Codzienność

Codzienność

sobota, 26 listopada 2022

sobota

Kilka dni temu spadł snieg i leżał. W domu było ciepło i jest. Palimy drewnem i dorzucamy odrobinę węgla. Węgiel oszczędzamy, bo trzeba będzie chyba kupić pod koniec lutego. Nie wiem co kupię. Teraz mam  w pokoju dziennym przez chwilę 17 stopni i od razu rozpalam. Póxniej mam około 22 gdy pale ja i 27 gdy pali Krzysiek. W kuchni jest 10 stopni i w sypialni 15. To dość. Nie marznę podczas ćwiczeń na podłodze, a w nocy śpię pod kołdrą, kocem. Na nogach mam pierzyne po rodzicach Krzyska. Autentyczną i wiekową. Mikuś śpi pod kołdrą, a Józek pod kocem na mnie. Nikt nie marznie.

Od jakiegoś czasu ćwiczę oprócz jogi pilates z obciążeniem. Mam obciążenie na nogi i hantle. Chcę nabrac trochę siły. Efekty już są, bo przestałam sie bronić przed ruchem.

Od pogrzebu Adriana chodzę do kaplicy i dobrze się z tym czuję. Wycisza mnie to i mimo złych aspektów planet obecnie, w moim życiu panuje spokój. Będę chodzić nadal. Teraz co tydzień, bo Adwent. Nie, nie zrezygnowałam z wróżb, Reiki itp. Ksiądz mnie jednak z kościoła nie wygania to chodzę. Liczę na spokój ducha. Myślę w tym roku o pasterce. Mam zamiar przyjąć księdza w czasie kolędy. Zamówiłam już opłatek i świece z Caritasu. Koniec z pracą w niedzielę. Nie muszę pracować wiec nie będę. To co mam zarobić zarobie w pozostałe dni tygodnia.

W tym roku na święta ma być Sebastian. Swięta będą tradycyjne z choinką, szopką. Będzie może schab wedzony, moze pasztet, moze domowa strucla z makiem. Będą domowe pierogi i pierniczki. Już się wzięłam za sprzątanie...

Pracuję teraz intensywnie nad moim kregosłupem, stawami, kośćmi. Robiłam Reiki. Teraz doszło uzdrawianie praniczne. Wybrałam jeden lek homeopatyczny i kupiłam kolejne. Piję zioła. Powinnam brać leki ale nie biorę. Jest lepiej...

piątek, 11 listopada 2022

piątek

Nadal zajmuję sie homeopatią. Mam już książkę i chcę kupić jeszcze jedną ale tym razem drogą za 350 zł. Teraz kupiłam też lek na odchudzanie. Ma wspierać tarczycę i usprawniać metabolizm. Do tego hamuje apetyt i chyba faktycznie działa, bo mniej o jedzeniu myślę i nie podjadam. Obmyśliłam juz też kurację na kręgosłup i stawy. Już leki wybrałam i wkrótce je kupię. Teraz pracuję intensywnie nad moim kręgosłupem.  Uzywam olej z żywokostu, ziól i robię Reiki na kości, stawy i kregosłup. Efekty są. Jest lepiej. Juz ćwiczę jogę i tnę drewno bez skrzwiania się. Myślę o uzdrawianiu pranicznym. Nie wiem czego mogę sie spodziewać. Nie wiem na ile mogę sobie pomóc. Powinnam brać dwa leki chemiczne ale nie chcę. Czy ma mi przejść całkowicie. Czy to realne? Lat mam ile mam i choruję już długo.

Czytam od wczoraj o terapii skoncentrowanej na rozwiązaniach. Temat bardzo ciekawy i wejdę w to głębiej. Wkrótce wykupię kurs. Taki bez uprawnień oczywiście ale gdybym jednak skończyła studia to może pomyślę o uprawnieniach. Terapia jest krótkotrwała i skupia sie na jasnej stronie życia, a nie na problemach. Ja od problemów tych co były uciekam. Nie ma co wracać do przeszłości. Zródło problemu chcę sobie uświadomić, ale drążenia nie uznaję. Warto to co było zostawic za sobą i żyć dalej. O terapii poznawczo-behawioralnej jednk poczytam i moze kurs bez uprawnień też skończę. Moze...

Poza tym pracuję, tnę jeszcze drewno i działam artystycznie. Wróciłam do rysowania. Coś już powstaje. Arcydzieła to nie są, ale i tak jestem zadowolna. Pewnie gdybym  poświęciła więcej czasu na naukę rysowania i malowania byłabym lepsza. Niestety czasu ciągle brak... Ja oczywiście artystką pełną gębą nie zamierzam zostać i nie planuję działać na zamówienie. Rysuję i maluję głownie dla siebie. Traktuję to jako terapię, bo działalność tego typu wycisza i relaksuje... No i bardzo to lubię... :)



czwartek, 3 listopada 2022

czwartek

 Po trudnych przejściach staram sie dojśc do równowagi. Jeszcze wracam myslami do syna, do tego co było dobre, jeszcze załatwiam sprawy urzędowe i inne. Tak na szybko trzeba załatwic odrzucenie spadku w Polsce i w Niemczech. Muszę to zrobić ja i musi moja mama. Grabarz uszkodził płytę na grobie i trzeba to zalać. Załatwiam msze i msze wieczyste.

Poza tym przygotowuję sie do zimy. Ziemniaki już mam i przetwory ostatnie zrobione. Myslę jeszcze o mięsie i kapuście kiszonej. Tnę drewno.

Planuję co by tu przyjemnego zrobić. Chyba powstanie kilka obrazów. Tylko materiały kupię. Wydruki już mam. Moze powstaną rysunki.

Czytam i uczę się. W tym momencie chcę wejść nieco głębiej w arteterapię i homeopatię. Kupiłam kilka książek na ten temat. Z arteterapii moze skończę kurs taki solidny z praktyką. Aby zostać arteterapeutą trzeba w tym momencie skończyć studia. Co z moimi studiami jeszcze nie wiem. W tym momencie jestem na nie, ale mogę zmienic zdanie. Kursu z homeopatii  raczej nie skończę, bo myślę o homeopatii tylko dla siebie i dla bliskich. Mój Józek brał leki tego tego typu i pomogły. Miał całe życie bardzo wrażliwy żoładek i gdy się przejadł często jedzenie zwracał. Był na karmie weterynaryjnej. Lek wybrał. Reakcja była burzliwa, bo zwracał częściej, ale później wszystko przeszło. Teraz zwraca raz na miesiąc. Teraz lek biorę ja. To preparat na kręgosłup, kości i woreczek.