Po wczorajszej ciemnej nocy bez gwiazd ale ciepłej i deszczowej nastał słoneczny i bardzo przyjemny ranek.Wstałam wcześnie i już o 10 piłam z mężem bardzo aromatyczną - bananową kawę. Oboje postanowiliśmy dobrą pogodę wykorzystać i wreszcie przebrać zakupione w piątek ziemniaki.To już ostatni 11 worek. Mam nadzieję ,że mi ziemniaków w zimie nie zabraknie,a jadam sporo i ,że w tym roku nie zmarzną.W poprzednią zimę trochę ziemniaków mi się niestety zmarnowało.Część zmarzła a część wyrosła. A,że zwierząt żadnych nie hoduję wysypałam je wiosną na kompost.Nie lubię marnować żywności ale cóż czasami tak wychodzi.W tym roku mam zamiar kupić też trochę cebuli , marchwi, selera, pietruszki , buraków i może kilka kapust. Zobaczę jak się przechowają w mojej, teraz już nie ogrzewanej piwnicy. Powinny przetrwać te 3 miesiące do wczesnej wiosny, gdy znajome małżeństwo zacznie z powrotem, po zimowej przerwie, przywozić mi warzywa pod dom.W końcu kiedyś moja babcia wszystkie warzywa z własnego ogrodu przechowywała przez zimę właśnie w tej piwnicy.Ja jeszcze nie próbowałam robić takich zapasów i nosiłam do tej pory zimą wszystkie warzywa ze sklepu albo kupowałam w mieście.A gdy już kupiłam np.taką sporą kapustę to już na inne sprawunki brakowało miejsca w siatce.No i klops z czegoś trzeba było zrezygnować i to często a tu sklep daleko a ja jako wegetarianka jarzyn zjadam sporo.
Po obiedzie i po wypiciu kawy tym razem kokosowej zabrałam się za kwiatki.Wszystkie wyniesione latem na dwór z powrotem przyniosłam na zimę do domu. Wróciło reo, dwie agawy, zielistka i geranium. Niektórym zmieniłam doniczki a niektórym podosypywałam tylko ziemi.Wszystkie odkurzyłam , spryskałam i poustawiałam na stałe miejsce. Kwiatki pięknie odżyły, rozrosły się,zagęściły i zupełnie nie przypominają już tych biedul, zniszczonych przez koty, jakimi były jeszcze kilka miesięcy temu. Koty oczywiście kwiatki zauważyły od razu i..oberwały ścierką po ogonach. Mam nadzieję,że choć przez chwilę dadzą im spokój.Kocham rośliny doniczkowe zwłaszcza te o ozdobnych liściach ale koty kochają je także i podszczypują aż miło.Nic nie pomaga ani preparaty odstraszające ani sianie kociej trawy.Zjedzą i trawę i kwiatki.Teraz przetrwały mi już w zasadzie tylko te o twardych albo niesmacznych liściach.