Codzienność

Codzienność

sobota, 26 września 2020

sobota

 Nie pisałam prawie tydzień, bo brak mi było czasu. U mnie był młyn - dużo pracy i remont. Teraz relacja po kolei. Krzyżówki juz prawie wszystkie ułozone i ponad połowa przepisana. Koniec w czwartek. Pieniędzy już nie mam, ale kupione to co trzeba.

Remont zrobiony. Jest juz plot i liczę, że złodzieje juz po podworku chodzić nie będą, no chyba że płot uszkodzą. Malowanie sypialni skończone. Jest wszystko na biało Ja kończę malować podłogę. Będzie brązowa. Przy okazji odkryłam, że kawałek listwy przypodogowej zgnił. Do tego naruszona jest warstwa zewnętrzna podłogi. W tym roku tego juz nie ruszę. W przyszłym roku kupię listwę i szpachlę i to się poprawi. W lecie. Trzeba tez będzie odnowić boazerię za łóżkiem. Z remontu jestem zadowolona. Pokój jest odświezony i zyskał fajny klimacik jak z ubiegłego wieku. Mam trochę tkanin w tym futrzak na ścianie, mam trochę starych mebli i nowe sosnowe, ale nie nowoczesne. Nie znoszę nowoczesnych, minimalistycznych wnętrz. Kojarzą mi sie z hotelami albo salonami meblowymi. Dom ma być ciepły i przytulny. Mają byc pamiątki i dekoracyjne drobiazgi. To nie szkodzi, że łapią kurz. Nie muszą być równane ściany i nie ma być ekskluzywnie. Moze byc skromnie byle z duszą.

W tym roku chcę jeszcze zrobic na cmentarzu, ale znajomy nie bardzo ma czas i strasznie sie broni. Będzie tez trochę pracy, bo przyjeżdża Sebastian.

Kupiam trochę roślin. Wybrałam marcinki, rozchodniki, berberysy o żółtych liściach i bordowych i pigwowiec. Mam jeszcze kupić coś owocowego - drzewka i może krzewy, a konkretnie aronię.

Poza tym zrezygnowałam z kilku grup fotograficznych na Facebooku. Dwie były praktycznie nieaktywne, a w jednej nie czułam sie komfortowo. Niby sporo się tam nauczyłam, ale spotkałam sie tez z hejtem. Panie były niezadowolone, ze wybrałam kurs stylizacji u innej prowadzacej niż właścicielka grupy. Krytykoway mnie tez bardzo ostro i wyśmieway z powodu aparatu. Nie mam lustrzanki i nie chcę mieć. Zdjęcia robię praktycznie w trybie automatycznym i to mój wybór świadomy. Brzydkie było wszystko nawet tło, które kupiłam, bo nie kupiam w sklepie właścicielki grupy. Administracja nie reagowała. W końcu powiedziaam dość i dalej uczę sie sama z książek.



Nadal piszę wiersze. Kilka zostało uhonorowanych. Wstawię stopniowo...

Boże

 

dotykam myśli o tobie

na dnie pokornego serca

sięgam głębiej

i wypływa zwątpienie

czasem niemoc krzywda

ty ponoć nie karzesz a doświadczasz

jak to jest

że czasem chcę krzyczeć i złorzeczyć

zazdrościć innym

łatwiejszej drogi

tego że stąpają po kwiatach

nie po cierniach

czy pokusy krzyż tu

oznaczają ulgę i zbawienie

czy cuchną otchłanią

 

Jesienna nostalgia/akrostych/

 

nadchodzi jesień pachnąca deszczem

otulona

smutnym szarym welonem dusza

tęskni za słońcem i lazurem nieba

alabastrowe strzępki porannej mgły

lekkością suną w dal

gładzę miękką chustę otulającą mi ramiona

i cieszy mnie ciepło rozgadanego pieca

astry i marcinki tracą wdzięk

jeż zasnął w stercie opadłych liści

efemeryczne jasne  momenty nie dodają energii

senne dni tłumią w zalążku iskierki radości

i nasączają myśli marzeniami o lecie

emocje nie pomagają żyć

nostalgia kłóci się z melancholią o miejsce w sercu

niecierpliwie czekam na wiosnę

a smutek trwa i buduje szańce

 


niedziela, 20 września 2020

niedziela

Dziś odpoczynek, ale nie do końca. Będą wróżby i układanie krzyżowek, bo mam kolejne zamówienie z Chicago. Tym samym wszystko co zapanowałam kupię. Będą dywany i dekoracje do ogródka - metalowy kot, poidłeko i lampa solarna. Będzie podobrazie do dużej ikony i poszewki, a także jeszcze trochę roślin. Myślę o brzoskwini, jabłoni i gruszy, o berberysie i marcinkach. Kusi mnie machonia i miniaturowa magnolia. To by było wszystko na ten rok.
Dziś mam do posadzenia kwiaty w ogrodzie i jarzębinę. Oby jej u mnie było dobrze. To juz spore drzewko, ale w doniczce. Jest więc spora szansa, że sie przyjmie. Jarzębina to bardzo cenne dla mnie drzewo. Ma jadalne owoce. Chcę kiedyś robić z nich dżemy.  Pożywią się ptaki. To tez drzewo sprzyjajace wrożkom i chroniace przed złem. Warto je posadzic koło domu.
Dziś mam też opracować zakończenie konkursu na wiersz tygodnia na mojej grupie literackiej.

Jutro chyba dalsze malowanie sypialni. Maluję na biało. Na razie połozona jedna warstwa na suficie i większej części pokoju. Farba dobra i ładnie kryje mimo, ze pod spodem farba brzoskwiniowa. W pokoju armagedon. Sprzatanie zajmie kilka dni, a trzeba wcześniej jeszcze pomalować podłogę. Muszę mieć farbę szybkoschnącą, a znalazam tylko jasny orzech. Nie przepadam za tym kolorem, ale ja kupię.

Dieta mi idzie. Nie jestem głodna, a waga spada ładnie. Juz prawie trzy kilo mnie mniej. Na razie jeszcze nie zmniejszyłam ilości kalorii, ale co kilka dni zjadam sporo węglowodanów, zeby metabolizm nie zwonił. Zastanawiam sie czy nie przedłuzyc diety na październik skoro idzie dobrze. Marzę o 74  kg, ale 76 mnie ucieszy. Toby juz było tylko 10 kg nadwagi. Nie tragedia. Dziś będą kotlety z chleba.

A na koniec ikona i kolejne zdjęcie, a także wiersz ...





Jesienne smutki /akrostych/

jesień nadchodzi z oranżem i złotem
eleganckim szkarłatem liści i fioletem wrzosów
senne dżdżyste dni później
i smętne falujące mgłą poranki tłumią wolę
emocje bombardują myśli smutkiem
nasiąkam nostalgią a melancholia
niestrudzenie nęka duszę niechętnie zamotaną w szarość
efemeryczne chwile radości nie przynoszą ukojenia
dni pozbawione słońca tkają welon niemocy i tragizmu
nie pachną szczęściem
i jak tu nie tęsknić za wiosną



piątek, 18 września 2020

piątek

Część prac u mnie wykonana. Dziś może znajomy zacznie malować w sypialni, ale najpierw musi potynkować to i owo, bo odpadło i zerwac kawałek tapety. Co jeszcze zrobi nie wiem, bo pracuje zawodowo i u mnie działa w czasie wolnym. Gdy juz będzie pomalowane to odetchnę. Później zostanie płot, prace u mamy i żwirek koło grobów. W przyszłym roku może ocieplę ścianę od sypialni, naprawimy podmurówkę ogrodzenia i poprawimy chodnik przed domem, bo pytki połamane. Niby powinni to zrobić z zarzadu dróg i mostów, ale boję się, że mi uszkodza rabatkę z kwiatami. Szkoda by było...

Ja skończyłam plewić i zabieram się za przetwory i suszenie grzybów. Dziś będzie dżem ze śliwek. Wczoraj były grzyby. Ma już wysuszone 2 kg. W sobotę może kolejna porcja i grzybów i przetworów. Chcę jeszcze zrobić dżem z gruszek i leczo.

Nie wiem co pomogło, ale ostatnio kości mnie mniej bolą. Gdy wstanę mogę normalnie chodzić, a wieczorem normalnie ćwiczę jogę. Wykonuję już wszystkie asany, które chcę. Kuracja była wszechstronna - zabiegi medycyny niekonwencjonalnej, specjalne ćwiczenia, maść, materac z gorczycy i ketonal forte raz dziennie przez trzy dni. Jest znacznie lepiej co wazne. Ostatnio było już tragicznie.

Taki karmink kupiłam. Chcę jeszcze kupić poidełko dla ptaków...




A na koniec moje kocurki i wiersze. Kocurki kolejno Filuś, Mruczek senior i najmłodszy Kajtuś... Nie ma tu Józka i Morusa. Reszta to koteczki.







Droga do Boga

w upojeniu zaparłam się Boga
znalazłam nicość cuchnącą otchłanią
serce zakute w stal
kąsało zamiast kochać
złość pokryła sadzą wszystko co dobre
czułość oddanie współczucie
pokaleczona dusza trwała w cierpieniu
śniąc o świetle
i tylko czasem snuła opowieści
o krainie łagodności i szeptem odmawiała modlitwę
zapragnęłam wrócić marzyć czuć
odnaleźć drogę do nieba
i stał się cud
podążam nią wabiona miłością
a Bóg już wyciąga do mnie ramiona


Moje jesienie

tamtej jesieni
winobluszcz przy drzwiach
pachniał miłością
zadrżałam gdy zapukał do okna
to wtedy skradłeś mi pierwszy pocałunek
kapiący fioletem wrzos
był świadkiem chwil intymności
a marcinki zazdrościły błękitu
twoim oczom
pamiętam
lśniące kasztany tulące się do stóp i wiewiórkę umykającą
rdzawą smugą
jaka będzie ta jesień
rozmarzona natchniona słodyczą godna wspomnień
czy pełna smutku i rozterek


środa, 16 września 2020

środa

Pogoda piękna - słońce i ciepło. Czas wymarzony na prace koło domu. Jest plewienie i pryskanie chwastów. Robię z doskoku, bo przychodzi znajomy do prac w domu. Trzeba z tym uciekać, bo jesień przecież. Remont idzie tak jak trzeba. Otwór między pokojami wykuty. Jest spory i tuż nad piecem. Powinno być w sypialni nieco cieplej i jest szansa, ze jeśli ekstremalnych mrozów nie bedzie to kwiaty przetrwają. Zostało malowanie no i płot. Jeśli pogoda w październiku będzie to jeszcze żwirek koło grobów...:)

Karta graficzna do aparatu fotograficznego mi przyszła i chyba znowu zacznę robic zdjęcia. Tu robione telefonem kwiatki z doniczek. Zdjęcia nieartystyczne, a typu dokumentu, bo kwiaty zaczynają marnieć. Pojawiły się marcinki, ale niestety tylko białe. Miałam też niebieskie i bordowe. Niestety nie ma...:( Chyba, a raczej na pewno kupię, bo je bardzo lubię i mam do nich sentyment. Szczególnie do niebieskich. Piękne kępy rosly u mnie w ogrodzie w czasach dzieciństwa i młodości.
Nadal czekam na rośliny do ogrodu. Będą dwie przesyłki.






Rośliny doniczkowe te które kupiłam trwają, ale nie wszystkie. Zniszczyłł się fikus i zielistka, a jeden bluszcz dogorywa. Niektóre zmarniały, a niektóre ładnie rosną. Coś jeszcze dokupię, bo mam dwie półki na nie. Myślę o pięciu rośinkach, ale jeszcze ich nie wybrałam. Chyba będzie dracena o listkach z żółtym i może fikus lirolistny. Mam dwa normalne i pięknie śmigają.

Ostatnio kombinuję z przepisami, bo jestem na diecie. Tym razem zamiast robić kotlety z kalafiora, zrobiam potrawę bez bułki tartej. Tej mi nie wolno, bo to węglowodany. Potrawa wyszła bardzo fajna, a że robi sie szybko, będę wracać.

Kalafior z pieczarkami

- kalafior
- kilka pieczarek
- kawałek tartej marchwi
- cebula
- śmietana
- sól
- pieprz
- olej
- tymianek

Kalafiora ugotować. Marchew, pieczarki, rozdrobniona cebulę podsmażyć na oleju, dodać kalafiora i przyprawy. Smażyć chwilę razem. Na koniec dodać śmietanę...

A na koniec wiersz i III miesjce za niego...:)


Sekrety z pamiętnika

wymarzyłam cię tamtej jesieni
gdy natura grała ciepłymi barwami
a samotność plamiła czernią karty pamiętnika
wtedy śniłam odkryłam sentymentalne sekrety
wywlekałam z zakamarków cichych myśli
brałam w dłonie przytulałam
to co tkwiło w duszy potrzeby tęsknoty
pisałam i pisałam o tobie
o twoich włosach
pachnących wiatrem z nad wrzosowiska
i o oczach o barwie kasztanów z ciepłymi figlikami
i o tym co we wnętrzu co przyciąga zniewala
opisywałam wspólne wieczory
przy kominku
i spacery o mglistym poranku
jak to jest gdy marzenia się spełniają
czy to się spełni
czy pozostanie w sercu i pamiętniku


poniedziałek, 14 września 2020

poniedziałek

Nie wiem jakim cudem, ale w weekend jednak wypoczęłam psychicznie. 
Z pracy miałam suszenie grzybów, kilka prań i trochę wróżenia no i warsztaty poetyckie w dwóch grupach na Facebooku. Trzeba było sprawdzic wiersze, przygotować grafiki, oceny. Poziom wierszy był różny, ale ważne że ludzie piszą i sie doskonalą. Miałam też wybór wiersza tygodnia w mojej grupie. Tu poziom był też różny, ale trafiło sie kilka wierszy pięknych i dobrze napisanych. Zdecydowaam sie je wróżnić. Zobaczymy jaki będzie poziom w tym tygodniu.

Ten tydzień nie będzie łatwy, bo ma być remont w domu. Trzeba będzie znieść niewygody i zakasać rękawy później. Tym razem znajomy pomaluje w sypiani. Ma też wykuć otwór w ścianie i położyć tynk w dwóch miejscach. Prać będę cały tydzień, bo i moje pranie jest i mamy.

Tu zdjęcie kulinarne. Jeszcze coś z jabłkami będzie.



Czekam na kilka przesyłek. Gdy przyjdzie karta graficzna, ruszę z aparatem fotograficznym w teren. Gdy przyjdą rzeczy ze sklepu z wikliną, ruszę do ogrodu. W ogrodzie czekają resztki plewienia. Trzeba pokończyć przetwory.

Nadal piszę wiersze i pracuję nad ikoną. Niestety następnej chyba tak szybko nie będzie, bo nie mam za co kupić podobrazia. Zrealizowalam zlecenie na teksty i pieniędzy nie zobaczylam i chyba juz nie zobaczę. Czasami zdarzają sie oszuści.

Mgła

jesienny poranek
składa w ofierze noc struchlałą od chłodu
senna cisza spija subtelną biel
z pól i ogrodów
z zachwytem żegluję
w tajemniczych oparach
to snujących się muślinowym welonem
to strzępkami czepiających się traw
słońce już pieści horyzont
i wyciąga złociste ramiona
by rozpleść mleczne warkocze pachnące rosą


Czy

na strunach cichej nocy
gra wiatr pachnący jesienią
pierwszy chłodny wieczór
szept pieca
wkradasz się w moje myśli
ubrana w zapach twoich włosów
wspominam zarys sylwetki oczy gesty
znów szukam warg chłonę wyznania
powiedz
czy pielęgnujesz to co było
tęsknisz
czy jutro zastanie nasze
splecione dłonie



sobota, 12 września 2020

sobota

Tydzień sie kończy, a ja staram sie wyciszyć po wrażeniach jakie mi zaserwował. Teraz najważniejszy jest stan mamy i remont. Z remontem przerwa do poniedziałku. Mama juz w domu. Jest spokojna i umysł jej wrócił do normy. Co ważne chodzi, ale jeszcze nogi ma nie bardzo sprawne. Nie może kucnąć, bo kolana nie wytrzymują i nie daje rady sie podnieść.Uważa, że z czasem dojdzie do siebie. Dostała recepty z masa lekow, ale nie chce ich realizować. Dostała tez zalecenie zeby zrobic badania i zgłosić sie do specjalistów. Chyba się nie zgłosi. Jest problem z wysokim cukrem, a upomina sie o słodycze. Jest problem z żelazem, anemią, tarczycą i psychiką. Co ważne dała mi klucz do siebie. Był problem z płucami, a już pali...

Dieta idzie. Już prawie 2 kg mniej. Jeśli zrzucę jeszcze 2 kg, będę zadowolona, jeśli 3 szczęśliwa. Marzenie to 4. Mam zamiar pociągnąć dietę tak długo jak sie da, czyli jak długo waga będzie spadać. Może zahaczę o październik. Na razie jem 800-1000 kalorii i wyglada na to, ze 2 kg zrzucę napewno.

Pogoda fajna i intensywnie działamy w domu i koło domu. Codziennie piorę i są myte okna. Zejdzie jeszcze przyszły tydzień. Może też chwasty jeszcze spryskam, bo pogoda ma dopisać. Kupiłam sporo roślin i czekam na nie. Czekam na pieniadze, bo chcę kupić jeszcze jedna skrzynię. Tym razem nieco mniejszą, bo chce w niej zrobić kwietnik. Trzeba tez kupić ziemię. W najbliższym czasie do ogródka przed domem kupię jeszcze duży kamień, ale taki, żeby Krzysiek podniósł, lampę solarną i kota z metalu. To juz będzie wszystko poza krzewami i kapliczką. Krzewy to na pewno berberys o bordowych listkach i chyba miniaturowa magnolia.

Dziś i jutro mam trochę pracy w grupach poetyckich na Facebooku, bo organizuje warsztaty wiersza. Warsztaty wmojej grupie kończa sie dzisiaj o 20. W drugiej grupie, kończa sie jutro. Przyszy weekend już będzie luźniejszy. Nadal piszę wiersze i pracuję nad ikoną... Dziś chcę zrobić zdjęcie kulinarne. Krzysiek kupił piękne jabłka...


pamiętasz

lato odpłynęło z westchnieniem
ścigam wspomnieniem
te chwile gdy smakowałam ciszę
 wśród beskidzkich szczytów
gdy łowiłam z zachwytem
ustrojone w szmaragd jodły i potężny obalony świerk
gdy chłonęłam zapach dziurawca kapiącego złotem
szelest traw
i wszystkie barwy natury
czerwone rumieńce maków fioletowe sukienki dzwonków
pamiętasz
rdzawe plamy na skórze salamandry
całującej promienie słońca na kamieniu
i pstrągi igrające z cieniem w potoku
wspominam…



***

na firmamencie bezszelestnej nocy
zawisła chwila
brzemienna w rozkosz
rozpływamy się niespiesznie
moment po momencie bez zbędnych słów
oddycham tobą
rozedrgana spijam jęki
z kącika głodnych nabrzmiałych warg
oddech parzy
wczepiam się we włosy pachnące ekstazą
spazm i odpływam w drżenie bez końca
za chwilę w ciszy
zapłoniemy od nowa
za chwilę



czwartek, 10 września 2020

czwartek

Prawie koniec tygodnia. Był burzliwy. Niby zarobiłam sporo, ale moja mam znalazła się w szpitalu z zapaleniem płuc. Zaczęło sie wszystko we wtorek. Mama sie nie odezwała, a nie byłyśmy skłócone i poszłam do niej. Niestety przez 20 minut nie zdołała podejść do drzwi i mi otworzyć. Musiałam zadzwonić po pomoc na 112. Przyjechali po chwili ze straży i policji. Na sygnałach. Strażacy otworzyli drzwi i okazało się, że mama wprawdzie mówi, ale majaczy i leży z bezwłanymi nogami, a rękami rusza słabo. Miała jednak siłę mi ubliżać za to, że pomoc wezwałam. Została wyniesiona w kocu do kartetki. Ja sie najadłam wstydu, że mama zaniedbana i jej mieszkanie też. Tu niestety ona rzadzi i pomocy obcych ludzi nie chce. Chciałam załatwić rentę I grupy. Toby  była pomoc z MOPSu. Nie. Chciałam załatwic kogoś do sprzątania i też nie. Chciałam kupić nowe ubrania, nie, bo stare kocha. Ja z nią walczyc nie będę. Jeśli nie dojdzie do siebie to będę musiała. Sąsiedzi mieli sensację, bo cała ulica wyległa przed domy.

Prace koło domu nie pójda tak sprawnie niestety. Płot będzie robiony później, bo teraz sa osy, bardzo dużo os i znajomy obawia sie pożądlenia. Płoty lamelowe juz kupione i czekam na nie. Dziś znajomy ma przyjść i moze coś zrobi. Moze wykuje otwór między pokojami. Jest tez trochę tynkowania na dworze i naprawa tynku koło okien w pokojach. Teraz będzie jeszcze pomalowana sypialnia.

Niestety nikt na razie nie zgłosił się do wysypania żwirkiem koło grobów.

Kupiłam juz trochę rzeczy i paczki przychodzą, a ja nie wysypiam się nic a nic, bo wstaje rano. Kupiłam dwa warzywniki/skrzynie/, materac z gorczycy, sporo kwiatów, podobrazie do ikony i trochę leków. Dziś chcę kupic jarzębine i jeszcze trochę kwiatów. Za kilka dni kupię moze poszewki do pokoju dziennego i koleją skrzynię tym razem na kwietnik. Jeszcze wydatki w tym miesiacu będą, ale muszę czekać na rente Krzyśka albo swój zarobek...

Ostatnie wiersze. tym razem za ten pierwszy I miejsce.

Pasje

kocham pisać
poszukiwać w myślach słów
składać je w  kunsztownie w wersy
pachnące liryką
i układać je obok siebie w szeregu znaczeń
snuć opowieści opisywać kłócić się w dialogach
biec szybką akcją to zwalniać
wzruszać budzić grozę
kocham też farby
chwytam pędzle i pozwalam im sunąć miękko
tak by obrazy przejrzały się w duszy
by ja poruszyły uwiodły
czasem wybieram ołówki
i każę im utrwalić
rysy twarzy każdy grymas zmarszczkę
i ten blask w oczach lub smutek
zależny od tego co gra w sercu
czasem





Schyłek lata /strofa saficka/

nie szkoda lata gdy jesień już kroczy
tka fioletowe kobierce wrzosowisk
niesie maślaki borowiki rydze
dostatku to czas

a może w sadzie kosze jabłek zerwiesz
może orzechy w dłonie ci już wskoczą
patrz na kasztany już śmieją się w trawie
dostatku to czas

już jarzębina korale zawiesza
mgielne poranki rześkością czarują
w ogrodach zbiory porządkują grządki
dostatku to czas

jeszcze liść złoty nie ma towarzyszy
astry barwami malują rabaty
ale spiżarnia już wzdycha od dobra
dostatku to czas


wtorek, 8 września 2020

wtorek


Wczoraj był brat Krzyśka i zamienili wersalki. Starą wynieśli, bo dziś wywożą gabaryty, a nowa wnieśli. Nowa jest szersza, ale bardziej wygodna. Teraz jest jednak troche ciasno, bo wersalka jest cały czas rozłożona. To mi nie przeszkadza, że pokój dzienny nie jest reprezentacyjny. Ma byc przede wszystkim wygodny dla nas, a nie zachwycać ewentualnych gości. My leżymy. To i kanapa duża. 
Dziś Krzysiek ma powiesić nowe zasony. Przyjechały z Ryk. Należały do Krzyśka mamy, ale nie były uzywane. Będzie jeszcze malowane w tym pokoju i kupię nowy dywan. Stary juz wyrzucony. Chcę tradycyjny. Wybrałam w brązie...

Zaczynamy powoli przygotowywać dom na zimę. Juz piorę intensywnie co sie da, czyli koce, kapy, zasłony. To wszystko co będzie ponownie prane dopiero wiosną. W zimie u mnie nie ma gdzie prania suszyć i suszymy tylko to co cienkie przy piecu. Wiem, że to metoda prymitywna, ale nam nie przeszkadza. Żyjemy juz troche na tym świecie, a tak kiedyś się pranie suszyło. Albo nad piecem, albo na dworze. Krzysiek juz myje okna. Kolejne mycie na wiosnę. Na Boże Narodzenie tylko przetrę szyby od środka, bo pewnie kocie łapki będą odbite.

Zamarzyła mi się kapliczka w ogrodzie albo na ścianie domu. Ma być mała drewniana z obrazkiem. Znalazłam taką, ale nie kupię tylko sobie zrobię. Mama twierdzi, ze mnie na językach rozniosą, ale ja nie bardzo o to dbam. Kiedyś kapliczki kolo domu były powszechne. Teraz ten zwyczaj odchodzi wraz ze starszymi ludźmi. Nie wiem czemu mam go nie zatrzymać. Teraz w ogóle chyba wiara w Boga jest czymś niemodnym. Niech sobie będzie.

Kupiłam trochę rzeczy - 2 skrzynie na warzywa, karmnik dla ptaków, osłonę na doniczki z wikliny i wiklinowe płotki, materac z gorczycy, rośliny. Jutro kupię kolejne rośliny. Pilna jest jeszcze jedna skrzynia tym razem mniejsza, bo chcę w niej zrobić kwietnik. Fajnie będzie wygadać na zwirku.

Nadal piszę wiersze prawie codziennie i biorę udział w warsztatach. Dobrze mi idzie ostatnio.

Dziś dwa wiersze - wariacje do utworu Mirona Białoszewskiego Krowa. Za jeden zdobyłam drugie miejsce na warsztatach...:) Do tego akwarelka... Nie podoba mi się...




być zającem

czy warto skokami
gonić wiatr
a kicanie jest przyjemne
nie cierpną nogi nie bolą stopy
a uszy
tak długie uszy
nie bywają zawadą
chyba ciążą
a zimą  tęsknią za szalikiem
och nie
a może driadą
śnić szmaragdowo
i tańczyć wśród liści
nie też nie
może jednak nie będę tęsknić
za inną skórą  przytulę swoje istnienie
i odetchnę tym co bliskie
może…


być kotem

warto istnieniem raz mruczeć słodko
raz syczeć wściekłością tygrysa prychać
i spadać miękko na cztery łapy
gdy upadek tchnie trwogą
warto się skradać cichcem
jak koszmarny sen
tkwienie przy mysiej dziurze
nieruchomo na wzór statuy wykutej w kamieniu
też nie zachęca
chyba pozostanę sobą
ludzka skóra tak niedoskonała ma zalety
choć nie jest miękka jak futro kota


niedziela, 6 września 2020

niedziela


Prace koło domu idą. Na razie jest zrobiony placyk, część schodow. Jest też kawałek  domu zatynkowany. Trzeba to było zrobic, bo tynk odpadł... We wtorek dalej. Dojdzie jeszcze uszczelka na rurę od kanalizacji, bo w piwnicy kapie i malowanie sypialni. Prace potrawają do około 15 IX chyba. Ulży mi gdy się skończą. Już planuję urządzenie ogrodka przed domem. Chce kupić wiklinowe płotki. Chciałabym duży kamień albo korzeń, ale nie wiem czy da się gdzieś załatwić.
Dom jest stary, bo ma ponad 100 lat. Rozbudował go mój pradziadek dla swoich 3 córek. Gdy byłam dzieckiem mieszkałam z dziadkami i dwoma ciociami. To były osobne mieszkania. Dom nie jest bardzo duży, bo ma okolo 220 m plus 35 w podwórzu. W tym mieszkaniu mieszkała samotna ciocia. Kiedyś ludzie potrzebowali mniej przestrzeni. Teraz zajmuję prawie poł domu i wcale nie jest mi za dużo. Dom nigdy nie był i nie jest luksusowy. Jest wygodny i strasznie jestem wdzięczna i losowi i pradziadkowi za niego. Dał mi poczucie bezpieczeństwa i niezależność.
Przodkowie mi pomagają. Teraz gdy pisałam ten post, przyszło mi na myśl, by spytać znajomego, ktory zrobił placyk o możliwość wysypania żwirkiem na cmentarzu. Ja mam 3 groby podwójne i 3 pojedyńcze. Trawa buja, a my kosimy 3 razy w roku.

Nigdy nie miałam w doniczkach przed domem begonii. W tym roku kupiam dwie i nie załuję. Rosły pięknie i nie byly kłopotliwe. Sprobuję je przetrzymać w piwnicy i jeszcze w przyszym roku dokupię. Chciałaby pomarańczową i żóltą. Nie wiem co z czerwoną. Nie znoszę czerwieni, ale szałwie bardzo lubię.




Kupiam juz część kwiatów. Tym razem cebulowe, wiosenne. Idą lilie, hiacynty, żonkile, narcyzy, krokusy, śniezyca, przebiśniegi, tulipany zwykle i botaniczne, szafirki. W poniedziałek kupię jarzębinę, rudbekię i może rozchodnik kaukazki. Inne po 15, bo muszę poczekać na rentę. Krzewy później.

Nie ma się co dalej łudzić, ze kręgosłup lędźwiowy to moj jedyny problem. Niestety boi mnie stopa, biodra i ramię. Wyglada to na reumatyzm. Do lekarza nie pojdę, bo tego i tak się na stałe nie wyleczy, a wędrówki po przychodniach mi sie nie uśmiechają. Można podleczyć, ale będą nawroty stanu ostrego. Boję się zniedoężnienia, kalectwa. O lekach chemicznych nie myślę. Piję zioła i pół tabletki polopiryny. Chcę kupić materac z gorczycy, mąść końską i może pastry rozgrzewające. Cwiczę jogę w tym 10 minut na kręgosłup i zmieniłam ułożenie rąk w Reiki. Doszły pozycje na kręgosłup i reumatyzm. Może kupię elektrostymulator, bo prądy TENS ponoć pomagają znieczulić ból. No zobaczymy...


Nadal piszę wiersze i mam z tego frajdę. Maluję teraz akwarelki..



Noc się skrada

obsypana dobrem śliwa
cicho wzdycha
ogród pachnie wiatrem
i dojrzałym latem
spragniona wytchnienia
wtulam się  miękko
 w oranżem przesycony zachód słońca
i coraz głębsze cienie
złaknione wilgoci
nawłocie wybuchające żółcią
kłaniają się bladolicemu księżycowi
kocham te chwile
i  stęskniona układam je na poduszce
nim zaciążą znużone powieki


Na progu jesieni

Czekam na jesień
strojną w pelerynę z mgieł
pachnącą kasztanami jarzębiną i deszczem
podziwiam
ciepłe barwy liści
szeptem flirtujących z wiatrem
zrudziałe trawy
i babie lato srebrem tulące się do traw i zarośli
i malowane fioletem wrzosowisko
lubię
nostalgię rześkie poranki na wsi
gdy cisza koi zmysły
i wieczory przy kominku
gdy półsenny kot na kolanach snuje opowieści
i  wspomnienia napływające falami




piątek, 4 września 2020

piątek

Już czuję jesień i moje zwierzęta czują. Pogoda mnie cieszy, ale nie tak do końca, bo nie wszystko koło domu zrobione. Gryzie mnie zwłaszcza pryskanie sadu. Perz jest, a muszę go zniszczyć by posadzić krzewy owocowe. Chcę porzeczki, agresty, maliny, może jezynę bezkolcową. Chciałam też w sadzie założyć łąkę kwietną, a tu wszystko sie odwleka. W tym roku już spryskać sie nie da, bo skoszone. Popryskam za to przed domem. Jest jeszcze troche plewienia i wsadzania roślin. Pracować będziemy do października chyba. Później zamknę sezon i zakopię sie w domu. Wcześniej nacieszę się jesienią kolorami, zapachami, babim latem. Będą spacery, robienie zdjęć. Będą chyba ogniska i pieczenie kiebasek na patykach. Pamiętam ten okres z dzieciństwa. Było wykopywanie ziemniaków, zbiory z ogrodu, sadu, kiszenie kapusty. Było robienie przetworów, zbieranie grzybów, jeżyn. Moja ukochana ciocia Resia robia z nich pyszne soki do herbaty. Teraz olbrzymia kępa jeżyn rośnie koło domu mojej mamy, ale chyba w tym roku nie dojdą.

Kilka dni temu próbowałam wykopać kartofle i nic nie było. Tak przypuszczałam, bo sadzeniaki były dziwne - rożowe i krzaki wybujały. W przyszłym roku chyba nic nie posadzę. Ogrod juz planuję. Będzie bób w gruncie, a reszta w skrzyniach. Chcę kupić na razie dwie 140x120 i zobaczę jak mi pojdzie. Sebastian skręci, a my z Krzyśkiem nasypiemy ziemi. Chciałabym ją kupić. Nawóz bydlęcy mam. Myślę tez by jeszcze w tym roku posadzić czosnek. W przyszłym roku chcę kapusty, kalarepy, sałatę i może buraczki na botwinę. Kusi mnie kabaczek, ale nie wejdzie. Koper, cebula na dymkę, papryki i może pomidory będą w donicach. Wszystko co w pojemnikach zabezpieczę przed slimakami. Nie ma zmiłuj się, bo w tym roku mi wszystko zjadły. Nie sypałam trucizny na grzadki, bo bałam sie o jeże.

Teraz jestem na diecie i chudnę :), ale kilka dni temu pokombinowałam i przygotowałam potrawę z soi. Przepis wymyśliłam, ale niewykluczone, że ktoś wymyślił podobny.

Soja z marchwią papryka i koncentratem

- soja
- papryka
- cebula
- marchew
- sól
- pieprz
- zioła
- koncentrat pomidorowy

Przeczytałam Kobiety ktore kochaja za bardzo i wnioski są. Chyba pomyślę wkrótce o terapii na syndrom DDD. Trochę się z tym waham, bo jestem pogodzna z sobą i w zasadzie się akceptuję. Boję się trochę by terapia nie poruszyła lawiny i nie utrudniła mi życia. Czytam następne pozycje.
Kupiam dwie książki...




Kilka logo... Są proste, zbyt proste chyba, mało nowoczesne i chyba mało eleganckie. Tak naprawdę to nie wiem, bo na modach i stylach się nie znam. Aby robić lepsze, powinnam mieć tablet z wyświetlaczem. Jeszcze go nie mam i nie wiem czy warto kupić, bo grafika zawodowo raczej się nie zajmę. Na grafice zarabiam trochę, ale na małą skalę.









szukając ukojenia


trafiłam tu

gdzie potok pieści uszy szeptem

gdzie pstrągi igrają z migotliwym cieniem

spoczęłam na kamieniu

odurzona wonią łąki dotknęłam ciszy lasu

rzeczywistość ubrana w strój kata

przepłynęła obok szczerząc zęby

to nic że życie czasem boli

że przenika teraźniejszość że kala cieniem jutro

ja trwam niestrudzenie

widzę słyszę czuję

i przytulam do serca piękno istnienia

Lubię

lubię mgielne poranki
pachnące deszczem i mokrą sierścią psa
lubię gdy dokładasz do kominka
gdy ciepło liże twoje dłonie a po twarzy pełgają cienie
gdy parzysz herbatę z cynamonem albo kawę
i gdy przynosisz bukiet marcinków
pamiętasz pierwszą wspólną jesień
grę uczuć wzruszenia zachwyty
i wrzosowisko wzbierające fioletem
przynieś mi proszę szal
otulę ramiona i wydziergam kolejne wspomnienia