Józek jest chory i to poważnie. Od 2 tygodni jeżdżę z nim do weterynarza na zastrzyki. Wybrał już z 40 i oby na tym się skończyło. Bierze też antybiotyki w tabletkach i witaminy osłonowe oraz tabletki ziołowe na choroby dróg moczowych u kotów z żurawiną i glukozaminą. Jest też, i już chyba zawsze będzie, na ścisłej diecie weterynaryjnej podobno bardzo skutecznej ale i bardzo drogiej. Był cewnikowany i miał płukany pęcherz bo nie mógł się wysiusiać. Tego typu problemy u kotów to poważna sprawa. Nie leczone kończą się śmiercią. Biedak się nacierpiał i teraz ucieka jak tylko widzi transporter. Choroba przechodzi bo wyniki moczu coraz lepsze ale trochę to jeszcze potrwa. We wtorek, o ile nic nie wyskoczy mam jechać na kontrolę i zobaczymy co dalej. Mam cichą nadzieję, że będzie lepiej. Nie mam już siły na te wyjazdy i pieniądze też mi się powoli kończą. Wydałam już prawie tysiąc złotych z zapasem karmy na 3 miesiące. Najbardziej boję się operacji wyszycia bo to zabieg skomplikowany i często są powikłania. Czasem po nim kot musi chodzić w pampersach bo popuszcza. A wszystkie te kłopoty z powodu złej karmy. Józek jako kot po kastracji i do tego mało ruchliwy nie powinien jeść zwykłej karmy tylko specjalną karmę dla kastratów. A on nie dość, że jadł prawie tylko suchą karmę bo mokrej nie lubi to jeszcze bardzo mało pił i po całych dniach leżał. Wszystko to spowodowało kamicę i problemy z oddawaniem moczu. Inne moje koty dostają suchą karmę tylko jako dodatek na jeden posiłek i pewnie dlatego są zdrowe. A teraz mam zamiar i dla nich kupić karmę dla kastratów z małą zawartością magnezu, fosforu i wapnia tak profilaktycznie bo wolę dmuchać na zimne.
U mnie zima piękna. Sporo śniegu i mróz. Zawsze mnie to cieszy ale nie tym razem. Mam za kilka dni kupić węgiel a podwórko całe zasypane i żaden samochód nie wjedzie bo jak nic się zakopie. Trzeba by odśnieżyć a Krzysiek nie ma kiedy bo codziennie po przyjściu z pracy jeździ ze mną do weterynarza i wracamy już po zmroku. Musi jeździć nie ma rady. Józek to potężny kot i ja sama do zastrzyku bym go nie utrzymała. A on nie dość, że się wyrywa to jeszcze, odkąd poczuł się lepiej, wystawia zęby na weterynarza. Tak, że odśnieżanie czeka a węgiel pomału się kończy. Ja odśnieżyć nie dam rady i chyba będę musiała za tą usługę komuś zapłacić.
Sarna nadal przychodzi ale już tylko dorosła. Młode przepadły. Jedną/ chyba moją/ zagryzły ostatnio psy u koleżanki w ogrodzie a drugiej też nie widać. Oby przeżyła. Strasznie mam nerwy na bezmyślnych ludzi nie pilnujących swoich psów. Psy to nie koty i przez płot przeważnie nie uciekają. Powinny być kontrolowane a nie puszczane wolno na ulicę. Mój pies jest pilnowany, dziury w płocie są naprawione i uciec na ulicę raczej nie ma szans. Jest bezpieczny i nie stanowi zagrożenia dla innych tak dla ludzi jak i dla zwierząt.