny. Poza tym uważam, że każdy gotować umie.

- fasola
- tarta marchew
- czosnek
- cebula
- pieczarki lub opieńki
- koncentrat pomidorowy
- ziemniaki
- makaron.

Kupiłam trochę materiałów do rękodzieła. Dziś kupię kolejne. Będę robić drobiazgi na święta dla siebie.

poniedziałek, 12 listopada 2018

Poniedziałek

Nowy tydzień i nowe plany. W tym tygodniu MUSZĘ się zmobilizować i przenieść rzeczy z bieliźniarki. Dobrze będzie jeśli też sprzątnę w pracowni. Muszę też opłacić zakup biblioteczki. W tym celu trzeba jechać do miasta. Moze przy okazji kupię nici do haftu. Wyjazd mnie oczywiście nie nęci w najmniejszym stopniu. Ruszenie sie z domu zawsze jest trudne, a tym bardziej teraz gdy lenistwo mnie opanowało i niechęć do wszelkiego ruchu. Mam też do podpisania dwie umowy.

Dziś będę pracować i nie dam sobie narzucić przymusowego odpoczynku. W końcu pracuję w domu i nikt mnie nie kontroluję. Uwielbiam pracę w domu. Kocham pracę, ktorą wykonuję. Całe prawie życie pracowałam w domu. Kiedyś układałam krzyżówki i pisałam teksty ezoteryczne oraz psychotesty do czasopism. Teraz wróżę i piszę. Czasem robię krzyżówki, czasem horoskopy, świecowanie uszu czy zabiegi Reiki. Czasem coś artystycznego sprzedaję obrazy. Głównie obrazy. Pracę poza domem wykonywałam tylko przez trzy lata. To był koszmar choć byłam bardzo dobrym pracownikiem, zarabiałam nieźle i szybko awansowałam. Źle wspominam zwłaszcza dojazdy. Niby pracowałam blisko domu ale autobusy wtedy lubiły wypadać i był w nich okropny tłok. Koszmarem też było dbanie o wizerunek-eleganckie ciuchy, makijaż, robienie paznokci, fryzury. Trzeba było wygladać, bo pracowałam w biurze. Teraz pracuję w leginsach i rozciągnietym, wygodnym swetrze leżąc na kanapie z kotem na kolanach. :) Minusem są nieregularne dochody ale coś za coś. Na szczęście pieniądze nie są dla mnie aż tak ważne i aż tak dużo ich nie potrzebuję.

A na koniec dwie sałatki, które ostatnio zrobiłam. Tylko składniki.Wszystko trzeba pokroić i wymieszać.

sałatka nr 1
- jajko gotowane
- ogórek kiszony
- trochę tartego żóltego sera
- trochę pora
- pół puszki tuńczyka
- przyprawy sół, pieprz
- kukurydza/niekoniecznie/
- majonez

sałatka nr 2
- kapusta kiszona
- ogórek kiszony
- cebula lub por
- śledź koniecznie wymoczony
- jabłko
- olej
- musztarda
- mozna dodać gotowanego ziemniaka


piątek, 9 listopada 2018

piątek

U mnie w lesie jest wysyp opieniek. Ja co prawda nie zbieram ale trochę dostałam. Część ususzyłam i trochę zamroziłam. Gdyby mi sie udało wyjść to by moze więcej było. Nie bardzo jednak mam czas na spacery po lesie. Trzeba było sie ze sprzataniem po remoncie spieszyć, bo w niedzielę Krzysiek chce jechać z bratem do Ryk na groby. Chcę w jeden dzien obrócić, a ja drżę, ze będą jechać szybko i coś sie stanie. Nienawidzę szybkiej jazdy. Ja zostałam w czasach gdy się jeździło 70 km na godzinę i szaleństwa na drogach się strasznie boję.

Porządki po remoncie kończymy. Zostało jeszcze malowanie drzwi do końca. Trzeba by też coś z dywanem zrobić, bo strasznie brudny i sfatygowany. To dywan z wełną i jest delikatny. Za delikatny do pomieszczenia gdzie jest tyle zwierząt i gdzie się w butach wchodzi. Nie wiem co z nim zrobić. Czy wyprać dokładnie czy wyrzucić. Mam jeszcze drugi i tamten jest odporniejszy, bo sztuczny ale też by go trzeba było wyprać. W tym problem, ze aby dywan ruszyć trzeba by ruszyć stare meble, a nie wiem czy nie runą. Segment ma zaledwie 5 lat i jest w zasadzie do wyrzucenia. Prać chyba w domu na podłodze nie można, a może się mylę. 

Zmiany w diecie wprowadzone od wczoraj. Przeszłam na 3 etap diety. Polega on na wprowadzaniu stopniowo pokarmów stałych. Problem w tym, że nie mam gdzie zasięgnąć informacji o wszystkich zasadach na tym etapie. Chciałam zamieścić post z pytaniami w grupie na facebooku ale nie został zaakceptowany. Trzeci etap to tajemnica znana tylko tym osobom, które wykupiły konsultacje. Konsultacje strasznie ostatnio podrożały. To juz koszt 140 zł za pół godziny. Nie uśmiecha mi się z nich korzystać. Jeśli chodzi o książki to też są mało konkretne. Pani Monika żyje z konsultacji i dlatego te tajemnice. Ja się zapisałam na inne grupy, trochę poczytałam i postanowiłam kombinować sama. Zobaczymy efekt. 
Zaczynam jeść sałatki z majonezem. Chcę by to był majonez domowy i dlatego kupiłam blender. Czekam na niego. Na razie kupiłam majonez kielecki, bo nie ma konserwantów.


wtorek, 6 listopada 2018

wtorek

Koniec remontu w domu na ten rok. Ściana stoi, a pokój raz juz pomalowany. Dziś drugi raz. Ja mam dziś tylko pomalować drzwi. Będą pomalowane tylko pokostem i tempertyną no i lakierem bezbarwnym. Pokój zrobił sie bardzo fajny. Jest mniejszy, zaciszny i przytulny. Nie lubię zbyt duzych wnętrz po których wiatr hula. Teraz pokój ma 20 metrów. Miał o 6m  wiecej. Kiedyś w tym aneksie była kuchnia. To sie sprawdzało ale zamarzyłam o kuchni z oknem i mam taką. W aneksie była biblioteka ale stoją też kocie kuwety.Teraz są za ścianą co bardziej mi odpowiada. Koty mają wycięty w drzwiach otwór. Szybko pojęły o co chodzi i w pokoju juz kocich aromatów nie ma. Teraz tylko jeszcze zorganizuję biblioteczkę i może nowy dywan. Od nowego roku chyba zacznę przyjmować na wróżby w domu. To jakaś szansa.

Jutro moze skończę malować drzwi. Będzie też praca. W tym miesiącu mam sporo pilnych wydatków. Nie wiem czy wszystko uda mi sie załatwić jeśli biblioteczkę kupię. Powinnam wezwać kominiarza, zaszczepić Pikusia i obciać mu pazury. Powinnam trochę funduszy zaoszczędzić na Mikołaja. Chciałam kupić to i owo do domu i parę książek. 

Dieta mi się sypie, bo jestem strasznie głodna. Ciągle myślę o jedzeniu. Zaczęłam podjadać i przytyłam ponad kilogram. To niby nie duzo ale i tego nie powinno być. Teraz się martwię co dalej. Teoretycznie powinnam kupić coś na ograniczenie apetytu np. Meridię. Jest w internecie ale boję się, bo moze podnosić ciśnienie. 

sobota, 3 listopada 2018

sobota

Wszystkich Świętych przeszło. Obchodziłam tradycyjnie jak zawsze, bo Halloween nie uznaję. Dla mnie to zaduma, wspomnienia i żal że bliskich juz ze mną nie ma. Tęsknie za ludźmi i za zwierzętami. Dziś może skończy sie remont w pokoju dziennym. Zostanie tylko malowanie po 10XI. Wtedy też będzie wezwany kominiarz i oczyszczony piec. 
W zasadzie to ja już żyję moimi zimowymi wakacjami. Nic mi się robić nie chce. Tylko bym spała, czytała, ogladała filmy. Pracy jeszcze troche jest i sama sie nie zrobi. Na zajęcia z malarstwa dziś nie pojechałam z powodu remontu. W domu też nie maluję i brakuje mi tego. Moze jutro coś w domu zacznę. Jeszcze jest ciepło i mozna z powodzeniem w pracowni przy sztaludze usiąść.

W zeszłym tygodniu kupiłam kilka książek i dwie karafki. Jedną juz mam w domu. Na drugą czekam. W tym tygodniu też może coś kupię. Mozliwe, że kolejne książki. Tym razem o średniowiecznej wsi i mieście. O średniowiecznym zamku juz mam. Powoli planuję zakup biblioteczki, bo mama się waha i tej po przodkach dać nie chce. Wpadła mi w oko jedna. Jest eklektyczna i piękna. Trzeba by ja było pomalować. Mogłabym kupić już, bo przesłana by była specjalnym transportem i kierowca by pomógł wnieść. Szafy też juz ogladałam u tego samego sprzedawcy. Chyba kupię po Nowym Roku. Podobaja mi sie eklektyczne albo ludwikowskie. Chyba kupię jednodrzwiową. Kusi mnie też krzesło do sypialni.




Od kilku dni oglądam serial Wersal. Jest według mnie niezły. Kupiłam tez książkę Cuchnący Wersal. Czytałam ja kilka lat temu ale chętnie sobie przypomnę.