Codzienność

Codzienność

sobota, 31 stycznia 2015

Papierosy, zajęcia w Pałacu Kultury, leniwy dzień i archanioł Michał...


Niedługo minie 5 lat odkąd rzuciłam po raz drugi papierosy. Masa czasu. Pomógł mi Tabex. Cała akcja trwała 4 dni i po problemie. Po miesiącu zapomnałam, że paliłam. Przytyłam 30 kg, ale było warto. Czuję się lepiej - serce mnie nie kłuje, w piersiach mnie nie dusi, kondycję mam lepszą. 10 kg już zrzuciłam i dalej walczę. Mam nadzieję, że się uda, bo waga spada. Krzysiek też papierosy odstawił i mój syn Adrian. Pali jeszcze tylko moja mama, ale ona nadal papierosy uwielbia i zrezygnować z nich nie chce. Dobre jest to, że się prawie nie zaciąga. Raczej będzie palić zawsze, bo szczerze mówiąc sobie jej bez papierosa nie wyobrażam...

Wczoraj buszowałam po internecie i znalazłam ciekawe zajęcia w Pałacu Kultury w Dąbrowie Górniczej. Jest między innymi malarstwo, zajęcia z pisania i dziennikarstwa. Te ostatnie polegają na redagowaniu czasopisma. Ciekawą ofertę znalazłam też  w programie Uniwersytetu Trzeciego Wieku, ale w tym przypadku muszę jeszcze chyba kilka lat poczekać, bo za młoda jestem.
Wczoraj też dużo wróżyłam. Idzie mi coraz lepiej. Docierają do mnie wieści, że wróżby się sprawdają. Cieszy mnie to i zachęca do dalszej pracy. 

Dziś będę leniuchować przez cały dzień. Będę oczywiście wróżyć, ale pracy typu pisania tekstów nie planuję. Może też coś namaluję. W domu też nic robić nie będe poza ugotowaniem obiadu i praniem. Pełen relaks. Pewnie znajdę czas na medytację. Tym razem z Archaniołem Michałem. Archanioł ten broni przed nebezpieczeńswem i strzeże od wszelkiego zła. Od czasu do czasu warto poprościć Michała o oczyszczenie. Pomóc może też modlitwa...

Święty Michale Archaniele, wspomagaj nas w walce, a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną. Oby go Bóg pogromić raczył, pokornie o to prosimy, a Ty, Wodzu niebieskich zastępów, szatana i inne duchy złe, które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą, mocą Bożą strąć do piekła. Amen.


czwartek, 29 stycznia 2015

Zimno, tęsknota za wiosną, czary mary, wpływ neptuna i nowa książka...


Śnieg nadal leży. W najbliższym czasie ma go podobno spaść więcej. Mają też przyjść mrozy. Znowu trzeba będzie palić w piecokuchni, bo w domu będzie zimno i lodówka przestanie mrozić. Coś mnie ta zima w tym roku męczy. Tęsknię już do wiosny, do zapachów trawy i ziół i do ciepła. Chciałabym wyjść z kawą przed dom. Wygrzać plecy w słońcu. Mam dość zmarznięych stóp i dreszczy. Męczy mnie nadmiar ubrań i konieczność leżenia w dzień pod kołdrą. Ciągle mi zimno, a w domu jest ponad dwadzieścia stopni. Nie wiem co się ze mną dzieje w tym roku. Albo to wina diety, albo tarczycy. Możliwe jest, że jedno nakłada się na drugie i mnie dręczy. Byle do wiosny...
Ostatnio sporo się uczę. Nabieram wprawy w tarocie, a kilka dni temu zapisałam się na kurs tarota w Astromagii. Kurs jest fajny i sporo wyjaśnia. Jednak uważam, że wiedzy w książkach i na forach jest więcej, a najlepiej się uczy wróżąc. Ostatnio sporo zajmuję się ezoteryką. To pewnie wpływ tranzytu neptuna. Zaczęło mnie nawet kusić wywoływanie duchów. Tylko to mnie powstrzymuje, że tablicy nie mam i kupić polskiej nie mam gdzie. To ostatnie zainteresowanie bardzo mnie dziwi, bo prawie całe życie trzymałam się z daleka od spirytyzmu. Kiedyś, gdy byłam jeszcze bardzo młoda nieźle się przestraszyłam w czasie seansu i dałam sobie z tym spokój na długie lata. Teraz chcę wrócić do tego.



Ostatnio zaczęła za mną chodzić nowa książka z aforyzmami. Tym razem o mądrości. Nie wiem tylko czy warto ją pisać, bo ta z aforyzmami o miłośći dość kiepsko się sprzedaje. Może było by lepej, gdyby trafiła do księgarń stacjonarnych. Niestety ukazała się tylko w Wydaje. Może to był błąd...
Na Vitalii przystąpiłam to wyścigu w odchudzniu. Może ta rywalizacja coś mi pomoże i się zmobilizuję. Grup jest 5. I tak 2 kg mniej do końca lutego, 4 kg mnej do końca marca, 1 kg mniej w 10 dni oraz 12 cm w talii mniej do końca roku i 11 kg mniej do końca roku. Zobaczymy...

wtorek, 27 stycznia 2015

Prezent na imieniny, ciuchy, siwe włosy, wesele i problem na forum poetyckim...


Niedługo są moje imieniny i od kilku dni szukałam prezentu. Miałam do wyboru książkę, kosmetyki albo jakiś drobiazg do ozdoby domu. O ubraniach nie myślę, bo jak schudnę nie chcę zmieniać garderoby. Obecnie wprawdzie kupuję poncha, chusty, narzutki i spudnice oraz spodnie na gumie, ale mam już tego dobra dość na tą chwilę. Buszowałam jednak po Szafie i po bazarkach, lecz tak bez przekonania. Znalazłam torebkę. Torebka jest robiona szydełkiem, solidna na podszewce. Kupiłam, choć mam już kilka torebek w tym 2 wykonane szydełkiem. Powinnam być z niej zadowolona.
Generalnie nie lubię kupować ubrań. Butów wręcz nie znoszę  kupuję, gdy już bardzo muszę. Niedługo idę na wesele i jeśli się uda to pójdę w przedpotopowej garsonce i w starych butach. Przeszkodzić mi może tylko Krzysiek jak zacznie się wściekać i nie przestanie. Nie mam też zamiaru farbować włosów. Mam trochę siwych nitek, które akceptuje i odmładzać się nie mam zamiaru. Fryzjera oczywiście zaliczę, ale tylko strzyżenie. Pewnie też zrobię paznokcie. Jakoś to wytrzymam wszystko. Muszę... Oczywiście wolałabym nie iść, ale to niemożliwe, bo Krzysiek jest chrzestnym. 


Mam problem z jednym forum poetyckim, bo mają być wprowadzone opłaty za korzystanie. Nie są bardzo wysokie. Jednak moje zarobki są nieregularne  i nie wiem czy będę mogła co miesiąc pieniądze przesyłać. Jeść przecież muszę i zwierzęta też. Z drugiej strony forum jest ulubione i szkoda by było z niego rezygnować. Czas na podjęcie decyzji mam do kwietnia. Jeszcze nie wiem co zrobię...Mam zgryz, ale jeśli do tego czasu jakiejś stałej pracy nie podłapię chyba jednak konto skasuję...

niedziela, 25 stycznia 2015

Śnieg, wspomnienia, archanioł Rafał, nowa dieta i kotlety z fasoli...


Wczoraj spadł śnieg i zrobiło się biało. Przystroił uroczo krzewy i drzewa w ogrodzie. Przykrył szarość, która mnie przygnębiała. Swoją drogą coś te zimy ostanio są mało śnieżne. Szkoda. Pamiętam zimy w Kamesznicy przed 30 laty. Śniegu było tyle, że okna do połowy były zasute. Na podwódku śnieg leżał wysoki na 1,5 metra. Tata kopał tunele, by dostać się do furtki i do garażu. Bywało i tak, że wieś przez kilka dni była odcięta od świata i żywność była zrzucana z helikoptera. Mama piekła chleb w domu i gotowała to co było zgromadzone w spiżarni. Jak było wtedy pięknie.
Dziś czeka mnie normalna niedziela. Nic nowego, nie powinno wyskoczyć. Będzie msza w telewizji. Będę wróżyć, uczyć się i pewnie malować. Krzysiek jest w domu to pewnie z dłuższej medytacji nic nie wyjdzie, bo on cicho nie potrafi być. Mam jednak zamiar spróbować pomedytować choć trochę z archaniołem Rafaelem. Archanioł ten odpowiada między innymi za zdrowie i warto, go przywoływać, gdy coś dolega. Mnie np. ostatnio jakby mocniej boli kręgosłup. Jego pomoc się więc jak najbardziej przyda. Gdy się pojawia często się widzi szmaragdową zieleń, bo to jego barwa.

Od dzisiaj jestem na diecie rozpisanej przez dietetyka. Dieta jest na 1200 kalorii. Rozpisana została oczywiście na podstawie ankiety, którą musiałam wypełnić. W ankiecie są pytania odnośnie schorzeń, trybu życia, ruchliwości. Dieta wygląda bardzo dobrze. Wydaje mi się, że jeśli nawet nie schudnę to przynajmniej nie przytyję czego najbardziej się bałam. Jeśli nie będę chudła to będę ją stosowała podczas stabilizowania wagi. Jeść można mięso, ryby, twaróg, płatki owsiane, warzywa i owoce, jajka, kefir, a nawet 1 ziemniak dziennie. Jeśli chodzi o warzywa to lepiej jest unikać kapusty świeżej, papryki i fasoli. Wykluczone jest pieczywo i kluski. No i oczywiście słodycze. Zobaczymy...
Dziś dla Krzyśka będą kotlety z fasoli. Ja spróbuję odrobinkę.

szklanka fasoli
4 ziemniaki
cebula
pieprz
sól
zioła do potraw z fasoli
bułka tarta
jajko
olej

Fasolę namoczyć i ugotować, ziemniaki ugotować, cebulę poddusić na oleju. wszystko zmielić, dodać przyprawy i wymieszać. Dodać jajko. Formować kotlety, obtaczać w bułce i smażyć na rozgrzanym tłuszczu.

piątek, 23 stycznia 2015

Józek, zaniedbany mój drugi blog, dieta i coś dobrego...


Niedługo miną 3 lata odkąd Józek jest z nami. Przez ten czas nie żałowałam ani przez moment, że zdecydowałam się wziąć go z internetu. Zżył się z nami i ze stadem. Ostatnio zgadza się nawet z Rozą. Już się pozostałych kotów nie boi. Potrafi je potraktować łapą i jak trzeba pogonić. Na szczęście jest zdrowy i problemy z pęcherzem nie powróciły. Jest jednak cały czas na diecie urinary. Nadal jest pupilem i całkiem zdobył moje serce tym, że prawie po całych dniach i nocach leży albo u mnie na kolanach albo do mnie przytulony. Nauczył mnie, że nie każdy kot okazuje przywiązanie i uczucia łasząc się i przymilając, bo on tego raczej nie robi. Dzięki niemu odkryłam też to, że nie koniecznie muszę mieć kociaka od małego, by go kochać całym sercem i rozumieć.



Ostatnio dumałam nad moim blogiem z ezoteryką i doszłam do wniosku, że strasznie go zaniedbała - mało było wpisów. Postanowiłam to zmienić. Teraz wpisy będą częste. W końcu wiedzę na temat ezoteryki mam sporą i chętnie się nią podzielę. Pisać będę o astrologii, reiki, litoterapii, tarocie i aniołach. Będzie tez trochę o magii. Mam zamiar stworzyć przyjazne miejsce, promieniujące dobrą energią. Ciekawe czy znajdę czytelników. Łatwe to nie będzie, bo zauważyłam, że tego typu blogi zbyt wielu czytelników nie mają. Może jednak...
http://reikihoroskopy.blogspot.com/

A na koniec trochę o prozie życia czyli o jedzeniu i odchudzaniu. Wczoraj Krzysiek był na zakupach i kupił karczek, który mam zamiar jutro upiec w ziołach. Zjem go trochę. Będzie to tym samym mój pierwszy normalny posiłek od 5 dni, kiedy to jadłam tylko specjalne zupki w proszku. Dieta allveo na mnie podziałała, bo schudłam ponad kilogram. Cieszy mnie to. Wykupiłam następną porcję, ponieważ mam zamiar wreszcie zrzucić wagę do 89 kg. Dużo mi nie brakuje. Jestem prawie u celu. swoją drogą zapomniałam już prawie o normalnym jedzeniu. Tęsknię za ziemniakami, kluskami, fasolą i sałatkami z majonezem. Jutro będę miała na obiad fasolę po staropolsku i z pewnością spróbuję. A co...

Fasola po staropolsku

2 szklanki fasoli jaś mały
cebula
tymianek
2 kostki rosołowe warzywne
pieprz
liść laurowy
trochę boczku wędzonego
ząbek czosnku
kawałek kiełbasy
trochę rodzynek
parę śliwek suszonych
łyżka miodu
mąka

Fasolę zamoczyć i na drugi dzień gotować z dodatkiem przypraw, rodzynków, śliwek, rosołków, pokrojonej cebuli i czosnku. Dodać przysmażoną kiełbasę i boczek. Gdy prawie gotowe dodać miód i zaprawić mąką.




środa, 21 stycznia 2015

Dzień babci i dziadka, nauka, prezent od Asi i pastele...


Dziś dzień babci, a jutro dzień dziadka. Ja pamiętam tylko dziadków ze strony mamy. Mieszkałam z nimi całe życie i bardzo ciepło ich wspominam. Okazywali mi obydwoje bardzo dużo serca. Udzielali też mi wsparcia i pomagali mi także finansowo. Tęsknię za nimi bardzo. Teraz, gdy już ich ze mną nie ma, staram się upamiętnić rocznice z nimi związane - imieniny, rocznice śmieci czy właśnie dni babci i dziadka. Palę wtedy świece, wspominam i zamawiam modliwy za spokój ich dusz.  http://www.kalwaria.eu/skrzynka_intencji/

Oprócz zadumy i wspomnień czeka też na mnie tarot. Zapisałam się na kurs w Astromagii i właśnie przed chwilą sprawdzałam czy jest już dostępny. Jest i będzie dostępny przez 90 dni. Czegoś nowego się pewnie nauczę. Można też go sobie zapisać i uczyć się wolniej. Mam również zamiar kilku osobom powróżyć. Wróżę także na Allegro i całkiem nieźle mi idzie. Pamiętam karty i nie mam blokady jak w czasie wróżby bezpośredniej. W ten sposób się szybciej nauczę i nabiorę wprawy. Wróżę  kartami Rider Waite, ale mam też tarot anielski. To piękne karty i bardzo pozytywne. Nie ma w nich wieży, ani głupca czy śmierci. Niosą pozytywne przesłania i nie budzą negatywnych uczuć... Czasem z przyjemnością po nie sięgam...


Na forum wszystko sie wyjaśniło to było nieporozumienie i tylko niepotrzebnie sie zdenerwowałam... Wczoraj udało mi się porozmawiać przez telefon ze wspaniałą osobą ze świata blogowego. To Asia z bloga  http://marasiowaostoja.blogspot.com/. Dziewczyna ma wielkie serce, kocha koty i pomaga im. Zna się na tarocie i wyrabia prawdziwe cudeńka. Ostatnio przysłała mi całą paczkę przecudnych serwetek do decoupage. Wybrała moje ulubione motywy - kwiaty i owoce. Dołączyła tez pachnące świeczusie. Zrobiła mi wielką przyjemność.

A na koniec ostatni kot... Oczywiście pastele suche...



poniedziałek, 19 stycznia 2015

Awantura na forum, codzienność, tarot, reiki i książka...


No i nowy tydzień się zaczął. U mnie się zaczął nie za dobrze, bo musiałam wczoraj skasować konto na jednym forum z tarotem. Amosfera była tam okropna, a kobiety zaczepliwe, wręcz agresywne. Nie wiem czym im się naraziłam, bo nic nie zrobiłam, a zaczęły mnie prześladować. Może to mój wiek im nie odpowiadał, a może co innego nie wiem. Na koniec zarzuciły mi, że jestem nieuczciwa i tylko podają się za kobietę a, jestem mężczyzną. No to już był szczyt...Moderator zamiast sprawę zbadać kazał mi się gęsto tłumaczyć, a posty na forum zamykał. Miałam dość i skasowałam konto. W końcu są inne fora. Swoją drogą jak będą tak postępować z każdą nową osobą to forum stopniowo zaniknie i stanie się tylko wąskim gronem złośliwych, wzajemnie się popierających przekupek. A ja naiwnie myślałam, że osoby zajmujące sie ezoteryką to osoby życzliwe i pozytywnie nastawione do innych. A tu zero empatii... Ech. Nie chciałabym trafić na taką wróżkę, ani na takiego doradcę życiowego. Za nic w świecie...
Dziś już będzie dzień przyjemniejszy. Pojadę do miasta na dwie godzinki, a później już zajmę się tym co lubię. Mam zamiar kilku osobom powróżyć, bo już czekają trochę. Później będę medytować z tarotem. Dziś będzie to karta pustelnik. Lubię tą kartę i dość często mi wychodzi od jakiegoś czasu. Jeszcze później skończę horoskop i zrobię zabieg reiki. Tym razem energia jest potrzebna chorej kotce. Malutka jest po sterylce i coś nie za dobrze ją zniosła. Ciągle jest osłabiona i bez werwy. Reiki powinno pomóc... Zastanawiam się czy koloroterapia wahadłem by się nie przydała.
Wieczorem może znajdę czas na szkicowanie portretów i tak dzień zejdzie. Mam tylko nadzieję, że nie umrę z głodu. Może się tak stać, bo nie jem normalnego jedzenia tylko zupki z torebki. Zastępuję wszystkie posiłki i tak ma być przez 5 dni. Zobaczymy ile schudnę i czy w ogóle. Jeśli mi sie uda zrzucić choć kilogram, to wykupię te zupki na dalsze 5 dni, albo i dłużej. Zobaczymy. Co prawda chemia zdrowa nie jest, ale otyłość też nie...
Jutro muszę wstać wcześnie, bo czekam na przesyłkę. Kupiłam książkę... Wydaje mi się, że tematyka zdrowia jest potrakowana nieco po macoszemu w tych pozycjach, które posiadam. Wprawdzie niekóre wróżki wysyłają od razu do lekarza i nie wypowiadaja się na temat zdrowia, ale ja tak nie chcę. Skoro astrolodzy tematu zdrowia nie unikają to i wróżki nie powinny... 




sobota, 17 stycznia 2015

Nieszczęście, tarot, kurs i portrety...


Ostatnio spotkało brata mojego Krzyśka nieszczęście. Zaginął mu pies. Darek wyszedł z nim w niedziele na dwór jak zwykle bez smyczy i pod blokiem ktoś rzucił petardę. Pies uciekł i do tej pory nie wrócił. Obawiam się najgorszego, bo sunia nie jest młoda. Jest częściowo głucha i niedowidzi. Darek szukał i wołał, ale kamień w wodę. Bez jedzenia, na ulicy psina długo sobie nie poradzi. Nie taką starość powinien mieć pies. Powinien grzać się w domu i mieć pełną miskę, a tu bezdomność...Ogłoszenia wywieszone...Nic więcej zrobić się nie da. Kiedyś sunia była już bezdomna i los ponownie z niej sobie zadrwił...To niesprawiedliwe...
Od paru dni znowu siedzę nad tarotem. Staram się opanować małe arkana. Uczę się. Wróciłam na forum tarota i wróżę gdzie się da. Często stawiam karty za darmo, żeby się wprawić. Za darmo czyli za jakąś wymianę, bo wymiana energetyczna przecież jest konieczna. Dziś np. dziewczyna z Vitalii zrobi mi dietę odchudzającą. Cieszę się, bo jeszcze nigdy nie byłam u dietetyka, a dziewczyna właśnie kończy studia w tym kierunku. Ta wróżba już się sprawdziła co mnie cieszy. Zamówiłam też sobie książkę w formie kursu. Już do mnie idzie i zobaczymy co jest warta. Myślę o kursie w ESKK gdy skończy mi się kurs rysunkowo - malarski. Z małymi arkanami mam ten problem, że one do mnie nie chcą mówić i ciągle zapominam ich znaczenie, gdy wróżę. Ciągle więc uczę się od nowa. Gdy nie wróżę nie mam blokady i znaczenia zazwyczaj pamiętam... Chyba źle do tego podchodzę...Wolę więc wróżyć arkanami wielkimi. Zapisałam się na kurs w Astromagii. Może coś mi pomoże... Kuszą mnie też karty anielskie. Mam talię, ale to masa wiedzy i jeszcze jej nie opanowałam w całości...



Uczę się również pilnie rysowania portretów. Szkicuję codziennie, bo na kursie mam zadane, żeby przez tydzień ćwiczyć. Później mam zrobić szkic i wysłać do oceny. Zobaczymy. Powinnam też nauczyć się rysowania karykatur. Temu zadaniu już nie podołam. Za nic. W przedostatnim zeszycie poruszany był ponadto temat plakatów i logo. Ciekawe, ale raczej się w tych tematach nie widzę... Jeszcze dwa zeszyty rysunku i zacznie się malarstwo...

czwartek, 15 stycznia 2015

Starość, koty, prace domowe, nauka i portrety...


Ostatnio z powodu aspektów surowego saturna przyplątała się starość i popuścić nie chce. Zdałam sobie sprawę ze swojego wieku, w kościach mnie łupie i straciłam całą gibkość. Zrobiłam się powolna i ociężała. Krzysiek też narzeka, że już młody nie jest. Mojej mamie lat przybywa i ostatnio to widać. Przestała farbować włosy i malować paznokcie. Zaczęła narzekać i zrobiła się trudna we współżyciu. Jest nerwowa i wymagająca. Nie ma też ochoty na prace fizyczne i rzadko wychodzi z domu. Jeszcze trochę, a trzeba będzie chyba zacząć ją w pracy typu przynoszenia węgla, wyręczać.
Starzeje się też Mruczek. Mój ukochany tygrysek. To już senior. W tym roku skończy 9 lat. Ostatnio bardzo spoważniał. Rzadko się bawi, nie chce mu sie myszy łapać i po całych dniach śpi. Nadal jest szefem i potrafi młodsze koty ustawić po kątach, ale to już chyba niedługo się skończy, bo coraz częściej koty zaczynają mu się przeciwstawiać. Zwłaszcza Morus i czasem Śnieżek próbują go zdominować. Jeszcze uciekają przed nim, gdy sie zdenerwuje, ale jak długo tak będzie?




Ostatnio pilnie się uczę rysowania. Odrabiam też wreszcie prace domowe z kursu rysunku i malarstwa. Miałam zaległości. Teraz nadrabiam. Zauważyłam, że nie lubię szkicować brył typu walec czy sześcian, sylwetek ludzi i oczywiście portretów. Portretów nie potrafię rysować i wydaje mi się to okropnie trudne. Coś wychodzi, ale z podobieństwem moim zdaniem kiepsko. Do tej pory wykonałam dwa szkice i zadowolona nie jestem. Wprawdzie nie zamierzam portretów malować, ale muszę i tak nad tym popracować. Nie bardzo jednak wiem jak o ugryźć i chyba kupię jakąś książkę przybliżającą temat. Można sobie wprawdzie sprawę ułatwić i szkicować z siatką, ale jeszcze tego sposobu nie próbowałam.




Z przyjemnością za to maluję pejzaże. Powstaje akwarela za akwarelą, bo pilnie się uczę. Tą sztukę mam zamiar kiedyś opanować w stopniu dostatecznym albo i dobrym. Będę malowała pejzaże typu lasu, wsi, łąk. Może też kwiaty i zwierzęta. Może rzeki i stawy. Może kapliczki i chaty. Tego typu sielskie krajobrazy mnie wyciszają i za takimi tęsknię. Działają na moją wyobraźnię i poruszają mi duszę. 




wtorek, 13 stycznia 2015

To i owo o pogodzie, przewidywanie pogody, dieta z torebek, pasztet, kurs i akwarela...


Prawie połowa stycznia, a zimy nie widać. Pogoda jest jaka jest i na inną nie ma co liczyć w najbliższym czasie. U mnie jest ciepło na tyle, że w piecokuchni nie potrzebuję palić. Sypialnię podgrzewam konwektorem i jest dobrze. Ciekawe jaki będzie luty. Według przysłów taki styczeń jest bardzo niekorzystny. I tak
- Styczeń najmroźniejszy roczek najpłodniejszy
- Gdy w styczniu deszcz leje złe robi nadzieje
- Jak styczeń zachlapany to lipiec zapłakany
- Kiedy w styczniu woda huczy to na wiosnę mróz dokuczy
- Kiedy syczeń mokry trzyma zwykle długa bywa zima
- Kiedy w styczniu lato w lecie zima za to
Zobaczymy. Na razie dobrze to nie wygląda.
Ostatnio wzięłam się za siebie i zaczęłam ponownie się odchudzać. To co nabrałam przez zimowe szaleństwo typu święta i Sylwester już prawie zrzuciłam. Teraz walczę dalej, żeby te 10 kg, które chcę w tym roku zrzucić, spadło. Na początek kupiłam sobie na tydzień dietę Allveo. Jest to dieta podobna do Cambridge, na której trochę schudłam. Polega ona na jedzeniu tylko gotowych posiłków. Ja kupiłam zupy brokułowe z ziołami, ziemniaczano-porowe i grzybowe. Są jeszcze dostępne owsianki i koktaile. Zobaczymy ile schudnę i jaki te zupy mają smak. Cambridge są ohydne, ale sycące i jeść się po nich nie chce. Waga spada tydzień po tygodniu. Wiem, że to chemia, ale schudnąć muszę, a rozsądne diety na mnie nie działają. Czasem na nich wręcz tyję. Na razie póki zupy nie przyjdą jestem na diecie owsiankowej. Na mnie działa. Z dukanem się wstrzymam, a warzywne diety zostawię sobie na wiosnę gdy już będę miała gdzie kupić warzywa. 
Mam też zamiar w najbliższym czasie kupić sobie zioła Klimuszki czyli:
korzeń mniszka
kora kruszyny
skrzyp
krwawnik
pięciornik
szałwia
morszczyn
znamię kukurydzy
korzeń wilżyny
owocnia fasoli
korzeń lubczyka
Dziś dietkuję, a mam zrobić pasztet z ryby i pewnie trochę zjem, bo go bardzo lubię.

50 dkg ryby
2 jajka
cebula
sól 
pieprz
bułka tarta
olej 
przyprawa do ryby

Cebulę rozdrobnić i poddusić na oleju. Rybę zmielić. Wymieszać z bułką, cebulą, przyprawami i jajkami. Włożyć do keksówki i piec 30 minut w 180 stopniach. Można dodać rodzynek i chrzanu.

Od jutra zaczyna mi się następny stopień kursu pisarskiego. Zapowiada się ciekawie, a u mnie weny ani widu, ani słychu. Ciekawe jak będę pisać ćwiczenia i teksty do krytyki. Całkiem się skompromituję. Pokombinować nie mogę, bo nauczyciel jest ten sam i kursanci niektórzy też. Wstyd będzie...
Ostanio sporo maluję tzn co najmniej jeden obrazek dziennie. Tu weny nie brak. Akryle na razie odstawiłam z powodu zimna w pracowni. Wrócę do nich wiosną. Od wczoraj maluję akwarele. Było by nienajgorzej gdyby nie trawa, którą muszę poćwiczyć, żeby cieniutkie kreski wychodziły...Powinnam też popracować nad brzozami, bo są zbyt płaskie...Uczę się jednak i te moje malunki stają sie coraz lepsze. Podobno jest postęp...



To jeszcze pastele olejne. Powinnam popracować nad drugim planem.



I pastele suche. Tu ponoć jest dobrze...



Dziś też będę malować i może poczytam trochę.

niedziela, 11 stycznia 2015

To i owo o ogrodzie, głodne ptaki, sos z dyni, praca i obrazki...


Prawie połowa stycznia, a śniegu ani widu. Jest stosunkowo ciepło. Powinnam więc zrobić to i owo w ogrodzie w tym między innymi pobielić drzewa. Muszę też przyciąć agrest i winorośl. Winorośl chcę przyciąć solidnie tak, że zostawię tylko dwa pędy. Porządne cięcie jest konieczne, bo krzew jest stary i wyrośnięty. Kiepsko ostatnio owocował. Rośliny odpoczywają, a ja powoli planuję rozmieszczenie warzyw i nasadzenia w sadzie. Jeszcze trochę i trzeba będzie sprawdzić nasiona, a i nowe pojawią sie w sklepach.
Nadal karmimy ptaki. Wiem, że zdania na ten temat są podzielone, ale my karmimy. Nie mogę patrzeć na zgłodniałe ptaki siedzące na podwórku i czekające na zmiłowanie. Karmnika nie mamy i ziarno wysypujemy bezpośrednio na ziemię. Jeśli jest śnieg to się po prostu odśnieża. Ptaki wiedzą o stołówce i regularnie przylatują olbrzymimi stadami. Nieraz jest po 20 wróbelków na raz. Zastanawiam się czy nie zrobić karmnika np. takiego.




https://www.youtube.com/watch?v=F2X_795yyA4

Ostatnio miałam mniej pracy typu pisania. Od kilku dni znowu się czaję na zlecenia z tym, że tym razem próbuję zdobyć te lepiej płatne. O takie niestety łatwo nie jest. Ostatnio było jedno szczególnie dla mnie interesujące czyli pisanie tekstów o ogrodnictwie. Było ponad 25 osób chętnych. Czy mi się uda? Zobaczymy. Chyba będę musiała jednak zapisać się szybko na kurs webwritingu. Może wtedy będzie łatwiej. Pieniędzy mi sporo potrzeba, bo chcę kupić sobie dietę, ale na razie sza...

Dziś na obiad miałam sos z dyni i pieczarek. Bardzo go lubię. Zjadłam z ziemniakami.

kawałek dyni
cebula
kilka pieczarek
olej
pieprz
sól
tymianek
łyżka mąki
śmietana

Dynię, piczarki i cebulę rozdrobnić i poddusić na oleju, zalać wodą, dodać przyprawy i ugotować. Zaprawić mąką i śmietaną.

Ostatnio sporo działam na niwie artystycznej. Powstaje obrazek za obrazkiem. Robię pewnie błędy i niektóre nawet widzę, a niektóre pewnie nie. Będę je robić nadal jeśli ktoś mi ich nie wskaże. Chyba zdecyduję się oprócz kursu na kilka prywatnych lekcji. Znalazłam osoby udzielające korepetycji z malarstwa i pewnie się zdecyduję. Tylko zarobić na to muszę...Jakiś czas temu wysłałam obraz na wystawę malarstwa amatorów. Wystawa trwa i bardzo sie cieszę, że mój obraz sie na niej znalazł. Szkoda, że nie mogłam na niej być, bo bym zobaczyła jak malują inni...



piątek, 9 stycznia 2015

Odwilż, napastowana sarna, psy, obrazy i pastele olejne...



Odwilż. Z dachu kapie jak w marcu. Śniegu już prawie nie ma, topnieje w oczach. Szkoda tak pięknie było.
Ostatnio byłam na spacerze w lesie i na łąkach. Wybrałam się poszukać tropów zwierząt. W okolicy bytują sarny i chyba zające. Byłam na łąkach, gdy w oddali dostrzegłam sarnę i goniącego ją psa. Sarna umykała w wielkich skokach, a pies biegł za nią. Nie ustawał. Na szczęście był mały. Nie wiem czyj to pies, ale okropnie się zdenerwowałam na właściciela. Nie znoszę takiej nieodpowiedzialności - wypuszaczania psów bez opieki na ulicą. Psy powinny być zamykane. Nie powinny biegać po ulicy luzem, bo polują na wszystko co się rusza. Napadają na inne zwierzęta i na ludzi. W lecie psy zamordowały młodą sarnę na polu sąsiadki, a ostatnio jeden bardzo miły z resztą zniszczył mi rajstopy, bo skakał po mnie na ulicy. To nie powinno mieć miejsca. Mój pies na ulicę nigdy nie wychodzi, bo pilnuję...

Napisałam haiku

zakręt drogi
sarna w skoku pod lasem
umyka przed psem

droga przez pola
w śniegu pod topolą
stado gołębi

Zaczęłam przygotowywać rzeczy na bazarki dla potrzebujących kotów. Mam wysłać książki, czapki wykonane szydełkiem, biżuterię, aniołki i może obrazki kotów malowane pastelami. Jak się uda rzeczy sprzedać to koty zyskają. Bazarki są trzy i trochę mi jeszcze do przygotowania zostało. Wysyłka w poniedziałek i muszę się sprężać z wykonaniem aniołków. Chcę wysłać te wykonane z gliny samoutwardzalnej. To co wysłałam ostatnio wszystko poszło.

Ostatnio sporo maluję i bardzo mnie to cieszy. Oprócz pasteli suchych polubiłam też pastele olejne. Są popularne wśród malarzy od dawna, a obrazy nimi wykonane przypominają obrazy olejne. piękne są obrazy np. teresy Ziółkowskiej. Wczoraj namalowałam pierwszy obrazek i jestem zadowolona. Miał być próbny i powstał w pół godziny. Tylko ten zapach terpentyny mnie trochę drażni. Dziś dalsze próby...


I kolejne dwa malowane pastelami w tym pierwszy koń...



 Dziś przyszła mi przesyłka z pastelami suchymi na sztuki oraz z kolorowymi papierami do pasteli. Pewnie powstanie następny kot...


środa, 7 stycznia 2015

Powrót do codzienności, Reiki, zapiekanka, problemy z Onką i koty pastelami...


No i po wszystkich zimowych świętach. Czas wrócić do codzienności i pracy. U mnie to oznacza zamówienie na serię zabiegów Reiki oraz zmówienie na horoskop. Zabiegi będę robić na odległość, żeby pomóc dojść do zdrowia kobiecie, która potłukła sobie nogę. Pośliznęła się, przewróciła no i problem. Zabiegów będzie 5 w kolejne wieczory. W zamian dostanę miód i grzyby suszone. Mnie to odpowiada w zupełności. Często robię tego typu wymianki. Ostatnio dostałam też parę podobrazi i 8 serwetek do decoupage z motywami kwiatów. Horoskop jest dla nastolatki, która zastanawia się nad wyborem szkoły.
Ostatnimi czasy wcale mi się nie chce jeść. Jem bardziej z przyzwyczajenia niż faktycznej potrzeby. Czas na dietę. Po Nowym Roku już kilka dni dietkowałam, a od jutra zaczynam znowu po przerwie na Trzech Króli. Dziś będzie zapiekanka, kórą lubię i której sobie nie odpuszczę.

Zapiekanka

około 20 sztuk brukselek
puszka tuńczyka
cebula
1/2 paczki grubszego makaronu
 łyżki masła
szklanka mleka
sól
pieprz
tymianek
łyżka mąki

Makaron i brukselki ugotować, cebulę pokroić i poddusić. Z mleka, masła i mąki zrobić beszamel. Naczynie do zapiekania wysmarować, włożyć warstwę makaronu z tuńczykiem. Na wierzch pokroić warstwę brukselki. Polać beszamelem. Zapiekać 35 minut w 200 stopniach.

Ostatnio zbierałm fusy od kawy, bo mam zamiar je wykorzystać. I tak zrobię peeling, maseczkę, dodam do mydła, a resztę wsypię po trochu do kwiatów doniczkowych, żeby poprawić glebę. Nadają się też do pochłaniania zapachów z lodówki. Szczególnie lubię maseczkę i peeling.
Maseczkę robię z łyżki fusów z dodatkiem mleka, miodu i soku z cytryny. Osoby o suchej cerze powinny mleko zastąpić śmietaną.
Na peeling bierze się fusy, sól lub cukier i oliwę. Można dodać olejku zapachowego. Peeling jest dość ostry i nadaje się raczej do ciała, bo do twarzy lepiej użyć czegoś delikatniejszego.

Od jakiegoś czasu mam trochę problemów Z Onką. Mianowicie zdomowiła się wreszcie, wyciszyła, odpasła i zaczęła bresić. Ciągle skacze po szafkach w kuchni i wchodzi też do środka. Wszystko muszę myć dwa razy, bo ostatnio np. siedziała w garnku w którym gotuję makaron. Potrzaskała też już kilka rzeczy typu wazoniki i figurki. Na dodatek nauczyła się otwierać ludówkę. Wyjada z niej wędlinę Krzyśka. Strach ją w kuchni zostawić. Nie karcę jej oczywiście, bo w poprzednim domu dość stresów miała. Jeszcze teraz brania na ręce nie lubi i nie wchodzi na kanapę, gdy kogoś na niej widzi. Ciekawe czy jej kiedyś to przejdzie...




A na koniec kolejne koty. To pastele. Wychodzą nieźle tylko sierść coś nie taka jak trzeba...Myślę o akrylach...





Dziś będę chyba lepić świeczniki...

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Trzech Króli, aniołki, mapa marzeń, pierwsza bajka i obrazki...

Zima w pełni dawniej o tej porze starsi ludzie tulili się do pieców, a niedźwiedzie przewracały się w gawrach na drugi bok. U mnie śnieg zasypał wszystko, ale pewnie długo nie poleży. Jutro Trzech Króli. To stare chrześcijańskie święto. Kiedyś znaczono święconą kredą na drzwiach, a w wigilię święta wygaszano stary ogień by w Trzech Króli rozpalić nowy. Często też okadzano domy, obory i obejścia jałowcem i pokruszonymi listkami z Bożego Ciała czy Wniebowzięcia Matki Boskiej. Uważano, że zło boi się dymu. Czasami dodatkowo kropiono wodą święconą. Pozostałe resztki kadzidła chowano na czarna godzinę gdyby ktoś zachorował. Święcono też złoto, które dodawano do pierwszej kąpieli niemowląt.W kalendarzu ludowym święto Trzech Króli kończyło gody, a rozpoczynało zapusty trwające do Środy Popielcowej. Zapusty to staropolska nazwa karnawału. W karczmach tańczono i goszczono się. Szlachta i ziemianie też świętowali. Odbywały się wówczas uczty, dworskie bale, maskarady, kuligi i polowania. Do dziś gdzieniegdzie te tradycje przetrwały.
Wczoraj i przedwczoraj działałam robótkowo. Powstało 6 aniołków z masy solnej. Aniołki wypalałam w piekarniku, a później malowałam farbami akrylowymi. Masa solna to bardzo wdzięczne tworzywo. W najbliższych dniach mam zamiar jeszcze lepić świeczniki. Już wzór wybrałam. Powinny być fajne. Zostanie do wypróbowania jeszcze glina samoutwardzalna.




Kilka dni temu zrobiłam sobie po raz pierwszy mapę marzeń. Jest to coś pośredniego między postanowieniami noworocznymi, a graficznymi afirmacjami. Mapa działa na podświadomość i marzenia powinny się ziścić. Tylko trzeba na nią często zerkać. Wykonanie nie jest trudne i każdy może ją zrobić. Mapa Marzeń
U mnie znalazły się w niej wszyskie postanowienia, ale to i owo dodałam, bo w końcu to marzenia, a nie plany...
Kilka dni temu napisałam pierwszą bajkę. Bajka jest o bezdomnym kotku, bo moim zdaniem warto już od dziecka uczyć prawidłowego podjścia do zwierząt według zasady czym skorupka za młodu...

Bezdomny kotek

biały kotek raniuteńko
leżał sobie pod sosenką
łapka go bolała

bardzo płakał bardzo stękał
domu nie miał nie pamiętał
myszek złapać nie mógł

do lekarz pójść nie zdołał
chora łapka przeszkadzała
ptaszka nie pogonił

głodny leżał już nie mruczał
strasznie miauczał i biadolił
z łapką coraz gorzej

przyszła pani kotka wzięła
do serduszka przytuliła
łapkę w gips włożyła

potem dała ciepłą zupkę
trochę mięska parę chrupek
w łóżku położyła

kotek biały po kolacji
domek zyskał już szczęśliwy
pięknie się odwdzięczył

mruczy ciągle dłonie liże
w domu siedzi myszki łapie
mocno się przytula

morał z bajki tylko jeden
bo kto serce ma i daje
serce też dostaje

A na koniec obrazki kotów, które to zaczęłam wreszcie malować pastelami. Koty wychodzą trochę podobne do oryginałów co mnie oczywiście cieszy. Z czasem powinnam nabrać większej wprawy. Problemem jest też brak potrzebnych kolorów i kredek. Zamówiłam sobie też wreszcie trochę pasteli na sztuki tym samym uzupełnie braki kolorów. Kupiłam również kolorowe, specjalne, fakturowe papiery do pasteli. Ciekawe kiedy zakupy dotrą, bo w tym sklepie się specjalnie nie spieszą. Trzeba by też może kupić jakieś książki o malowaniu zwierząt. Są nawet specjalne o malowaniu kotów i koni.




sobota, 3 stycznia 2015

Powrót do normalności, malowanie, obrazki, aniołki i następny stopień kursu...


Wreszcie koniec grudniowego szaleństwa. Zmęczyło mnie w tym roku nieco no i przytyłam ponad 2 kg. Niefajnie. Od wczoraj jestem na ścisłej diecie, żeby zrzucić. Myślę o diecie Soutch Beach, bo ponoć jest bezpieczna i zdrowa. Jada się 3 posiłki dziennie i podobno można schudnąć od 4 do 6 kg w ciągu 2 tygodni. Można jeść i mięso i warzywa. Zobaczymy. Jak nie zadziała to przejdę na Dukana albo na kapuścianą, bo schudnąć muszę. Taka jestem ociężała i wzdęta, że czuję dyskomfort, a z jedzeniem uważałam. Wcale tak dużo nie jadłam...
Powoli mi się kończy kurs pisarski, ale zapisałam się na następny stopień. Ostatnio trochę mniej piszę opowiadań, a powieść dopiero mam w planach. Wiele się dzieje w mojej głowie tylko jakoś nie przelewam tego na papier. Sama nie wiem czemu. Może dlatego, że ostatnio bardziej absorbuje mnie malowanie. Powstał między innymi obraz zimowy, ale zadowolona z niego nie jestem i mam zamiar go przemalować. Jakiś taki zimny wyszedł i bez wyrazu. Wolę malować obrazy w barwach jesieni. Są ciepłe i tętnią życiem.
Maluję też oczywiście paselami choć kredki jeszcze nie doszły i mam problem z cienkimi liniami. Pilnie też studiuję książkę, którą mam o tej technice. To wartościowa pozycja i sporo wyjaśnia. Pastele mnie zauroczyły. Miałam malować tylko ptaki, a w efekcie maluję i pejzaże i ostatnio kwiaty. Myślę też o kotach, ale to chyba trudne jest. No przynajmniej nigdy nie próbowałam. Może kiedyś...






Ostatnio natknęłam się na You Tube na filmy dekumentalne o malarzach. Dla mnie są bardzo ciekawe. Tak, że chętnie je oglądam. Moją mamę fascynuje między innymi Toulouse Lautrec. Czytała książkę Moulin Rouge i mnie też namawia. Szczerze mówiąc te jego obrazy nie są w moim stylu. Wolę pejzaże czy kwiaty. Ewentualnie zwierzęta lub marynistykę.
Wczoraj przyszła przesyłka z zakupionymi masami plasycznymi. Od razu już wczoraj po południu zabrałam się za lepienie aniołków z modeliny. Spodobało mi się to i chyba pomyślę jeszcze o wyrobie kolczyków. Dziś czeka na wypróbowanie masa solna, a później glina schnąca w temperaturze pokojowej. Pokombinuję też z aniołkami, a może się udadzą świeczniki np. Jeszcze pomyślę... Do wyrabiania z gliny zawsze mnie ciągnęło. Są nawet zajęcia u nas w ośrodku kultury. Można by się zgłosić, to i owo ulepić np. paterę lub wazon i wypalić, bo piec mają. Może. Są też zajęcia z decoupage i scrapbookingu. To też mnie oczywiście interesuje. Może kiedyś się wybiorę...



czwartek, 1 stycznia 2015

Nowy Rok, zwyczaje, postanowienia, pastele i obrazki...



No i 1 stycznia. Teraz zima szybko poleci i nastanie wiosna. Kiedyś w ten dzień ludzie ze wsi obsypywali się owsem, żeby w nadchodzącym roku był dostatek ziarna. Robiono sobie też różne psoty typu zastawiania drzwi czy zamazywania okien gliną. Innym zwyczajem było wymiatanie biedy czyli dokładne zamiecienie podłogi jeszcze przed świtem i wyniesienie śmieci na gościniec. Wróżono też pogodę według przysłów np. Na Nowy Rok pogoda, będzie w polu uroda czy Na Nowy Rok jasno to w stodołach ciasno. Inne przysłowia to np. Nowy Rok pogodny zbiór będzie dorodny, Na Nowy Rok przybywa dnia na barani skok. W ten dzień godzono też służbę na przyszły rok.
U mnie dzień będzie spokojny. Spędzimy go w domu. Prawdopodobnie będę malować pastelami, bo wczoraj kurier mi przyniósł pastele w szyftach. Brak mi jeszcze pasteli w kredce, które potrzebne są do rysowania cienkich linii. Poczekam na nie cierpliwie. Technika bardzo mi przypadła do gustu i z pewnością zostanie ze mną. Wczoraj od razu z marszu zrobiłam kilka obrazków doskonale się przy tym bawiąc. Maluje się szybko i kolory można mieszać. Ten najtańszy zestaw, który kupiłam nawet się sprawdza - kolory są ładne i sztyfty za bardzo się nie kruszą. Wzięłam oczywiście zestaw pejzażowy, bo portretów nie zamierzam robić.







Wczoraj też wypisałam sobie noworoczne postanowienia, a raczej plany. Trochę ich jest. I tak:

1. Schudnąć co najmniej 10 kg czyli osiągnąć wagę 81 kg.
2. Uczyć się malowania, rysowania i pisania opowiadań.
3. Wydać książkę z haiku.
4. Zrobić 2 jakieś  kursy typu np. webwritingu.
5. Zrobić tacie tablicę na cmentarzu.
6. Zrobić wreszcie remont rynny, ściany i łazienki.
7. Ogród i sad.
8. Pisać powieść?

Wszystko zapisałam w moim nowym kalendarzu, żeby nie zapomnieć. Kalendarz jest katolicki, książkowy i bardzo praktyczny. Są w nim i porady Hildegardy z Bingen i przepisy. Są też ewangelie, imieniny i jest miejsce na notatki. Nic mi nie powinno umknąć, bo trzymać go będę pod ręką... Oby mi się udało plany zrealizować...Szkoda, że nie wszysko zależy ode mnie...