Codzienność

Codzienność

piątek, 28 maja 2021

piątek

 Kilka moich kotów dostaje lek typu probiotyk na trawienie, a Józek saszetki weterynaryjne gastro, bo ma słaby żoładek i czasem zwraca... Jeszcze muszę kupić dla Fillusia  vetfood Immunactiv Balance, bo nadal czasem kicha. Po lekach od weterynarza trochę mniej ale jednak. Kilka moich zwierząt ma znowu świerzbowca usznego w tym Pikuś. Drapie się tylko Kajtuś i to niezbyt często. Lek mam i niedługo będą uszy smarowane. Lek jest skuteczny, bo pomaga, ale po jakimś czasie draństwo wraca.

Pikuś to juz starszy pan. Skończył 13 lat. Jest jeszcze sprawny i żwawy, ale juz ma humory i czasem warczy na koty gdy mu się naprzykrzają i szczeka gdy sa zdenerwowane i warczą na siebie albo się gonią. Niedawno ugryzł Krzyśka, bo go chciał zgonić z fotela i krzyczał na niego. Poza tym to świetny pies- czuły, proludzki, bardzo mądry i sympatyczny....

 




Dieta trwa i prawie koniec. Zostało do zrzucenia w tym etapie jeszcze tylko 50 dkg. Grzeszki były ale wliczane zwykle w bilans. To były lody i raz 4 kromki chleba z dżemem bananowym na raz. Unikałam węglowodanów i tradycyjne sajgonki zrobilam po raz pierwszy bez dodatku ryżu i kaszy manny. Wyszły fajne.

Sajgonki bez ryżu

- mieso mielone

- kapusta

- jajko

- sól

- pieprz

- koncentrat pomidorowy

- mąka

- olej

- kminek

Kapustę bardzo drobniutko pokroić, dodać do mięsa mielonego wraz z przyprawami i jajkiem. Formować kotlety i smażyć na oleju. Gdy rumiane dodać nieco wody i koncentrat i dusić do miękkości kapusty. 

Jakiś czas temu przerobiłam ostatnia lekcję kursu fotografowania przyrody. Byla o dzikich zwierzętach i ptakach. Kusi mnie oczywiście fotografowanie saren i dzików, ale na razie poluję na ptaki na podwórku. Bywają gołębie, wrobelki, cukrówki, sroki i kiedyś była cudna sojka. Mam zamiar iść do lasu i nad rzekę, ale na razie czasu brak. Nad rzeką sa kaczki. Dziś cukrówki. Ptaki bytują u nas na podworku i sa karmione. Nie wiem gdzie maja gniazdo, ale często je slychać...













Ostatnio mnie koleżanka usiłowała wystraszyć czyścowymi mękami za ezoterykę. Nie bardzo jej to wyszło, bo ja wierzę w karmę i dla mnie czyściec to ziemia. Wierzę w Boga, ale uważam, że jest miłością. Jednak moi bliscy zmarli byli katolikami i według książki, która czytam czekaja na modlitwę. Odmawiam za nich codziennie rożaniec/10/. Wierzę w jego moc, bo w trakcie modlitwy mozg jest w falach alfa. Odmawiam tez różaniec za bliskich żywych, stosuję post z intencja w piątek i palę świece. Byłam nawet z Krzyśkem w kościele... Nie jestem wrogiem kościoła choć moja wiara jest specyficzna. Taki różaniec kupiłam. Zachwycił mnie i noszę go jako bransoletkę. Jest z medalikiem św. Benedykta.

Na koniec myśl i znikam, bo trzeba przyciąć stary winogron choć nie pora na to.


niedziela, 23 maja 2021

niedziela Zielone świątki

 Dziś Zielone Świątki. Święto ważne choć ja do niedawna nie wiedzialam o co w nim chodzi. Pamiętam jednak z dzieciństwa przystrojony zielenią dom i obejście. Ciocia Resia przynosila gałązki brzozy i tatarak. 

Ostatnio spędzam dużo czas na dworze. Udało mi się zrobić trochę zdjęć ptaków. Na pierwszy ogień poszły gołębie. Mam do nich sentyment, bo pamiętam stada na dachu z dawnych lat. Gołębie były mojego dziadka. Miał tylko pocztowe. On je kochał i dbał o nie. Gdy byłam dzieckiem brały udział w lotach. Gdy dziadek odszedł gołębie zostały. Dbała o nie głownie mama. Kilka lat temu kotka od sąsiadów zaczęla wchodzić na dach i wystraszyla je, bo na nie polowała. Stracily dom, ale do jedzenia nadal przychodziły. Teraz został tylko jeden potomek z tych które pamiętały mojego dziadka. Czasem bywa... Mnie gołębi brakuje...




Zaczęlam wykorzystywać to co daje natura. Zrobiłam 9 słoiczków syropu z  mniszka. To porcja z 400 kwiatów. Juz piję do kawy. Kilka dni temu zrobilam nalewkę. Wyprawa po pączki sosny była udana choć drzewa urosły i trudno sie zrywało. Miały być dwie nalewki i syrop, a zebraliśmy tylko na jedną. Nalewkę schowam, bo moi faceci by wypili, a ja będę sobie sączyć po trochu, po kieliszeczku. To jedna z moich ulubionych...










Znalazłam chyba nowego terapeutę dla siebie. To terapeuta katolicki. Poprzednia pani była fajna ale zbyt nowoczesna, bo namawiała mnie na ograniczenie kontaktów z mamą. Ja tego zrobić nie mogę, bo ona jest sama i ma 80 lat. Nie kontaktuje sie prawie z nikim, bo ludzie ją drażnią. Jestem DDD, a mama jest trudna, toksyczna dla mnie. Skrzywdziłam mnie, ale i nauczyła wartościowych rzeczy. Nie krzywdzia mnie celowo raczej, bo poprostu jest inna i chciała być sobą. Instynku macierzyńskiego nie miała, ale ja też nie miałam i za zwyrodniaca sie nie uważam. Dawała mi to co sama chciała dostać. Przemoc była, ale wtedy to była norma. Dostawałam w skorę nie tylko ja. Teraz chodzi mi o akceptację jej z wszystkimi przywarami i z zachowaniami, które mnie rażą. Jest narcystyczna, apodyktyczna i niestabilna emocjonalnie, a ja muszę stawiać granice i trwać przy niej pomimo tego. Ona się już nie nie zmieni. To ja muszę zmienić swoje podejście.



czwartek, 20 maja 2021

Czwartek

Punia w tym roku kończy 12 lat. Została znaleziona kolo śmietnika z braciszkiem, moim ukochanym Ogonkiem. Kociaki miały koci katar. Punia była w lepszym stanie. Koteczka jest dość nerwowa i nie wszystkie koty lubi. Do ludzi jest łagodna. Do mnie przychodziła jako kociak, a poźniej przestała. Wrócila dopiero po kastracji kilka lat temu. Teraz często kladzie sie obok mnie i czeka na głaskanie i pieszczoty tuląc się całym drobnym ciałkiem.



Kończy mi się pierwszy semestr w szkole. Ostatnie zajęcia w czerwcu i już niestety nie online. Teraz trwają egzaminy. Na razie idzie mi dobrze. W drugim semestrze trzeba będzie jednak do szkoły chodzić. Tematy juz mam i niestety nie znajdę materiałów w książkach i sama uczyć się nie zdolam. Trzeba będzie jeździć i notować. Szkoła mnie nadal cieszy i zainteresowania nie straciłam. Zastanawiam sie jakby ta wiedzę wykorzystać później. Ani Adrianowi ani Sebastianowi się ona nie przyda raczej, bo nie są zdecydowani na terapię no i autorytetem dla nich nie jestem. Nałogowiec musi być zdecydowany na terapię i to jest podstawa. Nic się za nikogo nie zrobi.

Za dwa tygodnie przyjedzie Sebastian. Pracy trochę będzie. Będzie malowanie drugiej sieni, próba naprawy zamka do pracowni, koszenie sadu i nauka cięcia piłą łańcuchową. Ma być około tygodnia. W tym czasie pojdziemy też zwiedzić zamek.

Znalazłam bardzo interesujący dla mnie kurs. To terapia  poznawacza-behawioralna. Chcę go skończyć w lipcu. Uważam, że mi sie przyda. Na razie znowu uczę się malowania akwarelami. Tym razem to były inne metody malowania drzew. Okazuje się, że można np. użyć gąbki czy pędzla do golenia. Kolejna lekcja u Krissa to krajobraz zimowy. Wkrotce kupię.







Nadal jestem na diecie. Dziś kotlety ze śledzi, jajek i pieczarek.

- jajka
- śledź
- pieczarki
- pieprz
- olej
- bułka tarta
- ulubione przyprawy
- cebula

Jajka ugotować na twardo oprocz 1, rozdrobnić, dodać podduszona cebulę i pieczarki i rozdrobnionego wymoczonego śledzia. Dodać, przyprawy, jajko i bułkę tartą. Formować kotety i smążyć.



poniedziałek, 17 maja 2021

poniedziałek

  Maju mój

 

poprowadź mnie tam

gdzie natura wybuchła szmaragdem

gdzie tulipany w szkarłatnych tunikach

igrają w słońcu

gdzie rozszalałe ptaki

sławią Amora

przysiądę w ciszy

i wspomnę magiczny moment

pomiędzy ożywczą kroplą dreszczu

a drgnieniem serca

spójrz

już dzień zamyka powieki

konwalie czarem kuszą nozdrza

bez układa się liliowym cieniem na poduszce

zasypiam

Deszczowo i chłodno, ale ponoć Chłodny maj dobry urodzaj. Niby nie mogę ani pewić, ani pryskać perzu. Nie ma tez szansy na cięcie drewna i koszenie, ale za to wszystko kiełkuje i rośnie. Piękna jest cebula, czosnek, sałata, bob, nagietki, maciejka, nasturcja, soneczniki. Rośnie rzodkiewka. Liczę, że wykiełkuje siedmiolatka, dzirawiec, że ruszą buraki i margarytki. Krzysiek mi kupił szpinak, patisony i sałatę. Trzeba wysiać. Mam też sałatę i trzeba posiać. W domu w szklarence rosną poziomki, rozmaryn i asparagus. Oby przetrwaly. Nie ma mirtu, ale może jeszcze wzejdzie. Jutro mają przyjść sadzonki w tym rukola. No zobaczymy, bo jej jeszcze nigdy nie miałam. Ze skrzyni jestem zadowolona i planuję jeszcze jedną na przyszły rok i moze niewielki tunel foliowy. Mam trochę okien i nie wiem czy nie pomyśleć o inspekcie.

Rozi przytyła i uspokoia się trochę. Juz kotow nie goni i nie wpada w szał. Kiedyś gdy jej sie to zdarzało musiałam ja wsadzać pod kołdrę, żeby ja wyciszyć. To moja pupilka. Ciągle leży na kolanach, ale nie jest nachalna i gdy nie ma miejsca to kładzie sie przy stopach. Lubi za mna wszędzie chodzić i potrafi otworzyć drzwi, bo skacze po klamkach.



Drewno w obejściu ogarnięte. Prawie wszystko co zbędne wycięte. Kończę rozdrabnianie gałęzi. Zostało trochę do cięcia lisicą, ale musi być pogoda. Czeka na pilarkę łańcuchową spora sterta. Mam zamiar pociąć gdy Sebastian przyjedzie. Jest tez trochę mebli i to chyba potnie on. Drewna będzie na tyle dużo, że w tym roku na jesień nic nie kupię. Zwrocą sie pieniądze za kupione urządzenia akumulatorowe.




Kupiam pieniek do rąbania drewna z dębu. Juz mam w domu. Powinien wystarczyć na kilka lat.

Mam probem z młodymi kocurami, a zwlaszcza z Kajtkiem, bo drapią i mi niszczą moja starą bibliteczkę. Mebel jest dla mnie cenny, a drapak typu leżącego na podlodze-mata, obsikują. Inny drapak do pokoju nie wejdzie.

piątek, 14 maja 2021

Piątek

Kajtuś nienawidzi Rozi, a ona jego. Jest gonienie, łapoczyny i fuczenie. Poza tym to bardzo fajny, miły kot. Lubi pokazywać brzuszek, barankuje. Już nie garnie się tak na dwor i z kupienia szelek zrezygnowałam. Ostatnio trochę niedomagał. Najpierw zwrocił i cały dzień nie jadł. Nic go nie bolało i pił. Nie miał gorączki ani biegunki. Z weterynarzem sie wstrzymałam. Robiłam tylko zabieg za zabiegiem i podałam probiotyk. Były trzy zabiegi reiki i trzy zabiegi bioterapii. Na drugi dzień juz było ok. Dałam do jedzenia karmę weterynaryją gastro. Dziś je wszystko. Uffff...




Mam nowy telewizor, bo oba stare się zepsuły i nową kosę-podkaszarkę akumulatorową. Na razie koszę całe podwórko. Idzie nieźle, ale trawa nie może być dłuższa niż 30 cm. Jeśli jest dłuższa to się zakręca. To podkaszarka z nożykiem i nie ma problemu z żyłką. 

Prace koło domu idą dobrze. Działam ja i działa Krzysiek, bo ma urlop do 25 V. Ostatnio Krzysiek zwyke przed pracą sie nie broni. Wczoraj skończył sypać ziemie do małych skrzyń. W dużej już rośnie cebula, sałata, czosnek, kiekuje rzodkiewka i koper. Czekamy na sadzonki reszty warzyw. Wysiane dynie ozdobne i ogorki krzaczaste. Poziomki te wysiane w szklarence domowej ładnie rosną. Dostałam 15 kapust od kolezanki i juz sa w ziemi. Pieknie rośnie bób, a winorośl puszcza. Róże też.

Dieta trwa. Waga spada...Tym razem zrobiłam kotlety z selera i pieczarek. 

- podduszone pieczarki

- ugotowany seler

- cebula

- jajko

- bułka tarta

- sol

- olej

- pieprz

- ulubione zioła

Cebulę rozdrobnić i poddusić z pieczarkami. Gdy gotowe przepuścić przez maszynkę z ugotowanym selerem, dodać, przyprawy, bułkę, jajka i uformować kotlety. Piec na rumiano na mocno rozgrzanym oleju.

Nadal robię zdjęcia. Pierwsze zdjęcie z błędem, bo wszystko jest pochylone. Powinnam zrobić zdjęcie z większej odległości. Powtórzę je, bo stylizacja mi sie podoba...


Ze zdjęć wrobelkow jestem zadowolona. Nie jest łatwo zrobić zdjęcia, bo ptaszki sa ruchliwe...