Codzienność

Codzienność

poniedziałek, 30 października 2017

Poniedziałek

Od ubiegłego tygodnia zajęłam się zdrowiem. Oczyszczam wątrobę syrimarolem. Biorę go trzy razy dziennie i będę brać co najmniej pół roku. Od środy biorę też dwa razy dziennie suszony imbir. Ten ma mi pomóc na stawy, na krążenie i może troszkę na trawienie. Chcę go brać cały czas ale najmniej dwa lata. Tyle podobno trzeba by stawy zregenerować. Poza tym zaczęłam nosić ponownie różowy kwarc. Tym razem na pewno go nie zgubię, bo noszę go w węzełku. Wisiorka, który kupiłam nosić nie mogę, bo kamień opleciony jest metalem na który chyba mam uczulenie. Kamień ten wspiera serce, otwiera czakrę serca, dodaje uczyć, ciepła, wrażliwości i chroni.
W najbliższym czasie chce tez kupić krople Sroki na oczyszczenie organizmu. Ponoć są bardzo dobre.

Kilka dni temu byłam w bibliotece po książki dla mnie i dla mamy. To był bardzo szybki spacer około 10 minut plus schody. Wróciłam padnięta i serce mi chciało wyskoczyć. Po chwili jednak doszłam do siebie co oznacza, że jestem zdrowa i tylko kondycji mi brak. Przeraziłam się i od razu Krzysiek mi przyniósł z powrotem rower. Nienawidzę jeździć ale spacery gorsze. Chyba go jednak nie sprzedam na razie z tym, że będę pedałować nie dla odchudzania a dla kondycji...Od dziś będzie też 15 minut jogi. Mam nadzieję, że mój stawy nie ucierpią.

Co do książek to mam dylemat. Chodzi o powieści. W mojej bibliotece niewiele jest, a w tych innych są interesujące pozycje ale trzeba się na nie czaić albo zapisywać. To nie dla mnie. Próbowałam kupować w internecie ale kilka razy się nacięłam i kupiłam pozycje kiepskie. Opinie były ok ale pewnie pisali je copywriterzy. Teraz kupiłam po przeczytaniu opinii na blogu literackim. Może będzie miarodajna. 
Ostatnio chętnie kupuje ebooki. Nie trzeba na nie czekać, tańsze są, ekologiczne i miejsce nie potrzebne. Chyba się przerzucę na powieści w tej formie.



piątek, 27 października 2017

sobota

Zimno. Brr. Od kilku dni marzłam w dzień i w nocy. Zaczęłam chodzić w swetrze i w poncho. Koce schowałam więc głęboko do szafy i oblekłam kołdry- jedną do sypialni i drugą do pokoju dziennego. Na razie pale tylko w pokoju dziennym. Rozpalamy koło 15:30. Palimy drewnem. Węgiel czeka na mrozy. To nie oszczędność to późne rozpalanie. Tak palimy, bo nie ma kto opału nosić. Krzysiek się broni i ja też leniwa jestem. Wolę więc pod kołdrą leżeć.:) Jednak lenistwo ruchowe strasznie życie utrudnia.

Mnie to lenistwo i domatorstwo utrudnia również rozwój. Ot choćby taka sytuacja. Miałam być we wtorek na spotkaniu z krytykiem literackim. To by mi mogło pomóc w pisaniu wierszy i opowiadań. Może też mogłabym liczyć na promocję, bo krytyk pracuje w radiu i czyta tam poezję. Nie poszłam, bo czuję, że to by było wbrew mnie. Nie jestem gotowa by czytać swoje utwory na forum. Nie jestem gotowa bywać i szukać popularności. Z tego powodu też zrezygnowałam z brania udziału w konkursach. Sama myśl, ze mogłabym zająć jakieś miejsce i być zmuszona do osobistego odebrania nagrody była koszmarem. Kocham pisać w zaciszu domowym ale to wszystko. Lubię gdy mój utwory są czytanie, strasznie się cieszę gdy się podobają ale nienawidzę z domu wychodzić i nie polubię:( Tym bardziej teraz gdy mnie kości bolą:( Z czytelnikami chętnie bym porozmawiała ale przez internet...
Ostatnio miałam również propozycje wzięcia udziału w wystawie obrazów. Nie miałam jednak jak obrazów dowieźć i zrezygnowałam. Gdybym była bardziej uparta...Nie byłam niestety, bo zwyciężyło lenistwo...

Od paru dni znowu namiętnie oglądam filmy. Na pierwszy ogień poszedł Dom dusz. Później obejrzałam Sagę rodu Azeraków i Szósty zmysł. Filmy mi się podobały. Zastanawiam się czy nie zakupić premium Cda ale ponoć nie warto. Jeśli chodzi o Dom dusz to zgrałam sobie też książkę z Chomika. Pewnie przeczytam. Lubię książki, których akcja nie toczy się w czasach współczesnych. Lubię też takie filmy. Czasy współczesne nie bardzo mi leżą. Za duże tempo życia, a ja tego nie znoszę. Jeśli chodzi o książki i filmy to zupełnie mi się zmienił gust. Kiedyś lubiłam horrory, filmy akcji i fantastykę. Teraz wybieram obyczajowe i thrillery. Komedii i melodramatów nie lubiłam raczej nigdy. No może poza dramami.

Dziś i jutro będę odpoczywać. Niewiele zrobię...



czwartek, 26 października 2017

Czwartek

Pogoda u mnie już późnojesienna - szaro i ponuro. W domu mam ciepło tylko w pokoju dziennym, bo w pozostałych pomieszczeniach jeszcze nie grzeję. Na razie śpię jeszcze pod kocem i nie marznę ale moja mama już w nocy narzeka na zimno. Oby zima w tym roku lekka była. Martwi mnie też śnieg, bo jeśli będą duże zaspy nie będzie jak węgla przywieźć. Mama wozi po trochu, bo po pół tony. Sama nie wiem czemu tak. Ze śniegiem jest tez problem, bo trzeba odśnieżać przed domem na ulicy i na podwórku dla gołębi i innych ptaków, a nie ma kto tego robić.

Od kilku dni buszuję trochę po sklepach i szukam fajnych rzeczy do kuchni. Kubki już wybrałam. Nie będzie jednak o kubkach. Nie tym razem. Tym razem będzie o moim guście trochę. Konkretnie o drobiazgach w kuchni i stylu vintage, który preferuję. Otóż  zastawa, którą używam na co dzień w części pamięta jeszcze lata 80. Są to pojedyncze talerze po mojej babci, ciociach, teściowej i moje nieco późniejsze. Nie używam kompletów. Komplet mam jeden po prababci - cenny, porcelanowy ze złotym brzegiem. Używam go tylko na święta. Teraz chcę talerzy trochę dokupić w tym samym stylu co używam na co dzień ale o tym sza...

Chcę też dokupić parę garnków i tu się waham, bo podobają mi się garnki w starym stylu typu emaliowanych w kwiatki, a łatwiej się myje srebrne. Teraz używam w zasadzie trzy w tym jeden wołający o pomstę do nieba. Używam też dwa rondelki z których jeden jest w tragicznym stanie. Potrzeba mi też kupić kilka pokrywek ale chcę starego typu emaliowane. Krzysiek ataku serca albo wściekłości dostanie jak go przed faktem dokonanym postawie i garnki zmienię. Obawiam się, że jest zdolny te stare z odpryskami z kosza na śmieci wyciągnąć...:(

 Zmykam teraz, bo mam się zaraz brać za lepienie pierogów. Dziś mają być z kaszą gryczaną i grzybami suszonymi. W najbliższym czasie kupię jeszcze tortownicę o średnicy 16 cm. Będę piekła ciasta z połowy porcji. Teraz nie piekę, bo nie ma takich dużych kto jeść. Kiedyś gdy tak ni tyłam cist musiało być obowiązkowo na niedzielę i chcę do tego zwyczaju wrócić.:)




wtorek, 24 października 2017

wtorek

Musiałam pilnie kupić kilka poszewek na poduszki. Potrzebuję sporo, bo u mnie jedna zmiana to 8 poduszek. Tak dużo, ponieważ u mnie wersalka w pokoju dziennym jest na co dzień rozłożona i leżą na niej 4 poduszki. Musimy mieć z Krzyśkiem wygodę i oboje więcej leżymy niż siedzimy. Potrzebuje też poduszek dla kotów. Jeśli chodzi o pościel  to nie kupuję dużo. Na raz mam około 6 kompletów w tym jeden flanelowy dla mnie. Pościel kupuję bawełnianą lub z bawełnianej kory. Satyny nie lubię i poliestru też nie. W zeszłym roku kupiłam pościel przez internet i okazała się bublem. Nie dość, że przysłali w innym kolorze niż zamówiłam to jeszcze okazała się być z poliestru. Trwałość jej była zerowa, bo po dwóch praniach zaczęła się targać. Konkretnie poduszki. Musiałam więc kupić nowe. Kołdry niech jeszcze zostaną skoro dobre. Ja nie muszę mieć na łóżku kompletów. Pościel ma być czysta i pachnąca, a że nie komplety to już szczegół. Teraz szukałam czegoś fajnego. Lubię pościel w tradycyjne kwiaty. Ciężko o taką teraz, a te geometryczne, agresywne wzory mnie wręcz odstraszają...

W najbliższym czasie chcę też kupić kotom zabawki. Interesuje mnie szeleszczący tunel albo coś takiego... 
Nie wiem czy będą się tym bawić, bo piłeczkę dzwoniącą mają i myszki szyte ale mają to szczerze mówiąc w nosie. Majka za to wyciąga papiery z kosza i tym się bawi albo kawałkami węgla. Mam tez zamiar kupić drapak z budka i zabawką.

A na koniec kubeczki które kupie wkrótce... Mam nadzieję, że wszystkie jeszcze będą dostępne.









A na koniec wiersz


Czekam

Nie dzwonisz kolejny dzień
czekam
jesienne słońce...
nie ogrzeje serca
nie doda barw chwilom
parkowy klon pachnie deszczem
cisza zdradą



czemu nie odeszłam wczoraj
czemu pozwoliłam się przykuć
spętać zniewolić
dlaczego słowa miłości
zawiązały mi oczy
jutro też jest dzień

niedziela, 22 października 2017

niedziela

Dziś wstałam strasznie późno. Nie napisze o której, bo wstyd. Za to się wyspałam za wszystkie czasy. Dziś odpoczywam ale i wróżę. Później zrobię rogaliki krucho - drożdżowe. Są pyszne i szybko się je robi. Zjem kilka, a że nie schudnę to trudno. Co do diety to wprowadziłam pewne zmiany, bo nie chudłam. Teraz na co dzień jem do 50g węglowodanów dziennie. Raz, góra dwa razy w tygodniu jem do 120g. W tym tygodniu to były pierogi i będą rogaliki. W przyszłym może chleb domowy i np. kopytka. Pieczywa kupnego nie jem wcale. Kilka kilo już schudłam ale nadal waga budzi moje przerażenie nieomal. Jest wysoka ale do górnego pułapu tym razem nie dobiłam. Opamiętałam się wcześniej. Marze o tym by jeszcze choć z 10 kg zrzucić. Czy się uda czas pokaże. Fakt jest faktem, że na normalnej diecie(około 1600-1800 kalorii) tyje bardzo szybko. Nie wolno mi już też chyba jeść węglowodanów. Teraz przytyłam prawie 10 kg od nich właśnie, a głownie od chleba.

Jutro mam zajęcia z rysunku ikonowego. Chyba przedostatnie, bo jest zbyt mało chętnych i zamiast nich ma być kaligrafia. Szkoda. Na razie strasznie z materiałem lecimy, bo babeczka chcę byśmy miały pojęcie jak ikony powstają. W tym tygodniu miałyśmy zadane do domu trzy rysunki Maryi. Co do ikony to będę sobie musiała radzić sama. Na razie kupiłam pigmenty naturalne. Mam jeszcze to i owo kupić w ciągu paru dni. Między innymi podręcznik. Na razie mam stworzyć trzy ikony do mojej kuchni. Później zobaczę. Pewnie będą następne. Mieszkanie duże i jest gdzie je umieszczać.


Kupiłam też półkę  na talerze do kuchni... Jest używana ale stan idealny... W planach mam zakup nowych kubeczków. Z kubeczkami jest tak, że kocham takie na stary styl. Najlepiej by były w kwiatki. Jest ich trochę w internecie ale ceny spore, bo i po 40 zł plus przesyłka. Tak drogich nie kupię. Ostatnio wyczaiłam jednak jeden sklep gdzie całkiem ładne kubeczki są po niecałe 10 zł. Kupię wiec.



piątek, 20 października 2017

piątek

Dziś ostatni dzień w tym tygodniu z aktywnością fizyczną. Coś trzeba będzie koło domu i w domu zrobić w tym pierogi z kaszą czarną i serem. Nie lubię ostatnio lepić pierogów oj nie lubię ale będę to robić częściej, bo pierogi lubię jeść, a pierogarnia daleko. Od jutra już z kanapy będę mało schodzić. Początkowo miałam zamiar nawet wróżby w weekend odpuścić, żeby odpocząć ale zmieniłam zdanie. Pracować będę, bo pieniądze się same nie zarobią, a potrzebuję ich sporo.

Ostatnio kupiłam w końcu lustro do łazienki. Czekam na nie. Jest w moim stylu choć to nie antyk. Na antyki mnie nie stać. W zasadzie to nawet nie żałuję. To lustro stylizowane. Jest drewniane i ma to coś co mnie przyciągnęło...


Kupiłam tez ostatnio figurkę ptaka, a dokładnie czapli, świecznik i półeczkę na przyprawy. Kupiłam też doniczki, bo mi się po sklepach stacjonarnych biegać nie chce. Doniczki są plastikowe, ponieważ takie muszą być przy tylu kotach. Niestety co rusz lądują na podłodze. Jak przyjdą to jeszcze w tym roku sukulenty przesadzę. Wiele ich nie pozostało, bo kilka zniszczył Józek. Będę musiała znowu wiosną kolekcje uzupełnić.

Teraz wpadły mi w oko kosmetyki. Odkryłam cudnie pachnące wanilią, cynamonem, migdałami. To balsamy i peelingi. W zasadzie to ja ostatnio kosmetyki kupuje nosem. Odkąd przestałam się swoja uroda przejmować to przestałam tez zwracać uwagę na właściwości kosmetyków. Przecież zmarszczki mi już całkiem nie znikną i cellulit też nie. Teraz kosmetyki maja tylko pachnieć tak, żeby używanie ich sprawiało mi przyjemność.

środa, 18 października 2017

środa

Dzień upływa za dniem i do zimy coraz bliżej. W zasadzie ja już jestem prawie do zimy przygotowana. Zostały jeszcze drobne prace typu zasilania drzew i sprzątania doniczek sprzed domu. Pogoda ostatnio jest niezła to można to i owo na dworze zrobić. W domu od wczoraj nie palę w piecu w ciągu dnia. Rozpalam wieczorem, bo ciepło. 
Dziś nie mam zaplanowanych pilnych zajęć w domu i koło domu. Będę pracować, bo zakupy kuszą. Jeśli chodzi o mnie to ja kupuje hurtem albo wcale. Musze na kupowanie rzeczy do domu mieć nastrój. Bywa tak, że przez pół roku nic nie kupuję. Te drobiazgi co kupię teraz będą na dłuższy czas, bo zmian nie lubię. Przyzwyczajam się do wystroju wnętrz i do różnych drobiazgów. Ciężko mi się później z tym rozstać. Meble i ozdoby służą mi lata całe, aż się zniszczą. Nie interesuje mnie moda więc wszystko jest ponadczasowe.

A na koniec trochę o problemach, a konkretnie o bólu przy poruszaniu się. Od dawna bolą mnie mięśnie i kości gdy stoję i chodzę. Nic z tym nie robię to znaczy leków nie biorę, bo boję się o wątrobę. Po prostu unikam ruchu i okresowo gdy bóle się nasilają piję zioła i robię Reiki. To trochę pomaga ale nie do końca. W zasadzie już się z tym bólem pogodziłam, bo nigdy całkowitej ulgi nie ma i tak chyba od ponad dziesięciu lat. Bóle pojawiły się gdy jeszcze byłam szczupła i trwają z różnym nasileniem cały czas. Dlatego nie ćwiczę już jogi, bo ona je nasilała. Ten sam problem miał mój dziadek. Tez miał bóle i wieku 60 lat prawie już łóżka nie opuszczał choć do końca był samodzielny. Wcześniej był bardzo aktywnym człowiekiem. Trochę się boję, żeby i mnie to nie spotkało.:(

wtorek, 17 października 2017

Wtorek

Wczoraj dzień bardzo trudny, bo musiałam odwiedzić dwa miasta i wszystko było w biegu. Nie lubię tak... Po piętnastej pojechałam z Krzyśkiem do lekarza. Później musiałam zrobić zakupy- pościel dla kotów i doniczki na sukulenty. Później musiałam szybko taksówką jechać na zajęcia z ikony. Powrót do domu tez taksówką, bo inaczej się nie da koło 20:30. Byłam zmęczona, a wieczorem i w nocy pracowałam. Inaczej się nie da, ponieważ zakupy czekają, a znalazłam następne...



Muszę też kupić trochę perfum, bo mi się kończą. Nie nie kupie  już oryginalnych. Co prawda ostatnio miałam markowe Opium ale stwierdziłam, że to z rozlewanych pachnie tak samo i takie teraz chcę kupić. Może też kupię Jungle. I opium i Jungle są bardzo trwałe, a to dla mnie ważne. Uwielbiam perfumy z wanilią. Wczoraj znalazłam sklep z rozlewanymi perfumami, w którym podają dokładny skład. Jest co wybierać. Już chyba oryginalnych kupować nie będę. Po co przepłacać? 

Jutro będzie też stresujący dzień, bo trzeba odrobaczyć stado. Krew się pewnie poleje. Krzysiek był w piątek z Pikusiem u weterynarza i preparat kupił. Tym razem zostały tez obcięte pazury. Pikuś wył i chciał gryźć ale pani była uparta i mu nie ustąpiła. Obcięła na krótko u wszystkich łapek. Nie skaleczyła go ale biedak tak się zdenerwował, że później nie pozwolił się przez dwa dni w łapki dotykać.



.


sobota, 14 października 2017

sobota

Zauważyłam, że ostatnio strasznie lubię robić zakupy i to różne. Mogą być nawet spożywcze pod warunkiem, że zakupy robię w sklepach internetowych. Z tych stacjonarnych już prawie zrezygnowałam, bo nie cierpię łazić, szukać, schylać się i przepychać, a później jeszcze czekać w kolejce do kasy. W internecie to co innego- wygoda i szybko. Ja nie muszę dotknąć by kupić. Nawet kosmetyki kupuję i jestem zadowolona o ile są dobrze i po polsku opisane. Nie kupuję prawie nic np. w Rossmanie, bo dużo kosmetyków jest opisana po angielsku. Takie dezodoranty np. Więc skąd ja mam wiedzieć czym one pachną? Do Rossmana zaglądam tylko po kosmetyki Alterry, bo je lubię i coś opisane po polsku można znaleźć.
Jeśli chodzi o kosmetyki to przestałam się malować nawet gdy wyjeżdżam do miasta. Używam teraz tylko pudru i błyszczku lub naturalnej pomadki. Tak mi lepiej. Wszystkie tusze, kredki do oczu, lakiery do paznokci i szminki wylądowały w koszu. Kupuję za to sporo olejków, balsamów, soli i środków do kąpieli. Lubię też naturalne mydła i perfumy. 
Porządek zrobiłam również z biżuterią. Część mam zamiar wysłać na bazarki, a nowe kolczyki srebrne z naturalnymi kamieniami postaram się sprzedać. Chyba się starzeję, bo całkiem straciłam potrzebę podobania się. Wyglądam jak wyglądam. Ma być naturalnie. Ważna jest też wygoda. To, że się postarzam nie ma znaczenia. Pogodziłam się z tym, że młodość przeminęła i nie wróci. Dobrze mi z tym. Ba bardzo dobrze. To wielka ulga, że już nie odczuwam presji, że niedoskonałości w wyglądzie mnie nie dręczą.
Nadal buszuje po sklepach za zakupami. Na razie wybieram ale obdarzam zainteresowaniem przedmioty nie tylko do łazienki. Ostatnio zamarzyłam o półeczce na przyprawy i wkrótce będzie moja. Kusi mnie też odkurzacz automatyczny. Tańszy model ponoć tez jest niezły. Ciekawa jestem czy przy tylu zwierzętach by się sprawdził. Obawiam się, że w pokoju dziennym gdzie jest najwięcej sierści pewnie nie ale w innych pomieszczeniach już tak. Chyba go kupię, bo leniwa jestem i do odkurzania się nie rwę. Krzysiek też nie...



czwartek, 12 października 2017

Czwartek

Wczoraj i przedwczoraj było sporo pracy, bo musiałam posprzątać w łazience. Zajęło to trochę czasu ale już porządek po remoncie jest. Nie jest jeszcze na błysk wypucowane. Ma być jeszcze trochę malowania. Nie wszystko wróciło na stare miejsce. Część rzeczy wyrzuciłam i teraz czekam na nowe. Nie wszystko jeszcze kupiłam ale już sporo. W przyszłym tygodniu jak dobrze pójdzie kupie resztę oprócz lustra, bo ono jest drogie. Ma być drewniane i rzeźbione. Oczywiście nie antyk, bo na antyki mnie nie stać. Niektóre przedmioty mnie kuszą ale się waham. Ot choćby to co poniżej. Strasznie mi się podoba, ale pojemnik jest ze szkła i obawiam się o niego przy tylu rozbrykanych zwierzętach. Z drugiej strony plastiku nie chcę...:(



Wybrałam jeszcze to i będę stopniowo kupować. Część już kupiłam. Przy okazji wpadło mi w oczy tez to i owo do przedpokoju. On będzie urządzany po łazience.
















Od wczoraj suszy się kolejna herbata. Tym razem będzie z gruszek, imbiru, skórek pomarańczowych, rodzynek, cynamonu i goździków. W piątek chcę kupić produkty na następną. Bardzo lubię herbaty owocowe zwłaszcza z tych zimowych z dodatkiem cynamonu. Dziś zrobię nalewkę z gruszek. W piątek mam zamiar kupić produkty na sos chiński. Może z 6 słoiczków zrobię. Zostały mi jeszcze do roboty sosy- chiński i meksykański, buraczki i kapusta z marchwią. Do listopada się wyrobię. Późno w tym roku.

poniedziałek, 9 października 2017

poniedziałek

Dziś Sebastian ojechał do domu, a mnie jest smutno. Znowu będę po całych dniach sama i nie będzie z kim pogadać. Krzysiek już teraz prawie z sypialni nie wychodzi. Zawsze był mrukiem ale teraz już jest mrukiem do potęgi. Bardzo lubię jak Sebastian jest. Lubię z nim gadać. Już nawet telewizję nauczyłam się tolerować. Z Krzyśkiem jest coraz gorzej. Ostatnio drży mu ręka i mówi do siebie jakieś bezsensowne słowa. Przestał też zupełnie myśleć. Boję się jakiegoś wypadku.

Poza tym znowu jestem na diecie, bo przytyłam koszmarnie dużo. Chce tym razem zrzucić 10 kg. Może w trzy miesiące. Oby się udało. Może się uda, bo kombinuje tym razem nie tylko z kaloriami i węglowodanami ale i białkiem. Jem go wyjątkowo dużo, bo 1 g na kg wagi. Węglowodanów jem mało, bo do 120 g. Nie wiem czy to nie jest za dużo czasem. Gdy odchudzałam się wiosną jadłam do 50 g. Wtedy dość łatwo schudłam ale wtedy był też ruch czyli 9-12 kilometrów na rowerze i joga. Teraz nie ćwiczę i ćwiczyć nie będę. Roweru nie znoszę, a od jogi się nie chudnie. W dodatku po jodze wysiadły mi stawy i bolały jak diabli.

Dziś byłam na zajęciach z ikony. Szkicowałyśmy Pantokratora. To doskonała nauka szkicu. Praca polegała na wykonaniu dwóch szkiców twarzy. Instruktorka uważa, że mi idzie coraz lepiej.



Zaczęłam trochę zakupów do łazienki robić. Kupiłam matę z bambusa i cudny stołek. Wybrałam kolejne rzeczy i mam zamiar je stopniowo kupować.



sobota, 7 października 2017

sobota

Remont trwa. Idzie szybko, bo dziś robi też brat Krzyśka, który się jednak odezwał. Dziś ma być zamontowana toaleta i wanna. Może zdążą też pomalować w części z wanną. Jutro by Sebastian skończył część z toaletą. Pozostanie trochę tynku, wbicie kołków na obrazy i wykończenie przy boazerii. Co z umywalką jeszcze nie wiem.
Jak już ten remont się skończy to trzeba będzie wszystko sprzątnąć i będę mogła odpocząć, bo szczerze mówiąc trochę zmęczona jestem tym ruchem. Kiedy mycie okien? Licho wie, bo pogoda ostatnio nie sprzyja. Później już tylko drobne prace w ogrodzie typu zasilania drzew i krzewów i prawie spokój do wiosny...Uf...
Teraz planuję co jeszcze w tym roku mam kupić. Powinnam kupić chodnik do łazienki. Ma być ręcznie tkany w pasy. Poza tym chcę jeszcze lustro kupić i może kuferek z wikliny na proszki i płyny. Do tego będzie skrzynka zdobiona decoupage na kosmetyki.

Do wiosny powinnam też wreszcie urządzić na tip top przedpokój. Trzeba kupić szafę, chodnik, może lustro i krzesło. Myślałam o żaluzjach ale chyba zrezygnuję, bo okno jest od strony północnej, a rosną na nim kaktusy. Miałyby zbyt ciemno z żaluzjami.

Jeśli chodzi o pracę to teraz wróżę i piszę mniej, bo jest Sebastian. Jedzie w poniedziałek to pracy będzie więcej. Powinnam też zacząć pisać wiersze jeśli chce znaleźć się antologii, a weny nie ma. :( Nie wiem czy nie będę musiała zrezygnować...

A na koniec haiku...

sen nie nadchodzi
klangor dzikich gęsi
trwa i trwa

zagajnik w słońcu
między liściem a liściem
brąz podgrzybka

biel marcinków
miedzy kępami w cieniu
pyszczek jeża



czwartek, 5 października 2017

czwartek

Remont ledwie znoszę. Najgorzej jest z kąpielą. Już zapomniałam jak wygląda wanna pełna pachnącej wody. Tylko się myję. Musze jakoś wytrwać. Ważne, że posuwa się do przodu. Na razie zamówiłam skrzynkę na kosmetyki. Ozdobie ją decoupage. Muszę tez wyrzucić półkę z nad wanny, bo choć jest bardzo praktyczna to niestety plastikowa:( Chyba też kupię ze dwie skrzynki na proszki. Tez je ozdobie decoupage. No chyba że kupię kuferki wiklinowe, bo też lubię...:) Czas się rozejrzeć za chodnikiem ludowym tkanym w pasy...
Ostatnio znowu zaszalałam i kupiłam karty. Najpierw trafiłam na cudne karty klasyczne z obrazami A Muchy. Były tanie więc kupiłam mimo, że teraz z kart klasycznych nie wróżę. Mam zamiar jednak je wykuć, bo nieraz klientki o wróżbę nimi proszą. Są dość popularne. Na pewno bardziej popularne od Kippera. Później karty przyszły i mnie zachwyciły do tego stopnia, że zapragnęłam też kupić z obrazami Muchy tarot i oczywiście kupiłam. Karty są przepiękne choć trudne. Nauczę się jednak... Co tam...:) Tym samym mebli do sypialni w październiku nie kupię, bo za co...:(


Ostatnio sporo się zajmuję poezją. Czytam wiersze i piszę. Wyciągnęłam wszystkie moje antologie i pilnie studiuję. Zauważyłam, że nie wszystkie wiersze do mnie trafiają. Nie lubię np. rymowanych i nie przepadam za sylabicznymi choć sama takie piszę. Lubię wiersze białe i częściej do mnie trafiają wiersze pisane przez kobiety zwłaszcza te lżejsze.




wtorek, 3 października 2017

wtorek

Pogoda u mnie jesienna i nic dziwnego przecież. Nie jest jednak jeszcze tak zimno i nie co dzień w piecu palę. Chłodne są tylko noce. Już okno zamknęłam na noc. Dziś trochę mi było chłodno w nocy. Czas już chyba pożegnać kocyk i przeprosić się z kołdrą. Miałam w tym roku kupić dwie kołdry z wełny owczej ale ponoć po kilku miesiącach robią się z nich szmaty. Nie mam zamiaru ciągle zmieniać i chyba będę nadal spać pod tymi starymi. Stare są brzydkie i dość ciężkie ale dobrze grzeją.

Remont trwa. Wszystko idzie sprawnie. Łazienka w części z toaletą już jest prawie wykończona. Oczywiście bez malowania. Nie wiem czy w ogóle da się to teraz pomalować. Teraz jeszcze część z wanną została. Tam będzie pracy więcej, bo tynk ma być na wszystkich ścianach. Sebastian chyba tym razem nie zdąży ale jak na razie tynk wychodzi piękny- nierówny i niedbały tak jak chciałam. To prawdziwy tynk rustykalny nie ten sztuczny akrylowy, który można kupić w marketach za grube pieniądze... Później tylko poproszę znajomego o zamontowanie umywalki i zmianę muszli. Do tego trzeba narzędzi, a Sebastian ich nie ma. Do tego wysiadła wiertarka i kołków zamontować nie można :( Ma jeszcze cztery dni na pracę, bo w piątek jedziemy na cmentarz. Trzeba zrobić porządek koło grobów.

Drzewa które miały być ścięte już są pocięte i złożone do drewutni. To śliwka, gruszka i dwie gałęzie papierówki. Będzie na wędzenie. Sebastian pociął też kilka palet, które miałam i stare drzwi. Palimy tym teraz w piecu. Powinny być jeszcze ścięte dwie uschnięte gałęzie ale są wysoko i kilka dziczków śliwek. To będzie ścięte wiosną. Piła się przydała i cieszę się, że ją kupiłam. Niestety nie wszystko się udało, bo przy okazji ścinania śliwki złamała mi się młodziutka jabłonka. Szkoda. Może jeszcze w tym roku kupię. Powinnam też kupić gruszkę.

niedziela, 1 października 2017

niedziela

Dzień luźny, bo nic do pracy nie mam poza zrobieniem kilku słoików gruszek w syropie. Dużo czasu mi to nie zajmie. Może też napiszę jakieś opowiadanie i pójdę zobaczyć czy można zerwać dziką różę. Potrzebuję ją na nalewkę i do herbaty Później wolne i zajmę się tym co mi sprawia dużą frajdę. Może coś namaluję, a może napiszę wiersz. Jutro już ruch, bo zaczyna się remont łazienki. Myślę by najpierw zrobić część z toaletą, a dopiero później brać się za tą z wanną. Gdzie się będę kąpać w czasie remontu? Nie wiem ale wytrwać jakoś muszę.

Od jutra mi się też zaczynają zajęcia całoroczne z ikony. Strasznie jestem ich ciekawa. Mamy się między innymi uczyć rysunku w stylu ikony- postaci, draperii. Ciekawe czy po tym roku będę w stanie sama ikonę stworzyć od podstaw. No nie wiem nie wiem. Łatwe to chyba nie jest. Żeby sobie jeszcze pomoc planuję kupić książkę. Książka jest droga ale ponoć wartościowa. Ma ją też moja instruktorka więc najpierw może przejrzę. Ona jeśli chodzi o ikony uczyła się w Supraślu. Tradycyjną wiedzę ma więc z pierwszej ręki.