Codzienność

Codzienność

wtorek, 21 grudnia 2021

środa

U mnie teraz ruch i masa zajęć. Nie tylko przygotowania do świąt. Jest też duzo nauki i tym teraz żyję. Odetchnę po 10 I gdy zdam ostatnie egzaminy w szkole. Na szczęście ostatnie zajęcia są zdalne. Praca w domu typu przedświatecznej idzie, ale świeta będą skromne w tym roku, bo przytyłam i nie chcę tyć dalej. Ze sprzątaniem też nie szaleję. Nie mam natchnienia.

Od stycznia dieta. Na razie jestem spanikowana, bo mam otyłość. Muszę szybko zrzucić 5 kg, a najlepiej 8. Wtedy waga będzie możliwa do zaakceptowania. Zauwazyłam, ze jem z powodu emocji. Gdy pojawiaja sie negatywne myśli, za tym ida emocje też negatywne typu np. niepokoju to ja jem by szybko doznać ulgi. Napycham sie węgowodanami typu makarony, pieczywo, bo one najłatwiej mnie wprowadzaja w dobry nastrój. Lubię być wyciszona i spokojna. Myślę o diecie Cambridge, bo mi sie nie chce gotować i liczyć kalorii. 

Filuś powoli odchodzi, bo nie zgodziłam sie na kroplówki. To by była męka dla niego- stres i ból. Gdy miał pobierana krew strasznie plakał, a mnie o mało serce nie pęklo. Na razie czuje sie dobrze- je pije, załatwia się, ale nerki sa podstepne. Do tego to podejrzenie guza. Je specjana karmę i ma leki takie które może brać w domu. Jest strasznie drobniutki. Schudł okropnie. Waży około 2,6 kg, a ważył 4,5. Same kości i skóra. Na razie go rozpieszczam i obserwuję. Gdy zycie stanie sie dla niego zbyt ciężkie nie będę go męczyć, odejdzie. Strasznie mi go żal, bo nic zrobić sie nie da. Trzeba sie z tym pogodzić i biernie czekać. W maju skończy 13 lat o ile los pozwoli. To sporo, ale mógłby jeszcze pobyć z nami. Jest wspaniały, kochany, ufny. Przytula się, pokazuje brzuszek, podwija glowkę, mruczy. Nadal to robi, a mnie sie chce płakać.




Ma przyjechać Sebastian. Jest trochę pracy. Zostanie do Nowego Roku to wszystko zrobi.

Sień prawie skończona. Reszta została dla Sebastiana. Trzeba skręcić wieszak, powiesić lustro, naprawić stare, gięte krzesło.

Choinka juz ubrana. Podziałał Krzysiek. Kurtyna świetlna pod dachem wisi...Święta...

środa, 8 grudnia 2021

środa

Śnieg spadł i leży. Jest pięknie, ale chlodno. W weekend trzeba będzie rozpalić w piecokuchni. Na razie piec kominkowy wystarczy. Powinnam wyjść przed dom, bo trzeba pociąć trochę palet. Kończy sie drewno. Nie bardzo mam odwagę z cieplego domu wyjść. Odśnieżania jeszcze nie mam. Krzysiek już w pracy ma i narzeka. Ciekawe czy śnieg sie na święta utrzyma. Raz tylko jako dziecko widziałam sanie jadące na pasterkę i nie mogę tego zapamnieć. Też bym tak chciała jechać choć raz w zyciu. Chyba mi to nie pisane, bo sąsiad który miał konie od dawna nie żyje...

Z Filusiem problem. Wczoraj byłam u weterynarza i podejrzewa guza w głowie, bo wyciek z nosa jest tylko z jednej strony. Chudość to chyba nerki. Miał pobrana krew, ale nie dalo sie pobrać dużo i tarczyca oraz trzustka nie zostaly zbadane. Czekam na wyniki. Leki na katar bierze. Brał juz kilka razy i średnio było spokój do 2 miesięcy. Poźniej nawrót. Jeszcze schudł i teraz czasem jedzenie zwraca. Ma mdłości nawet na czczo. Strasznie sie martwię. To kot wychowany na smoczku. Cudowny- proludzki, przymilny. Skończyl wiosną 12 lat.




Ostatni tydzień byl ciężki. Byly zajęcia w weekend, był wyjazd i jutro będzie, a w sobotę mam warsztat z interwencji kryzysowej. Czekalam na ten warsztat dość długo. To cenna dla mnie wiedza. W szkole miałam taki przedmiot. Ostatnie zajęcia w szkole mam 8 i 9 I. Mogą być online. Brak mi będzie szkoły. Później spokojnie przygotuję plan i chyba ruszę z nowa uslugą - niekonwencjonalna terapia uzależnień. Wykorzystam wiedzę ze szkoły i ezoteryczną. Terapia tradycyjna nie jest dla wszystkich.

Coraz bliżej do świąt. U mnie w tym roku chyba wędzenia nie będzie, bo bylo niedawno. Za kilka dni upiekę pierniczki i zrobię pierogi na Wigilię.