Codzienność

Codzienność

niedziela, 28 grudnia 2014

Zima, obraz, marzenie o piecu i pierogi...


Od wczoraj już zaczęło dnia przybywać. Zima trwa - śnieg spadł i nadal leży. Wszędzie jest biało, choć warstwa śniegu za gruba nie jest. Taka zima z lekkim mrozem ma się utrzymać ponoć co najmniej dwa tygodnie. Zobaczymy. Swoją drogą ta zima ma być lekka. Takie są zapowiedzi, a i według przewidywań też tak powinno być. Lubię zimę, ale śnieżną i niezbyt mroźną. Nie uśmiecha mi się trzaskający mróz i ciągła obawa o rury od wody i do szamba. Z drugiej strony wolałabym, żeby robactwo wymarzło. Tylko bezpańskich zwierząt mi szkoda. Wczoraj zrobiłam kilka zdjęć, ale na spacer z aparatem do lasu się nie wybrałam. Czasu nie było.





Wczoraj piekłam chleb, bo pieczywa od nas ze sklepu nie da się jeść po kilku dniach. Jest kwaśne i twarde. No i cuchnie. Ciekawe co oni do niego dodają, że jest takie wstrętne. Ja już pieczywa kupionego prawie nie jem. Mama też narzeka. Czasem piekę w domu, ale w moim piecyku za dużo na raz upiec się nie da. Marzę o piecu chlebowym. Przydałoby się taki kupić lub wymurować, bo kominy są. Mógłby być też taki który buduje się na dworze. To jednak tylko marzenie, bo to kosztowna sprawa, a Krzysiek pieca oczywiście nie chce. Jemu każdy chleb smakuje i nie wybrzydza. Mnie uważa za dziwaczkę o wiejsko przedpotopowych upodobaniach i czasem albo się ze mnie śmieje albo się na mnie złości.



Od kilku dni znowu maluję. Powstał obraz jeszcze jesienny. W naturze kolory są bardziej stonowane, rozmyte jak akwarele. Teraz siedzę nad następnym tym razem to pejzaż zimowy. Jeszcze nie malowałam zimy i sama jestem ciekawa efektu. Maluję akrylami, bo obawiam się, że farby olejne zbyt długo by schły w niskiej temperaturze w pracowni. Za długo w pracowni przy grzejniku wysiedzieć nie mogę. Maluję więc na raty. Mam pomysły na kilka obrazów z przyrodą w tle. Chyba powstaną. Podobrazia mam. Mam nadzieję, że tęgie mrozy nie przyjdą, bo wtedy z malowaniem musiałabym poczekać.



Dziś na obiad mam pierogi z kaszą czarną i twarogiem. Bardzo je lubię. W ogóle lubię pierogi i dość często ostatnio robię. Ciasto w moim wykonaniu jest zaparzane, bez jajka. Robi się szybko i pierogi się nie rozklejają. Farsze robię różne. Bardzo lubię np.z mięsem i kapustą, z kaszą i mięsem, z kaszą i grzybami czy z owocami. Kupionych pierogów raczej nie jadam, bo smaczne nie są. No i nie wiadomo co w farszu jest. Zwłaszcza te z mięsem są dla mnie podejrzane. Ostatnio doszła do mnie wiadomość, że w pobliskim mieście jest pierogarnia. Może się kiedyś z Krzyśkiem wybierzemy, bo jestem ciekawa nowych smaków. W ogóle lubię swojskie, proste i sycące jedzenie. Kuchania zbyt lekka  i wykwintana jest nie dla mnie.

Zmykam czytać




12 komentarzy:

  1. Lubię pierogi w każdej postaci, moje ulubione danie :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie też nastał mrozik. Ale to dobrze, bo choroby się skończą. Martyna cały czas kaszlała, już jej przechodzi. Pierogi lubię, mam zamówienie od rodziny na takie z mięskiem i podrobami (wątróbką). Te wszyscy lubią. Z kaszą niestety nie jadłam. Pozdrawiam Agato. Miłej niedzieli.

    OdpowiedzUsuń
  3. U nas za oknem podobnie. Pierogi też w miarę często robię. Pozdrawiam cieplutko i miłej lektury.

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas też śniegowo , pierogowo i chlebowo i bardzo rodzinnie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. u mnie mroźno i też biało...
    taki piec to świetna sprawa... a Krzysztof się na tym nie zna... i koniec... hihi

    OdpowiedzUsuń
  6. Zima zawitała chyba w całym kraju ale czas najwyższy.A wtedy bez tradycyjnego pieca ani rusz chociaż o każdej porze roku jest bezcenny :) pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam