Codzienność

Codzienność

wtorek, 31 marca 2020

wtorek

W zeszłym tygodniu napisałam kilka haiku i tanka. Wysłalam propozycję do Przekroju i Papierowego żurawia. Nie wiem czy zostaną zaakceptowane, bo konkurencja jest bardzo duża w tym osoby biorące udział w międzynarodowych konkursach. Teraz piszę wiersze do kociej antologii...


wiosna odchodzi
ciągle trwają pod świerkiem
białe krokusy

koniec podróży
gnany wiatrem płatek
znieruchomiał

burza w odwrocie
płatek róży w kałuży
wciąż jeszcze pływa

deszcz wiosenny
mokre bzy w wazonie
nadal pachną

Krzysiek ma zwolnienie. Będziemy siedzieć w domu. W zeszłym tygodniu rozmawiał z lekarką przez telefon i dała mu wolne oraz przepisała leki. Chodzi prywatnie i teraz jakoś muszę zapłacić za rozmowę... Mnie ulżyło i oby koronawirus zaczął kapitulować po świętach tak jak mówią w telewizji.

W czwartek i sobotę byliśmy w sklepie w maskach i rękawiczkach. Ludzie patrzyli dziwnie. Trudno. Nie chcę czegoś zlapać. Niby u nas nikt nie choruje ani nie ma kwarantanny, ale np. sąsiad wrócil niedawno z Francji i chyba nigdzie tego nie zglosił. Właściecielka sklepu jest mobilna i jeździ na giełdę. Ryzyko jest więc wszędzie, a ja ryzyka nie lubię. Uważam tez w domu. Myjemy ręce, odkażam klamki po wizycie kurierów. Teraz nawet do mamy chodzę w masce. To konieczne, bo chyba w zeszlym tygodniu była u sasiadki zrobić jej zabieg bioterapii, a sąsiadka jest towarzyska i ciągle bywa. Nie jestem pewna czy była, bo była z tego powodu awantura i mogła się nie przyznać. Ja jej sugerowalam, zeby zrobiła na odległość, bo można, ale jej się chyba nudzi i pragnie wrażeń. Zagroziłam, ze jak pójdzie to wcale do niej chodzić nie będe, a ona nazwała mnie histeryczka i zagroziła wydziedziczeniem. Chodzę więc w masce. 
W lesie prawie wiosny nie widać... Smutno jest tak ponuro mimo slońca...







Od wczoraj maluję kolejny obraz. To kwiaty. Akryle. Na razie jestem zadowolona.

W piątek byliśmy w ogrodzie. Krzysiek skopał szpadlem do końca. Ja skopałam widłami angielskimi i wyjęłam kłącza. Później posadziłam czosnek i bób. W ziemi znalazły się też trzy młode porzeczki czerwone oraz lilie. W skopanym miejscu pójdą jeszcze ziemniaki albo kapusty. Ten tydzień to kopanie na podwórku o ile będzie odpowiednia pogoda.




Ostatnie akwarele. Tym razem wiosenne...







sobota, 28 marca 2020

koniec marca - sobota

Koniec marca. Gdyby nie wirus, już za kilka dni byłby u  mnie S. Brakuje mi go i jestem zła, ze moje plany wzięly w łeb. Nie tylko te związane z S. Nie wiem co będzie ze świętami. Nie uwędzę schabu i jeśli mi sie uda kupić wędzonki, to będę zadowolona. Nie wiem co z ciastem. Boję się kupować i chyba upiekę. Moze babkę, moze szarlotkę. Moze zrobię sernik na zimno. Jeszcze nie wiem co. Nie wiem co dalej z pracą Krzyśka. Oby dalej miał urlop. Mam nadzieję, że będzie miał, bo targowisko nadal jest chyba zamknięte.  Nie wiem kiedy S znowu przyjedzie. Wszystko w zawieszeniu i wiele niewiadomych. To budzi mój niepokój i mnie denerwuję. Ja, która tak lubię planować i realizować nie bardzo mogę sie odnaleźć w obecnej sytuacji.

Moja mama coś zaczęła wspominać o zmianie planów związanych z posadzeniem kartofli na podwórku. Nie bardzo jej się chce i chyba zrezygnuje. Jeśli tak, to posadzę ja. Chyba jednak posadzę też pomidory koktajlowe do doniczek i może sałaty. Pewna jednak nie jestem. Nie kupiłam w zeszłym roku skrzyń do uprawy warzyw i już tego żałuję. Teraz S nie przyjedzie i nie będzie miał kto skręcić. W gruncie uprawy niemożliwe, bo plewienie i ślimaki... Dziś powinnam kupić topinambur sadzeniaki. Nie wiem czy znajdę kogoś kto teraz wysyła... Rośliny bardzo lubię. Kocham te kwiatki w wazonie i lubię bulwy w zupie... Chciałabym mieć małą plantację... Gdy byłam dzieckiem obok mojego domu mieszkała starsza kobieta i ona miała część ogródka porośniętego topinamburem. Kwiatki przeciskały się przez drewniany płot i wtedy je pokochałam...

W ubiegłym tygodniu pracy związanej ze świętami ubyło. Już poprane wszystko, czyli kapy, koce, zasłony i firany. Pomyte też są okna. Wysiałam również owies i zebrałam łupiny z cebuli do barwienia jajek. Farbki już mam... Smutne będą święta w tym roku...

kluski z fasoli

- szklanka fasoli jaś
- pół szklanki mąki
- jajko
- 1/4 szklanki wody/ostrożnie/
- sól

Fasolę zamoczyć, ugotować i rozdrobnić np. zmielić, dodać mąkę, jajko, sól i ostrożnie wodę. Łyżką w naczyniu wyrobić ciasto. Nabierać na łyżkę po trochu ciasta i kłaść na wrzątek. Gotować około 7 minut. Kontrolować to. Można podać z podduszoną cebulką. Ja jeszcze posypałam tymiankiem. Można do cebuli dodać boczku albo kiełbasy czy mięsa.

A na koniec wczorajsza akwarela. Dziś moze forsycja



czwartek, 26 marca 2020

czwartek

Nasiona, które niedawno wysiałam zaczęly kielkować. Niestety kiepsko. Wygląda na to, ze wzszedł tylko jeden mirt, trochę kopru i kilka słoneczników. Klonika i asparagusu nie widać.  Słoneczniki za to pewnie się zniszczą w czasie przesadzania, bo nie wiedziałam, że sie ich nie przesadza i wzięłam za małą doniczkę. Trochę nasion zostało to wysieję w kwietniu do dużej donicy. Słonecznik był reklamowany jako do doniczek właśnie. Mam jeszcze wysiać w kwietniu rozmaryn. Sprobuję, bo chcę mieć krzaczek na oknie, a kupione się niszczą.

Dziś mialo się zrobić cieplej i Krzysiek wybierał się do ogrodu. Jest jeszcze trochę kopania. Niby jest cieplej, ale tylko trochę. Nie wiem czy Krzysiek do kopania wyjdzie. Zostalo jeszcze trochę, ale nie wiem czy nie dojdzie miejsce na podwórku. Jeśli tak to posadzę więcej kartofli i moze zaryzykuję kapustę, kalarepę. 
Dziś trzeba jeszcze umyć okno i wyprać firankę, zasłonę i ostatnią kapę.

W najbliższym czasie trzeba będzie wymienić zasłony w pokoju dziennym. Te co są maja już kilkadziesiąt lat i swoje przeżyły. Dostałam je na prezent ślubny z okazji mojego pierwszego ślubu. Miałam 23 lata. Nowe mam dwa komplety, ale to zaslony z bloków i są nieco za krótkie. Chciałam je przeszyć, ale niestety maszyna do szycia jest do naprawy i oby się dała naprawić. Chyba więc powieszę krótkie.

Kot, ktory się u nas stoluje od jesieni okazał sie koteczką. Złapal ja kiedyś Krzysiek i przyniósł do domu. Obejrzałam dokladnie i chyba wszystko z nią w porzadku. Gdyby nie koronawirus tobym pojechała ja wykastrwać i nie obchodzi mnie czy jest czyjaś. Wygląda na łagodną, ale sie bała. Wypuściłam ją, bo chyba by jej bez dworu było ciężko. Tak myślałam wtedy. Wczoraj zastałam ja na ławce. Siedziała w słońcu pod garażem. Zrobiło mi sie jej zal, bo chyba jednak jest bezdomna. Chyba ja jednak złapię i spróbuję przyjąć do domu. Jest ładna. Ma okrągły pysio, czarna sierść i malutka białą krawatkę. Niestety futerko odrobine zrudziałe...

A na koniec ostatni obraz.. Wyszedł ładny, czego na zdjęciu nie widać, bo połowa kolorów znikła...





poniedziałek, 23 marca 2020

poniedziałek

Już wiosna, a zimno... Jak mnie to złości. Chciałbym wyjść na dwór, a tu niemożliwe. Te kilka dni ciepła obudziły mnie i znowu nabrałam ochoty na pracę w ogrodzie. Paznokcie są juz w ruinie, ale co tam. Cel uświęca środki. Nie mam zadatków na elegancka kobietę. Pracuję bez rękawic, po wariacku, a paznokci po każdym wyjściu do ogrodu dopieszczać mi się nie chce. Gdyby to bylo rzadziej to tak, ale nie codziennie. Zmyłam lakier, bo odpryski były gorsze.

Wiosnę już widać. Kielkują chwasty i zioła w tym pokrzywa. Są pączki na drzewach. Zaczynają zielenić się porzeczki i agresty. 

Jeszcze kilka dni i zacznie mi sie szosty miesiąc jogi. Ćwiczę codziennie. Teraz po około 25 minut. Odstawilam chwilowo asany trudne, a dodałam kilka mających wplyw na odporność organizmu. Skupiam się teraz głownie na relaksie. Chcę z jogą odpoczywać. Tym samym do szpagatu nie próbuję teraz dążyć. Zacznę znowu, gdy ten stres z zarazą sie skończy.
Stabilizacja trwa. Już jem do syta, ale niestety więcej węglowodanów. Boję się, że zacznę tyć z czasem. Niestety mięsa nie mam prawie wcale i kupić nie mam gdzie, bo do miasta nie jeździmy. To zbyt duze ryzyko, bo trzeba by jechać busem. Nie mamy też warzyw i serów. Białko nadganiamy kiełbasą, boczkiem, jajkami i konserwami rybnymi. Dobrze, ze to chociaż w sklepie jest.

Moja dzika koteczka - Suzi dostala rui. Jest niewykastrowana, bo trudno ja złapać. Teraz sie udało i zamknęłam ja w ganku, bo miauczy. Gdyby nie koronawirus tobym j przetrzymała do końca rui i zawiozła do kastracji. Muszę to zrobić, bo ruję ma ostatnio częściej. Gdy jej zabieg zrobię, to zostanie tylko jej siostra, która ruję ma raz w roku i Megusia. Megusia jest juz wiekowa i zabieg by był zbyt ryzykowny. Czarnusię wykastruję moze w tym roku o ile da się do transportera włozyć. Jest z tym problem, bo się boi i drapie. Przy okazji zrobimy przegląd ząbków.

Skończyłam obraz. Jest nietypowy dla mnie, bo nieco abstrakcyjny, ale nawet mi sie podoba. Następne będą bardziej realistyczne. Już kolejny zaczęłam... To pejzaż z morzem w tle, ale pejzaż nie marynistyka.




sobota, 21 marca 2020

sobota

Dziś byłam w sklepie i to dwa razy. Poszedł ze mną Krzysiek, ale do sklepu nie wchodził. Zakupy były ciężkie, więc niósł. W sklepie, a raczej koło sklepu za drugim razem pustki. Gdy poszłam rano był tlum i wróciliśmy z niczym. Towar był. Trochę rzeczy zamówiłam i znajoma wlaścicielka sklepu mi przywiozła. 
Przy okazji zrobiłam zdjęcia w lesie, bo droga do sklepu wiedzie przez las. Wiosny jeszcze za bardzo nie widać. Tęsknię do zieleni w lesie, a jest jeszcze szaro. Na ścieżce ścielą się zeszłoroczne, suche liście. Rozglądałam sie za baziami, ale nie natknęłam sie na nie. Czekam na forsycję.





W tygodniu byliśmy w ogrodzie. Ogarnęłam rabatkę z ziołami. Sporo ziól już cieszy oko. Jest oregano, tymianek, czosnek niedźwiedzi. Kiełkuje hyzop i estragon. Krzysiek nadal kopie ogródek. W piątek przygotowałam grzadkę i miałam posadzić  czosnek oraz porzeczki. Niestety złapał mnie deszcz... W doniczkach jest już szczawik w dwóch kolorach i lilie. Teraz zrobiło się chłodniej to nie będziemy wychodzić, ale czekam na wiosnę.
W ogrodzie będzie bób, czosnek, będą ziemniaki. Myśle o kapuście, ale obawiam sie bielinka. Moze posadzę w donicach salatę. Już mnie kuszą pomidory, ale zbiorów nie mam. Nie wiem co robie nie tak. Na krzaku jest 5 pomidorow. Nie mam też urodzaju ogórków.
Muszę kupić miętę, rabarbar i chrzan oraz szczaw. Chcę powiększyć grządkę na ziola.

Zaczynam sprzątać na święta. Na razie robię pranie za praniem w tym kapy, koce, firanki. Wkrótce Krzysiek zacznie myć okna. Smutne będą święta w tym roku bez S. On bardzo chce przyjechać, ale ja sie nie zgadzam, bo to niebezpieczne.



Kończy sie ziarno dla ptaków i muszę zamowić przez internet. Przesylka jest droga, ale ptaki musza jeść. Stołują sie u nas wróbelki, cukrówki,  kilka gołębi i sroka. Jest z natury drapieżna, a tu niespodzianka- je ziarno. Mama twierdzi, ze takich cudów jeszcze nie widziała...

środa, 18 marca 2020

środa

Dziś upiekłam chleb. Wyszedł smaczny. Mam jeszcze trochę mąki. Czekam na przesylkę z żywnością. Na razie nam sytuacja w kraju nie dopiekła. Do miasta nie jeździmy. Siedzimy w domu i liczymy na bezpieczeństwo. 
Chodzę do sklepu i szczerze mówiąc to mi odpowiada. Widzę co jest w sklepie i kupuję to co się przyda, a czego Krzysiek nie widzi. Chyba po tym kryzysie też raz w tygodniu będę chodzić do sklepu. Sklep jest chyba bezpieczny, bo sprzedawczyni przyjmuje w otwartych drzwiach...

Zakochałam się ponownie w Majeczce. Koteczka jako maleństwo była cudowna i z kolan mi nie schodziła. Gdy dorosła zupełnie się odsunęła, wręcz zdziczała, stała się nerwowa. Atakowała koty, a wzięta na ręce miauczała. Po kastracji wyciszyła się i znowu wrócila do mnie. Leży obok mnie, mruczy, wystawia brzuszek do głasknia, śpi na kolanach. Jest cudowna...





Dziś moze Krzysiek wyjdzie kopać do ogrodu. Jeszcze trochę zostało. 
Już bardzo tęsknię za wyjściem do ogrodu. Mam ochotę pogrzebać w ziemi, posiedzieć na ławce. Czekam na sezon palenia ognisk, grilla. Mam sporo roślin do posadzenia, ale muszę z tym poczekać do początku kwietnia. Czekam na jeszcze jedna paczkę z kwiatami. miała wyjść ze sklepu po 13 III, a jeszcze nie mam informacji na temat wysyłki.
Czekam na kwiecień, bo chcę kupić kwitnące prymulki. Można kupić już, ale chcę konkretne kolory, a rośliny jeszcze nie wszystkie kwitną.

Moja dymka posadzona w domu zaczyna wypuszczać. Rzodkiewka już ma piękne kiełki. Wkrótce je zjem... Czekam aż wykiełkują rośliny doniczkowe...

A na koniec ostatni obraz. Już maluję kolejny...



poniedziałek, 16 marca 2020

poniedzialek

Dziś Krzysiek miał jechać do miasta. Trzeba bylo koniecznie opłacic rachunki i wykupić leki. Opłacilam wszystko przez internet i juz wychodzic z domu nie będziemy. Krzysiek ma wolne do końca marca. Trochę sie boję koronawirusa, ale staram się wrocić do normalności.  Mam świadomość, że więcej osob zachorowało na grypę, ktorej sie nie boję. Ja i moi bliscy jesteśmy odporni. Grypa sie nas nie ima. Ja lapię tylko katar, a koronawirus nie na tym polega. Odporna bylam zawsze, bo nawet na choroby dziecięce nie chorowałam choć miałam z nimi styczność. Pocieszam się, ale licho wie...

Jutro chcę zrobić nalewkę czosnkowo-cytrynową. Mamy tez kurkumę. Krzysiek kopie stopniowo ogródek. Wkrotce posadzimy bób, a później ziemniaki. Chcę tez posadzić trochę czosnku.
Mam zamiar kupić prymulki w różnych kolorach. Kocham te kwiatki. Posadzę je w doniczkach, a później przesadzę do gruntu. Czekam na przesylkę z kwiatami do ogrodu.

Staram się działać artystycznie. Zwolniłam jednak z portretami, bo mi sie wzory kończą. Dziś mial mi  Krzysiek trochę wydrukować. Maluję obraz akrylami. To juz kolejny. Kończą mi się podobrazia i chyba zacznę coś zamalowywać albo kilka kupię.

czwartek, 12 marca 2020

czwartek

Tydzień był aktywny. Sporo mi sie udało zdziałać, ale nie jestem zmęczona, bo dużo spałam. Przedwiośnie mi w tym roku nie dokuczyło. Nie wiem co to spadek energii i osłabienie. Jakiś czas temu kupilam zestaw witamin i mikroelementow, nie bardzo wierząc w ich działanie. Pomogły chyba jednak, a moze to zbawienny wpływ jogi? Fakt pozostaje faktem, że mam energię i mi się chce. Niestety nie wszystko, bo na sprzątanie jak zwykle ochoty brak...:(

Nadal dzialam artystycznie. Kilka dni temu zaczęłam kolejny obraz akrylami. Dobrze idzie. Wkrotce może skończę. Powstają też akwarele i portrety. Mam ochotę na portret wykonany akwarelami i chyba niedlugo sie odważę. Tylko farbkę do malowania skóry znajdę. Mam gdzieś książkę o portretach i jest tam też wykonany w technice akwareli. Moze coś podejrzę.

Jutro ostatni dzień pracy zarobkowej. Teraz odkąd Krzysiek poszedł do pracy, ja w weekendy zwykle nie pracuję. Zarabiam mniej, ale za to mam czas na naukę. Kurs rysunkowy u Krissa Wieliczko już prawie kończę. W zasadzie część o portretach, bo na tym sie skupiłam. Była jeszcze architektura, ale ja za tym nie przepadam. Teraz czekam na kolejna lekcję. Chyba wkrotce będzie.

Mialam nie panikować w związku z koronawirusem, a niestety panice uległam i zapasy zrobilam. Kupiłam jedzenie dla zwierząt i trochę tez dla nas. Kupilam w internecie, bo nie chcę, żeby Krzysiek bywał w marketach. Musi tylko jeszcze iść do apteki albo wszystko w aptece internetowej kupię. Tak będzie chyba lepiej... Kupilam też czosnek i miód, choć to ponoć wiele nie daje... Krzysiek pracuje w maseczce. Strasznie się boję, zeby infekcji nie przywlókł, bo jest nieostrożny... Od soboty ma urlop, bo targ zamknięty.

poniedziałek, 9 marca 2020

poniedzialk i plany

Przez weekend odpoczęłam psychicznie, bo spałam dlugo i to jak zabita. Nie musiałam czuwać na listonosza czy kuriera. Furtka była zamknięta. Potrzebuję tego od czasu do czasu. 
Wczoraj kupiłam trochę rzeczy w sklepie dla plastykow w tym karton na portrety. Do tej pory rysowalam je na papierze do szkicowania, a tak nie powinno być. Kupiłam tez trochę akryli i blok do akwareli. Znowu kurier przyjedzie.
Wykupiłam już prawie caly kurs rysunkowy u Krissa Wieliczko. Teraz czekam na następne lekcje. Maja być portrety w kolorze, ale nie wiem czy tylko kredki, czy tez pastele. Chyba maja też być zwierzęta. Jestem oczywiście chętna. Szczegolnie koty mnie interesują.
Wrocilam do akwareli... Dwa lata zwlekałam...






S ma przyjechać na poczatku kwietnia. Zostanie do świąt. Przyzwyczaiłam się do niego i chyba od niego uzależnilam psychicznie. Czeka na niego bardzo dużo pracy. Ma wymienić baterię od zlewu, ma obciąć dwa drzewa, ma naprawić dwoje drzwi/chyba/, ma powiesić 1 albo 3 polki, ma pomalować biblioteczkę i szafę lakierem, ma zalożyć uszczelkę na rurę od szamba, wyciąć maliny i wkręcić kilka kołków pod obrazy. Będzie też kopanie ogrodu pod ziemniaki, ale to moze da radę zrobić Krzysiek. Wysadzę w tym roku tez bob, a ogrodu mialo nie być... Akurat... Kusi mnie kapusta, ale boję się bielinka... Ma być to czego nie trzeba podlewać. W tym roku ogród będzie pozbawiony cienia, bo wycięta jest grusza i chyba będzie wycięty orzech. 

Zaczynam myśleć o świętach. Zbieram już łupiny z cebuli do malowania jajek. W tym roku jajka będą leżały na misce z owieskiem. Wysieje go wkrótce, bo juz kupilam. Farbki do jajek mam. Ma też być wędzony w domu schab. Poza tym będzie skromnie, bo nie mam prawa przytyć. Po 15 III zacznę sprzątać, a Krzysiek umyje okna... Chcę też zrobić porzadek przed domem od strony ulicy. Nie wszędzie jednak, bo ogródek będzie robiony po świętach.
Jajka u mnie nie będą jakoś specjalnie zdobione. U mnie w domu nie byly nigdy. Zawsze są tylko pokolorowane. Takie pamiętam z dzieciństwa i takie są i u mnie.

sobota, 7 marca 2020

pożegnania i plany nie tylko ogrodowe...


Postanowiłam zrezygnować z robienia bizuterii. Chcę wszystkie narzędzia i materiały, a takze książki sprzedać. Robilam sobie kolczyki, ale odkąd mam przerwane uszy juz tego robić nie chcę. Za bardzo mi przykro gdy na kolczyki patrzę. Zrobię jeszcze drewniane na bazarki i to koniec. 
Rezygnuję tez z dalszej nauki grafiki. Interesuje mnie tylko logo, banery i ulotki. Niby to robię, ale nie znam trendow i nie chcę raczej poznać. Będę jednak robić obrazy cyfrowe, bo to bardzo lubię. Czy kupię tablet graficzny z wyświtlaczem jeszcze nie wiem. Pewnie tak, ale jeszcze nie w tym momencie. Na razie działam Kritą.

W tym momencie dużo czasu poświęcam na zajęcia artystyczne- malowanie i rysowanie. Ostatnio ogladam akwarele i też już maluję koty i pejzaże. Te zajęcia artystyczne tak intensywne jeszcze potrwają, bo sprzyja mi neptun aspektując moja wenus.






Zapisałam się do kolejnej antologii. Tym razem to wiersze o kotach. Miało antologii w tym roku nie być, a jest pięć do tej pory...:) Zmienna jestem...

W czwartek zaplanowałam porządki na rabacie od strony ulicy. Słońce świecilo, ale niestety było zimno i szybko uciekłam do domu. Pracy jest na okolo godzinę. Wyjdę gdy będzie cieplej. Sporo roślin juz wychodzi z ziemi w tym liliowce. Bordowy bez, ktory posadzilam pod oknem od kuchni juz ma ladne pączki. Niestety kremowy nie. Boję się, że sie zniszczył. Zima była tak lekka, że liście kosaćców przetrwały. To i owo kwitnie. Kupiłam kolejne kwiaty do ogrodu - jeżowki, funkie, malwę, floksy, liliowce, orliki, krwawnik, tawłukę. To na razie koniec. Gdy powstanie ogród przed domem, coś jeszcze kupię. Jesienia kupię rośliny cebulowe- tulipany botaniczne, żonkile, narcyzy, krokusy, szafirki, moze hiacynty.



Posiałam trochę roślin w tym rośliny doniczkowe - mirt, asparagus, klonik. Wysiałam też słonecznik, ktory ma rosnąć w donicach i koper. Teraz rośliny będą kielkować na oknie u kotów. Koty juz tam nie przesiadują. Były tam zamykane na noc gdy było ich mniej... To okno jest od południa. Powinny siewki iść ładnie.

środa, 4 marca 2020

środa i kaczki

Czuję wiosnę i znowu mnie zaczęły wabić wiejskie klimaty. Myślę o kaczkach, a konkretnie o biegusach. Chciałabym parkę albo dwie samiczki i samca, ale do towarzystwa. Nie byloby uboju, a ewentualne jajka zjadłyby zwierzęta. Lubią jajecznicę i jajka gotowane. Byłaby oszczędność na karmie. Muszę to uzgodnić z mamą, bo by były ewentualnie w jej ogródku. Problem jest z kacznikiem, bo składzik znajdujący sie obok jest do rozbiórki. Są komórki, ale dalej. Trzeba by je przeganiać. Muszę poczytać o kaczkach i ich wymaganiach odnośnie ciepla w zimie. :) Z S już rozmawiałam i moze coś pomyśli... Muszę to dobrze przemyśleć, bo kaczki to zywe stworzenia i muszą mieć wszystko co im potrzebne. Gdybym sie na nie zdecydowała, to by byly ze mna wiele lat...




Już buszuję po sklepach w sprawie kwiatow. W tym roku kupię floksy, kosaćce, dalie, funkie, liliowce, marcinki. Po kilka odmian. Była promocja i oczywiście kupiłam, ale nie wszystko jeszcze. Następna partia po 10 III. Kupiłam też trochę nasion w tym rozmaryn, slonecznik ozdobny do doniczki, koper do doniczki i mirt. Po raz pierwszy kupiłam czosnek ozdobny. Ponoć jest ładny i przegania z rabatek szkodniki. 
Wkrótce pomyślę o krzewach. Nie wiem czy bzy przetrwały. Myślę o bordowym berberysie.
Kupiłam kiełkownicę i nasiona. Będę hodować kiełki. Moze mi posmakują. 

Sprzedaję moją maszynkę do scrapek, bo wycofuję się z robienia kartek na sprzedaż. Nie opłaca mi sie to. Teraz będę robić tylko dla siebie i na bazarki dla kotów. Tyle skrapek co będę potrzebować to sobie kupię. Maszynki i tak często nie uzywalam. Mialam ją ponad rok, a uzywałam kilka razy. Za odzyskane pieniądze kupię farby olejne. Chcę wejść głębiej w malarswo sztalugowe. Kupiłam trochę rzeczy potrzebnych do rysunku. W to tez chcę wejść głębiej, ale portretów na zamowienie nie zamierzam robić i chyba zdania nie zmienię.

Wczoraj zaczęłam nowy obraz. Tym razem zabralam sie za kwiaty. To moje pierwsze róże. Muszę kupić podobrazia i troche akryli, bo nie ma czym malować jesieni...:) Mam jeszcze jedno podobrazie do zamalowania. Moze tym razem poczynię zimę...

Nadal ćwiczę portrety. Nie są genialne, ale z postępow jestem zadowolona.





poniedziałek, 2 marca 2020

poniedziałek, obraz i o ogrodzie

Jeszcze zima, a ja już patroluję czy coś na grządkach nie wyrasta. Na razie pojawiły sie świeże listki oregano. Tak nie mylę się, to tegoroczne. Muszę zdobyć jeszcze mietę, rozmaryn, lubczyk i chrzan. Oprocz tego pomyślę w tym roku o bazylii. W zeszłym roku kupilam, ale ja zjadly ślimaki. W tym roku posadzę na grzadce, a ślimaki struję. Niestety muszę choć chemii w ogrodzie nie lubię.
Strasznie juz czekam na wiosnę. Brak mi nawet grzebania w ziemi i pal licho paznokcie. Swoją drogą  jakim cudem kobiety pracują w ogrodzie i nie niszczą paznokci. W tym roku chyba do ogrodu wyjdę wcześniej. Trzeba uporządkować grzadki przed domem.

W tym roku mam zaplanowane zrobienie ogródka przed domem. Ogrodek jest na podwyzszeniu i chcę miejsce po trawniku wylożyć płytami chodnikowymi. Znajomy mi to zrobi. Juz z nim rozmawiałam. W tym miejscu jest zniszczony olbrzymi krzak bukszpanu. Trzeba go wyciąć. Zostanie jalowiec, tuja, winobluszcz, kalina i dzika róża o małych pełnych kwiatkach. Trzeba ja podpiąć. Posadzę sporo kwiatów. Moze irysy, marcinki, krokusy, szafirki, narcyzy, tulipany botaniczne, żurawki, funkie. Ogród będzie w stylu sprzęganym. Nic wykwintnego. Ależ się cieszę. 

Onka to kotka Krzyśka. On ja uratowal i przyniósł do domu. Jego sobie wybrała. Koło niego się trzyma, leży. Do niego sie łasi. Mnie lekceważy, a raczej mnie nie dostrzega. Cóż tak bywa... Ostatnio bardzo przytyła.





Wczoraj posadzilam dymkę do donicy i teraz czekam na piórka. Na razie jem tylko świeze oregano. Wczoraj byl nim posypany makaron z sempoliny z sosem pomidorowym. To już letni obiad...

Wrócily juz bociany. Wiosna...

Ostatni obraz...