Codzienność

Codzienność

piątek, 29 września 2017

piątek

No i Sebastian mi ma zamiar zrobić remont w łazience zamiast brata Krzyśka. Tak wyszło, bo brat Krzyśka się obraził, gdyż chcę w łazience nierówne ściany, drewno na jednej ścianie w toalecie i nie zgodziłam się na akrylową wannę, którą mi chciał założyć. Nie mogłam ustąpić, ponieważ kocham wnętrza na stary styl, rustykalne z duszą, a nie cierpię nowoczesnych, bezosobowych pudełek, które się jemu podobają. On chciał zrobić po swojemu albo wcale i żadne argumenty do niego nie trafiały, a ja się chce czuć dobrze w swojej łazience. To chyba normalne. Sebastian zrobi mi tak jak ja chcę i to mi się podoba. Ciekawe kto mi teraz meble skręci? Pewnie też Sebastian, bo bratu Krzyśka już się nie podobało, że chcemy kupić drewniane meble. Według niego to wymysł, bo z płyty tańsze. Ja z płyty nie chcę, bo u mnie wnętrza trudne i płyta się szybko rozpada, a ja nie mam zamiaru za pięć lat nowych mebli kupować. Moda mnie nie interesuje i meble mają być trwalsze. Drewniana szafa stała u mnie trzydzieści lat, a wcześniej czterdzieści u mojej cioci. Takie meble lubię. Meble mają być solidne i ponadczasowe...

Ostatnio pracy w domu mam mniej. Posprzątane już wszystko i poprane. Teraz zostały tylko okna do mycia, zabezpieczenie okienek od piwnicy i usunięcie trawy z okolicy grobów. W moim kalendarzu lista prac do wykonania teraz krótsza. Odetchnęłam, bo mam czas na to co lubię robić np. na pisanie wierszy i malowanie...

Deszcz jesienny

deszcz kaleczy niebo
srebrzystą strugą
łza za łzą...
spływają niespiesznie
zimne i tajemnicze
krople pachną jesienią
i tęsknotą
dostrzegam w nich radosne jarzębiny
i odbicie twoich oczu



czy widzisz
w kałuży pod różą
wirują ostatnie płatki
zapach z nich uleciał
wczoraj
gdy rozpieszczało je słońce
czy nasza miłość też przeminie
wraz porą upałów
czy przetrwa
aż deszcz poda dłonie
płatkom śniegu

A na koniec obrazy - pastele suche i pierwsza ikona. Już prawie skończona... Jestem z siebie zadowolona...




środa, 27 września 2017

Środa

Sebastian jest i czas spędzam bardzo przyjemnie. Przywiózł mi 6 słoiczków marynowanych grzybów, cały spory woreczek suszonych prawdziwków i sporo grzybów mrożonych. Część tych mrożonych zjadłam duszone. Zrobiłam też z nich quiche i pierogi. Część przesmażyłam i włożyłam w słoiki. Trzeba je trzy razy pasteryzować ale ponoć da się przetrzymać. Zobaczymy. Kiedyś tak robiłam dawno temu z tym, że trzeba je było trzymać w lodówce. Nie pamiętam jak je robiłam. Wiem tylko, ze mogły stać chyba dwa miesiące tylko. Dobre i to. Przywykłam do jedzenia tego co natura sezonowo daje. Mogę gdy jest pora na to jeść warzywa typu dyni czy kabaczków choćby co drugi dzień. Mogę się najeść, bo w zimie tego nie mam. Tak też może być z grzybami. Kiedyś wszyscy ludzie tak jedli i dobrze było.

Dziś pracy trochę jest mimo warsztatów. Teraz wstaje wcześniej odkąd Sebastian jest i mam zamiar dziś sprzątnąć w piwnicy. W piątek chcę kupić ziemniaki na zimę i trzeba miejsce już przygotować. Zimniaków ma być osiem worków po 15 kg. Powinno wystarczyć. Do tego kupię cebulę, buraki, marchew, selery i może kilka kapust. Warzywa jednak kupię później. Może w listopadzie dopiero. Kartofle trzeba kupować szybko, bo będą drożeć z powodu deszczu.
Jutro może pójdziemy  z Sebastianem sprzątnąć na cmentarzu, a w piątek może mi powiesi obrazy i zabezpieczy okienka do piwnic. Trzeba je już zamknąć na zimę i utkać, żeby ciepło było. Niby czas jeszcze na to ale on to lepiej może od Krzyśka zrobi. Oczywiście drzwi do jednej komórki i okienko do komórki po kurach trzymam otwarte całą zimę na wypadek gdyby jakiś bezpański kot szukał schronienia. Cały czas wystawiam też jedzenie na schody, które codziennie znika. Ostatnio widziałam jakąś kotkę szylkretkę na podwórku. Nie wiem czyja ona jest. Widuje też psa od sąsiada. Sąsiad jest trunkowy i nie wiadomo czy psa karmi jak trzeba. Pies jest stary i bardzo mi go szkoda... Ostatnio podszedł do mnie i tak lekko ogonkiem machał i smutno mi patrzył w oczy. Taki był zrezygnowany i zmęczony. Mnie się płakać chciało, bo pomóc mu nie dam rady...



poniedziałek, 25 września 2017

poniedziałek

Wstałam wcześnie, bo czekam na Sebastiana. Jedzie od 6:30. Do mnie dotrze około 11:30 chyba. Tym razem po niego nie wyjadę na dworzec, a wyślę taksówkę. Będzie u mnie do około 14 dni. Co mu się uda zrobić nie wiem ale plany są dość duże. Ma wyciąć drzewa i pociąć trochę drewna. Prawdopodobnie pójdzie posprzątać na cmentarz. Jeśli się da to zrobi mi boazerię w łazience i wywierci dziury na kołki. Chcę na nich powiesić obrazy w ganku. Może też pomaluje ganek o ile mama się nie rozmyśli. Ma tez trochę odpocząć, pospać i odreagować.:) 
Ja przy okazji też odpocznę, bo będę wróżyć tylko na pół gwizdka. Nie będę rozmawiać tylko pisać. Zarobię przez to mniej niestety ale dobre i to. Co do pisania to chyba będę pisać normalnie.

Dziś nie planuję nic robić, bo musimy się nagadać za wszystkie czasy. Jutro już coś podziałam. Może umyję okno np. Chcę między innymi przygotować herbatę owocową. Myślę o suszonych jabłkach, śliwkach z dodatkiem cynamonu goździków, skórki cytrynowej i rodzynek. Może dodam liści poziomek i malin. Kolejna będzie chyba z dodatkiem imbiru, mięty, skórek pomarańczy i dzikiej róży. Może tez od razu zerwiemy owoce róży na nalewkę? Jeszcze nalewki z róży nie robiłam, a jest bardzo zdrowa.

A na koniec obrazy. Tym razem pastele suche...





sobota, 23 września 2017

sobota

Dziś mam mniej pracy. W domu powinnam tylko kwiatki podlać. Mam też do zrobienie przetwory, a konkretnie dżem ze śliwek. Jutro zrobię kompoty z jabłek i koniec przetworów na ten tydzień. Co poza tym będę robić jeszcze nie wiem. Na pewno wróżyć o ile chętni będą. Może też napisze jakiś wiersz, bo ostatnio do tego wróciłam i piszę bardzo chętnie. Może, a raczej na pewno podziałam coś artystycznie. Od dawna chodzą za mną akwarele, a konkretnie kot i koń. Chodzi również kolejny portret pastelami suchymi. Jeśli chodzi o portrety to w tej dziedzinie sukcesów nie przewiduję. Lubię jednak portrety malować i raczej nie przestane tego robić. Nie muszę być genialna i malować na zamówienie przecież. Przyjemność tez jest ważna. Jeśli chodzi natomiast o słoneczniki to z obrazku jestem nawet zadowolona...





Poza tym chyba będę czytać, bo zgrałam sobie z Chomika dwie pozycje które mnie pewnie zainteresują choć to czytadła. To kolejne części powieści, która kiedyś zaczęłam czytać. No ale i czytadła są dla ludzi przecież.




Jutrzejszy dzień będzie podobny do dzisiejszego. Tez będę siedzieć sama i działać. Krzysiek wprawdzie będzie w domu ale ostatnio już prawie na stałe przeniósł się do sypialni i tam w dzień i wieczorem siedzi. Tak szczerze to ja go sama o to poprosiłam, bo gdy wróżę gada, a to nie wygląda dobrze. Kiedyś rozmawiałam z klientem, a on zaczął głośno kląć. Klient się dość szybko rozłączył. Myślałam, że więcej nie zadzwoni ale zadzwonił jednak po kilku dniach.

W poniedziałek przyjeżdża już do mnie Sebastian. Ja się bardzo cieszę i po cichu sobie planuję, że kolejny raz przyjedzie na święta. To jeszcze do dogadania ale bardzo bym chciała.



W nurcie rzeki





Zaglądam w toń


jak w kryształowa kulę wiedźmy


dotykam światła


migotliwych cieni i duszy

wspomnienia garną  się tłoczą

napływają falami

łapię je to tu to tam przytulam

otulają mnie częstują chętnie

wrażeniami uczuciami ciepłem



pamiętam ten dzień tato

gdy zostawiłeś swój ślad

w tej rzece

kamień jeszcze pulsuje tobą

słyszę głos nie z tego świata  czuje zapach

jak to jest

odszedłeś tak dawno

a ja wciąż gonię

twój cień




czwartek, 21 września 2017

czwartek

Pogoda już typowo jesienna z tym, że bardziej chyba listopadowa. Gdzie się podziała złota polska jesień. Do złotej jeszcze trochę wprawdzie brakuje, bo u mnie liście nadal zielone ale słońce mogłoby czasem zza chmur wyjrzeć. W domu palę w piecu od ponad tygodnia. Był z tym problem, bo Krzysiek nie chciał drzewa na rozpałkę rąbać. Twierdził, że jest ciepło i że we wrześniu nie ma jeszcze sezonu grzewczego. Była oczywiście awantura i patyki porąbał. Rozpalam ja o ile mi pozwoli. Zwykle nie, ponieważ uważa że za dużo gazet i patyków zużywam. Jak ja mam dość tej jego oszczędności. Powiedziałabym skąpstwa nawet...W życiu wcześniej takiego człowieka nie spotkałam...:(

Wczoraj byłam oczywiście na warsztatach pisania ikon. Prace nad moja ikoną posuwają się do przodu. Mnie się to coraz bardziej podoba. Wczoraj było malowanie szat itd. Było tez trochę teorii i oby do przodu. W przyszłym tygodniu jeszcze jedno spotkanie i trzeba będzie ikonę skończyć. Później od października regularne spotkania co tydzień. Tak sobie myślę, że ta nauka rysunku charakterystycznego dla ikon pomoże mi też i ułatwi malowanie aniołów. Ciągle o tym myślę, bo to temat dla mnie bardzo wdzięczny. A może powinnam się specjalizować w ikonach z aniołami?

A na koniec kolejny wiersz i zdjęcie ikony jeszcze nie skończonej...

Wrześniowo

Idzie wrzesień łąką lasem
grzybów  pełne kosze niesie
rydze zbieram tuż za sadem
niech się wproszą na śniadanie
 
przy tarasie kasztan broi
już owoce rzuca lśniące
jarzębina się rumieni
nawłoć tańczy w pełnej krasie
 
brzoza liśćmi złoci miedze
mgły poranne pieszczą twarze
 astry wrzosy śliwki piękne
babie lato daje w darze
 
wnet październik już nastanie
i jesieni poda dłonie
natura już oczy zamknie
zima senną ją zastanie



wtorek, 19 września 2017

wtorek

Wczoraj Krzysiek był w mieście i kupił grzyby do suszenia. To drugi kilogram. Poza tym gość, który ma do mnie przyjechać pod koniec miesiąca grzyby mi przywiezie, bo u niego można je kosić. Był kiedyś i przyniósł 4 10 litrowe wiadra w jeden dzień. Część wysuszył, część zamroził, a część włożył do octu. Te zamrożone mi też przywiezie, a ja je przesmażę i do słoików włożę. Ponoć trzeba trzy razy pasteryzować ale da się przetrzymać. Spróbuję. W niedzielę zrobiłam też jeszcze kompot z jabłek do słoików. Zostały mi do zrobienia kolejne kompoty, sosy chiński i meksykański, dżem ze śliwek, buraczki i sałatka z kapusty i marchwi. Jeszcze z miesiąc będę przetwory robić. Teraz kupuję tylko na jedną partię, bo warzywa mi się momentalnie psują. Kiedyś pomidory nie wytrzymały nawet dwóch dni :(

Od pewnego czasu uczę się trochę wróżyć z kart kipera. Karty są bardzo popularne w Anglii i w Niemczech. U nas mniej. W sprzedaży jest tylko jedna talia, którą można kupić razem z książką. Ten zestaw mam i z niego korzystam. Karty są dość intuicyjne i doskonale odpowiadają na to co się zdarzy jutro- karta dnia. Jeśli chodzi o pytania precyzyjne typu czy dostane tą pracę nie bardzo chcą ze mną współpracować albo po prostu interpretacja w książce jest zbyt skromna. Ostatnio wróżyłam według książki. Wybrałam rozkład tak zwaną wielką kartę i kart odpowiedziały bardzo precyzyjnie. Zaczęły mnie kusić. Z nauką mam problem, bo książka, którą mam jest bardzo cienka i mała. Kursów w Polsce nikt nie prowadzi, a jedyne materiały które mogę kupić w języku polskim są raczej drogie. No i mam problem...

A na koniec ostatnia kartki i chleb. Pyszny był pszenno- żytnio razowy...


W nurcie rzeki

Zaglądam w toń
jak w kryształowa kulę wiedźmy
dotykam światła
migotliwych cieni i duszy
wspomnienia garną się tłoczą
napływają falami
łapię je to tu to tam przytulam
otulają mnie częstują chętnie
wrażeniami uczuciami ciepłem

pamiętam ten dzień tato
gdy zostawiłeś swój ślad
w tej rzece
kamień jeszcze pulsuje tobą
słyszę głos nie z tego świata czuje zapach
jak to jest
odszedłeś tak dawno
a ja wciąż śledzę
twój cień

niedziela, 17 września 2017

Niedziela

Mimo weekendu działam, a mianowicie robię pranie. Krzysiek był zgorszony, a ja po prostu chcę jak najwięcej pracy wykonać do 25 września. Spieszę się, bo tego dnia przyjeżdża do mnie gość. Ma zostać około 12-14 dni to wtedy niewiele zrobię. Coś może za to on zrobi. To coś to powieszenie obrazów w przedpokoju. Muszą być kołki, bo mam cegły. Poza tym pewnie sporo drzew zetnie, może zrobi mi boazerię w łazience, może pomaluje ganek. Do czasu jego przyjazdu chcę skończyć sprzątać w sieniach i chcę skończyć pranie koców i kap. Może też kilka okien się umyje. Co do przetworów to jeszcze chyba nie skończę, bo jeszcze trochę słoików pustych jest...:) a regał skręcony i miejsca dość...:)





W przyszłym tygodniu też sporo pracy mnie czeka - żmudnej i niewdzięcznej. Poza tym muszę pisać kolejne opowiadania, teksty na portal w tym horoskop. Mam też oczywiście wróżyć i będę miała do zrobienia dwa horoskopy urodzeniowe. No i będę miała zajęcia z ikony.
Po głębszym zastanowieniu zrezygnowałam z zajęć z rysunku sztalugowego i zapisałam się jednak na ikonę. Będę chodzić cały rok. Nauczę się rysunku draperii, dłoni i postaci typowych dla ikon. Poznam dogłębnie złocenia i inne kruczki. Mam oczywiście świadomość, że nauka ikony taka z prawdziwego zdarzenia trwa dłużej ale i ta mnie cieszy. Rysunku sztalugowego mi szkoda, bo miałam nadzieję na rysunek węglem i pastele. Cóż nie można mieć wszystkiego na raz. Przynajmniej ja nie mogę, bo mieszkam dość daleko od ośrodka kultury i nie stać mnie po prostu na taksówki, którymi na miejsce dojeżdżam, a autobusy przestały jeździć, bo remont drogi. Może w przyszłym roku się uda na te zajęcia dostać o ile będą.

A na koniec moje słoneczka. Moje śpiące królewny- Majusia, Megusia, Rozunia i Lwiczka. :)










piątek, 15 września 2017

Piątek

W środę udało mi się z trudem ale jednak, wziąć udział w warsztatach pisania ikon. Czaiłam się na te warsztaty chyba od dwóch lat. W zeszłym roku się nie udało i w tym roku tez o mało co a bym je przegapiła. Zaczęły się bowiem o tydzień wcześniej niż miały się zacząć. Teraz tez był problem z dojazdem, bo jest objazd z powodu remontu drogi i autobusy do centrum nie dojeżdżają. Całe szczęście, że się zorientowałam wcześniej i zamówiłam taksówkę. Tym samym luksusowy ale drogi dojazd był w obie strony i taki będzie pewnie przez rok. Jeździć będę, bo chcę wziąć udział w warsztatach rysunku sztalugowego. Jak się ostatnio dowiedziałam będą tez zajęcia z rysunku ikon. Też mnie kuszą ale w tym roku w dwóch zajęciach nie dam rady wziąć udziału.
Jeśli chodzi o ikonę to mi idzie. Zajęcia bardzo mi się podobają i technika też. No i ta muzyka w tle. Piękna i wyciszająca. Uwielbiam taką. Tym samym mam nowe hobby. Już się szykuję do zakupu materiałów. 
Tak sobie myślę, że czas zacząć bardziej intensywnie działać. Trzeba by jednak zacząć się w czymś specjalizować. Wszyscy mi radzą akwarelę, którą lubię. Kocham też pastele suche. Pokochałam chyba ikonę. Reszta to chyba będzie tylko dodatek. No może do przyszłego roku, bo o zajęciach w ośrodku kultury z malarstwa sztalugowego jednak myślę. We wrześniu chyba konsultacji z malarstwa nie dam rady załatwić, bo czasu braknie przez porządki i przetwory. Może za to w październiku na dwie się zapiszę?

A na koniec o nowych kartach Lenormand i zdjęcia ikon, a w zasadzie etapów powstawania ikony. Karty kupiłam od razu dwie talie i myślę o następnych. Jestem maniaczką jeśli o karty chodzi i kupuję na zapas. Tarota mam sporo talii. Lenormand zapasu nie mam. E co tam. Jedni kupują ciuchy i kosmetyki, a ja książki i karty:)



Zmykam, bo zaraz mam inicjację w Engel Ki i musze się przygotować...:)

środa, 13 września 2017

Sroda

U mnie nadal praca wre. Robię przetwory i sprzątam. Cały tydzień jest też aktywny jeśli chodzi o pracę. Piszę dużo opowiadań i wierszy. Zaczęłam pisać nowy tomik pod roboczym tytułem Moja miłość ma zielone oczy. Będą to opowiadania o kotach dla kociarzy. Wprawę mam, bo sporo opowiadań do Kocich spraw już napisałam. Poza tym mam w tym tygodniu rytuał na finanse dla kobiety z portalu. Mam tez zabieg oczyszczania czakr i koloroterapii wahadłem, a w piątek mam inicjować znajomą z Facebooka w system Engel Ki. System ułatwia kontakty z aniołami. Prawdopodobnie będę też miała dwa horoskopy.

Trochę pieniędzy zarobię więc bez wyrzutów sumienia kupie sobie kolejną talię tarota. To Mistical Tarot Cats. Talia nie była dostępna w Polsce ale jest na bazarku ezoterycznym. Jest trudna ale nad nią popracuję, bo uwielbiam kocie talie. Mam tylko nadzieję, że pieniądze mi spłyną zanim ktoś ja kupi. Chcę tez kupić nową talię kart Lenormand albo i dwie. Moja talia jest już cała zatłuszczona i źle się nią pracuje.
W tym miesiącu mam strasznie dużo wydatków. Wszystko jest pilne i na wszystko muszę sama zarobić, bo Krzysiek mi nie da. Najdroższa będzie szafa.

Dziś mam warsztaty ikony. Zaraz jadę... Bardzo się cieszę, bo długo na nie czekałam...:)

niedziela, 10 września 2017

niedziela

No i koniec tygodnia. U mnie tydzień był bardzo pracowity. Sporo zdziałałam. Krzysiek pomagał i nawet nie narzekał i nie buntował się jak to ostatnio miał w zwyczaju. Wszystko poszło sprawnie. Porządki w sieniach są na półmetku. Jeszcze chyba trzy dni i finisz. Później tylko malowanie ganku zostanie i upiększanie. W piątek ususzyłam pierwsza partie grzybów. Kupie jeszcze jedna lub dwie. Przetworów tez przybywa. Wczoraj zrobiłam sałatkę z cukinii, marchwi i papryki. Wyszła bardzo smaczna. Dziś mam robić sos typu ketchupu z cukinii, papryki i pomidorów. Wczoraj kupiłam kolejne nakrętki to jeszcze sosów zrobię. Musowo czosnkowy, chiński i meksykański. Może tez jeszcze surówki zrobię i np. buraczki. Kuszą mnie kompoty...

W piątek przyszły zioła do posadzenia na nowej grządce. Czy wszystkie zimę przetrwają nie wiem, bo niektóre to były odmiany dość egzotyczne. Niby odporne ale pewna nie jestem. Grządka już cała zasadzona, a to jeszcze nie wszystko co chcę mieć. Chyba będę musiała grządkę powiększyć, bo chce dosadzić szczypiorek, siedmiolatkę, dziurawic, czosnek niedźwiedzi. Krzysiek się wścieknie na te zmiany :( i żeby tylko zechciał je przeprowadzić. Trzeba go będzie podejść wiosną.



piątek, 8 września 2017

Piątek

Pogoda już typowo jesienna - chłodno. Moje koty jesień czują, bo jedzą strasznie dużo. Pikuś tez je więcej. Widocznie już teraz chcą nabrać zimowego tłuszczu. Moja mama co dzień w piecu pali. Ja się waham, bo gdy już rozpalę robi się strasznie gorąco. Niedługo jednak chyba już trzeba będzie palić. To, że już nadchodzi jesień bardzo mnie cieszy. Ryzyka upałów już nie ma. W najbliższym czasie trzeba będzie nadać większego tempa w pracy koło domu i w domu. Trzeba wszystko stosunkowo szybko pokończyć. Zostały sienie, pranie i mycie okien. Koniec widać ale do końca września zejdzie. Później tylko remont łazienki i może malowanie ganku. To już będą konkretne prace. Gdy to wszystko uda się załatwić rok będzie bardzo owocny.

Dziś muszę kupić warzywa na sałatki do słoików. Może cukinię albo buraczki. Chcę zrobić trochę sałatek, bo w zimie warzyw nie mam gdzie kupować. Myślę też o kompotach. Może z jabłek i gruszek. Niedługo zacznę również grzyby suszyć. Myślę by z dwa kilo kupić albo i trzy, bo grzyby lubię. Dziś też może już kupię z worek kartofli. Zaczynam jeść frytki i kluski. To zdradliwe węglowodany i chyba muszę postanowić by jeść je najwyżej raz dziennie, bo jak nie to jeszcze przed świętami do 100 kg przytyję i wstyd będzie. 
Poza tym czekam na zioła, które ostatnio kupiłam. Już zostały wysłane i może dziś przyjdą. Trzeba je będzie od razu posadzić. Niech wypuszczą mocne korzonki jak najszybciej.

Ostatnio pisze sporo wierszy... Znowu sprawia mi to przyjemność..

Dom rodzinny

Jutro pójdę na cmentarz
odwiedzić bliskich
zaniose wiązanki
zapale znicze
płomyczek w mojej duszy
wciąż drga


tak bardzo mi was brakuje
dom usnął wraz z wami ciężkim snem
czasem jest jak martwy
nie odpłaca sercem za sercem
czeka na wasze kroki i cienie i trwa
pogrążając się w niebycie
czasem składa dłonie
niczym do modlitwy
i łka cicho
gdy mrok zapada
czy jeszcze kiedyś
wstanie odżyje zanuci

środa, 6 września 2017

środa

Wczoraj podziałałam trochę na dworze. Krzysiek podsypał jeszcze ziemi na grządkę ziołową, a ja posadziłam lawendę, którą kupiła mi koleżanka. Trochę ziół przesadzę z mojej starej grządki. Trochę jeszcze ziół chcę kupić. O reszcie pomyślę wiosną.

Jutro zaczynamy działać w sieniach. Sporo czasu nam zejdzie, bo rupieci, które miały się przydać nazbierało się sporo. Część trzeba będzie wyrzucić, a część wynieść na strych i do komórek. W sieniach ma wrócić ład. Mają być jeszcze w tym roku pomalowane. Mają w nich wisieć obrazy i dekoracyjne tkaniny. Na podłogach znajdą się chodniki. W rogu ganku ma stanąć tylko stary kwietnik z wazonem i suchym bukietem. Jednym słowem ma być porządnie. Sprzątać będzie mama.

W tym tygodniu zaczynam już kupować ziemniaki na worki. Potrzeba mi na zimę siedem worków po 15 kg. Później kupię pszenicę, bo w zimie nie ma jej gdzie kupić, a ptaki chcą jeść. Ptaków w tym roku trzeba będzie bardzo dużo wspomagać. Niby gołębi dużo nie ma ale za to wróbelków jest masa. Tak co najmniej z trzydzieści gniazduje tylko w naszym winogronie. O wiele więcej jest w ogrodzie i na gruszy, która na podwórku rośnie. Chcę, żeby zimę przetrwały. Poza tym muszę kupić cebulę i może trochę innych warzyw. W spiżarni już porządek jest. Teraz tylko czekam na brata Krzyśka, żeby mi regał na przetwory skręcił. W tej chwili sporo przetworów w kuchni czeka. 

Od kilku dni już troch artystycznie działam. Wzięłam się za bombki i za poduszki.



poniedziałek, 4 września 2017

Poniedziałek

U mnie już pogoda jesienna i to raczej listopadowa- chłodno i deszczowo. Wczoraj po raz pierwszy w tym sezonie rozpaliłam w kominku, a właściwie w piecu kominkowym. Koty od razu porozciągały się obok na całą długość. Buczyna do palenia się sprawdziła. Dwa kawałki spaliłam i paliły się przez ponad trzy godziny.  Będę ją kupować. Pierwszy kubik kupię w przyszłym tygodniu chyba. Dzień był leniwy i odpoczęłam. Co prawda napisałam opowiadanie do Kocich spraw i tekst na portal ale nic fizycznego nie działałam. Nie od dzisiaj wiem, że męczy mnie tylko fizyczna praca albo nudna. Wieczorem zaczęłam robić bombkę, bo już czas.

W zeszłym tygodniu przyszły mi zakupione w młynie mąki. Kupiłam od razu zapas 10 kg. Mam zwykłą chlebową, razową, żytnią i orkiszową. Z razowej i żytniej nic jeszcze nie piekłam. Teraz jestem w trakcie szukania sprawdzonych przepisów na maksymalnie proste pieczywo. Kupiłam też gotowy zakwas więc i w tym temacie mam zamiar podziałać. W planach mam pieczenie na razie raz w tygodniu. Częściej raczej nie, ponieważ domowe pieczywo uwielbiam, a kilogramów mi ostatnio przybyło:( z czym walczę. W niedzielę upiekłam pierwszy chlebek orkiszowy z ziołami i słonecznikiem. Wyszedł bardzo smaczny i nie zdążył wystygnąć. Zjadłam pół ale obiadu nie było.  

Od kilku dni zaczęłam znowu pisać wiersze, bo zaproszono mnie do kolejnej antologii tym razem o przodkach. Książka ma się ukazać na pierwszego listopada. Miałam już w tym roku nie brać udziału w żadnej antologii ale ten projekt mnie skusił. Chcę upamiętnić moich bliskich, którzy są już po drugiej stronie. Zostały mi wspomnienia i uczucia, które nie wygasły.



Z serca


Pamięci cioci Reginy Sołtysik

która nauczyła mnie dostrzegać, latać i śnić na jawie



***

 Przed chwilą dostrzegłam niebo

zawieruszone nad leśną sadzawką

to kępy niezapominajek

uśmiechają się do mnie

ja widzę twoje błękitne oczy

łagodne i serdeczne



dotykam chwil minionych

ciepłej izby

doniczki z chińską różą

przeglądającą się w szybkach

okienka jak z bajki

i rozsady pomidorów



znowu błądzę z tobą

wśród łanów zbóż

po łąkach i tajemniczych lasach

przytulam do serca wdzięczne

chabry maki i zawilce

szukam grzybów i magicznych momentów

nabrzmiałych radością



nasza wspólna podróż

tak dawno dobiegła końca

pozostała  tęsknota żal

i stosy nieprzeczytanych książek

Dziś po południu idę podziałać trochę na dworze. Czas posadzić coś na nowej grządce koło domu. Mają być zioła. Na pierwszy ogień pójdzie lawenda, którą kupiła mi koleżanka. Może też ze starego miejsca przesadzę czosnek niedźwiedzi i tymianek. Mam ładne kępki. Pozostałe zioła raczej kupię. Część w tym roku i część na wiosnę...:)


sobota, 2 września 2017

Sobota

Tydzień minął. Jestem z niego zadowolona. Sporo spraw załatwiłam i sporo pracy wykonałam. Malowanie ogrodzenia i drzwi skończone. Wyczyn to był spory, bo prawie 30 metrów to ogrodzenie ma, a drzwi było 5 w tym dwoje garażowych. Rabata na zioła zrobiona. Dachy z czyszczeniem kominów ogarnięte. Płyta na grobie taty położona. Zajęcia plastyczne na przyszły rok załatwione. Zdecydowałam się w końcu na rysunek sztalugowy. Zajęcia będą raz w tygodniu w środę po południu. Będą trwały 2,5 godziny. Czas mi bardzo pasuje, bo w tych godzinach Krzysiek będzie w pracy i nie będzie narzekał, że mnie w domu nie ma. Na ikonę też się już zapisałam. Z ważnych prac, które jeszcze trochę potrwają zostały przetwory i sprzątanie sieni. Regał do spiżarni jednak kupiłam. Jest pojemny i sporo przetworów mogę jeszcze zrobić. Myślę o kompotach i sałatkach, chutney, sosach.

W poniedziałek przyszła mi antologia. To już czwarta w tym roku. O kolejnych już myślę. Jesienią gdy się z pilnymi pracami odrobię będę znowu pisać często wiersze. Mam do skończenia dwa tomiki no i tą pozycje z wierszami dla dzieci. Może coś w przyszłym roku wydam z tym, że w formie ebooka, bo to koszty mniejsze. Mogłabym w zasadzie poszukać sponsorów ale mi się nie chce. Ebook dotrze do bibliotek i wiersze przeczytają ci do których mają dotrzeć. Jeśli nie będzie tłumu czytelników to trudno. O promocji na szerszą skalę nie myślę. Nie będzie wieczorków poetyckich i spotkań z czytelnikami. Zbyt sobie prywatność cenię i za bardzo nie mam ochoty się afiszować. Taka już jestem i chyba się nie zmienię nawet jeśli będzie to oznaczało tworzenie prawie do szuflady. W konkursach też raczej udziału brać nie będę. Nie chodzi o to, że w siebie nie wierzę ale o to, że gdybym coś wygrała toby mi nie miał kto nagrody odebrać. Trzeba niestety odebrać  osobiście. Tak samo będzie z malarstwem. Nie zamierzam po wystawach biegać i pokazywać się. Może kiedyś zdanie zmienię ale chyba nie w nadchodzącym roku.