Codzienność

Codzienność

niedziela, 28 kwietnia 2019

poniedziałek

Dziś ma być praca przy wodociagu. Jak długo zejdzie nie wiem. Koparka ma być tylko do 15:00. Jutro chyba skończą podpinać w domu. Gdy to będzie skończone trochę mi ulży. W tym roku jeszcze czeka mnie wymiana okna w pracowni. Tez stres i zakładanie rolety antywłamaniowej. Trzeba tez zrobić dachy, ale to juz na dworze i problemu z tym nie będzie. Nie wiem czy uda się ocieplić i okno na strychu wymienić. Oby. Nie wiem co z malowaniem sypialni. Chyba w tym roku tego psychicznie nie zniosę. Może jesienią.

Wczoraj Krzysiek miał malować biblioteczkę. Nie radził sobie z tym i S skończył za niego. Teraz trzeba będzie biblioteczkę polakierować. Nie wiem jak Krzysiek sobie poradzi z malowaniem okien. Zastanawiam się czy Krzysiek faktycznie nic nie potrafi czy udaje, bo chce mieć spokój z robotą. A może ja się nad nim znęcam, ze mu kazę coś robić? Jest rencistą, ale ma tylko częściową niezdolność do pracy z ZUS. To nie tragedia. Moze pracować nawet w normalnych zakładach pracy. Moze postaramy się o całkowitą, bo teraz nawet z pracą w zakładzie pracy chronionej sobie nie radzi. 

Deszcze. Mnie to pasuje. Podwórko zazieleniło się i to i owo kwitnie. Problemem są ślimaki. U mnie podziwiam okazałe winniczki, ale i te bez skorupek tez się trafiają. Nic dziwnego, że moich funkii juz nie ma.

sobota, 27 kwietnia 2019

sobota

Pogoda ma się popsuć na kilka dni i trzeba sie z robotą spieszyć. Dziś Krzysiek skończy malowanie okien, a S może skopie ogród, bo chce posadzić ziemniaki. Nie wiem czy to sie uda. Pilniejsze jest cięcie paru krótkich pni. Będzie trochę klocków do palenia. Musi też podciąć gałęzie płożącego się iglaka. Te nadchodzące deszcze to zbawienie, bo jest straszna susza. Ziemia aż pyli. 
Jutro Krzysiek skończy malować bejcą biblioteczkę. Trzeba jeszcze położyć lakier. Zrobi to Krzysiek. S zaczyna się denerwować na robotę i ma rację. Krzysiek nic nie robi. Teraz S będzie robił tylko to czego Krzysiek nie potrafi. W końcu K siedzi w domu. Nie moze tylko spać, jeść i rozwiązywać krzyżówek.
Trzeba kupić chyba nowy łańcuch do piły albo naostrzyć ten co jest. W tym roku maja być wycięte jeszcze dwa suche cienkie drzewa i piła musi ciąć dobrze.

Dziś odpuściłam kolejne zajęcia w ośrodku kultury. To juz trzecie. Od trzech tygodni i artystycznego nie zrobiłam. Brak mi tego. Teraz w wolnych chwilach czytam. Ostatnio to Toksyczni rodzice. Książka jest wartościowa, ale przyznam się, że tak całkowcie do mnie nie trafia. Nie bardzo lubię do problemów wracać. Poza tym autorka twierdzi, że wybaczanie może wyrządzić szkodę. Według niej trzeba wszystko wykrzyczeć, wypłakać i dopiero wtedy problem może przejść. U mnie to nie zadziała raczej. Nie uznaję krzyku po 40 czy 50 latach. To bez sensu. Ja uwazam, że to co było trzeba zamknąć i żyć dalej. Ja w ogóle burzliwych emocji nie toleruję. Stawiam na spokój. Moze to jakaś blokada, a może kwestia charakteru. Trzeba by to odkryć i ewentualnie nad tym popracować. Inną emocją jest żal. Ja przestałam płakać. To źle. Dziś i jutro moze książkę skończę. Następna to chyba Otwórz serce zamiast łamać sobie głowę. Może jednak coś artystycznego podziałam. 



Krzysiek zgolił wąsy. Wyglada młodziej i o wiele lepiej. Niestety jest zdecydowany zapuścić z powrotem, ale juz nie takie okazałe. Chyba znowu będzie szantaż. Teraz był. Zagroziłam, że jak będzie wasy miał to mu gdy usnie zafarbuje na rózowo. Te wąsy to nie jest  tylko jego sprawa. Gdy sie poznaliśmy miał i ja chciałam ze znajomości zrezygnować, bo wasów nie znoszę i sie ich brzydzę wręcz. Zgolił i obiecał, ze z nich zrezygnuję. Ja teraz tylko chcę by słowa dotrzymał.

czwartek, 25 kwietnia 2019

czwartek

Pogoda ładna to trochę byłam na dworze i obejrzałam rośliny. Moja kalina ma paczki. To niespodzianka, bo myślałam, że zmarniała. Będzie kwitła na różowo. Będzie kwitł bez o żółtych kwiatach. Jeszcze kwitnie forsycja. Nie wiem co z bzem o biało-zielonych liściach. Przetrwał, ale czy zakwitnie? Nie przetrwały funkie. Były dwie, ale chyba je ślimaki załatwiły. Kocham funkie, a to miejsce było na nie wymarzone. Chciałam kupić jeszcze kilka. Chcę też zdobyć lilak bordowy o pachnących, pełnych kwiatach.

W poniedziałek ma być u mnie robiony wodociąg. Boję się tej roboty. S czeka do końca prac, bo Krzysiek by sobie z tym nie poradził. Na razie pomalowane sa okna i wycięta też została gałąź z orzecha. S ją pociął, a Krzysiek zniósł. Będzie do palenia. Ja cały czas pracuję czyli wróżę. Mam też troche tekstów. Piszę przepisy. Krzysiek jeszcze pracy nie ma. Czekamy na dwie prace. Jedna to sprzatanie i druga to praca przy zieleni - sezonowa. Oby w której się zaczepił, bo trzeba pilnie kupić wersalkę do pokoju dziennego i szafę.

Od przedwczoraj jestem na diecie zupowej.Waga opanowana. Teraz myślę by przejść na kilka dni na post kaszowy. Chcę szybko kilka kilo zrzucić. Zapisałam się na wyzwanie na Vitalii. Teoretycznie chcę przez miesiąc zrzucić 4 kg. To by było 82 kg. Już nie taka tragedia, choć jeszcze otyłość. Planuję być na diecie do końca maja. Później będę stopniowo dodawać kalorii do jakiegoś końca sierpnia. We wrześniu jeszcze jedno podejście do diety. Moze się uda kolejne 4 kg zrzucić. Miało być 76 kg w tym roku, czyli juz nadawga, ale chyba się nie uda. Jesienią będzie przerwa z dietą. Będę jeść wszystko i pierogi i frytki i majonez i budyń tylko mało. W przyszłym roku dieta od nowa. Wtedy może będzie już jakaś satysfakcja, bo  zaczne byc podobna do ludzi.

wtorek, 23 kwietnia 2019

wtorek

Znowu ostatnio trochę przytyłam, bo spodnie jakby zrobiły się za obcisłe. Nie ważę się, żeby sie nie zdenerwować. Szybko chcę teraz z 3 kg zrzucić. To, że przytyłam to moja wina. Zamiast po poście dodawać stopniowo kalorie, rzuciłam sie na jedzenie. Pokusa była, bo święta. Teraz juz po i pokus nie będzie. Motywacja wysoka. Od dziś znowu post kaszowy, a później dieta zupowa. Wyglądam na siódemkę z przodu jak na zbawienie, ale jeszcze nie teraz chyba. Może w lecie.

W święta odpoczęłam. Spałam po 11 godzin na dobę. Wstawałam bez budzika, gdy już miałam dość spania. Tego mi było trzeba. Dziś juz trzeba będzie coś w domu i koło domu zrobić. Chcę posprzątać stertę prania z fotela, zasilić krzewy. Moi mężczyźni pewnie pomalują okna. Jutro może wsadzę troche roślin. 

W święta czytałam książkę Jak być leniwym. Pozycja jest interesująca dla mnie i otworzyła mi oczy na wiele spraw. Uczy między innymi jak cieszyć się życiem, jak spędzać czas. Jest w niej niechęć do konsumpcjonizmu. Jest przyjemność z długiego spania, krótkiej pracy. Od dawna byłam wrogiem wyścigu szczurów. Jest też druga pozycja tego autora Jak być wolnym. Tez przeczytam. Ostatnio nie wszystkie książki do mnie trafiają. Młodsi autorzy pisza o sprawach dla mnie obcych. Powieści tez czytam raczej starsze i historyczne. Nie interesuja mnie szybkie samochody, samoloty, biznes, luksus. Dawne czasy były spokojniejsze i tego klimatu szukam w książkach.

niedziela, 21 kwietnia 2019

Niedziela

Święta, a ja odpoczywam. Wysypiam się po 10 godzin w nocy i dosypiam w dzień. Śpię spokojnie, bo jest S. Odpocznę psychicznie. Z pracy jest tylko wróżenie, ale to mnie az tak nie męczy. S poszedł na spacer nad rzekę. Dużo ludzi spaceruje, a jeden mężczyzna się kąpał. Ja spacerować nie lubię. Nudne to dla mnie i do ludzi mnie nie ciągnie. Spacer mógły być interesujący w nieznanej okolicy, a nie tu gdzie mieszkam całe życie. Ruch dla samego ruchu odpada.
Pogoda jest piękna - słońce, ciepło i delikatny wietrzyk. Trochę czasu spędzam na dworze. Ciszą mnie ptaki. Szkoda, że ławka nie nadaje się do użytku. Niestety przyszła uszkodzona co zauwazyłam za późno i protokół nie został spisany. Sprzedawca miał podesłać kuriera, ale go nie było. Oby tylko reklamacja została uwzględniona. Czarno to widzę, ale ja często jestem pesymistką. 

Mam kontakt ze specjalistą od wypalania węzłow karmicznych. Przydałby mi się zabieg na blokady w kwesti finansów. Od dawna mam tak, że gdy zdobędę jedna pracę to tracę poprzednią. Nie mogę przeskoczyć pułapu i ciągle zarabiam mało jak na pracę, która wykonuję. Jestem gotowa na pracę na pół etatu, ale chcę zarabiać na średnim poziomie, a nie na niskim... Chodzi mi głównie o pisanie tekstów i grafikę.
Dziś miałam sen. Zeszłam ze skarpy na dół, bo chciałam nazbierać kwiatów a później wspinałam się do góry. Dawałam radę, bo działałam sposobem. Koniec wspinaczki był blisko, a gdy już dochodziłam znikał i trzeba się było wspinać dalej. Wejście było strome. Tak chyba będzie wyglądało przez jakiś czas moje życie. Nie jest to pocieszające, bo trudów nie lubię.


piątek, 19 kwietnia 2019

piątek

No i znowu problem. Zauważyłamu mojej koteczki zgrubienie koło sutka. To chyba guz listwy mlecznej. To już trzeci guz u kotki w tym roku. Wydaje się, że tak niedawno pozegnaliśmy Lwiczkę. W grudniu Megusa miała operację, a teraz Rozi. Guz jest bardzo mały, ale jest. Podejrzewam, że operacja będzie konieczna. Jadę z nią zaraz po świetach. Okropnie sie martwię. Chodzi mi o każdego kota, ale Rozunia to pupilka. Chodzi za mna wszędzie i cały czas stara sie lezeć na kolanach albo obok mnie. Jestem do niej bardzo przywązana, a ona do mnie. Tym samym moje plany wzięły w łeb. Miałam kupić moskitiery do okien, kwiatki, książki, surowce do wyrobu perfum. Myślałam o hipnozie i wypalaniu węzłów karmicznych. Moze o kursie, a tu operacja.




Dziś wędzenie. Tym razem to schab. To u mnie tradycja. Wędzonki powstaja u mnie od pokoleń. Zawsze w okresie Bożego narodzena i na Wielkanoc. Kiedyś wędził dziadek, później tata. Teraz kolej na mnie. Chciałam by wędził Krzysiek, ale on ostatnio za dużo drewna podkładał i schab upiekł zamiast uwędzić. Tym razem będę wędzić ja. Moi przodkowie wędzili noczki, schaby, szynki i kiełbasę. Ja do tej pory wędziłam tylko schab i boczek. Myślę o szynce, ale wiązać nie potrafię i trzeba będzie kupić siatkę. Kiełbasy raczej nie będę robić, bo nie potrafię i mało wędlin jem. To dość trudne z tego co poczytałam na ten temat i nie za bardzo chcę się za to brać.

środa, 17 kwietnia 2019

środa

S jedzie juz do mnie. Bardzo się cieszę. Odżyję trochę po czasie spędzonym z mrukowatym i ponurym Krzyśkiem. Czasem mam wrazenie przy nim, że stuknęło mi 80 lat. On robi z siebie starca. Jest powolny i zapuścił sumiaste, siwe wąsy. Postarzaja go okropnie, ale zgolić nie chce. Gdy będzie S to tez będę mieć poczucie bezpieczeństwa i moze zasnę spokojnie koło 3, a nie tak jak ostatnio rano. S będzie u mnie około tygodnia. Dziś jeszcze założy alarm, zabije deskami okno i może skręci ławkę. Od piątku może zacznie malować okna. Będzie jeszcze trochę cięcia. Trzeba wyciąć krzaki w sadzie oraz ściąć gałąź orzecha. Wszystko jednak zależy od pogody. Prognozy sa rózne.

Wczoraj zrobiłam sobie zabieg oczyszczania czakr i od razu poczułam sie lepiej. Wrócił mi optymizm i częściej sie uśmiecham. Teraz skupiam się na emocjach, kobiecości i odchudzaniu. To ostatnie mi nie idzie. Co zrzucę, to nabieram. Nie czas pewnie na to. Moze później?... Odnoszę wrazenie, że tak naprawdę to mi na szczupłości nie zależy. Wazniejsza jest dla mnie przyjemność jedzenia, a lubię potrawy kaloryczne. Nie mam teraz motywacji by po zrzuceniu paru kilogramów, powoli, stopniowo dodawać kalori. Rzucam się na jedzenie i tyję błyskawicznie. Pokombinuję jeszcze po świętach. Oby motywacja była...

niedziela, 14 kwietnia 2019

niedziela

Dziś długo spałam. Przysypiam tez w dzień. Wczoraj na zajęciach nie byłam, bo zaspałam. Miałam zacząć malować magnolie. Moze będę malować cos dzisiaj. Może te magnolie, bo w pracowni prawie posprzatałam.
Od prawie dwóch tygodni nie piję kawy. Czuję się dobrze. Chyba jestem spokojniejsza, nie taka podniecona psychicznie. Dobrze śpię mimo stresu. Teraz piję inkę z mlekiem. Chyba już tak zostanie. Tak przynajmniej w tej chwili myślę. Jedyny problem to senność. Przesypiam około10 godzin i jeszcze ziewam. To mnie trochę martwi, bo czas mnie później goni.

Ostatnio mam zadziwiajaco dobre relacje z moim synem. Nie chciałam mieć dzieci i nie miałam instynktu macierzyńskiego. Dawałam to co musiałam zmuszona przez okoliczności, ale serca w tym nie było. Do pewnego momentu nasze relacje były trudne. Ostatnio coś się zmieniło. Mam do niego więcej uczuć i staram sie o niego dbać. Już nie żałuję, że go mam. On ma trudne zycie i mu bardzo współczuję. Część tych trudności to chyba moja wina. Nie pokazałam mu jak kochać i to był bład. Inna sprawa, że i ja wtedy gdy dojrzewał nie miałam lekkego życia. Problemy bytowe mnie przytłaczały. Teraz mi lżej i mogę tez dbać o innych. Wtedy myślałam tylko jak przeżyć.

Znalazłam kilka książek, które moze bym chciała przeczytać. Finanse teoretyczne mam. Problem jest taki, że brak opinii i nie wiem czy to nie gnity. Ostatnio sporo takich kupiłam. Odkąd Krzysiek nie pracuje zaczęłam pieniądze liczyć i oszczędzać. Mam też taki problem, że niektórzy autorzy młodego pokolenia do mnie nie trafają. To książki rozwojowe i muszą autorzy trafić.





piątek, 12 kwietnia 2019

piątek

Pogoda ostatnio mi nie odpowiada. Jest za zimno i to mi przeszkadza realizować plany. W sadzie jeszcze nie wycięte krzaki. Nie wszystko też zasilone. Mam trochę sadzenia.
Inna robota to sprzatanie w pracowni. Ktoś sie kilka dni temu włamał i zdemolował to i owo. Wszedł przez okno, a że drzwi nie były zamknięte trafił do pokoju dziennego. Straciłam kiepski telefon, modem od telewizji, której nie uzywałam, stary aparat fotograficzny i mała kwotę pieniędzy. Nie wziął laptopa, piły i kosy. Z drugiej strony to nie był amator, bo wziął tylko to na co znalazł papiery. Po co wchodził nie rozumiem. Za bogatych nie uchodzimy i dom zaniedbany. Mimo to się boję, bo mogło dojść do nieszczęscia. Spaliśmy zamknięci obok w sypialni. Teraz dom zabezpieczę. Kupię kłódke na bramę, może nowe okno i roletę. Na pewno założę alarm. Teraz boje się spać. Siedzę w nocy i śpię w dzień. Niedługo przyjedzie S i poziom mojego poczucia bezpieczeństwa wzrośnie. Wyśpię się...

Teraz mam problem z ubezpieczycielem. Mam wykupioną usługę wstawiania szyb do 400 zł i od kilku dni nikt się nie pojawił. Chyba będę musiała wstawić we własnym zakresie, a z ubezpieczyciela zrezygnuje skoro niesolidny.

Przez ten stres musiałam przerwać detoks jaglany, bo ciągle byłam głodna. Poczekam aż mi stres minie i zacznę od nowa. Może już od poniedziałku. Chciałabym 84 kg jeszcze przed świętami zobaczyć. Po świętach spróbuję jeszcze, bo do 83 kg mi pilno. To będzie zrzucone 20 kg. Wtedy zrobię przerwę na kilka miesiecy z dietą i może od połowy sierpnia kolejna faza ataku. Chcę zejść do 79 kg. Miało być 76 kg, ale chyba się nie uda. W sierpniu albo znowu orkisz, ale tym razem dłuzej albo post dr Dąbrowskiej. W przyszłym roku dalsze boje i tak do skutku... Chcę ważyć w normie. Jakieś 58-63 kg będzie chyba dobrze.



środa, 10 kwietnia 2019

środa

Od kilku dni zaczęłam przygotowania do świąt. Późno w tym roku. Na razie działa Krzysiek- myje okna. Okien mam sześć. Trzeba tez poprać wszystkie firanki, zasłony, koce, kapy. W tym roku będzie na stole rzeżucha. Będą barwione jajka, pisanki drewniane i drewniane zajączki. W tym roku ozdoby kupiłam. Jakoś zapomniałam o tym by coś przygotować własnoręcznie. Teraz już za późno na to...
Święta będą skromne. Będzie mało ciasta, bo ja nie zamierzam prawie jeść, ale babkę upiekę. Będzie schab wędzony w domu, śledzie, jajka i sałatka z jajek. Moze Krzysiek kupi jeszcze jakąś wędlinę. Na obiad będzie barszcz biały i pieczeń rzymska z jajkiem. Nie mam prawa przytyć. Krzysiek tez nie powinien, bo już prawie tyle waży co ja, a S prawie nie je. 

Zaczęłam oglądać rośliny doniczkowe w internecie i wkrótce coś kupię. Na pewno sukulenty z tym że ich juz zimą w kuchni nie będę podlewać. Myślę też o innych lubiących chłód. Chciałabym aucubę, może araukarię, moze kliwię, klonik, lipkę, aralię, może szeflerę, dracenę, hoję. Może posadzę cytrusy. Kiedyś gdy było mniej kotów, miałam bardzo dużo kwiatków. Teraz gryzą i trzeba uwazać z roślinami. Kiedyś miałam tez cieplej.
Kwiaty w domu kocham. Lubię gdy jest ich dużo - parapety muszę byc zastawione. Cieszy mnie każdy nowy listek. Rośliny nie musza byc kwitnące. Podobają mi sie rośliny o ozdobnych liściach. Aucuby jeszcze nie miałam, a ma piękne pstrokate liście. Nie miałam też araukarii. Czekam na pieniądze i kupię.

Pamiętam jeszcze rośliny u moich bliskich. Babcia miała piekna paproć, zielistki, rojsisusy i sansewerie. Mama kochała rośliny gównie kwitnące, ciocia miła dużą palmę, cytrynę i kaktusa wielkanocnego. Druga ciocia nie miała duzo kwiatów w domu, bo ciepło było tylko w kuchni. Pielegnowała różę chińską, która pięknie kwitła.


poniedziałek, 8 kwietnia 2019

poniedziałek

Wiosna na całego - ptaki się cieszą, słońce grzeje i coraz więcej roślin rwie się do życia. Mnie wiosna w tym roku wyjątkowo cieszy. Prawie codziennie wychodzę na dwór i delektuję się ciepłem. Czekam na ławke i S, który to ma ja złozyć. Krzysiek oczyszcza sad z niepotrzebnych krzaków, a ja działam z rabatkami. Nastawiam się w tym roku na rośliny ozdobne. Wczoraj posadziłam ostrokrzew, liliowce i irysy. Coś jeszcze kupię teraz. Chyba berberys miniaturkę - czerwony i jeszcze jeden ostrokrzew. Więcej krzewów kupię jesienią o ile uda mi sie perz zniszczyć w sadzie.  Myślę o leszczynie, jeżynie bezkolcowej i moze o białej porzeczce, agreście i malinach. To wszystko zmieszczę.

Przez ta pracę w ogrodzie moje paznokcie sa w ruinie. Pomalowałam je ostatnio, ale lakier wytrzymał jeden dzień. To minusy pracy w ogrodzie. Zastanawiam się nad hybrydami. Ponoc są trwalsze, ale nie wiem czy aż tak, ze grzebanie w ziemi zniosą. Ja pracuję bez rękawiczek. Nie potrafie w rękawiczkach. Zaczynam sie oglądać za kosmetykami. Chyba niedługo cos kupię. Na początek chcę sobie zrobić perfumy w kremie. Miałam juz takie i byłam zadowolona.

Pracuje ostatnio intensywnie nad moimi emocjami. Skupiam sie nad tym co czuję i nawet nie mam z tym problemów. Otwieram się na emocje. Muszę sobie niektóre sprawy w głowie poukładać. Ot chociażby problem odczuwania złości. Nie chciałabym sie blokować, bo to normalne uczucie, ale tez nie chcę wybuchać. Niestety czasami, gdy sie wscieknę nawet krzyczę. To juz mi sie nie podoba i do niczego raczej nie prowadzi. Dobrze chociaż, że złość mi szybko przechodzi.



sobota, 6 kwietnia 2019

sobota

Udało się załapać do wydawnictwa z krzyżówkami. Będę układała różne zadania. Na razie przyjeli mi kilka i dali wskazówki. Podpisałam umowę i rachunek i teraz czekam na finalizację. Układam kolejną partię i przepisuję krzyżówki do innego wydawnictwa. Zobaczymy jak będzie z tym drugim. 
Ostatnio przez to, że Krzysiek nie ma pracy troche panikowałam jeśli chodzi o finanse. Szukałam intensywnie pracy, a tu wszędzie prawie mur. Gdybym złapała jeszcze jedno wydawnictwo tobym się uspokoiła. W zasadzie juz sie trochę uspokoiłam. Tylko czy na długo? Prace, które mam to nie są zajęcia na stałe raczej. Mam wrażenie czasem, że siedzę na beczce prochu. Krzysiek pracy nie ma, ale juz mówi, że chce do pracy iść. To postęp. Coś moze będzie. Okaże się w poniedziałek.

Dziś szósty dzień postu orkiszowego Hildegardy z Bingen. Kasza orkiszowa mi sie kończy. Od jutra już będzie kasza jaglana. Moze kilka dni. Post zniosłam bardzo dobrze i z pewnościa będę go powtarzać co jakiś czas. Schudłam ponad 3 kg. Następnym razem kupię więcej kaszy i post pociagnę 10 dni. Kupię też kawę orkiszową. Coraz bardziej mnie kusi post dr Dąbrowskiej. Wytrzymałam ten to wytrzymam i warzywa. Problem jest z warzywami, bo moi dostawcy przestali jeździć i nie mam gdzie warzyw kupować. Krzysiek może nie chcieć siatek z targu wozić, a ja nie dam rady. Nie wiem co zrobic z kawę. Brakuje mi ceremoniału picia kawy, a nie samej kawy. Nie chcę wzrostu ciśnienia i podniecenia psychicznego. Chyba spróbuje kawy orkiszowej. Ceremoniał będzie bez dodatkowych efektów.

Dziś warsztaty i moze obraz skończę. Kolejny to będą chyba magnolie. Chciałabym je mieć na ścianie. Niby namalowałam pastele, ale one wymagaja ramy i szkła. Nie mam mozliwości ich oprawić niestety. 


A na koniec abstrakcyjny kot



środa, 3 kwietnia 2019

czwartek

Dziś ma przyjechać węgiel. To druga tona. W tym roku spaliliśmy niecałe dwie tony. Było też sporo drewna. Ubiegła zima była lekka i stąd oszczędności. Piec mam bardzo dobry, bo oszczędny. Jeszcze go nie zmienię. W centralnym paliłam tylko raz. W Wigilię. Spaliśmy cała zime w nieogrzewanej sypialni i nawet nie marzłam. Co roku boje się ostrej zimy. Na szczęście zimy sa lekkie. Teraz tylko letnich upałow sie obawiam.

Wczoraj stało się u nas nieszczęście. Kotka od sasiadki zamordowała gołebia, który sie u nas stołował. Mama sie wściekła i zapowiada odwet. Kotka jest zagrozona, ale sie nie dziwię. Mama ptaki kocha i je karmi, a kotka na nie poluje. Przez nią nie mamy juz gołębi, bo wchodziła na strych mordować i uciekły. Teraz morduje pod domem te które przychodzą jeść. Wygoniła wróble, które miały gniazda w winogronie. Podwórko jest jak wymarłe. Kupiłam dla niej jakiś czas temu obrożę z dzwoneczkiem, ale właścicielka jej nie założyła. Nie wiem co teraz będzie. Mnie jest żal i kotki i ptaków.

Za dwa tygodnie ma przyjechać S. Robota czeka i coraz jej więcej. Ma pomalować okna, może załozyć zasuwkę i ma obciąć dwa konary z orzecha. Trzeba będzie je pociąć, bo sa grube i nadadzą sie do palenia. Chyba będzie robiony wodociąg. To zależy od tego czy gazownia zdąży zlikwidować przyłącze gazu.
W najblizszym czasie będzie chyba sprzedana działka. Jeśli tak to malowanie domu i siatki ogarne w tym roku. Rok będzie ciężki jesli chodzi o pracę koło domu, bo plany sa rozległe, a Krzysiek jak pracy nie miał tak nie ma.







wtorek, 2 kwietnia 2019

wtorek

Od wczoraj jestem na poście orkiszowym Hildegardy z Bingen. Potrwa aż mi sie woreczek kaszy orkiszowej skończy. Jem tylko zupę na orkiszu właśnie i na warzywach. To cztery porcje dziennie. Do tego pomarańcza. Gdy orkisz sie skończy moze jeszcze kilka dni będę na zupie z kaszy jaglanej albo kaszy bulgar. Tu nie chodzi o odchudzanie, a o detoks. Chciałabym kupić colon pack, ale mnie w tym momencie nie stać. Moze kupię dopiero w maju. Waga trochę spadła i dobrze, ale nastrój mam kiepski. Zupa nie jest za bardzo smaczna,bo nie wolno uzywać śmietany i oliwy. Nie wolno tez pić kawy, a ja pijałam 4 słabe. To by cały ceremoniał - parzenie, zapach, delektowanie się. Teraz mi tego brak i na dodatek jestem słaba i senna.

Codziennie teraz wychodzę na dwór. Słucham śpiewu ptaków, krzyków bażantów, obserwuję budzace sie rośliny. Wczoraj podcięliśmy porzeczki. Ukorzeniłam kilka sadzonek porzeczki czerwonej. Nie wiem co z tymi czarnymi, które ukorzeniłam i wsadziłam. Jeszcze liści nie ma, ale będę śledzić. Wczoraj też zrobiłam porządek na grządce z ziołami. Wszystko juz kiełkuje. Ładny jest szczypiorek i czosnek niedźwiedzi. Sporo mam oregano, tymianku. Jest juz siedmiolatka. Chciałabym sie poprzytulać do drzew i poprosićje o energię, ale u mnie na podwórku niewiele jest takich, które sie nadają. Drzewo musi być zdrowe i duże. U mnie tylko chyba jabłonka, świerk, sosna, śliwa i orzech włoski, a o spacerach nie myślę...:)
Dziś Krzysiek sprzatnie ubikację Pikusia, a ja uporządkuję po zimie rabatkę przy drodze. Jutro chcę zrobic kolejną, a Krzysiek moze sprzatnie gałęzie z sadu. Część nadaje sie do cięcia i na opał. Cieńsze będę chyba na rozpałkę.
Martwi mnie trochę, bo nie wychodzą z ziemi moje funkie. W zeszłym roku opanowały je ślimaki. Oby ich tylko nie zniszczyły. Pięknie kwitnie forsycja. Kusi mnie ją namalować. Mama znalazła na podwórku aronię. Ponoć sa trzy krzaki. Młode chce przesadzić. Nie jestem pewna jednak czy to na pewno aronia.

Pisanie dziennika wdzięczności przynosi efekty. To i owo sobie w głowie układam. Do dziennika dołozyłam rubrykę z emocjami. Zadanie polega na tym bym sobie zaczęła je uswiadamiać. To dość trudne dla mnie, bo ja raczej z tych myślących jestem. Czuję jednak, ze zaznajomienie sie z emocjami ubarwi moje zycie. Mam też rubrykę z tym co robię dla innych. Też mam problem to sobie uświadomić, a to bardzo ważne przecież.