Codzienność

Codzienność

piątek, 31 lipca 2020

piątek

Tydzień się kończy i dobrze, bo planuję nieco odpocząć. Kusi mnie zwłaszcza spanie. Jutro skończę zlecenie na krzyzówki. Przez to zlecenie i przez przetwory nie miałam czasu nic zrobic w domu i koło domu, a praca się nawarstwia. Pilne jest mycie lodówki i chlebaka, bo łapki odbite. Jest odpowiednia pogoda i można by spryskać chwasty. Przetworów juz trochę zrobiam. Będzie z 40 słoików. Wczoraj był dżem z jabłek i sok z jagód. Jutro mi coś Krzysiek kupi i w niedzielę podziałam. Chyba to będzie kolejny dżem i nalewka z jabłek i mięty. Myślę o gruszkach albo brzoskwiniach. Nalewki też z tego będą.

Nadal  codziennie maluję. Teraz to oleje. Sprzedałam kolejna akwarelkę. Juz zgrałam sobie trochę wzorów na akwarele, ale myślę że na razie pozostane przy olejach. Mam jeszcze trzy wzory i koniecznie chcę je szybko wykorzystać. Na razie podobrazia mam. Poźniej będę zamalowywać to i owo.
Tu ostatni obraz...


Kajtuś już aklimatyzuje się w domu. Wczoraj wyjęłam go z transporterka i leżał na moich piersiach przez dłuższa chwilę. Był spokojny. Wtedy go puściłam, a on ruszył na zwiedzanie domu. Awantur większych nie było. Warczy czasem gdy jakiś kot go wącha i czasem któregoś pogoni, ale nie wygląda to groźnie. Był z nami kilka godzin. Zamknęłam go na noc.


Pogoda mnie ostatnio trochę męczy, bo jest za gorąco...

środa, 29 lipca 2020

środa

Od kilku dni przyzwyczajam Kajtusia do stada. Na razie wnoszę go do pokoju w transporterku. Stado jest skłonne go przyjąć, ale on trochę warczy. Z kotów nie podoba mu się Rozi, bo go wacha i Majka też. Nie akceptuje też Pikusia. Chyba boi się psów, a Pikuś boi się jego, bo włazi Krzyśkowi na kolana. Chyba będzie jednak z czasem dobrze, bo jego reakcja nie jest zbyt gwałtowna. Nie ma rzucania sie w transporterku, nie ma łapoczynów ani sie nie jeży. Kastracja w poniedziałek. Będzie narkoza wziewana, bo jest bezpieczniejsza.

Zrobiłam trochę zakupów. Kupiłam chodniki do przedpokoju i do kuchni, kilka garnów, pokrywki i pigmenty do ikon. Pigmenty są do tradycyjnego malowania z żółtkiem i winem. To zestaw uzupełniajacy, czyli rzadko spotykane kolory. Pigmenty przyjdą dopiero w przyszłym tygodniu, bo babka jest na urlopie. Podobrazie i wydruk ikony juz mam. Zacznę działać. Tym razem chcę poczynić ikonę z archaniołem Rafaelem.

W tych dniach maluję farbami olejnymi. Pokochałam te farby i nie wiem czy do akryli jeszcze wrocę. Zachwycają mnie piękne kolory i to jak miękko suną pędzle. Tyle lat się przed olejami broniłam i teraz zupełnie nie wiem czemu. Teraz maluję łąki. Jak długo nie wiem. Mam jeszcze do namalowania trzy obrazy jezior w tym jeden dla Sebastiana. On chce obrazy dwóch jezior w pobliżu. To muszą byc konkretne, bo tam wędkuje. Problem jest z ładnymi zdjęciami. Znalazłam ladne zdjęcie tylko jednego jeziora. Zdjęcia drugiego sa mało interesujące. Więcej na nich samochodow i ludzi niz przyrody, a ja maluję tylko naturę.



Dziś Krzysiek idzie po południu do pracy, a ja będę działać w domu. Kończę powoli układać krzyżówki. Przepisywać będę do soboty. Z doskoku robię też to i owo w domu. Jutro miały być przetwory, ale curry do ogórkow w sklepie nie było i żelfixu też nie. Moze jeszcze coś kupi po południu albo w niedzielę zrobię jak dodatki będę mieć...

Cała ja

jestem  tęsknotą mgnieniem
nieuchwytnym marzeniem celem
gdy kocham pachnę wiecznością i rajem
wciąż rozedrgana zmienna
to otulam miękkością
przynoszę ciepło  subtelność ukojenie
to nasączam żarem
migocę spalam się
gdy nienawidzę kąsam spycham do piekła
cała ja


poniedziałek, 27 lipca 2020

poniedziałek


Nowy tydzień. Będzie pracowity, ale głównie zawodowo, bo w domu i koło domu wiele chyba nie zrobię. Muszę skończyć krzyżowki do czasu przyjazdu Sebastiana. Przyjedzie za tydzień lub dwa. Praca czeka i ja czekam, bo wprowadzi do domu trochę żywszej energii. Tym razem ma kosić na podwórku i w sadzie. Ma powiesić pólkę w sypialni. Ma naprawić prysznic, bo nie mogę go teraz używać. Ma przymocować lepiej futrynę od drzwi do sypialni. Chcę by mi zrobił połkę  na ikony.

Rodzina mi się powiększyła o nowego kota. Krzyśkowi udało sie złapać kocurka, który go zaczepiał na targu. Przywiózł go do domu w sobotę po południu. Kajtuś, bo takie imię dostał jest chyba młody i na pewno bardzo miły. Garnie sie do ludzi, barankuje i przymila się cały czas. Od razu zdobył moje serce. Na razie siedzi w osobnym pomieszczeniu. Wydaje się być bardzo spokojny, ale ciekawski. Chcę go troche odkarmić, poobserwować i później wykastrować, odrobaczyć. Wtedy wezmę go w transporterku do pokoju i będzie zapoznanie ze stadem. Krzysiek wykazał się sercem i to doceniam. Następne życie uratowane. :) Zimę ma spędzić na kanapie i przy piecu...



Niby lato mnie nie umęczyło w tym roku, ale podświadomie juz czekam na jesień. Tęskno mi do mglistych poranków i wilgoci, ciepłych barw. Wczoraj miałam namiastkę tej wilgoci, bo przeszła lekka burza, a później sie rozpadało. Poczułam sie dopieszczona. Leżałam w sypialni przy otwartym oknie i słuchałam szumu spadajacych kropli. Czułam zjednoczenie z naturą. To było jak medytacja...

Letnia burza

odległy pomruk
aniołowie się gniewają
świat zamarł
wróble zastygły w gnieździe
jeszcze tylko głos wilgi  wibruje
i jaskółki spadają wciąż niżej i niżej
wzrokiem śledzę ostatnie pszczoły kłębiące się przy ulu
zaduch zabiera oddech
już za moment iskry strzelają w przestworzach
i pierwsze krople bębnią
w dachy
wpisują rytm w liście i pąsowe płatki dalii
zaspany kot umyka z werandy
a ja za nim
niosącą z sobą zapach mokrej trawy
i rześkie powietrze pieszczące płuca
spragnione wytchnienia

To ostatni obraz. Maluję już kolejny. Też jesień...



sobota, 25 lipca 2020

sobota


Ostatnio narzuciałam sobie mniejsze wydatki na jedzenie. Chcę zrobić trochę luzu w spiżarni i wyciągam to co zgromadziłam i przetworzylam. Wspominam dawne czasy gdy kobiety w mojej rodzinie kupowały znacznie mniej. Jedzenie było smaczne, ale trzeba się było dostosować do pory roku i tego co było w danym momencie dostepne. Były jabłka to sie jadło knedle, naleśniki z dżemem, chleb z dżemem, ciasta i placki. Kura zniosła jajko to była jajecznica czy omlet. Na święta były własne szynki i kiełbasy, grzyby suszone.Tak było chyba zdrowiej, bo produkty naturalne, bez konserwantów. Było też taniej...

Dziś mam sporo pracy, bo i krzyżówki i wróżba. Poza tym chcę malować. Wczoraj zaczęłam pejzaż jesienny i dziś moze skończę. Myślę o ikonach. Kupiłam juz podobrazie, trochę pigmentów i złoceń. Tym razem wybrałam srebrne i miedziane. W poniedziałek mi Krzysiek wydrukuje szablon. Zgrałam kilka fajnych wzorów i będę działać stopniowo. Planuję poczynić 4-5 ikon, bo chcę je ustawić na półce w sypialni lub w pokoju dziennym.
Jutro krzyżówkę tylko ułożę. Przepisywać nie będę, bo tego nie lubię i chcę odpocząć. Układać uwielbiam. Już wiem, że nie mam zadatków na grafika. Dobrze, ze sobie z tego zdałam sprawę, bo chciałam kończyć poważny, drogi kurs. Niestety lubię robić tylko logo, ulotki, obrazki i banery. Inne prace mnie nie interesują. Krzyżówki np. przepisuję z musu i uważam pracę za nudną. Będę sobie nadal łapać zlecenia, ale na małą skalę. Tak będzie lepiej.

Nadal mam fazę na pisanie wierszy. Kończę pracę nad kolejna antologią. Może jutro juz materiały wyślę. To antologia z wierszami o miłości.

Letni poranek

pod powiekami
świat rozjarzył się złotem
wybiegłam z domu
poranek poczęstował mnie łykiem
wilgotnej mgły
koniczyny na ugorze swawolą za stopami
nad stawem kaczka wiedzie młode
wróble szaleją w zaroślach głogu
jeszcze jeden krok i jeszcze jeden
i las otwiera podwoje
skąpiąc światła
na skraju sarna ściga wiatr
po chwili
wracam ponaglana krzykiem bażanta
zabierając z sobą gałązkę dziurawca
i zapach macierzanki
czas na śniadanie

Dziś może mi Krzysiek przywiezie kota z targu. Oby sie udało. Kota ktoś chyba wyrzucił, bo łasił sie do Krzyśka. Biedak jest dorosły, ale strasznie chudy. Dziś Krzysiek go poszuka. Dam mu dom o ile będzie to możliwe. Jeden kot więcej nie zrobi mi różnicy, a zycie sie uratuje. To chyba kocurek-łagodny i spokojny. Martwię sie o niego...

To mniej więcej kolejna rocznica gdy odszedł mój dziadek. Był żołnierzem, sportowcem i bardzo pracowitym, zapobiegliwym człowiekiem, odważnym, ale wrażliwym. Prawdziwym gospodarzem. Bardzo dbał o dom i obejście. Hodował pszczoły, gołębie i owce. Mnie kochał i rozpieszczał. Brak mi go. Wspominam...








czwartek, 23 lipca 2020

Czwartek

Wczorajszy obraz. Jestem zadowolona choć Krzysiek tematykę krytykuje.



Ostatnie dni były bardzo aktywne. Dzisiejszy też taki będzie i kolejnych kilka. Realizuję zamówienie na krzyżówki z Chicago. Pieniądze już mam na koncie. To 10 dużych krzyżówek panoramicznych. Trzeba ułozyć i opracować graficznie, ale nie na gotowe. Graficy jeszcze nad nimi siedzą.
Wczoraj mi Krzysiek kupił kolejne ogórki i dziś je chcę zawekować. Tym razem będa w curry. Chcę też zrobić nalewkę z czereśni. Chcę też zrobić dzem. Sezon na przetwory jest w pełni i będę robić cały czas chyba do września. W tym roku będą ogórki, dzemy i nalewki.
Robienie przetworów to u mnie w domu tradycja. Robiła babcia, ciocia Resia(Regina) siostra babci i robiła moja mama. Kiedyś to było tańsze, bo owoce wykorzystywano nasze z ogrodu. Byla tego moc. Co roku zbieraliśmy po wiadrze wisni czy agrestu, porzeczek. Były jabłka, gruszki, maliny i śliwki. Ciocia Resia chodziła na jagody, poziomki, grzyby i jezyny, które nazywała dziady. Był zagospodarowany prawie cały ogród. Były własne ogórki i pomidory, a także kapusta, która szła do beczki. Robiono koncentraty, kompoty, dżemy, sałatki, ketchupy i soki, ale nie sokownikiem, a z owocami. Sok z jagód wykorzystywany był w razie biegunki, a maliny piliśmy w razie przeziębienia. Na codzień piło się wodę z sokiem, albo kompot. O coli nikt nie myślał. Ogród nas żywił. Był też mały kawałek pola i tam uprawiane były ziemniaki na zimę.

Znajomy do prac w domu i koło domu przyjdzie prawdowopodobnie na poczatku sierpnia. Gdy ogrod będzie zrobiony, kupię krzewy i kwiaty cebulowe. Myślę o narcyzach, żonkilach, krokusach, szafirkach i może o tulipanach botanicznych. Jeśli chodzi o krzewy to kupię napewno berberys o bordowych listach, moze magnolię miniaturową i może migdałek.


Moja wiekowa papierowka jeszcze rodzi choć nie tak dużo jak kiedyś. Sadził ją chyba mój dziadek tuż po wojnie, ale nie wiem czy nie była sadzona wcześniej, bo juz w czasach mojego dzieciństwa było to potężne drzewo. Jabłka nie sa specjalnie duze, ale smaczne choć trzeba uważać na żyjątka. Był juz kompot, dżemik do zjedzenia na teraz, szarlotka i były placki z jabłkami. Krzysiek trochę zjadl na surowo. Bardzo te jabłuszka sa dla mnie cenne, bo przypominaja mi czasy, które minęły i moich przodków. Babcia te jabłka uwielbiała i jadła do końca chociaż miała cukrzycę.
Wzięło mnie na wspomnienia klimatu tamtych lat. Tu zdjęcie moich ukochanych bliskich - mojego dziadka, cioci Resi/Reginy/siostry babci i kota Odyseusza... Pień jabłonki w tle... Minęło ponad 35 lat, a ta scena jest mi tak bliska jakbym zdjęcie robiła wczoraj... Tak się kiedyś żyło, a nie na kanapie z laptopem na kolanach. Koty biegały luzem, bo samochody były tylko u nas i może u dwóch, trzech sąsiadów  na ulicy i jeździły wolniej.



Zachód słońca i po…



już niebo płonie

oranżem i złotem

słońce czepia się obłoków

ostatnimi promieniami
wilgoć nasącza rześkością powietrze
wiatr szeptem chwali
nadchodzący wieczór pełen tajemnic
jeszcze podziwiam szkarłatem malowane dalie
kłaniam się nasturcji
a już maciejka roztacza subtelny czar
za chwilę mrok wypełznie z pomiędzy śniących drzew
i głos puszczyka skala ciszę
czas powitać noc
nim powieki opadną
zaśnij

wtorek, 21 lipca 2020

wtorek

Za kilka dni koniec lipca. W tym roku mnie lato nie umęczyło, bo pogoda jest fajna, czyli brak upałów. Nie czekam więc na jesień. Nadejdzie gdy przyjdzie jej czas. Moze trochę wcześniej w tym roku. Tak moze być, bo niektore rośliny kwitna wcześniej. Przekwitaja u mnie nasturcje, a zawsze kwitły na 15 sierpnia, bo mama zbierała je do wiazanek na Matki boskiej zielnej. Dziurawiec tez przekwita, a nawłoć juz prawie kwitnie. Ona zawsze kwitnie późnym latem.

Nie wszystkie prace zaplanowane na ten rok są zrobione. Nie zniszczyliśmy wszędzie perzu i chwastów. Nie wiem czy z tym zdążymy, bo potrzeba suszy. Nie jest zrobiony ogródek przed domem ani płot. To jest pilne. Nie będzie ogrodzenia to nie będzie kaczek w przyszłym roku. Nie wiem co z warzywnikiem w przyszłym roku. Na pewno będzie bób, bo jest u mnie niezawodny. Chciałabym skrzynie, bo w tym roku chwasty mnie znokautowały. Moze kupię we wrześniu to Sebastian skręci.
Sebastian przyjedzie około 12 VIII. Już nie mogę sie doczekać. Będzie tym razem około tygodnia. Moze skosi podwórko i sad, moze wytnie trochę niepotrzebnych dzikich drzewek, potnie drewno po komorce, powiesi kolejną półkę i naprawi futrynę od drzwi do sypialni. Zaplanowana była jeszcze podłoga w kociej toalecie, ale nie kupiłam farby, bo droga i nie bardzo teraz na nią mam. Jest jeszcze trochę czasu i może jednak kupię. Musi być szybkoschnąca.

Ostatnio sporo czasu poświęcam sobie, zdrowiu, duszy i swojemu komfortowi nie tylko psychicznemu. Codziennie medytuję z minerałami lub aniołami około 20 minut. Do tego dochodzi 20 minut Reiki, joga też tyle i około 15 minut uzdrawiania pranicznego. Do tego dołozyłam kilka minut ćwiczeń oddechowych. Efekty mam, bo śpię dobrze, nie denerwuję sie tak, nie nakręcam i spadło mi ciśnienie oraz puls...:) Zyję sobie spokojnie w harmoni, pogodzona z sobą, na uboczu. Jestem bardzo wdzięczna losowi i bliskim, głownie Krzyśkowi, że mi to umożliwia. Nie wyobrażam sobie innego życia... Dobre mam życie teraz, a i wcześniej tragiczne nie było. Co złe starałam sie zapomnieć, oddzielić grubą krechą i mi sie to udało...

A na koniec zdjęcie moich zbiorów i trochę działań z gatunku artystycznych...






Poranek


jeszcze noc szarym muślinem
otula łąki lasy i ogrody
a już słońce zachłannie liże widnokrąg oranżem
rozbudzone ptaki jasnymi głosikami
chwalą nadchodzący dzień
rosa czarodziejka jeszcze diamentami
mieni się na listkach ziół
a one już rześką wonią pieszczą nozdrza
czekam na owady
pracowite pszczoły pasikoniki i motyle
kapiące tęczą
ostatnie tajemnice i cienie
to umykają między drzewa
to odpływają ze strzępkami mgły
nastaje ranek



niedziela, 19 lipca 2020

niedziela

Koniec tygodnia. Od wczoraj odpoczywam od kurierow i otwartych furtek. Otwarta furtka mnie niepokoi, bo mam wrazenie, ze w każdej chwili ktoś mi może zaklócić spokój. Ja jestem sobkiem i przyslowie Gość w dom Bóg w dom  do mnie nie trafia.Chętnie otwieram drzwi tylko przed tymi, których lubię. Od dwóch nocy śpię do oporu. Dziś do 13:40. Odespałam caly tydzień. Spać będę jeszcze jutro.

Wczoraj zaczęłam malować pejzaż olejami. Nie przepadałam za ta techniką, bo obrazy długo schną i terpentyna trochę cuchnie. Za to cudnie pędzel po płotnie sunie. Do tej pory namalowałam tylko jeden obraz olejny. Nie wyszedł tragiczny, ale za kolejne jakoś sie nie brałam. Ten co zaczęłam idzie bardzo dobrze, a bałam się, bo wybrałam trudny wzor. Juz planuję następne, bo sie do techniki przekonałam.
Wybrałam juz tematykę moich obrazów. To będą kwiaty, ptaki, zwierzęta, pejzaże i moze portrety. Nie będę malować miast, ludzi i techniki. Serce oddalam realizmowi i wcale się nie przejmuję tym, że to nie jest zbyt modne. Przeciwnicy twierdzą, że realistyczne sa zdjęcia. Surrealizmu nie cierpię, a do abstrakcji mnie ostatnio nie ciągnie. Zawsze chciałam malować obrazy realistyczne i nie chcę tego zmieniać. Maluję przede wszystkim dla siebie, a to co sprzedaję to wisienka na torcie i kapitał na materiały plastyczne.
Powinnam wkrótce kupić troche podobrazi.

Te dwa obrazki to pastele olejne. Poznaję technikę lepiej i chyba sie do niej przekonuję, ale opornie i ulubioną nie będzie...:)






Zebrałam sporo bobu i to wszystko na ten rok, bo ogrod mnie pokonał. Przegralam ze ślimakami, które były nawet na bobie i jadły go w najlepsze. Pokonały mnie tez chwasty, które z powodu deszczy rosły jak szalone. Ziemniaki najpierw wybujały, a później zmarniały. Łęty zbrązowiały i leżą na ziemi. Moze z 5 krzaków jeszcze rośnie. Mama mówi, żebym sobie z tym dała spokój, bo nie mam do tego ręki i chyba faktycznie ma rację. Chyba w przyszłym roku nic poza bobem i ziemniakami nie posadzę. A moze powinnam najpierw zniszczyć chwasty i chaszcze, a dopiero później o ogrodzie pomyśleć?



Od piątku robię sobie zabiegi uzdrawiania pranicznego na kręgosłup. Boli mnie po zabiegu mniej, ale trzeba robic przez kilka tygodni... Trzeba robić co drugi dzień, bo w dniu zabiegu nie można się kąpać. Nie wolno miejsca poddawanego zabiegowi moczyć. To uciążliwe, bo samo mycie to trochę mało..

czwartek, 16 lipca 2020

czwartek

Sprzedałam 3 kolejne akwarelki. Chyba muszę malować wiecej, bo na materialy zarabiam. Na razie mam na czym malować. W weekend moze wreszcie zrobię podejście do olei. Mam jeszcze trochę małych podobrazi i chcę je wykorzystać pod pastele olejne. Nie przepadam za ta techniką, choć skończylam kurs. Inna sprawa, ze wiele w technice nie zdziałalam. To i wprawy nie mam.

Tu stary obrazek wykonany w tej technice... Nizej wczorajszy... W oryginale tło jest w kolorze rózowy, co oznacza że aparat w nowym telefonie nie jest jednak taki genialny...





Mam też blok papierowy do olei i akryli. Moze i z tym coś pomyślę.

Ostatnio pracuję nad antologiami. Wysłałam tanki, ktore pisałam jako wspomnienie do Spieszmy sie kochać bliskich. Książka ukaze sie jesienią w księgarniach stacjonarnych i Empikach. To projekt komercyjny. Teraz przygotowuję wiersze do antologii o milości. To też projekt komercyjny. Prezes wydawnictwa namawia mnie na tomik i chyba w końcu w przyszlym roku ulegnę, bo przed tym nie ucieknę. Na poczatek to będzie chyba pozycja dla dzieci z bajkami edukacyjnymi i ilustracjami mojego autorstwa. Ilustracje przygotuję akwarelami, a bajki napiszę prozą. Myślę o pozycji o zwierzętach z wiejskiego podwórka, albo z lasu.

Byłam na bardzo krotkiej wyprawie po kwiaty polne do kuchni. Wcześniej znalazłam łąkę w miniaturze, jakieś 10 m2 koło drogi. Cudna przestrzeń z bogactwem roślin. Zerwałam trochę i teraz cieszę się bukietem. Mam aplikację i rozpoznalam większość kwiatow :) Mam dziurawiec, paproć, aster wrzosolistny, aster lancetowaty, wykę, ale nie wiem jaka, groszek bulwiasty i pępawę, ale też nie wiem która...





A to akwarelka - cyranka



wtorek, 14 lipca 2020

wtorek

Dni biegną swoim torem i więcej w nich dobrego niż złego co mnie cieszy. Nadal  robię zdjęcia drzew i krzewów. W niedzielę bylam z Krzyśkiem na krótkim spacerze i rozpoznałam kilka roślin. W moim e zielniku zdjęć przybywa. Nie mam jednak szans na zrobienie zdjęć wszystkim roślinom, bo nie wszystkie w mojej okolicy rosną. Choćby takie drzewa górskie. Mam kolejną aplikacje tym razem ze zdjęciami kwiatów. Jeszcze jej nie poznałam...










Nadal maluję. W niedzielę skończyłam koguta do kuchni, a wczoraj namalowałam akwarelkę - też koguta. Znalazł się kupiec na koguta z kuchni, ale nie sprzedałam, bo podobrazie było uzywane i brzydkie. Muszę więc namalować nowego. Podobrazie mam i zapał do malowania też. :)Moze dziś...





W poniedziałek przyjechał opał na zimę. Tym razem to węgiel. Rozmawiałam wcześnie z szefem skladu opałowego i przyslał mały samochód i sprawnego kierowce. Węgiel został więc zrzucony pod sama komórką, a nie w połowie drogi jak drewno. Krzysiek miał mało roboty. Wrzucił wszystko stosunkowo szybko. Opał juz na zimę mam o ile będzie zima lekka. Jeśli będzie cięzka trzeba będzie dokupić. Oby nie...






niedziela, 12 lipca 2020

niedziela

Dziś chcę wyjść na spacer poszukać drzew i krzewów do e zielnika w telefonie. Nie wiem czy pogoda pozwoli. Na razie znalazłam na posesji leszczynę, bez czarny, świerk, sosnę zwyczajną, malinę, trzmieliną pospolitą, jałowiec zwyczajny, dąb ale nie wiem nadal czy to jest szypułkowy czy bezszypułkowy oraz jarząb czyli jarzębinę lub jesion. Roślina jest młoda i owoców jeszcze nie miała. Dziś chcę zrobić zdjęcia akacji, brzozie, sośnie, bo moja bardzo wysoka. Moze tez znajdę lipę i topolę. Wypraw będzie kilka, bo zdjęcia chcę tez zrobić np. w jesiennej szacie, czy z owocami. Dęby sa cudne jesienią, a trzmielina ma piekne owoce.







Od wczoraj pracuję na dwoma antologiami z poezją. Jedna to wiersze o przyrodzie i druga to wiersze dla bliskich. W tej drugiej znajda sie tanka. Wczoraj tak na szybko napisałam wiersz. Inspiracji szukałam w ogrodzie. Bylo nią okazale oregano...:)

W ogrodzie ziołowym

 

wstało słońce

chodź do ogrodu

przysiądź na ławce

w objęciach sosny szepcącej z cicha

otuli cię z czułością

poczuj zapach ziół wilgotnych od rosy

bazylii i szałwii

spójrz

oregano się kłania z poszumem wiatru

dotknij tymianku i listków hyzopu

czosnek splata w warkocze kolejne liście

i tańczy w rytm muzyki świerszczy

zaparz herbatkę z melisy i mięty

zacznij dzień

już czas

Wczoraj było też malowanie akrylami. Powstał kogut. Dziś chcę skończyć tło. Obraz ma wisieć u mnie w kuchni. Moze wkrótce powstanie kura. W tym tygodniu moze skończe malować jeszcze jeden obraz akrylami i moze w kolejny weekend zacznę pejzaż olejami. Czas najwyższy...


czwartek, 9 lipca 2020

Czwartek

Koniec tygodnia z czego sie cieszę, bo był dość męczący przez dwa wyjazdy. Dziś byłam na chwilę w mieście opłacić ubezpieczenie domu. Do tego musiałam byc w punkcie ksero to i owo wydrukować. Wrócilam taksówką choć wiedzialam, że zdenerwuje Krzyśka. On taksówek nie uznaje i z oszczędności jeździ zawsze autobusami. Czeka cierpliwie nawet godzinę.
Jutro będzie praca w domu - wrózby i quizy, bo mam teraz zamówienie na 10. Zlecenie jest ciekawe, bo sporo wiedzy sama zdobędę. Na razie zrobiłam kilka quizów z geografii i przyrody oraz wiedzy ogólnej. Za polityke i sport się nie biorę.
W przyszłym tygodniu mam kolejny wyjazd. Tym razem do banku, bo muszę zmienic numer telefonu do autoryzacji.

Choruję od dwóch tygodni. To jakieś dziwne przeziębienie, dziwny katar, ból podniebienia i lekki kaszel z podraznienia gardła. Do tego lekkie osłabienie i poty, goraco w plecy. U lekarza nie bylam i nie pójdę, bo wreszcie przechodzi. Były tylko domowe srodki plus Reiki, bioterapia, litoterapia i tabletki na gardlo. Co to bylo nie wiem. Wiem, że bardzo dziwne, bo ja się w lecie nie przeziebiam. W ogóle sie nie przeziebiam, bo jestem oporna na zmarzniecie, zmokniecie itp. Ja się tylko od innych zarazam. Teraz zaraziłam moja mamę i z nią jest coś nie tak... Do tego wszystkiego co ja mialam ma jeszcze dreszcze i biegunkę.

Odkryłam kilka fajnych aplikacji na telefon w tym aplikacje do nauki rozpoznawania drzew i krzewów z polskich lasów. Jest możliwość załozyć w niej e zielnik ze zdjęciami drzew i krzewów. U mnie na podwórku kilka ich rośnie. Chcę jutro zrobić zdjęcie sosny, świerka, dębu, bzu czarnego. W niedzielę moze wyjdziemy z Krzyśkiem poszukać innych drzew.
Kolejne odkrycie to uszka z grzybami i krokiety ze szpinakiem na pasażu w Kauflandzie oraz zapiekankę w Żabce. Zapiekanka jest na ciemnym pieczywie z masa warzyw i serem. Spróbowałam śródziemnomorskiej. Czekaja inne. Wszystkie kulinarne odkrycia wejda na stałe do mojego menu.

Kupiłam tą książkę ponizej. Od lat potrafie postawić bańki, ale tylko tradycyjne. Nauczyła mnie starsza siostra mojej babci, ciocia Ala. Uważam je za świetny sposób na walkę z uporczywym kaszlem. W tej książce ponoć są inne techniki i inne choroby, które można za ich pomoca leczyć. Zainteresowało mnie to...


wtorek, 7 lipca 2020

Wtorek

Lato-czas sianokosów i zniw. W tym roku wszystko chyba idzie nie tak jak zawsze, bo czerwiec był mokry. Siano i zboże wilgoci nie lubi. Ja mam do zebrania tylko pokrzywę i może trochę liści malin. Moze zbiorę tez trochę babki zwyczajnej. Z ziela do rytuałów zerwę liście paproci, bylicę, nawłoć, chmiel. Mam też sporo dziewanny. Jest w tym roku wyjątkowo okazała. To cenne ziele. Ma wlaściwości ochronne i dobrze wplywa na sprawy uczuciowe. Oddala konkurencje w miłości i niechcianych adoratorow, a także zlych ludzi i klatwy. Skoro mi go matka natura dała to jest mi widocznie potrzebne i je wykorzystam.

Od wczoraj pryskamy w ogodzie to co zbędne. Pogoda na razie sprzyja. Mam rozrobiony preparat w opryskiwaczu i chcę go wykończyć. Kupię jeszcze jedna butelkę. To co spryskałam kilka dni temu juz umiera. Nie bardzo popieram uzywanie drastycznych środków w ogrodzie, ale u nas strasznie zachwaszczone, a nie mamy energii wyrywać po korzonku. 

Dziś jedziemy do miasta. Musimy być u psychiatry i w punkcie Play. Chcę zrezygnować z telefonu na kartę w Orange i wziąć sobie z Play. Teraz mam 3 telefony w Orangę i niestety przez kilka dni nie miałam ani jednego, bo była awaria. Mieli najpierw zreperować w 24 godziny, później za godzinę, a jeszcze poźniej za dwa dni. Sieć raz była dostepna, a raz nie. Częściej nie...
Po powrocie pewnie zaszyję sie w domu i będę odreagowywać. Nie znoszę tlumu, halasu i ruchu. Zawsze tak bylo. Gdy chodziłam do szkoły, a poźniej do pracy w biurze, po powrocie spałam bite dwie godziny. Codziennie, bo bez tego byłam nie do życia, zla i senna. Kocham spokoj i ciszę, śpiew ptaków, szum drzew, kropli deszczu, brzęczenie owadów i muzykę świerszczy. Powinnam żyć na wsi na uboczu, ale mi to nie dane. Urodziłam sie na wsi, w siedzibie gminy, ale dogoniło nas miasto. Teraz to dzielnica miasta powiatowego.  Ludzie chcą żyć po miejsku. Zrezygnowali z uprawy i hodowli, a w okolicy wyrosło sporo nowych domów. W ogrodach teraz rosna tuje zamiast malw i słoneczników. Na ulicy większy ruch, bo wszyscy mają samochody. Brak mi spokoju i klimatu dawnych czasów... Brakuje mi osob, które odeszły, a te które przybyły sa mi obce. Młodych ludzi i nowych mieszkańcow nawet nie znam...

Dziś kończę miesiąc afirmacji. Zacznę następne. Ostatnio do nich wrociłam, bo chcę to i owo za ich pomocą osiągnąć. Odmawianie ich jest bardzo skuteczne, bo wbija w podświadomość to co chcę i to zaczyna się materializować w moim życiu. Wiadomo przecież jakie myśli, takie życie. Teraz pracuję nad tematem miłości. Poźniej przyjda inne. Mam juz wypisane afirmacje na ponad rok. Dojdą następne...

Dostałam z wydawnictwa propozycję by opracować książeczkę dla dzieci z serii edukacyjnych z własnymi zdjęciami lub ilustracjami. To by były bajki pisane prozą, jedna lub kilka lub wiersze. Przewidziana ilość stron 16. Sprawa jest do przemyślenia. Ilustracje mogą być malowane akwarelą, ale nie wiem czy podołam z tekstem. Niby wiersze dla dzieci wydane w antologiach mam w dorobku, ale nie byly edukacyjne. Jak tu napisać mądry tekst, ale nie mentorski by dzieci nie znudził? Nie wiem też jaki by był koszt wydania. Napisałam w sprawie szczegółów...

niedziela, 5 lipca 2020

niedziela

Dziś dzień wypoczynkowy, ale nie do końca. Muszę umyć podłogi w całym mieszkaniu no i mam wrozby. To tarot- wrożba na 6 miesięcy z prognozą wenus. To ciekawa wrozba dla wszystkich i singli i tych osob, ktore sa w zwiazkach. Jest dokladna i kosztuje 50 zł. Ostatnio miałam podobna wrożbę tylko z kart lenormand i na rok. Mam też do skończenia horoskop urodzeniowy dla stałej klientki. Później będzie czytanie, ale książki rozwojowej i może malowanie. No i joga, medytacja, afirmacje i Reiki. Gdy sie tak zastanawiam to ja nigdy nie mam dni calkiem luźnych. Zawsze coś robię, planuję. Nie uznaję leniuchowania typu lezenie i patrzenie w niebo. Nudzi mnie to. Żyję z terminarzem i zegarkiem  i dobrze mi z tym. To nie jest dla mnie stres, bo żyję bez pośpiechu. Stres to konflikty, walki, burzliwe dyskusje na sporne tematy, hałas, tłum i paplanina o niczym...

Ostatnio mało robię w ogrodzie i wszystko zarosło. Nie potrafię sobie z tym poradzić. Chyba osoby nie majace chwastów plewią po kilka godzin dziennie. Ja nie mam na to czasu. Teraz kwitną mi między innymi kosaćce holenderskie, orliki, liliowce i hortensja. Kosaćce mnie zachwyciły. Dostałam je jako gratis i myślalam, że sa niebieskie, a okazały się i niebieskie i białe. Jedyny problem z nimi to konieczność wykopania na zimę. Hortensję rozmnożyłam dwa lata temu z patyka od kolezanki. Rośnie pięknie, bo chyba jej u mnie dobrze. Ladna jest też żurawka i oczywiście liliowce. Kwitna niestety tylko pomarańczowe, a mam w wielu kolorach. Niestety jeszcze male kępki. Moze zakwitną w przyszłym roku.








W warzywniku za dobrze sie nie dzieje, bo papryka nie kwitnie i wybujała, bób połozyly deszcze i kartofle też wybujaly. Nie zrezygnuję jednak i ogród będzie, bo samo zakładanie i obserwacja sprawia mi przyjemność.
Cieszą porzeczki w tym kilka krzaków ukorzenionych przeze mnie. Owocuja już...:)

Moj nowy telefon sprawuje sie dobrze. Poznaję go i nawet mi przypasowal gdy zgrałam potrzebne aplikacje. Teraz tylko naprawa szybki czyli 220 zl i juz po problemie. To tylko pieniądze i nie będę sobie tym zawracala glowy. Był w promocji, ale z naprawą wyjdzie normalna cena. Nie będę się wyklocać o gwarancję czy z kurierem. Trudno, szkoda nerwow...