Codzienność

Codzienność

niedziela, 23 czerwca 2024

niedziela

Od kilku dni malowałam obrazy typu vedic art. Ja jestem po 1 stopniu i polecam to każdemu kto utknął, ma depresję. Technika pomaga w rozwoju. To bardzo przyjemne malowanie z wnetrza. Nie trzeba mieć talentu, nie trzeba sie skupiać na zasadach. Nie ma tu mowy o ambicji. Obrazy wychodzą i tak. To technika dla wszystkich. Malowanie czasem naiwne, a czasem z duszy. Moze jesienią zrobie sobie 2 stopień. Myślę nawet o kursie nauczycielskim, ale jest dość drogi i nie wiem czy nadal mozna go zrobić online. Obrazy mają tytuly i tak 1 to bliskość, 2to miłość, 3 to mrok, 4 to mądrość.





 Konczę ciąć drewno, a sąsiad kończy mi remonty dachow. Mnie zostanie reszta sprzatania. Sąsiad ma mi teraz jeszcze zrobić stopień, potynkować to i owo, zrobić wentylację do pracowni i żwirek na cmentarzu. Ja będę sobie musiała zrobić przerwę, bo idą upaly, ktorych nie znoszę.

Niedawno byłam na wycieczce zwiedzać zamki w Mirowie i Bobolicach. Mam masę zdjęć. Tu zamieszczam kilka. Zamki dzialają na moją wyobraźnie. Mam kamień i medytuję z nim. Z wycieczki jestem bardzo zadowolona. Niedługo moze pojedziemy do pałacu, a w lipcu może kolejny zamek. Zostalo jeszcze kilka. Jechaliśmy z bratem Krzyśka.













Ostatnio w szkole miałam bardzo ciekawe zajęcia. Ciekawy też maiłam  warsztat arteterapii - Gniew. Myślę o warsztacie Smutek i o warsztacie malowanie mandali techniką wstążkową...

piątek, 7 czerwca 2024

piątek

 Przeczytałam bardzo fajną książkę Gosi Mostowskiej Wystarczająco dobra. Autorka ma podobne do mnie podejście do życia. To nauczycielka jogi i mama 2 córeczek. Nauczyłam się z niej trochę i trochę zmian w zycie wprowadziłam choćby poranna medytacja. Teraz rano tuż po wstaniu medytuję co mnie bardzo dobrze nastraja na cały dzień. Do tej pory po ciężkiej nocy nie chciało mi się wsatwać, a jak już wstałam to byłam zła. Teraz to przeszłość. Inny nawyk to praktyka wdzięczności. Ja już od dawna wypisywałam w pamietniku za co jestem wdzięczna i komu. Teraz to coś w rodzaju medytacji. Skupiam sie na tym i odpowiednio oddycham. Dłuzej też ćwiczę jogę i bardzo mnie to cieszy. Cwiczę też z Gosią na You tube. Robię podejścia do szpagatu. :)

Poza tym jestem w trakcie sprzątania w całym domu. Na razie sprzątam u babci. Znalazłam trochę dokumentów dziadka. Jest legitymacja inwalidy wojennego i kombatanta, świadectwo kursu pedagogicznego. Są medale za obronę Warszawy. Na razie skończyłam uprzątać co zbędne z trzech pokoi. Została kuchnia i spiżarnia. Został domek mamy. U mamy dużo nie ma. Jest też praca na dworze. Nadal tnę gałęzie usunięte przez S. Tydzień mi jeszcze zejdzie, bo jest olbrzymia sterta.

Krzysiek ma urlop. Stara się i coś robi. Po trochu codziennie.

Mruczuś czuje się nieco lepiej. Było źle, bo do jedzenia trzeba było nosić. Teraz chodzi sam.

Prawie dwa tygodnie temu pożegnałam Megusię. Koteczka odeszłą spokojnie w domu. Brak mi jej. Pamiętam ją jako maleńką koteczkę. Ktoś ją wyrzucił koło mojego domu. Krzysiek wyszedł na dwór i ją zobaczył. Zawołana przybiegła pędem. Bardzo sie bała. To było w moje urodziny i nazwałam ją najpiękniejszym prezentem. Pamiętam jak spała u mnie w dłoni. Jak wspinała się po firankach pod sam sufit. Pamiętam stres związany z jej dwoma operacjami listwy mlecznej. Koteczka była wspaniała-proludzka i przymilna choć wolała Krzyśka. Do niego się tuliła i mruczała jak traktorek. Głęboko wierzę, że jeszcze ją spotkam w innym życiu.