Codzienność

Codzienność

piątek, 30 sierpnia 2019

piątek

Wszystko w moim życiu układa sie dobrze. No prawie wszystko, bo znajomy do remontu nie przyszedł jak do tej pory. Remont mial byc na poczatku sierpnia, a do tej pory go nie ma. Remont jest z gatunku bardzo pilnych, bo dach się leje i tregiel już jest zgnity. Musi to byc w tym roku naprawione. W nadchodzącym tygodniu będę rozmawiać z bratem Krzyśka o malowaniu sypialni. Jeśli się uda to w tym roku to zrobi. Chcę pomalować na biało i już koloru do wnętrz nie wprowadzę. Jednak biel na ścianach mi najbradziej pasuje.

Wczoraj wysłałam komplet wierszy do antologi anielskiej. Oby pozycja wyszla. Chciałabym mieć ja w swoim dorobku, bo anioły są mi bardzo bliskie.
Od jakiegoś czasu przerabiam kurs anielski u ucznia Diany Cooper i Dooren Virtue. Kurs juz się niedługo kończy, ale ja nie przerobiłam dokładnie wszystkich lekcji. Jakoś czas nie pozwolił. Jutro może zrobię coś w stylu mapy marzeń. To graficzne przedstawienie prośb. Trzeba nad tym trochę usiąść. Na razie planuję o co chcę prosić. Na pewno to będzie równowaga, na pewno miłość nie tylko partnerska, na pewno remonty, na pewno tablet graficzny, na pewno większe zaangazowanie w  duchowość i odchudzanie oraz spokoj w rodzinie. Chciałabym też mieć lepsze postępy w działaniach artystycznych oraz zdobyć dobrze płatną pracę typu pisania ( teksty lub opowiadania).

Dziś ostatni dzień intensywnej pracy. Będzie sporo pisania. Jeśli chodzi o pisanie to nie mam teraz nic ambitnego. Dziś to będzie quiz o Polsce i tekst o diecie paleo, a raczej o odchudzaniu na tej dziecie. Moze też napiszę jakiś wiersz. Chcę się szybko wyrobić i później odpocząć. Moze jutro napiszę opowiadanie... Chcę przerobić kolejną część kursu Krissa Wieliczko. Niby nadal szkicuje proste sprawy, ale chcę juz ruszyć do przodu. Ten portret poniżej zostal dobrze odebrany w grupie szkoleniowej. Mial najwięcej polubień z wszystkich moich prac wykonanych ołowkiem. Czyżbym jednak miala dryg do portretow?





środa, 28 sierpnia 2019

środa

Dziś Krzysiek był na targu i kupił mi wszystko na sos chiński do słoików. Chcę zrobić około 10 sloików. Dziś połowę i jutro połowę. W przyszłym tygodniu może zrobię sos meksykański. Zostaną dżemy z jablek i gruszek. Ten tydzień będzie dość ciężki, bo pracy mam sporo. Oprocz normalnej cotygodniowej trzeba tez napisać teksty na portale z wrózbami. To ważne, bo choć teksty nie sa płatne to dają lepszą pozycję na portalu.

Czekam na wypłatę i chyba załatwię oklejanie szyby od pracowni folią antywłamaniową, bo kraty nie ma gdzie załatwić. Robią je tylko w jednym miejscu, a z fachowcem nie ma kontaktu. Dzwonie, piszę i nic. Nie odzywa się. Albo pracy ma dużo i nowych zleceń nie szuka, albo nie wiem co. Myślę też o załozeniu czujnika ruchu. Moze z syreną albo o monitoringu. Kolejne włamanie mi się nie uśmiecha. Nadal nie wiem po co ten ktoś do mnie przyszedł - dom skromny i my z niskimi dochodami co widać.

Chcę kupić cudowny medalik i zawieszkę z kwarcu rózowego. Medalik mam, ale nie jest srebrny. Zgubił go zlodziej, który włamał sie do mojego domu. Zawieszka jest dla mnie bardzo ważna, bo kwarc różowy otwiera czakrę serca i bardzo dobrze wplywa na sprawy uczuciowe. Mam medalion ale wykończony metalem, ktory mnie uczula.


Jesień i dojrzałość



lato odpływa z wonią maciejki

dni  coraz krótsze
poranki osnute mgłą
ileż jeszcze w dłoniach ciepła
ileż  żaru w sercu
namiętności
nim jesień nadejdzie
z szelestem liści i nostalgią
wszystko przemija
jak sen
dni miesiące lata
jeszcze wczoraj młodość barwiła policzki
dziś dojrzałość rzeźbi czoło
co będzie jutro
spokój w duszy i pokora czy nicość




Na koniec wiersz, który zajął III miejsce na warsztatach...

Życie
dzień za dniem przemija
kropla za kropla napełnia sadzawkę życia
młodość odeszła wraz z latem
dojrzałość ścieli się u stóp
jak liście jesienią
jakie czekają mnie chwile
 pełne ciepła
czarujące słodyczą
 i wspomnieniem żaru uczuć
czy zamglone zapłakane
podobne listopadowym porankom
gdy nostalgia chłodzi duszę
a może splotą się dobre ze złymi

niczym warkocz


niedziela, 25 sierpnia 2019

niedziela

Kilka ni temu listonosz przyniosł paczkę z wydawnictwa z antologiami. Tym razem to opowiadania w tym trzy moje. Książka jest do nabycia w księgarniach stacjonarnych i Empikach.
Znowu piszę wiersze. Przygotowuję się do antologii o aniołach. Nie wiem czy zdążę i czy antologia sie ukaze. Wiersze jednak chcę wysłać. Ma być na autora 10 stron. Poza tym zbliża sie jesień, a ja lubie o niej pisać zarowno w kontekście przyrody jak i o przemijaniu.


Późne lato

jeszcze słońce natchnione latem
liże łąki, lasy i ogrody
jeszcze dalie pyszne czarują i floksy
a już jesień kroczy w oddali
z bukietem nawłoci
i  koszykiem grzybów
już pogoda straszy deszczem
wiatr tarmosi trawy
nostalgia puka do serca
wnet liście zapłoną oranżem
mgły otulą poranki
 a lato odejdzie
wraz z motylami i zapachem maciejki

 Mam problem z Filusiem. Czyścilam mu wczoraj uszy i niestety wata z patyczka została w uchu. Od razu dzwoniłam do przychodni i umówilam się na poniedzialek, bo Filuś jest spokojny i nie trzepie glową. Nie wiadomo czy łatwo wyjmą czy trzeba będzie go usypiać. Znowu stres i koszty. :( Tyle lat czyszcze kotom uszy i jeszcze to mi się nie zdarzyło. Teraz buble robią...

W przyszlym tygodniu przychodzi znajomy do pracy. Będzie robił dach od mamy komórki. Ociepli tez ścianę od kuchni. Miał mi zatynkować kawałek ściany, ktorą zniszczył winobluszcz, ale przez problemy z Filusiem może mi zabraknąć pieniędzy. Poproszę go by przyszedł jeszcze we wrześniu. Moze tez wtedy zrobi rynny, bo Sebastian nie zrobił. Nadal myślę o malowaniu sypialni.
Niedługo Krzysiek pojedzie do notariusza załatwić do końca sprzedaż działki. Wtedy problemy z pieniędzmi się skończą. Niby dużo pieniędzy nie będzie, ale na tego typu awaryjne sprawy na razie starczy.

W zeszłym tygodniu przyszło pismo w sprawie majątku pozostawionego na wschodzie przez rodziców mojego taty. To byl majątek ziemski i kilkanaście chałup oraz ziemia. Ponoć dużo ziemi. Tata gdy żył starał sie o odzyskanie, a teraz prawa przeszły na mnie i na mamę. Jest z tym jednak problem, bo babcia gdy uciekała z dziećmi nie zdążyła zabrać dokumentów. Wszystko przepadło i teraz trzeba by mieć świadków, ze majątek został, a my nie mamy możliwości świadków zdobyć. Tak więc trzeba zrezygnować, by nie czynić nowych nakladów. Teraz przysłali o metryki i poświadczenie dziedziczenia. Czego jeszcze zażadają nie wiem.


piątek, 23 sierpnia 2019

piątek

Koniec tygodnia i jutro już koniec wrażeń typu listonosz i kurier:) Furtka będzie zamknieta, ale nie koniec pracy. Dzis mam jeszcze napisać tekst - historię o odchudzaniu. Mam też opracować graficznie krzyżowkę panoramiczną. Serie zabiegow Reiki skończylam wczoraj. Będzie też wróżenie. Będą szkice i może grafiki. Przygotowuję partie prac do oceny - grafiki i akryle. Chciałabym wrocić do kartek, ale czasu brak.






Pikuś czuje sie dobrze. Część leków juz ma odstawine. Został jeszcze antybiotyk. Bierze dwa razy dziennie z karmą. Musi jeść konserwy dla kotow, bo jedzenie ma byc miekkie. Puszek dla psow nie chce, bo za duze kawałki. Moze go zęby bolały. Normalnie je kielbasę dla psów i kocie chrupki, bo psich też nie chce. Teraz została na ten rok jeszcze tylko sterylizacja Majki. Moze we wrześniu.

Pokłócilam się z Sebastianem. Miałam rację, bo okłamał mnie w waznej sprawie. Dzwoni cały czas i pisze smsy, ale ja sie nie odzywam. Mam go dość. Jestem juz zmęczona jego nadmierna aktywnością, konfliktami, towarzyskością i chęcia władzy nade mną. Krzysiek jest zły, ze chcę znajomość zakończyć. Lubi Sebastiana, ale on ma na niego zły wpływ. Daje mu za dużo alkoholu i go buntuje.

środa, 21 sierpnia 2019

środa

Pikuś już po zabiegu. Usunięto mu 7 zębow. Wszystko w porzadku.  Juz wczoraj czul sie dobrze i był okropnie głodny. Jeść dostanie dopiero dziś o 14. Musi dostawać miękką karmę. Chyba dam kocie puszki.Teraz bierze leki, a ja robie Reiki. Musi byc dobrze. Teraz została tylko Majka ze sterylizacją. Moze we wrzesniu. Niestety w mojej przychodni nie robią cięcia bocznego. Trzeba będzie założyć kubraczek. Majka jest łagodna i leki połknie. W przyszlym roku moze jeszcze zrobie zabieg Czarnusi. Ona ma tez chyba chore zęby. Czarnusia jest prawie dzika i sa problemy ze złapaniem. Suzi złapać się nie da i sterylizacja nie zostanie wykonana.

Martwi mnie pogoda, a konkretnie zapowiadane upały. Nie cieszy mnie to. Nie wiem czy w tym czasie znajomy do dachu nie przyjdzie. Przy okazji ma mi ocieplić ściane od kuchni. Liczę na to, ze będzie cieplej. Nie wiem co z malowaniem sypialni...Nie uśmiecha mi się, ale decyzje podejmę we wrześniu. To by był ostatni remont w tym roku.

Dieta mi idzie. Schudłam 3 kg w trzy tygodnie. Czekam na więcej. Wczoraj ugotowałam nową zupę - chrzanową z pieczarkami i chorizo. 

Zupa chrzanowa

ziemniaki
marchew
cebula
chorizo
pieczarki
jajka na twardo
majeranek
śmietana
czosnek
listek laurowy
sol
pieprz

Warzywa i ziemniaki rozdrobnić, dodać pieczarki i chorizo, czosnek, listek laurowy i gotować do miękkości. Na koniec dodać majeranek i przyprawy. Jeść z jajkami na twardo.

Nadal szkicuję i rysuję. Działam codziennie. Założyłam sobie, że zrobię 100 rysunków różnych rzeczy i sto oczu. Gdy to zrobie zacznę się zastanawiać co dalej. Dziś moze zacznę też architekturę. Kupilam gumkę w olowku i gelpen to mi ułatwi pracę nad oczami, a później nad portretami.





poniedziałek, 19 sierpnia 2019

poniedzialek

Dziś Sebastian wraca juz do domu. Znowu drżę przed drogą, bo jeździ busem, a trasa ponoć niezbyt bezpieczna. I tym razem awantury były. Przyjedzie ponownie chyba w październiku, ale pewna nie jestem, bo mnie męczy. Nie lubię awantur. Trzeba przygotować dom na zimę. Musi zabezpieczyć okienka od piwnic i strychu, a takze zapiankować to i owo. Powinien tez wyciąć krzaki i dzikie śliwy w ogrodzie mamy, ale watpię by mu pozwoliła. Hałas jej przeszkadza i nic nie pozwoli zrobić.

Ja powoli kończę zbiory z donic. Został jeszcze kabaczek i papryki. Ogórki juz zjedliśmy i pomidory też. Cebula się zniszczyla, a pory sa grubości ołówka. W przyszłym roku juz nic nie będę sadzić. Szkoda zachodu, pracy i inwestycji. Wyglada na to, ze nie mam do tego ani serca, ani ręki. Krzysiek robic nie chce, a ja nie mam czasu. Koniec.
Jeszcze tydzień, dwa i zaczynam jesienne porzadki w domu. Trzeba pomyć okna, poprać firany i zaslony. Trzeba poprać koce i kapy. Krzysiek musi poprać dywany. Nie wiem jeszcze co z malowaniem sypialni.

Jutro trzeba wstać bardzo wcześnie, bo jest zabieg Pikusia. Mogę mieć problemy z taksówką, bo niektórzy kierowcy nie chca wozić zwierzat. Zabieg jest o 10:00. Trochę sie martwie, bo Pikuś juz młody nie jest. Serce było badane jest z nim wszystko w porzadku. Na razie zgrubienie pod okiem mu pękło i sie oczyściło, ale zęby go bolą nadal. Cos trzeba z tym zrobić.
We wrześniu chcę wysterylizować Majkę. Zależy mi na cięciu bocznym. Jeszcze nie wiem czy w tej nowej przychodni takie wykonują. Jeśli nie, trzeba będzie zrobić zabieg w klinice, a tam jest drogo.



sobota, 17 sierpnia 2019

sobota

Wczoraj byłam z Pikusiem u weterynarza, bo go bolą zęby i ma opuchliznę pod okiem. Dostał antybiotyk i syrop przeciwbólowy. Powinna przejść. We wtorek ma mieć zabieg. Zęby trzeba oczyścić i niektóre wyrwać. Zmieniłam przychodnię. Już nie chodzę do kliniki, bo jest sporo drożej. Teraz w tej nowej przychodni chodzę znowu do mojej weterynarz z zamkniętej przychodni. Chodziłam do niej kilka lat i zna mnie. Gdy przychodnia została zamknięta w tej nowej właśnie się zatrudniła.
Był tez problem z Józkiem, bo miał zaparcia, ale przeszedł po podaniu parafiny.
Teraz zostala tylko sterylizacji Majki. W tej nowej przychodni jest też narkoza wziewna i o taka jako o bezpieczniejsza poproszę.

Wczoraj w nocy zmarzłam i musiałam przeprosić sie z kołdrą. Coraz bardziej czuję juz jesień. Zachwycają mnie nawłocie i rześkie poranki. Gdzieś czytałam już o babim lecie. Odetchnęłam, bo upałow już chyba nie będzie. Późne lato już mnie cieszy. Chyba znowu zacznę chodzić na spacery. Nie byłam w tym roku jeszcze nad rzeką ani w lesie. Martwi mnie tylko moj brak energii fizycznej. Nie wiem czy tak daleko dojdę.

Szkicuję nadal codziennie. Nie wszystkie szkice mi sie jednak podobają. Nie rozumiem czemu jedne wychodza lepiej, a kolejne zamiast lepsze wychodza gorsze :(






czwartek, 15 sierpnia 2019

15 sierpnia

15 sierpnia Matki Boskiej Zielnej. Dla mnie ważny dzień. Kiedyś w ten dzień zbierałam zioły i kwiaty. Robilam wiązankę i dawalam ja do poświęcenia w kościele. Teraz brak mi tego zwyczaju, bo mi nie ma kto poświecić. Nikt z moich bliskich znajomych do kościoła nie chodzi. Ja do kościoła nie chodzilam nigdy, ale jestem wierzaca. Co do moich ezoterycznych pasji, to kiedyś księża ich tak nie zwalczali. Bioterapeuci przyjmowali w kościołach, a jedna linie Reiki do Polski sprowadziła zakonnica. Święta Hildegarda z Bingen stosowała litoterapię i astrologię. No, ale księża to inna sprawa.
Swoja droga miałam ostatnio sen, ze znalazlam na śmietniku biblię. Nie jestem znawczynia snów, ale wydaje mi się, że mogę nieco do kościoła wrócić. Do kościoła chodzić nie będę, ale mszę można słuchać i w internecie.

Nadal jestem na diecie zupowej. Schudlam w dwa tygodnie około 2 kg. Trochę mało. Za kilka dni pełnia to waga moze zacząć spadac szybciej. Wczoraj wymyśliłam kolejną zupę. To kartoflanka ze schabem i bobem.

kartoflanka

2 ziemniaki
10 dkg schabu
marchew
czosnek
cebula
listek laurowy
pól szklanki bobu konserwowanego
majeranek
sól
pieprz
śmietana

Warzywa i  ziemniaki rozdrobnić, dodać przyprawy, wodę i schab pokrojony w kostkę. Ugotować do miękkości. Gdy gotowe dodać śmietanę i bób.

Ostatnio zaczęłam ogladać w internecie zdjęcia z rysunkami architektury. Bardzo mi sie podobają rysunki ołowkiem lub węglem. Może o tym pomyślę kiedyś. Niedlugo raczej. Nadal szkicuję. Kusi mnie obraz wykonany akrylami. Myślę o różach, ale zabieram sie do tego jak pies do kija.



wtorek, 13 sierpnia 2019

wtorek

Prawie połowa sierpnia. Liczę na to, ze już upału w tym roku nie będzie. Czekam na deszcz. Bardzo lubie gdy pada. Nawet typowa listopadowa aura mi nie przeszkadza. Kocham spokój przed domem, brak ludzi na ulicy. Sąsiedzi nie robia wtedy grilla i nie słuchaja głośno muzyki, a deszcz kojąco stuka w parapety. Jest błogi spokój. Nastroj jest wtedy magiczny. Ja jestem wyciszona i troche senna.
Nadal szkicuję. Wczoraj próbowałam naszkicować psa i wyszedł koszmarek. Zupełnie tym razem sobie nie poradziłam. Koty maluję od dawna, a psa do tej pory namalowałam tylko jednego. Nawet podobny wyszedł. 




Próbuję też juz szkicować oczy. Najbardziej jednak obawiam sie nosa i włosów. Czy sobie z tym poradzę  nie wiem, ale ponoć praktyka czyni mistrza.


Poza tym u mnie praca posuwa się do przodu. Na razie jest zamontowany plotek, bo Pikuś juz mi zniszczył bukszpan i wziął sie za kolejne rośliny. Sebastian też zabezpieczyl mi drzwi wejściowe w niezamieszkałej części domu. Drzwi spróchniały i sa do wymiany, ale zrobię to dopiero w przyszłym roku. Na razie wiać ani lać się nie będzie. Dziś pociął mi trochę drewna, a Krzysiek je zniósł do komórki. Jutro moze zrobi mi z rynnami. Na piątek zostanie cmentarz i na sobotę wycinanie drzew w ogrodzie. To juz wszystko tym razem.

Chyba mam nową pracę, ale nie wiem na jak dlugo. Mam pisać krotkie opwiadania, a wlaściwie historie - wyznania o odchudzaniu. Pisze się szybko, bo bez dialogow i bez opisów. Teksty mają wygladać tak jakby były pisane przez osoby nie zajmujące sie zawodowo pisarstwem.

niedziela, 11 sierpnia 2019

niedziela

Weekend był pracowity. Zrobiłam krzyżówkę panoramiczną w corelu, dwa prania i porcję bigosu z cukini. Wyszło 9 słoików. Razem mam 18. Starczy na zimę. Zrobię jeszcze trochę sosów, kompotów, dżemow, ale może dopiero w przyszlym tygodniu jak Sebastian pojedzie do domu. Dziś już odpoczywam, ale wróżby będą. Będzie może malowanie, a może szkice. Pewnie troche poczytam.

Czuję jesień i to nie tylko ja. Bociany już szykują się do odlotow. Od kilku dni ornitolodzy obserwuja pierwsze sejmiki. To może oznaczać wczesną  i kapryśną jesień. Nie martwi mnie to specjalnie. Kocham jesień i oby ona była długa. Na razie ma być jeszcze kilka ciepłych dni, a poźniej ochłodzenie i dobrze. Oby już na stałe. Martwi mnie susza, bo może nie być grzybów. Chcialabym ich trochę na zimę.

Wczoraj Sebastian był nad zalewem. Poszedł na ryby. Nic nie złapał co mnie cieszy, bo na morderstwo ryb sie wzdrygam. U mnie w okolicy jest kilka zalewow. Najbliższa Pogoria znajduje sie około 1,5 km od mojego domu. Gdy bylam mloda chodziłam się wykąpać. Pływałam bardzo słabo i boję się glębokiej wody, ale kąpiel lubię. Nie lubię za to opalania i gdy chodziłam nad wodę, siedziałam w krzakach. Tam było chłodniej.






Wczoraj Krzysiek zerwał brzoskwinie. Drzewko przemarzlo i owocuje tylko jedna gałązka. Nie ma tego dużo, ale cieszy. Do zerwania zostala jeszcze cukinia, troche ogórków, papryki, pomidorów i porów. Zbieram tez zioła.




piątek, 9 sierpnia 2019

piątek

Kupiłam sobie kolejne karty anielskie. Czekam na nie. Wpadły mi w oko jeszcze jedne, ale kupię je chyba dopiero w przyszłym miesiącu. To na razie koniec zakupów. Pieniądze na tablet graficzny z wyświetlaczem prawie roztrwoniłam :(.

Dziś przyjeżdża Sebastian. Jest w drodze. Lubię jak jest chociaż czasem sie kłócimy. Jest uparty i usiłuje mną kierować, a ja oczywiście się na to nie zgadzam. Krzysiek też jest uparty, ale ulega łatwiej i to mi pasuje. Cale życie marzę o zgodnym, spokojnym, niekonfliktowym facecie, ale mi to chyba nie pisane.

Ostatnio się zdenerwowałam, bo doszło do mnie, że prezydent sasiedniego miasta wydał zezwolenie na odstrzał dzikow w pobliskim parku. Dzikow jest sporo w tym mlode. Mnie oczywiście jest ich szkoda, bo uważam, że życie jest zbyt cenne by je bez potrzeby odbierać. Te dziki nikomu krzywdy nie robią. Problem jest chyba w tym, że park był niedawno remontowany i dzikie zwierzęta nie bardzo pasują do eleganckich alejek. Ja eleganckiego stylu nie lubię i nikt mnie w parku juz nie zobaczy. Niech sobie inni korzystaja z lezaków na alejkach. Na piwo po 8 zł też nie mam ochoty...

Czekam na fundusze, bo chcę kupić perfumy z tym, że tym razem rozlewane. Zależy mi na ładnym, trwałym zapachu. Oryginalne nie muszą być. Potrzebuję ich na wyjście, bo w domu używam perfumy w olejku albo w kremie, które sobie sama robię. Mam tez kupić karty archaniołów. Myślę o czarnym lustrze. Kiedyś uzywalam do magii starego kryształowego lustra po cioci. Niestety sie potłuklo. Mam kulę kryształową, ale podobno w lustrze czarnym widzi się szybciej niz w kuli.
Kupiłam kolejna książkę o tarocie...



Ostatni obraz i szkice...







środa, 7 sierpnia 2019

trochę o książkach i zwierzętach środa

W poniedziałek bylam z Krzyśkiem u lekarza. Zawsze przy tej okazji mieliśmy zwyczaj wchodzić do ksiegarni. Niestety juz jakiś czas temu została zlikwidowana. Dla mnie to cios, bo lubie książki przejrzeć przed zakupem.Teraz w okolicy mamy jedną małą księgarnie tylko, ale w niej jest słabe zaopatrzenie. Gdy ostatnio byłam nic dla siebie nie znalazłam. Teraz kupuje książki w internecie, albo zgrywam z Chomika. Tak chyba robi większość wielbicieli książek. Inna sprawa, że czytam troche mniej. Kiedyś czytałam bardzo duzo, a teraz zaledwie godzinę, dwie dziennie. Krzysiek sporo czyta z tym, ze nic nie kupuje, bo korzysta z bibliotek. Mama tez sporo czyta. Mój syn nie czyta dużo, a Sebastian wcale.

Dieta mi idzie. Jutro już tydzień. Schudłam 2,3 kg. Niby powinno się ważyć po miesiącu dopiero, ale ja bym tyle nie wytrzymała. Nie wiem co takiego jest w kupnym chlebie, że jestem po nim tak ociężala. Jadłam ostatnio nie tak dużo, bo po 2 kromki i to rano. To nie mąka, bo chleb jest pszenno-żytni, a makaron mogę jeść i kluski typu pierogow czy kopytek też. W diecie zupowej pasuje mi też to, że jest taka tania. Nie jadam zwykle zup tradycyjnych. Kombinuję i wymyślam cuda. Ot choćby musztardowa z chorizo.

Zupa musztardowa z chorizo

- spora marchew
- cebula
- 3 ząbki czosnku
- 3 łyzeczki musztardy
- około 5 dkg chorizo
- 3 łyżki ryżu
- kilka pieczarek
- łyżka śmietany
- 0,75 l wody
- przyprawy ziolowe
- sol
- pieprz
- liść laurowy

Warzywa plus chorizo i pieczarki rozdrobnić, zalać woda i gotować do miękkości chorizo. Dodać przyprawy i ryż. Ugotować. Na koniec dodać musztardę i śmietanę.

Koło mojego domu pojawiły sie dwa dorosle, nieznane koty. Jeden jest od jakiegoś miesiąca. Moze byc od dalszych sąsiadów. Drugi pojawil sie nagle kilka dni temu. Trzyma sie podwórka i przeraźliwie miauczy pod oknami. Nie pozwoli podejść do siebie. Oby nie byl wyrzucony. Jedzenie i picie ma, ale co dalej? Zima kiedyś przyjdzie i jeśli ktoś go wyrzucił, a nie zaufa, może jej nie przetrwać. Szkoda by bylo. Ratowałabym go, ale musialby mi zaufać. Na klatkę łapać nie będę, bo kot może nie przeżyć jak mój Śnieżek.



poniedziałek, 5 sierpnia 2019

poniedziałek

Dzień biegnie za dniem. Jeden podobny do drugiego.
Ostatnio skupiłam sie na szkicach, a zupełnie zaniedbałam malowanie i grafikę. Chyba do tego wrocę nawet jeśli to będzie oznaczało, ze moja nauka rysowania sie przeciągnie. Przygotować chcę do oceny 10 prac z malarstwa. Tym razem chodzi mi o akryle. Wyślę prace po 15VIII. Do tego czasu jeśli sie uda namaluję jeszcze może dziką różę, ale juz owoce i może zrobie podejście do róż. Czekają pastele suche. Powinnam poćwiczyć perspektywę powietrzną w pejzażach... Później przyjdzie pora na portrety i zwierzęta. Chodzi mi o sierść. Wtedy uznam, że medium jest opanowane. :)

Z uporem maniaka szukam w internecie informacji o tym, ze lato powoli odchodzi. W zeszłym roku bociany o tej porze już zbierały się w sejmiki. Śledzę informacje o pogodzie w górach, doglądam co z nawłociami. Perspektywa nadchodzącej jesieni bardzo mnie cieszy. Czekam na koniec wakacji, bo zrobi się ciszej na ulicy i pod domem, bo zaczną sie zajęcia w ośrodku kultury. Liczę dni... Krzysiek przeciwnie. Juz się zaczyna powoli denerwować, bo trzeba będzie w piecu palić i opał nosić. Ja piec uwielbiam, ale faktycznie gdybym to wszystko musiała robić toby mi do śmiechu nie było.
Na razie cieszą mnie dalie, lilie, pelargonie, hortensje.

Zastanawiam się czy nie zrobić w tym roku wina. Mam balon na 10 litrow ale jest chyba za duzy.Trzeba by coś mniejszego na poczatek kupić. Myślę o połowie mniejszym. Nie wiem co by wyszło z brzoskwiń. Lubie wina slodkie i korzenne. Muszę poczytać na ten temat...




sobota, 3 sierpnia 2019

sobota

Dziś praca będzie tylko na portalach z wróżbami. Poza tym relaks i tylko zajęcia z gatunku bardzo ulubionych. Wróżby do tego zaliczam i szkice i czytanie. Kusi mnie spacer, ale nie wiem jeszcze czy ulegnę. Za tym jak za każdym ruchem już nie przepadam niestety i to widać po mojej wadze...:( Od kilku dni jednak czuję się lżejsza, a i waga trochę spadla. Dieta mi nie dokucza i nawet z przyjemnością zupy gotuję. Krzysiek tez je, ale oprócz tego napycha sie słodyczami, a konkretnie ciastkami i chlebem. Jemu kiedyś udalo się schudnąć ze 100 kg do 83 i wagę trzyma mimo, że nie uwaza na to co je. Też bym tak chciała i mu zazdroszczę, bo moja ciągle skacze.

Komorka w ktorej mialy być kury nadaje się do rozbiorki. Może w tym roku to Sebastian zrobi. Budować nowej nie zamierzam. Mam jeszcze jedną komórkę w ktorej by mogly być, ale mama nie chce drobiu blisko domu. Na razie temat kur i kaczek odwieszam na hak, ale może do niego wrócę. Nie wiem co z warzywnikiem, bo zbiory są kiepskie. Nie wiem czy w skrzniach jest sens warzywnik zrobić, skoro Krzysiek nie chce. Do niego należy podlewanie i musi wyrazić zgodę.

Trwają żniwa. Gdy się skończą lato będzie powoli odchodzilo. U mnie teraz tego nie widać i dlatego tęsknię za wsią. Na wsi bardziej widać zminę pór roku. U mnie nikt juz pól nie uprawia. Wszędzie ugory zarośnięte nawlocią i dzikimi malinami. Uprawialy pole jeszcze osoby z pokolenia mojej babci. Na całej ulicy nikt nie hoduje już zwierzat. W trzech domach jest drób. Jeszcze kilka lat temu sąsiedzi mieli kozy, a kilkanaście lat temu sąsiad wypasał za moim domem krowy. Brak mi tego klimatu. Po miejsku się zrobiło. Mieszczuchy domy pobudowali obok i wprowadzaja swoje zwyczaje tak mi obce.



czwartek, 1 sierpnia 2019

czwartek

Dziś pierwszy dzień sierpnia. Polowa lata za nami. Cieszę się i oby druga połowa była równie udana, czyli chłodna. Jeszcze trochę i bociany będą zbierać się do lotu, a to juz poźne lato. Późne lato juz lubię. Czekam oczywiście na jesień. W tym roku liczę na to, że Sebastian nazbiera mi grzybów. Potrzebuję sporo, bo znowu przeszlam na dietę zupową, a zupę grzybową bardzo lubię. Nie wiem jak długo na diecie będę. To będzie zależalo od tego jakie będą spadki wagi. Dietę zupową lubię, bo jem do syta i nie ograniczam węglowodanów, ktore mi smakują. Wytrwać moge dlugo i wytrwam o ile spadki będą. W zeszłym roku w pięć miesiecy zrzuciłam 16 lub 18 kg. Nie pamietam juz teraz. W tym roku na poczatku tez kilka zrzucilam, ale pojawił sie przestój, ktorego nie przetrwałam. Diete przerwałam i wszystko co zrzuciłam w tym roku wrociło. Poźniej byla dieta WO. Spadło tylko 6 kg. Z tego 4 juz wróciło. Koszmar jakiś w tym roku. Tyję na normalnym jedzeniu, bez objadania. To wina metabolizmu. Chyba muszę jeść bardzo mało by wagę utrzymać.

Wczoraj Krzysiek był na targu, bo nadal robie przetwory. Kupił jeszcze 2 kg ogórków, brzoskwinie i jabłka. Z jabłek dziś zrobię dżem, a jutro dżem z brzoskwiń. W przyszlym tygodniu juz biore się za sosy. Pierwszy będzie chiński. Na razie czekam na zakrętki. Gruszek od koleżanki niestety nie dostanę, bo przez suszę wszystkie spadły. Wiszą 2, a bylo dużo. To samo u mnie ze śliwkami. Na drzewie zostaly tylko brzoskwinie i to nie wszystkie.

Dzisiejszy dzień jest pracowity. Dobrze chociaż, ze najpilniejsze prace koło domu skończyliśmy. Teraz mi tylko praca zawodowa została. Dziś trzeba opracować graficznie krzyżówkę panoramiczną. Krzyżówka jest duża, to troche czasu zejdzie. Jutro zrobię krzyżowki tradycyjne i może logogryf. Materiały autorskie mam już oczywiście gotowe. Lubię układać krzyżowki i nawet nie wzdrygam sie przed opracowaniem graficznym. Robię to w Corelu. Wolę tak niż na papierze.

Kilka dni temu wyslałam paczke z kartkami na bazarek dla kotów. Trzeba by się za kartki wziąć, ale nie bardzo mam czas. Szkicuję nadal, ale kurs jeszcze potrwa dlugo. Chyba niedlugo dostanę kompleksów :( Szczególnie szkło mnie frustruje - symetria i linie proste jak w tym oknie ponizej.