Codzienność

Codzienność

wtorek, 29 stycznia 2019

wtorek i nowe plany

Mrozy zelżały. Śnieg topnieje. Już go prawie nie ma. Nie lubie zimy bez śniegu, ale tym razem się cieszę. Powodem jest konieczność przywiezienia węgla do nas i do mamy. Cieszę się ze względu na Krzyska, który by musiał podwórko odśniezyć. Ciężko by mu szło, bo śnieg był twardy i ubity. Zapłacić za pracę nie ma komu. Kiedyś było o pracowników tego typu łatwiej. Miał kto wrzucic węgiel, odśniezyć, skosić. Teraz sąsiedzi przybytni w większości, zamożni, pracujacy. Nie szukaja takiego zajęcia. Jak sobie poradzimy na starość nie wiem. Adrian nie pomoze, bo mieszkać z nami nie zamierza raczej. Ostatnio jest otwarty na zmiany w swoim życiu. Chce zrobić kurs trenera personalnego i dietetyka sportowego. Ćwiczyć uwielbia i chciałby pracować na siłowni. Oby mu sie te plany udało zrealizować. Ja będę musiała znaleźć kogoś do pomocy. Może wzamian za mieszkanie? Starości i uzależnienia się jednak bardzo boję.


***
starość narzuca brzemię
 nie głaszcze
rzuca na kolana pod pręgierzem
rozlicza z czynów
przeszłość wskazuje jej drogę
sumienie bywa katem
sprawiedliwość karą

W najblizszym czasie się okaze czy będą w ferie warsztaty akwareli. Ponoć maja być, ale na stronie pisze, ze mają byc warsztaty z techniki malowania. Mnie zależy konkretnie na akwareli i ewentualnie olejach. Jestem po warsztatach z pasteli olejnych i suchych, a akryle ćwiczę cały czas od września. Akwarelą niby maluję, ale chętnie poznam wszelkie kruczki. Bardzo lubię malować akwarelą. Nie pokochałam natomiast jeszcze olei. Nie wiem czemu. Namalowałam w tej technice  dopiero jeden obraz i jakoś do następnych się nie garnę. Zbyt długo  schna i to może byc przyczyna. Ja chcę mieć obraz gotowy szybko.

W tym roku chcę wysterylizować wiosną dwie koteczki- Punię i Rozi. Powinnam w zasadzie cztery. Boję się, bo nie wszystkie kotki są młode. Boję się o Megusię. Ona ma prawie 12 lat i niedawno miała zabieg usuwania guza listwy mlecznej. Powinna być wysterylizowana. Majka będzie cięta moze jesienią, a Suzi i Czarnusie sobie odpuszczę. One rui prawie nie mają. Nie męcza się i może dopiero w przyszłym roku je zrobię. Do tej pory kotki dostawały tabletki i efekt jest- choroba Megusi. Kocurki sa wykastrowane wszystkie.

Kupiłam książki...



Ostatnio obraz. Co nieco do poprawki, bo niedoskonałości wyszły na zdjęciu. Muszę poprawićw dziennym świetle...:)



niedziela, 27 stycznia 2019

leniwy dzień

Dziś odpoczywam. Tydzień był aktywny i czułam się zmęczona pod koniec. Nie wszystko jednak zrealizowałam co było planowane. Zrobiłam za to co innego. Ot chociażby założyłam bloga ze scrapbookingiem https://zaciszeagascrap.blogspot.com/. W przyszłym tygodniu muszę koniecznie zrobić porzadek z kartkami. Wstawię resztę do sprzedania na blog. Powinnam kupić papiery i napisy ślubne i na chrzest. Głównie na chrzest. Ruszyłam z kartkami ślubnymi.





W czwartek znowu mój wiersz został doceniony. Zajął drugie miejsce na warsztatach. Strasznie się cieszę... Cały czas piszę.

Zanim powiedziałam tak


szukałam  schronienia
 nim powiedziałam tak
chciałam zbudować dom
na granitowej skale
miał tchnąć ciepłem i miłością
szukałam spokoju
chciałam pomilczeć z tobą
zaznać ukojenia i ugasić pożar wspomnień
pamiętam
noce krzyczące rozkoszą
czułość i tęsknotę gdy znikałeś choć na chwilę
i pewność jutra o poranku
wtedy powiedziałam tak

W czwartek też przygotowałam wizytówkę. Muszę ją wydrukować, bo chcę dołączać do każdej przesyłki z obrazem i rękodziełem. Muszę jeszcze zamówić pieczątki. Chcę mieć proste drewniane stemple.



Niedawno kupiłam kolejną torebkę. Tym razem jest letnia z uszami ze sporych drewnianych korali. To mnie właśnie urzekło. Nie lubię torebek klasycznych ze skóry ekologicznej. Skórzanych wcale nie noszę ze wzgledu na zwierzęta. To nie mój styl. Tą co mam jest ze sztucznego futerka w panterkę. Mam słabość do takich torebek. Kupuję tanie, sprzedawane jako uzywane, choć nowe. Było jeszcze świetne poncho, ale nie wzięłam, bo mam z osiem. Były też cudne szpilki z kwiatem, ale wysokie. Pewnie niewygodne, a takie już mam. Są szykowne, ale niewygodne właśnie.

piątek, 25 stycznia 2019

piątek

Dziś mija dwa tygodnie diety. Ależ szybko leci. Spadło ponad 2 kg. Tempo jest tak  samo szybkie jak w zeszłym roku. Jest szansa na całkiem niezły wynik. Czyżby jednak te kilkanaście kilo było realne? :) Jem oczywiście zupy, które lubię. Do zup dodaję strączkowe i jajka, ale jem mało mięsa. Czasem dodaję tuńczyka, czasem śledzie. Używam chudej śmietany i oliwy z oliwek. Do tego jem pomarańczę i kefir. Wieczorem piję wodę z miodem. Rano powinnam pić wodę z cytryną, ale nie piję, bo nie lubię. Odpowiada mi ta dieta. Jest prosta, nie trzeba liczyć kalorii i nie ogranicza węglowodanów i skrobi. Bardzo mi to pasuje.

Od kilku dni działam znowu na Giełdzie tekstów. Nie uczestniczę w pisaniu tekstów na tematy podane, bo przewaznie ceny sa żenujące. Wstawiam za to artykuły i będę cierpliwie czekać na ich sprzedaż. Kiedyś wstawiałam teksty zapleczowe i wszystkie się sprzedały. Teraz piszę lepiej, więc celuję w artykuły. To by mi sie opłaciło, bo pisać lubię i czas mam. Zobaczymy...

Koniec tygodnia i od jutra odpoczynek od pisania. Chyba zacznę znowu więcej czytać. Kusi mnie książka o empatii. Kupiłam ją jakiś czas temu i czeka...

Mam znowu problem z laptopem. Myślałam, że to zasilacz, bo jest pęknięty kabel. Kupiłam nowy, ale jeszcze dobrze nie łączy. Chyba znowu gnizado. No i kolejne problemy i koszty...:(

Jutro jadę na zajęcia z malarstwa. Obraz, który zaczęłam nawet mi się podoba. To zimowy pejzaż. Jest bardzo urokliwy. Nie wiem czy mi się uda go jutro skończyć. Raczej będzie to trudne. Kilka podobnych w stylu pejzaży, mam zamiar namalować w domu. Muszę jednak poczekać aż sie zrobi trochę cieplej, bo w pracowni strasznie zimno. Teraz się rozgladam za pejzażem z górami i morzem. Za kwiaty się na zajęciach w tym roku raczej nie wezmę. To jednak też mam zamiar malować. No i koty...:) Kusi mnie architektura, a konkretnie stare miasto-kamienice, ale bez ludzi. Może kiedyś...:)
Zastanawiam się czy w Pałacu kultury nie będzie zajęć z akwareli w ferie. Chętnie bym wzięła udział...





***

młodość karmi się snami
pląsa z lekkością motyla
 to wybiega w przód
 to chwyta w dłonie teraźniejszość
starość  naznaczona trwaniem
czeka cicha i bierna
przytulając do serca wspomnienia


środa, 23 stycznia 2019

środa

Trochę przymroziło ostatnio. W dzień było -6 stopni, a nocami i 12. To co w domu zrobiłam przyniosło efekty. W kuchni temperatura około 10 stopni, a w zeszłym roku było 3. W pokoju dziennym jest w nocy 22, a było 18. W dzień temperatura dochodzi do 25 stopni. :)W tym roku jeszcze w zasadzie nie zmarzłam. Czasem jest mi chłodno rano, gdy się jeszcze nie pali, ale nie narzekam specjalnie. Czekałam na śnieg, żeby znowu się zimą pocieszyć. :)Doczekałam się i jest.

Dieta przynosi efekty. Waga cały czas stopniowo spada. W tym momencie doszłam już prawie do wagi, którą miałam przed świętami. Czuję się jednak jakoś dziwnie. Nie mam entuzjazmu jeśli chodzi o dietę. Jest motywacja, ale spadki przyjmuję jakoś tak obojętnie. Nawet sie codziennie nie ważę. Jestem za to bardziej świadoma i zdałam sobie sprawę, że dochodzenie do docelowej wagi zajmie mi kilka lat. Teraz jest faza ataku, która potrwa prawdopodobnie do maja, czerwca. Później będzie stabilizacja, bo w upały nie chudnę. Może coś jeszcze spadnie późnym latem, a jesienią planuję znowu dodawać kalorii, bo trzeba będzie metabolizm rozruszać. Wtedy będę jeść wszystko. Jeśli chodzi o spadki to ucieszy mnie siódemka z przodu, a szczęśliwa będę jeśli waga spadnie do nadwagi. Teoretycznie jest to możliwe. W zeszłym roku schudłam na zupach 16 kg to w tym też chyba mogę.

Mam nowe plany jeśli chodzi o twórczość. Chcę wreszcie skończyć książeczke z wierszami dla dzieci. To będą rymowane 12 zgłoskowce. Tak sobie pomyślałam by przygotować też ilustracje. Ponoć można je malować farbami. Myślałam, że musi być Adobe illustrator. Ilustracji do tej pory nie robiłam. Strasznie mnie to kusi. Nie będę się z tym jednak spieszyć. Na razie piszę wiersze. Ilustracje później. Gdy skończę wyślę do wydawcy i obym wydawnictwo znalazła. Ponoc książeczki dla dzieci sprzedają się lepiej niż dla dorosłych.


o starości /miniaturka/

lata umykają w pędzie
jak tabun dzikich koni
czas maluje srebrem skronie
to nic że energii coraz mniej
że zmarszczki  rozkwitają na czole
uchwyć marzenia utkane ze snu
one nigdy się nie starzeją


Zima i pomoc


idzie zima w białej szacie śniegi niesie
już zające się schowały sarny w lesie
idzie zima mrozem straszy ptaki smutne
już wróbelki z pola lecą rezolutne

Kasia ziarno im wysypie i okruszek moc
bo wróbelki dobrze zna przyda się pomoc
wieczorem tata siano wywiezie w pole
sarny zjedzą po co ma leżeć w stodole

tak pomagają chętnie oboje mili
bo kochają nie tracą więc ani chwili
kochają ptaszki zwierzęta kwiatki las
nie mają zgryzot ani problemów nie czas



A na koniec karteczka... Dziś może zrobię kartkę z użyciem maski? Miała powstać wczoraj, ale czasu brakło...



poniedziałek, 21 stycznia 2019

Wtorek- opowiadanie...


Wina i kara

Spotkałam go wczesną jesienią. Dzień był wyjątkowo piękny i słoneczny. Wiał lekki wiaterek i liście, które dopiero zaczęły zmieniać barwę, szumiały i szeptały. Zbierałam kasztany w parku, a on podszedł i podał mi kilka. Tak po prostu. Spojrzałam na niego i straciłam od razu głowę – wysoki, atrakcyjny i ciemnowłosy mógł się podobać. Rozmawialiśmy chwilę i okazał się czarujący , a także inteligentny. Nie przedstawił się wtedy, jeszcze nie. To by nie było w jego stylu. On wolał wszystko rozegrać powoli, na zimno o czym wtedy jeszcze nie wiedziałam.
Od tego dnia zaczęliśmy na siebie wpadać, a to w parku, a to w bibliotece, a to w sklepie. Uśmiechał się, rzucał kilka słów i odchodził, a ja coraz częściej o nim myślałam. Zastanawiałam się czy o mnie myśli, czy chce poznać bliżej. Czasem nawet w marzeniach widziałam nas jako parę.
- Tylko nie rób sobie nadziei, skoro jest taki atrakcyjny, to pewnie nie jest sam- stwierdziła moja koleżanka Beata, gdy jej o nim opowiedziałam. Poza tym spotykasz się chyba z Piotrem?
- Z Piotrem mi się nie układa. Brak chemii po prostu. Jesteśmy jak rodzeństwo- wzruszyłam ramionami, a on wcale nie musi być zajęty. Zawsze jest sam.
- To, że go z kobietą nie widziałaś, nie oznacza, że jest sam. Nie bądź naiwna- skrzywiła się Beata. No, ale życzę powodzenia. Obyś się tylko na tych swoich mrzonkach nie przejechała – dodała z przekąsem.
- Oj wiem, wiem że czasem jestem romantyczką, ale mnie lubisz?- uśmiechnęłam się.
- Twoje szczęście, że cię lubię, bo bym nie była tak miła.
Tego dnia wstałam wcześnie. Obudził mnie mój kot- Filuś, domagający się jedzenia i przejmujące zimno w sypialni. Nocą spadł pierwszy śnieg. Ucieszyłam się, gdy go zobaczyłam za oknem. Widok był jak z bajki. Wszystko zasypane i chodnik koło mojego domu i ławka i schody. Nawet parapet. Sosna koło tarasu zwieszała uroczo gałęzie pod jego ciężarem. Gołębie sąsiada wysoko unosiły nóżki, gdy dreptały usiłując wyjeść ziarno wysypane przed gankiem. Wstałam, nakarmiłam koty, wypiłam kawę i wyszłam do sklepu. W sklepie  niespodziewanie spotkałam mojego tajemniczego bruneta. Uśmiechnął się jak to on i zagaił.
- A co ty tu robisz?
- Zakupy i to od zawsze, bo mieszkam w pobliżu, a ty?- zapytałam. Chyba nie jesteś stąd?
- A nie, przejeżdżałem tylko i zatrzymałem się, żeby kupić coś do jedzenia- odpowiedział. Daleko masz do domu? Odniosę ci te zakupy, bo chyba są ciężkie, a ślisko dzisiaj. Marek jestem.
- Ania i mieszkam tuż za rogiem. Jeśli chcesz mi zakupy zanieść to więcej jedzenia dla kotów kupię. Jest ciężkie - uśmiechnęłam się, ale ty dasz radę.
- No to chyba się wproszę na kawę. Co ty na to?- spytał.
- A chętnie ci ją postawię. Mam bardzo smaczną z cynamonem. Akurat na dzisiejszy chłód.
Rozmawiając wyszliśmy ze sklepu i ruszyliśmy w kierunku mojego domu. Było faktycznie ślisko, a śnieg cały czas padał grubymi płatami, zasnuwając wszystko w około. Zamarznięte kałuże na chodniku, zmieniły się w małe lodowiska. W pewnym momencie poślizgnęłam się i byłabym upadła jak długa, gdyby mnie nie podtrzymał. Po chwili byliśmy w domu. Zaprosiłam go do pokoju, wskazałam kanapę stojącą przy kominku i postawiłam przed nim filiżankę parującego napoju. Podziękował i rozsiadł się wygodnie. Zaczęliśmy rozmawiać, a ja utonęłam w jego brązowych oczach. Były jak te kasztany, które mi podał. Biło od niego ciepło, głos miał miękki, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Przegadaliśmy kilka godzin. Okazał się bardzo interesujący i zanim wyszedł, wymieniliśmy się numerami telefonów. Byłam zadowolona i targały mną emocje, a dylematy i pytania mnożyły się w głowie.
Po kilku godzinach zadzwonił Piotr i zakomunikował mi, że  mną zrywa. Głos miał zbolały. Nie podał powodu, ale uznał, że tak musi być. Byłam zaskoczona, ale w zasadzie mi ulżyło. Poczułam się wolna, a nastrój mi się poprawił jeszcze bardziej, gdy za chwilę zadzwonił Marek. Zaprosił mnie do siebie. Chciał przygotować kolację. Miały być szaszłyki, sałatka i wino. Zgodziłam się oczywiście.
Następnego dnia ubrałam się starannie. Wybrałam seksowną, obcisłą sukienkę. Zrobiłam lekki makijaż, użyłam ulubionych perfum. Wyglądałam dobrze, wręcz kwitnąco. Marek przyjechał  koło siódmej i zabrał mnie do swojego domu. Mieszkał w wygodnej willi tuż za miastem. Budynek był nowoczesny, a koło tarasu rosły świerki. Zaprosił mnie do pokoju. Znalazłam się w innym świecie niż ten znany do tej pory. Pokój był urządzony w stylu minimalistycznym aż do przesady. Było dużo szkła, przestrzeni, metalu. Przeważała biel i czerń. Nad kominkiem  o nowoczesnej linii wisiała kolekcja broni.  Pokój wydał mi się zimny i nieprzytulny. Nie pasował chyba do niego. Ja kochałam styl rustykalny - miękkie poduszki, drewno, bibeloty, ciepłe kolory i dużo roślin ozdobnych. Kolacja była za to wyśmienita. Wino szybko mi zaszumiało w głowie. Poruszyłam temat broni.
- Jesteś myśliwym - spytałam. Nie lubię myśliwych. Nie uznaje zabijania zwierząt. Kocham je i chronię.
-  Jesz przecież mięso - wycedził zimno. To też przyczyniasz się do zabijania zwierząt, ale nie jestem myśliwym. Już nie. Strzelanie mnie już nie bawi.
Ta rozmowa powinna mi dać do myślenia, ale nie dała i od tego dnia zaczęliśmy się spotykać. Po tygodniu wylądowaliśmy w łóżku. Spodziewałam się fajerwerków, a to była porażka. Był nieczuły, zimny i bardzo dominujący. W dodatku miał problemy i nijak nie mógł stanąć na wysokości zadania. Wymęczył mnie kilka godzin i zasnął, nie przejmując się brakiem mojego zaspokojenia. Przez pół nocy biłam się z myślami i połykałam łzy. Rano jak gdyby nic sienie stało, zrobił kawę, podał mi ja do łóżka i stwierdził:
- No teraz już mnie poznałaś i jesteś moja. Będę o ciebie dbał, ale oczekuję tego samego. Po pierwsze koniec z makijażem, mini i samotnymi wyjściami z domu. Wkrótce zamieszkamy razem, a wtedy koty mają zniknąć, bo nie znoszę kotów. Psów też nie. Zwierzęta brudzą, cuchną i są absorbujące. Masz poświęcać czas tylko mnie. Zupełnie mnie zaskoczył, ale nie straciłam rezonu.
- A mowy nie ma – zaprotestowałam. Koty zostaną, a my się więcej nie spotkamy, bo do siebie nie pasujemy.
- A już nie masz wyjścia. Nie po to chodziłem za tobą przez kilka miesięcy. Nie po to przegoniłem twojego fagasa, żeby teraz rezygnować. Jeśli ty z kotami porządku nie zrobisz to ja to zrobię. Załatwiłem ich już trochę - dodał z dumą. Lubię zapach ich ciepłej krwi.
W pośpiechu się ubrałam i przerażona wybiegłam z domu. Gonił mnie jego szyderczy śmiech. Nie mogłam zrozumieć tego co się stało. Czemu się tak zmienił. Czułam się oszukana, brudna, zbrukana. Wstydziłam się swojego zadurzenia. Bałam się tego co zrobi. Gdy znalazłam się w domu wręcz drżałam.  Zadzwonił za godzinę.
- Pamiętaj, że decyzję zawsze podejmuje ja – wyrzucił. Koniec będzie gdy ja to powiem. Jeśli się zbuntujesz już zawsze będziesz sama. Nie pozwolę się do ciebie nikomu zbliżyć. Mam swoje sposoby.
- Daj mi spokój, bo pójdę na policję - zagroziłam.
- I co im powiesz? – wysyczał. Nic ci nie zrobiłem i nie zrobię. Tobie nie.
Rozłączyłam się i zablokowałam jego numer. Dzwonił kilkadziesiąt razy, ale przestał. Następnego dnia znalazłam przed domem martwego kota. Miał podcięte gardło, a w otwartych zielonych oczach zastygło przerażenie. Zmierzwione białe futerko było pokrwawione. Kociak był raczej młody i tylko Bóg raczy wiedzieć co przed śmiercią przeszedł. Rozpłakałam się i uciekłam do domu. Wezwałam policję. Patrol przyjechał po godzinie. Szlochając złożyłam zeznania. Policjanci były bardzo mili i pełni zrozumienia. Mieli pojechać do niego, ale uprzedzili mnie, że jeśli świadków zdarzenia nie było raczej nic nie można zrobić. Jak przebiegła rozmowa nie wiedziałam, ale Marek zniknął  z mojego życia. Mnie martwy kot śnił się po nocach. Miał pyszczek jak mój Filuś. Zginął przeze mnie. Przez kilka miesięcy bałam się wyjść z domu. Bałam się też zasnąć.
Przyszła wiosna. Wszystko się zazieleniło, a koło mojego ganku zakwitły żonkile i szafirki. O Marku starałam się zapomnieć. To nie było jednak łatwe. Po tym co mi zrobił zamknęłam się w sobie i ciągle jeszcze oglądałam się za siebie.  Wtedy poznałam Andrzeja. Poznałam go w bibliotece, ale widywałam już wcześniej, ponieważ mieszkał niedaleko. Szukał pozycji o starożytnym Egipcie, a mnie tego typu książki także interesowały. Nie był zabójczo przystojny, ale był za to bardzo miły, spokojny i inteligentny. Gdy po raz pierwszy przyszedł do mnie, Filuś wskoczył mu na kolana, a Kacper ułożył się obok. Uznałam to za dobry znak. Spotkaliśmy się jeszcze dwa razy. Później nagle zaczął mnie unikać.
- Co się stało- spytałam.
- Nic. Tak będzie lepiej- spuścił głowę i odszedł w pośpiechu.
Później był Karol i Darek. Obie znajomości były obiecujące i obie się podejrzanie szybko skończyły. Zaczęło mi coś świtać, ale pewna nie byłam. Widmo samotności zajrzało mi w oczy. Gdy poznałam Janusza już na drugiej randce opowiedziałam mu o Marku. Roześmiał się serdecznie.
- A wiem, wiem, bo wczoraj jakiś twardziel próbował mnie zastraszyć. Nie udało mu się. Naciął się. Ćwiczę karate od dziecka i łatwo mu broń z ręki wytrąciłem. Oberwał przy tym trochę, ale jak widzę należało mu się za to co ci zrobił.
- O Boże naraziłam cię na niebezpieczeństwo - wykrzyknęłam wzburzona. On jest szalony i niebezpieczny.
- Nie martw się. Dam sobie z nim radę o ile jeszcze raz spróbuje, ale nie sadzę. Wychodzi z niego mięczak, gdy trafi na silniejszego. Wczoraj prawie płakał. Dla pewności jednak zadzwoniłem po patrol. Będzie miał sprawę za napaść z nożem. Przyznał się, co mnie nawet trochę zdziwiło.
Z Januszem spotykam się nadal i mamy nawet plany na przyszłość. Marek ma sprawę za miesiąc. Liczę, że zostanie surowo osądzony. Mam nadzieję, ze go już nigdy nie spotkam i po sprawie nie usłyszę o nim więcej. Chcę zapomnieć.

-

-

Poniedziałek

Nie wyspałam sie dzisiaj. Kurier przyjechał tuz po ósmej u później sąsiada był ruch. Sąsiad ma warsztat samochodowy - kupuje samochody, naprawia i sprzedaje. Dzis właśnie przyjechała naczepa i zaparkowała pod moim domem. Rozładowywali prawie dwie godziny z warkotem silnika i pokrzykiwaniem. Wstałam więc i zrobiłam sobie kawę. Odeśpie w dzień.
Po południu nadal będę siedzieć nad kartkami i może grafiką. Czas na robienie kartek z materiałów, które mi przyszły. Na razie z filmami przerwa, bo trzeba wiedzę uporzadkować. Czas na działania praktyczne. W tym miesiacu juz raczej nic do scrapbookingu nie kupię to i nowa wiedza mi zbędna. Będę za to przerabiać dalej kurs corela. Może zrobie kilka projektów.




Zaczynam planować prace w domu i koło domu. Powinnam zrobić wodociąg, pomalować w sypialni, pokryć drewutnię i poprawic dach na komórką mamy. Do tego chcę kupic szafę i to chyba dość wydatków na ten rok. Co zrealizuje to się okaże, bo Krzysiek umowy na stałe nie ma. Jeśli pieniadze i chęci będą to jeszcze moze ocieplę kawałek sciany od kuchni. Kusi mnie jeszcze załozyc płyty w ogrodzie przed domem, ale to juz pewne nie jest. Przydało by sie jednak ogródek przed domem doprowadzic do porzadku, bo straszy. Na razie jedna stronę. Płyty sa konieczne, bo trawnika nie chcę. Nie będzie miał kto na bieżąco kosić. Grzadek tez dużo nie zrobie, bo do plewnienia sie nie garnę i czasu na to nie mam.

Jeśli chodzi o inne wydatki to czeka mnie sterylizacja dwóch koteczek i wydanie antologii. Jeszcze nie wiem ilu. Na razie w planach mam trzy, ale fundusze na nie juz zebrałam.

Niedziela była pracowita. Oprócz warsztatów robiłam logo i przerabiałam kurs z grafiki. Poza tym trzeba było zrobić horoskop urodzeniowy i wstawic dwa teksty na portale. Mimo wszystko udało mi się odpocząć, bo kontaktu z ludźmi nie miałam.


Zima

sypie śnieżek sypie mrozik nie rozpieszcza

Kasie szczypie w uszka niedobry koleżka
bałwan pod oknem jeszcze miotłę dzierży
piesek marznie na mrozie i wciąż w budzie leży

poleży do marca czeka na słoneczko
Kasia też już czeka gdy zdejmie palteczko
jeszcze czekać trzeba na wiosenna kwiaty
na razie karnawał jak zawsze bogaty

Kasia na bal idzie w towarzystwie taty
fartuszek odłoży włoży piękne szaty
tańczyć będzie ładnie oczaruje dzieci
karnawał się skończy czas szybko poleci

A na koniec wiersz za który dostałam wyróznienie...:)

Wspomnienie o babci


jeszcze wczoraj
dotykałam twoich papierowych dłoni
dziś odeszłaś
do krainy pachnącej wiecznością
zabrałaś spokój bliskość opowieści
ciepło nie pieści już serca
nie wysłuchasz  nie pocieszysz
zwierzenia
przekułam w ciszę
smutek zapuścił korzenie
i tylko czasem gdy próbuję
schwytać wspomnienia
dostrzegam twoje oczy



sobota, 19 stycznia 2019

sobota

Przyszły mi zakupy ze scrapbookingu. Sporo fajnych rzeczy i teraz mam z czego kartki robić. Im jednak dłuzej sie tym zajmuję tym więcej rzeczy chcę kupić. Teraz pilne są cienkopisy, wszystko do embossingu i platforma do stemplowania. No i stemple i wykrojniki. To tyle chyba będzie z grubszych zakupów. Jeśli mi dodatkowe zlecenia nie wpadną, to chyba zakupy dopiero w lutym. Zaczynam się też rozgladać za rzeczami do wyrobu kartek na Wielkanoc. Mam bardzo niewiele.
Oglądam nadal filmiki i rozwijam się. Robię już kartki z serwetkami i akwarelowe. Czekam na maski. Czas na kreatywność.





Ostatnio przestałam marzyć o wsi. Moje pasje i to co robię nie wymagaja ode mnie zmiany miejsca zamieszkania. Działam w domu i tak już chyba będzie zawsze. Nie bardzo wyobrazam sobie malowanie czy robienie kartek na dworze. Na komputerze tez się chyba dobrze na dworze nie pracuje. Utknęłam więc w domu na dobre i nie ma dla mnie znaczenia miejsce zamieszkania. Wiosną też wychodzić więcej raczej nie będę. Chciałabym ciszy. Tylko czy na wsi jest teraz cisza? Przecież co dom to samochód... Kocham wieś, a raczej wspomnienia o wsi lat 80 ubiegłego wieku. Teraz wieś już nie ta sama i miejsca na niej dla mnie raczej chyba nie ma...

Dziś mam być na zajęciach z malarstwa. Zacznę kolejny obraz. Tym razem to pejzaż zimowy. Obrazek jest klimatyczny, sielski. Bardzo mi sie podoba. Kilka tego typu mam też zgranych na komputer. Wydrukuję i będę malować, ale w domu. Na zajęciach chcę zabrać się za góry i może morze. Jeszcze tych tematów nie tknęłam, a trzeba by. Zastanawiam sie nad architekturą. Ostatnio spodobał mi się obraz, który malował znajomy. To uliczka ze starymi kamienicami. Niby miast nie lubię, ale ten obraz był piękny. To jednak duże wyzwanie dla mnie, bo straszna dłubanina. Maluje się długo, bo trzeba oddać cienie, rysy, plamy i niuanse. Moje pejzaże za dwie, trzy godziny sa gotowe. Tego typu obraz musiałabym malować dłużej.


Czemu



pod powiekami noc się skrada

samotna bezsenna
marzenia utkane ze wspomnień
układają się na poduszce
zamiast ciebie
pamiętam szepty moc zapewnień
poranki  pełne uniesień i westchnień
i twoje oczy
zamknięte na zawsze
trwam w ciszy już spokojna
 uśmiechem przeganiam rozpacz
tylko czemu
rzęsy pachną łzami
czemu wciąż oddycham tęsknotą


czwartek, 17 stycznia 2019

czwartek


Zima u mnie sie wycofała jak narazie. Śniegu już prawie nie ma. Nie ma też w najbliższym czasie padać. Na trochę większe mrozy dopiero czekamy. Siarczystych jednak nie widać i dobrze, bo u mnie rury od wody nadal nie ocieplone. Chyba nie będą, bo Krzysiek sie miga i zmierzyć nie chce. Pewnie to mu się wydaje trudne jak wszystko co nowe. Ostatnio wracając z pracy, czekał na przystanku ponad dwie godziny, bo tramwaj przestał jeździć na tym odcinku. Przyjechał taksówką, a wystarczyło przejść na drugą stronę jezdni i wsiąść do autobusu. O tym, że autobus jeździ wiedział, ale załozył, że czeka na tym przystanku co trzeba. Zero inicjatywy i bezradny jak dziecko. Czasami zastanawiam sie czy on aby na pewno jest pełnosprawny umysłowo. Z drugiej strony wiedzę w niektórych dziedzinach ma taką, że mógłby startować w teleturniejach.

Krzysiek jest po badaniu - echo serca. No i nadal nic nie wiem, bo nie potrafię zinterpretować wyniku. Przy wynikach pisze prawidłowy i w normie ale też pisze N i w nawiasie chyba normy. Te sa niestety w niektórych miejscach troche przekroczone. Zapisze sie do kardiologa, gdy EKG zrobi. Wtedy sie wszystko wyjaśni. Z tego co widzę tragedii w tym momencie nie ma.

Nadal kombinuję z kartkami. Oglądam filmy i podpatruję.Ostatnio spodobały mi się kolorowane stemple. Trzeba będzie o tym pomyśleć. No i znowu wydatki, bo te pisaki tanie nie są. Niby jeden tylko 12 zł, ale kolorów jest sporo. Chciałabym tez zdobyć takie specjalne akwarele w odcieniach złota i srebra. Kusi mnie też brokat. Część rzeczy kupiłam i czekam na nie.




A na koniec kartki i wiersz za który zdobyłam wyróżnienie.

Złudzenie

w imię dobra
przekułeś prawdę w kłamstwo
wypuściło pąki
 trując jadem myśli
czemu bez wstydu
trwonisz czas
na igraszki z Lucyferem
trwasz w złudzeniach bijąc się w piersi
przetrzyj oczy
stań pod pręgierzem
i pozwól by powieki zakwitły łzami


W imię dobra

cóż żeś uczynił
świat zamarł i przeklął
ten moment gdy dobro
strąciłeś do wrót Belzebuba
anioły zapłakały
nie posłuchałeś głosu serca
zbrukana dusza ogłuchła
od krzyku sumienia
dzierżyłeś błąd jak wieniec chwały
i tylko mi nie mów
w imię dobra






wtorek, 15 stycznia 2019

wtorek

Połowa stycznia minęła. Do wiosny coraz bliżej. Większych mrozów na razie nie widać i dobrze. Pogoda jest raczej typowa dla przedwiośnia i śniegu juz prawie u mnie nie ma. Nie lubię zimy bez śniegu, ale że wpływu na pogodę nie mam, to i o niej specjalnie nie myślę. Chyba, że jakaś ekstremalna jest typu siarczystych mrozów lub tropikalnych upalów. Tego się zawsze boję.

Teraz skupiam się na nauce i diecie. Wszystko przebiega bez zakłoceń, co mnie bardzo cieszy. Nie lubię wysiłku i walk, także wewnętrznych. Lubię gdy wszystko mi przychodzi łatwo i życie jest przyjemne. U mnie tak właśnie sie w tej chwili dzieje- cele osiągam bez specjalnej spiny i codzienność mnie zaskakuje przyjemnie.
Jeśli chodzi o dietę to waga ruszyła na dół. Dietę trzymam bez trudu, a na pokusy jestem odporna. Ostatnio bliscy kusili mnie ciastkami i michałkami. Mam też ciecierzycę w puszce, którą uwielbiam i fasolę, która bardzo lubię. Nie ulegam jednak. Teraz chciałabym w Wielkanoc 84 kg zobaczyć. Może się uda.

Ostatnio jestem skupiona na kartkach. Kartki, które robię podobaja mi się i mam z tej pracy frajdę. Mam zamiar robić około sześciu kartek tygodniowo minimum. Cały czas podglądam inne scraperki i  filmy na You tube. Planuje tez swój rozwój w tej dziedzinie. W najblizszym czasie kupię maski i pastę, więcej stempli. Później chyba wejdę w embossing. Co dalej jeszcze nie wiem. Wydaje mi się, że styl wreszcie podłapałam. Juz jestem pewna, że z minimalizmem mi nie po drodze. Nie lubie tego stylu jeśli chodzi o wystrój wnętrz i nie pokocham w scrapbookingu. Jest dla mnie za surowy, za zimny, bez romantyzmu i wdzięku. Całe szczęście, ze to nie jedyny trend.
Muszę zrobić porzadek w kartkach. Część wystawię do sprzedazy, a część wyślę do kocich fundacji. :)





Wspomnienie/ trzynastozgłoskowiec/

siądź przy kominku miły podaj mi dłoń czule
przytulę ją do serca taką mam naturę
wspomnę nasze spotkanie w lesie na polanie
kasztanów pełen koszyk i  to twoje zadanie

znaleźć rydze i kanie w lesie tym głębokim
zamoczyć stopy w stawie przy jarze szerokim
dziś widzę twoją minę sfrasowane czoło
gdy grzybów w lesie braki i tłum ludzi w około

siądź przy kominku miły nie frasuj się wcale
teraz grzyby szukamy już razem zuchwale
w wielkie lasy chodzimy ludzi nie mijamy
maślaki borowiki w koszyki zbieramy


niedziela, 13 stycznia 2019

niedziela

Dziś spałam do oporu. Potrzebowałam tego po całym tygodniu wstawania do kurierów. Przyszło sporo rzeczy do rękodzieła i przesyłka żywnościowa. Zrobiłam zakupy głównie mamie, żeby Krzysiek nie musiał nosić. Dziś nie pracuję. Juz wczoraj nic nie robiłam. Ostatnio nie przejmuję się, ze mi pieniądze uciekają. Bez przesady. Weekendy zrobiły sie prawie święte o ile pilnych zleceń nie mam.
Wczoraj byłam na zajęciach z malarstwa. Skończyłam obraz. W przyszłym tygodniu zacznę kolejny. Może pejzaż zimowy. Moje obrazy akrylowe wreszcie mi sie zaczynają prawie podobać. To dobry znak. Nie mam zamiaru z zajęć rezygnować. Będę chodzić. Choćby i kilka lat. 



Będę się tez intensywnie uczyć grafiki i robienia kartek. Niby cos juz w tych dziedzinach działam i to nawet zarobkowo, ale ciągły rozwój jest ważny. Kurs corela przerabiam, a co do kartek to ogladam inspirujace filmiki. Podgladam tez inne scraperki. Dziś chcę zrobić grafikę z rybami. Moze tez i kartka będzie. :)

Kilka dni temu napisałam bardzo krótkie opowiadanie na warsztaty w grupie. Miało mieć 2000 znaków tylko. To strasznie mało i dlatego później je rozwinęłam o opisy i emocje. To mu dodało smaku. No i znowu się waham czy zapisać sie na kurs webwritingu. Skrócony wykupiłam i lekcje przerabiam. To nie bardzo dla mnie. Nie chcę pisać tekstów sprzedażowych, zachęcających do czegoś i pod seo. Wolę pisać opowiadania. To naprawde lubię. Moze więc ten kurs byłby lepszy? Muszę szybko podjąć decyzję.  

A na koniec dwa wiersze. Drugi jest rytmiczny. Lubie takie wiersze pisać, ale nie lubie czytać. Wolę wiersze białe.


Zamrożone serce



zamrożone serce nie czuje

nie tęskni  

trwa
podarowałam ci je z ufnością
gdy jeszcze tętniło życiem
zdeptałeś je odrzuciłeś
ogłuchłam
od jego krzyku
tylko czasem jeszcze
wspomnienia bombardują myśli
trzepocze wtedy i łka
bezradne
jak skrzywdzone dziecko

Zima
wiatr hula po łąkach
czule pieści pola
świat ciszą natchniony
drzemie po opłotkach
drzewa już wzdychają
pod ciężkim brzemieniem
las trzaskiem się wita
nostalgia gra w sercu
zima welon szyje
biel mami spokojem
mróz srebrem maluje
to trawy to krzewy
ptaki już zamilkły
zając miedzę znaczy
słońce twarz przysłania
zadumy to czasy

Waga drgnęła i zaczęła spadać. Zupy są niezawodne. Uf...

piątek, 11 stycznia 2019

piątek

Wczoraj zaczęło sie kapanie z rury od odpływu. Okazało się, że szambo przepełnione. Nie mogłam się wykąpać, a to był problem. Zamówiłam pompowanie, ale dopiero na dzisiaj. Będzie problem, bo wszystko zasypane. Zapomniałam o tym pompowaniu, bo zwlekałam od listopada. Sugerowałam się tym, że jeszcze trochę do góry miejsca zostało i śnieg mnie zaskoczył. No to mam za swoje. Z pompowaniem jest problem, bo podwórko w tym miejsu jest zarośniete krzakami. Trzeba poza tym wjeżdżać na drogę prywatną, która należy do sąsiada. Marzę o kanalizacji, ale ksiądz sobie zrobił do kaplicy ulicę dalej, a na reszte ponoć funduszy brakło. Jestem już zmęczona tym myśleniem za wszystkich i zaczynam sie gubić. Mamę  dom i obejscie nie interesuje i Krzyśka tez nie. On żyje w swoim świecie.Tez tak chcę...


Czy mam



Czy mam być z tobą

czy już nie

kocham ty przestałeś

nie rozpieszczasz słowem
nie otulasz ramionami oddechem
tylko pragniesz
 i trwasz bez słowa
chłodny niedostępny
nie skarżę się już
łzy nie kalają rzęs
i czasem tylko  jeszcze drżę
gdy wspomnienia ogrzewają duszę


śnieg i mróz
białe kwiaty na szybie
lśnią srebrzyście

choinka w sieni
wśród zapach żywicy
ostatnie igły

wiatr w polu
w białym puchu przy miedzy

ostatni  liść

Załozyłam grupę literacka na Facebooku. Należę do kilku, ale to w większości grupy poetyckie. Mnie zależało tez na prozie, a konkretnie na felietonach i opowiadaniach. Grupa została przyjęta zyczliwie i liczę, ze sie rozwinie. Administratorem została bardzo dobra poetka, doświadczona w tego typu działalności. Mam w planie konkursy, warsztaty, antologie.

Od dziś już jestem na diecie zupowej. Postanowiłam z tym nie zwlekać. Po co? Wiosną chcę juz byc lżejsza, a może nawet trochę ubrań wymienić. W poprzednim roku schudłam 16 kg. Gdybym w tym roku schudła tyle samo byłoby idealnie. Jeśli schudne 12 też sie będę cieszyć, bo to juz będzie siódemka z przodu.

A na koniec kartki i grafika i nowa fryzura...





środa, 9 stycznia 2019

opowiadanie...


Los

Dzień dla Stanisławy zaczął się wcześnie, bo tuż po szóstej. Był pochmurny i deszczowy jak to zazwyczaj w listopadzie. Obudził ją chłód i niewygoda. Spała zwinięta na brzegu łóżka, a na środku drzemał spory, biały kot bez ucha. Ledwie  otworzyła oczy uświadomiła sobie, że dziś kończy 80 lat. Od młodości dzielą całe mnie wieki. Pomyślała ze smutkiem.
 Ostatnio sił jej ubywało w zastraszającym tempie. Do tego bolały ją kości i stawy, a serce łomotało jakby chciało wyskoczyć z piersi. Nie miała już dość energii na pracę w domu i koło domu. Dobrze, że choć umysł miała sprawny. Zaczęła się obawiać przyszłości.
Koło domu pomagał pan Jacek. Był pracowity i uczynny.  Miał dobre serce i niską rentę. Dużo za pomoc nie żądał i dobrze, bo Stanisława zamożna nie była. W domu niestety brud zaczął się panoszyć po kątach. Już nie mogła patrzeć jak jej ukochane meble, książki i bibeloty giną pod warstwą kurzu. Pomóc nie miał kto. Mąż zmarł kilka lat wcześniej, a dzieci nie mieli. Siostra też odeszła, gdy jeszcze młoda była. Pozostał siostrzeniec Marek, ale trunkowy był i pazerny. Już po pogrzebie Wacława męża Stanisławy, próbował jej dom starców załatwić i majątek przejąć choć sprawna jeszcze była i żywotna. Wiele tego nie było. Ot stary dom po przodkach z drewnianym płotem, chylącym się ku ziemi i kawałek działki, zarastającej stopniowo chwastami. Stanisława domu opuszczać nie chciała.
-Tu się urodziłam i tu zemrę- mawiała.
 Nie bardzo też mogła, bo miała cztery ukochane, rozpieszczone koty i karmiła jeszcze dwanaście bied dochodzących. Koty i dom to było całe jej życie.
Stanisława wstała i podreptała do kuchni. Nastawiła wodę na herbatę i nakarmiła koty, bo kręciły się jej pod nogami i nadstawiały główki do pieszczot. Były takie żywe, ciepłe i przymilne. Poczuła ciepło w sercu.
- Myszki moje kochane, pieszczoszki słodkie. Jedzcie, jedzcie. Na zdrowie- szeptała do nich czule, sypiąc karmę do misek.
 W kuchni było chłodno. Szyby pokryły się parą, gdy gotowała wodę, a bazylia na parapecie zaczęła gubić listki. Napalę w piecu, gdy wrócę ze sklepu. Pomyślała. Te wyprawy znosiła ostatnio z trudem. Chodziła jeszcze bez laski, ale kroki stawiała ostrożnie, sunęła powoli jakby z namysłem. Dobrze, że sklep był blisko. Bała się nadchodzącej zimy i śliskich chodników.  Kupowała na raz niewiele, żeby nie dźwigać. Czasem pan Jacek cięższe zakupy przynosił.
Do sklepu dotarła tuż po ósmej. Zastała dwie sąsiadki – Wandę, korpulentną brunetkę z kokiem i Baśkę zza rzeki. Trajkotały jak zwykle.
- A Ty Staśka to znowu ledwie świt po jedzenie dla kotów- zagaiła Wanda sąsiadka z naprzeciwka.
- A nie tym razem po chleb i jajka dla siebie- odpowiedziała.
- A te dzikie koty nadal karmisz?- ciągnęła Wanda.
- Tak i nie przestanę, bo mają tylko mnie. Ciekawe co z nimi będzie, gdy zamknę oczy- dodała.
- A Pewnie Marek dom sprzeda i kijem je pogoni- odpowiedziała sąsiadka.
- Ale jakże to? Nie może być. Przecież je uratowałam i dbam o nie- załamała ręce Stanisława.
- A będzie on na to zważał. Już to widzę. Tydzień temu znowu go z pracy zwolnili, bo pijany poszedł. Nigdzie miejsca nie zagrzeje. Tobie nie pomaga, ale weźmie chętnie po tobie, bo mu się będzie należało- dodała sąsiadka.
- A guzik dostanie! Wydziedziczę go. Na fundację w K zapiszę – zaperzyła się Stanisława.
Jak powiedziała tak zrobiła. Po południu zadzwoniła do fundacji zajmującej się pomocą dla kotów i przedstawiła sprawę. Znali ją tam, bo pomagali koty sterylizować i wozić do weterynarza, gdy była taka potrzeba. Następnego dnia przyjechała do niej Ewa, postawna brunetka w okularach. Przywitała się serdecznie. Gdy tylko weszła do mieszkania i usiadła na kanapie wśród haftowanych poduszek od razu Maciek, bury pręgowany kot, wskoczył jej na kolana. Przytuliła go czule pieszcząc. Maciek zaczął mruczeć i ugniatać łapkami.
- Długo u pani nie byłam. Trochę tu zmian. Na gorsze niestety. Lekko chyba pani już nie jest. A może pomocy pani potrzebuje?- spytała Ewa. Zakupy mogę załatwić, a dziewczyny z fundacji chętnie w ogarnięciu domu pomogą- uśmiechnęła się.
- A chętnie pomoc przyjmę- ucieszyła się Stanisława.
Od tego dnia Stanisława odetchnęła. Energiczna Ewa zajęła się wszystkim. Dom został wkrótce przepisany, a Stanisława zyskała pomoc. Ukochane koty były bezpieczne, a ona ze spokojnym sercem mogła już oczekiwać na to co przyniesie dzień jutrzejszy.


środa

Po dwóch mroźnych nocach mogę stwierdzić z całym przekonaniem, że postawienie ściany w pokoju dziennym to był bardzo dobry pomysł. Jest o wiele cieplej. W nocy chodzę z krótkim rękawkiem, bo jest 23 stopnie. Rano było 17 stopni. To dużo, bo w centralnym jeszcze nie palimy. Kiedyś bywało nawet 5-7 stopni rano w mrozy. Położenie waty szklanej nad kuchnia tez się sprawdziło, bo temperatura poniżej 10 stopni nie spadła jeszcze.

Ostatnio znowu intensywniej piszę. Za dwa wiersze udało mi sie zdobyć wyróżnienia. Sa one cenne tym bardziej, ze wierszy nie piszę całe życie jak niektórzy. Nie uczyłam sie tez pisania na kursach. Jestem samoukiem. Wcześniej wierszy nie czytałam nawet, bo ich nie znosiłam i nie rozumiałam. W szkole miałam z poezją problem.


Los

Los to popycha to stawia pod murem
życie czasem gna
czasem zwalnia bieg
jeszcze wczoraj pławiłam się w słońcu
kąpałam w szczęściu
jutro mogę w mroku
połykać  łzy
dotykam przyszłości sercem
biorę w dłonie nadzieję
czy los będzie rozpieszczał
jak kochanek ze snu
czy będzie karcił łamał kark
Agata Rak/ Aga Agra/

Nie znam siebie


Kim jestem
dziś nie znam siebie
dzień radością się zaczął i rozkoszą
tulę do serca szczęście
jesteś tuż obok
podajesz mi uśmiech na tacy
ciepły poranek pachnie kawą
 dotyk rozbudza
a jeszcze wczoraj samotność
tarmosiła myśli
ból szczerzył zęby
jak rozszalały pies

i tylko śnieg wciąż pada i pada




Dziś mam trochę zajęć stałych i doszło logo. Teraz robię kartki bardziej rustykalne, bo na bazach kraft. To pierwsze w tym stylu, ale z pewnościa nie ostatnie. Muszę jednak wiejskich kwiatów dokupić. Chodzi tez za mna czarny sznurek. Ostatnio oglądałam kartki rustykalne w internecie i zauwazyłam, że w większości sa skromne. To nie mój styl. Moje maja być bardziej bogate, bo takie mi sie podobają. Zaczynam się oglądać za wykrojnikami. Mam sporo braków. Kupiłam ostatnio dwa, ale to kropla w morzu. Zaczęłam oglądać filmiki i to i owo sie uczę...







Jutro będzie dość trudny dzień, bo muszę być u fryzjera. Przy okazji zrobię zakupy.

poniedziałek, 7 stycznia 2019

poniedziałek

Pogoda nadal piękna. Uwielbiam taka zimę. Nawet wyjazdy z domu bardziej mi nie przeszkadzają. Może sypać. W tym tygodniu będą chyba dwa wyjazdy - do fryzjera i na zajęcia z malarstwa. Do fryzjera chcę się umówić dzisiaj. Będzie obcinanie i balejaż. Ta wizyta to stres dla mnie. Będę siedzieć z trzy godziny i czas tracić. Nie da sie jednak tego uniknąć. Trzeba wytrzymać. Chcę włosy obciąć krótko. 

Wczoraj pracowałam tylko chwilę. Napisałam horoskop tarota na fan page, którym się opiekuję. Poza tym były działania artystyczne - kartki i obraz. Dziś już będzie sporo pracy. Czekam na pieniadze i kurierów. Dziś muszę opłacic zajęcia z malarstwa. Zbieram na materiały do embossingu. Metoda mi sie podoba i chyba warto w to wejść. Chcę pudru uzywać do stempli i napisów. Obejrzałam ostatnio filmik na ten temat. Wkrótce chcę kupić maski i pastę oraz stemple szczególnie motyle i kwiaty. Moze ptaki. Odkryłam fajny sklepik. Chcę tez kupić takie specjalne narzędzie do stemplowania. Bardzo ułatwia pracę. Mozna by wtedy stemplami robic napisy...:)


Gdzie te chwile

Gdzie podziały się chwile minione
gdzie są dni dźwięki wrażenia
czas nie czeka
życie ucieka w szalonym pędzie
czasem przez mgnienie wracam
do zdarzeń uczuć
dotykam ich myślą smakuję
rozkosz nie pachnie jak wtedy
i tylko łzy nadal  się toczą
do zwiędłych ust
suchych jak pergamin

Agata Rak





Jestem już na diecie. Od wczoraj. Na razie to normalne jedzenie, ale zmniejszona kaloryczność. Za kilka dni o ile waga nie będzie spadać, przejdę na zupy. Dziś 70 dkg mniej. Chciłabym do Wielkanocy około 7 kg zrzucić. Liczę, że po przerwie i zwiększonej kaloryczności waga będzie spadać szybciej. To odchudzanie etapami zajmie mi chyba kilka lat, ale myślę, że warto. Chciałabym zobaczyć piątkę, ale jeśli to będzie szóstka to też będę się cieszyć.

sobota, 5 stycznia 2019

sobota

Śnieg nadal leży, ale jest ciepło. W domu tu gdzie siedzimy również. Przedzielenie pokoju zdało egzamin. Teraz martwią mnie tylko ewentualne duze mrozy, bo nadal ocieplenie rur od wody nie kupione. Powinien to załatwić S, ale zapomniałam. Teraz mam za swoje. Będę chyba musiała sama mierzyć i zakładać, bo Krzyśkowi nie bardzo ufam. Ostatnim razem rury zamarzły przy - 30 stopniach. 
Dziś jadę na zajęcia do ośrodka kultury. Skończę obraz. No prawie, bo zostanie kosmetyka. W przyszłym tygodniu zacznę moze pejzaż zimowy. 

Wczoraj zrobiłam kolejne kartki. Dziś już chyba nie da rady zrobić, bo napisy się skończyły. Czekam na te które kupiłam. Nad napisami muszę popracować. Chyba proste będę robić sama w Corelu, a inne będę kupować wycinane ploterem. Tak będzie chyba najlepiej, bo cięcie nożyczkami nie daje dobrych wyników.






tautogram

puch pokrył pierzynką pustkowia
pojaśniały pola
pobladły policzki pokryte pąsem
pigwowiec posmutniał
przeminął pochmurny poranek
pomroził przechodniów
 przytupują
pies podąża pobielonym poboczem
ptaki prędko pochłaniają pszenicę
po przejściu paru przecznic
pragnę pięknej pogody
piasku plaży
pieszczoty promieni
poczekam
Agata Rak

czwartek, 3 stycznia 2019

czwartek

Śnieg spadł i leży. Jest pięknie, ale mrozu nie ma dużego. Obawiam się, że szybko stopnieje. Ma padać przez kilka dni to się jednak śniegiem nacieszę. Czasem jestem z tym śniegiem jak dziecko. Czekam na niego co rok. W ogóle zimę kocham o ile w domu mam ciepło. Kiedyś gdy spadł śnieg, wychodziłam na spacer zdjęcia porobić. Teraz mi sie nie chce.

S dziś jedzie. W domu będzie po 18. Ja się martwię i odetchnę dopiero gdy dojedzie. Nie wiem jakie będą drogi. U mnie ślisko. Ma zadzwonić jak będzie na miejscu. Był dwa tygodnie i strasznie szybko ten czas zleciał. Lubię jak u mnie jest.



Od kilku dni raczę się frytkami, bo mam już frytkownicę beztłuszczową. Urządzenie jest bardzo fajne, ale trzeba je wyczuć. Jest to konieczne, bo kroję dość grubo i frytki po 16 minutach są niedopieczone. Wstawiam po wymieszaniu jeszcze raz na 16 minut i sa wtedy idealne. Na 7 ziemniaków po około 100 g trzeba uzyć łyżkę oleju. Frytki wychodzą nawet dość rumiane. Urządzenie ma moc 1350 W. Dziś może zrobię frytki z batatów.

lubię

lubię gdy rok przed zmierzchem
sypie podarkami
jak konfetti
lubię czas przełomu
oczekiwanie urywki życzeń
zapisałam ubiegłe dni
pomalowałam  oddechem
wnętrze umysłu
 marzenia wplotłam we włosy
czy uda się oszukać los
czy będę
przepraszać że żyję
 czy przeciwnie walczyć z losem tobą

W najblizszym czasie mam iść do fryzjera.To konieczne. Trzeba włosy ściąć i ufarbować. Kolory będę te same co ostatnio. Chciałabym trzy z dodatkiem rudego na końce, ale S jest temu przeciwny. Nie chcę sie wykłócać na razie. Gdy schudnę do 59 kg to jednak chyba te rude końce będą. Do fryzjera chodzić nie lubię, bo to zmarnowane kilka godzin. Bywam 3-4 razy w roku najwyżej. Gdy pracowałam poza domem bywałam tez czasem u kosmetyczki. Teraz mi się nie chce.



wtorek, 1 stycznia 2019

wtorek i Nowy Rok

Nowy Rok to dla mnie zwykły dzień. Wczoraj na balu nie byłam, bo nienawidzę tańca. Siedziałam więc w domu - pisałam wiersze i zaczęłam obraz. To też był zwykły dzień, ale ja specjalnych atrakcji i wrazeń nie potrzebuję. Wręcz przeciwnie - lubie spokój i utarte ścieżki. Wyżywam się w twórczych działaniach i to mi wystarczy. Poza twórczymi działaniami była praca, a konkretnie teksty do pisania i jedno logo. Zarabiam teraz na wydanie dwóch antologii, bo się  do nich zgłosiłam. Jedna to projekt komercyjny - opowiadania. Druga to wiersze. Z tej drugiej pozycji zyski są przeznaczone na cele charytatywne. Myśle, że to nie wszystkie antologie w tym roku.


Dziś i wczoraj

Rzuciłeś grubszym słowem
wymierzyłam policzek
kułakiem oddałeś cios
zwinięta w kłębek
uciekłam w siebie
czekam rozdarta
jeszcze wczoraj  pocałunkami
przywoływałeś mnie z powrotem
teraz trwasz zimny i zawzięty
nie kalasz warg słowami
czy jeszcze twój oddech
popieści mi skórę
czy palce podążą za łzami


Lubię

lubię gdy rok przed zmierzchem
sypie podarkami
jak konfetti
lubię czas przełomu
oczekiwanie urywki życzeń
zapisałam ubiegłe dni
pomalowałam  oddechem
wnętrze umysłu
 marzenia wplotłam we włosy
czy uda się oszukać los
czy będę
przepraszać że żyję
 czy przeciwnie walczyć z losem tobą




Jutro ostatni dzień z S tym razem. Jedzie już w czwartek. Smutno mi będzie, ale siła wyższa. Przyjedzie chyba koło 20 lutego. Wtedy skończy malować biblioteczkę i może pomaluje szafę o ile ja kupię. Chcę też kupić starą kołatkę i będzie musiał ją zamontować. Nie wiem czy jutro przyjdzie półka. Jeśli nie, to zamontuje ja dopiero w lutym.
Kupiłam kwiaty i bazy do kartek. Na razie nie mam z czego robić, bo czekam na nie. Mam niby album, ale czuję obawę przed ta pracą. Może sie odważę w końcu. Album jest niewielki. Kupiłam do ozdoby bardzo ładny papier. Album ma wyjść romantyczny w stylu shabby chic. Ten styl chcę opanować najpierw. Później może rustykalny.