Codzienność

Codzienność

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Urodziny, refleksje, Allegro, wytworki i zdjęcia moich futrzestych...

No i kończę dziś 51 lat. Sporo, ale się odmładzać nie zamierzam i mnie to nie dołuje. Będzie 60 to też dobrze. Oby tylko zdrowie dopisywało. Za młodością nie tęsknię. Była burzliwa i raczej wiele szczęścia nie zaznałam. Teraz mi jest lepiej. Znalazłam cele w życiu. Mam faceta z którym jest mi dobrze. Specjalnych braków finansowych nie mam choć mogłoby być lepiej. Fakt urodę straciłam i zmieniłam się w matronę, ale to każdą kobietę wcześniej czy później czeka. Dziś będziemy z Krzyśkiem świętować. Mają być lody, torcik serowy i naleweczka. Prezent kupię trochę później, bo teraz pustki na koncie. Wybrałam sobie książkę z astrologii. Kupię po 15 września.
Wczoraj za swoje pieniądze kupiłam na Allegro książkę o saturnie. Czaiłam się na nią z pół roku. I mam wreszcie. 
Poza tym wystawiłam na Allegro wróżby i horoskopy. Nawet te wróżby się sprzedają. 
 http://allegro.pl/show_item.php?item=5635940302

 http://allegro.pl/wrozba-analiza-problemu-tarot-astrologia-obszernie-i5636913303.html

http://allegro.pl/wrozba-horoskop-milosno-seksualny-jak-go-uwiesc-i5637419158.html

Dziś miałam jechać do miasta, ale nie jadę, bo jest za gorąco. Do fryzjera i do sklepu budowlanego po farbę emulsyjną pojadę w środę. Ma być już chłodniej. Włosy zetnę krótko. Tak by nie trzeba było szybko znowu fryzjera odwiedzać. Uroda jest nieważna. Ważne, że będę miała wygodę. Strasznie mnie ostatnio włosy denerwują. Nie lubię o nie dbać - układać, farbować itp. Mam je umyć i dość. Jak to dobrze, że trafiłam na mężczyznę, który nie wymaga ode mnie bym była atrakcyjna i zadbana. Tylko moje ciuchy poplamione farbami go denerwują...












 

sobota, 29 sierpnia 2015

Jesienne fluidy, strach przed zimą, ciężkie wpływy i wytworki...

Czuć już jesień. Zaczynają kwitnąć białe morcinki. Na razie pojawiły się pierwsze kwiatuszki. Jeszcze nieśmiało wychylają główki z masy zieleni, ale już są. Wczoraj nazbierałam floksów do wazonu i nawłoci na wianek. Koty zaczynają jeść więcej i już mięso na miskach nie zostaje. Czas pomyśleć o węglu. Chyba kupię za kilka dni, bo jest promocja. Będzie problem ze składowaniem, bo prawie tona leży w komórce. Martwię się o mamę. Ma coraz mniej siły i boi się zimy. Kto jej węgiel przyniesie. Ja z chorym kręgosłupem czy Krzysiek ledwie żywy po pracy z trudem przynoszący nasz węgiel. Problem jest też z tym, że mama węgiel nabiera rękami, bo ponoć jej się miał nie chce palić. Ciężkie jest życie czasem gdy się ma swój dom. W blokach jest łatwiej. 
Ziemniaki jeszcze nie wykopane, kabaczek zjedzony. Zostało trochę botwinki, szczawiu i pomidorów. Niedawno rozmawiałam z rolniczka z okolicznej wsi i ona uważa, że w tym roku był kataklizm przez te upały. Sama straciła kilka hektarów pszenicy, bo wyschła. Kury jajek nie niosą. Krowa się ocieliła i nie ma mleka. Cielę trzeba karmić sztucznie. Wszystko będzie koszmarnie drogie, a rolnicy liczą straty. Grzybów też pewnie nie będzie w tym roku. Żeby tylko zimą ostrych mrozów nie było. Oj daje nam natura w tym roku w kość. Daje...
U mnie nadal wszystko strasznie opornie idzie. Chyba dostane następną pracę na portalu z wróżbami, ale właścicielka wyjeżdża na dwa tygodnie i muszę czekać na sfinalizowanie sprawy. Felietony, które napisałam już od ponad tygodnia leżą i czekają na wstawienie na stronę, bo urlop. Szef z forum dla którego pisałam nie odzywa się od tygodnia i nie wiem czy mam dalej pisać czy nie. Na dodatek mi wszystkich pieniędzy nie wypłacił. To ten okropny saturn mnie gnębi jak nic. Uczy mnie cierpliwości i rzuca kłody pod nogi. Tak będzie jeszcze przez kilka miesięcy, bo on się wolno przemieszcza. Co prawda jowisz już jest w znaku panny, ale saturn go blokuje i nie skorzystam z jego dobrych fluidów. Pech to pech, a tak na jowisza czekałam. Jeszcze i neptun mnie gnębi. Ten to jeszcze mnie nie zostawi przez kilka lat. Ciężki mam teraz horoskop. A tak dobrze szło...
Dziś po południu spałam i leniuchowałam. Później mnie bolała głowa. Jeszcze później się zmobilizowałam i zrobiłam trzy magnesy i kolczyki. Nie ma zmiłuj się...









 

wtorek, 25 sierpnia 2015

Pożar lasu, nieudany telefon, wytworki i muzyka cerkiewna...

Wczoraj palił się las do którego czasem chodzę. Płonął kilka godzin. Straż pożarna kursowała i nawet śmigłowiec brał udział w akcji. Byłam smutna i przerażona, bo strasznie mi było żal tych zwierząt, które zginęły. Sarny uciekły, a jeże, a jaszczurki? Nie miały szans. Zginęły w płonieniach albo się podusiły. Nie wiem skąd ten pożar się wziął. Pewnie znowu człowiek zawinił. Może rzucony pet, a może coś innego. Fakt jest faktem, że bezmyślność ludzi czasem jest porażająca.
Po południu miałam pierwszy telefon z portalu dla wróżek. Był to kontakt nieudany. Pani, która odebrała była wyraźnie spięta i wręcz wściekła. Pytała o uczucia. Wylosowałam kartę i przez jakiś czas interpretowałam wróżbę. Wszystko wyszło raczej dobrze z tym, że wiele zależało od niej. Dodatkowych pytań nie zadała. Spytała czy to wszystko i gdy potwierdziłam rzuciła słuchawką. Nie wiem czemu. Wyraźnie nie nadawałyśmy na tych samych falach. Nie wiem czego się spodziewała czy gadania na ten sam temat pół godziny może? Sama nie wiem. Oby takich klientek jak najmniej było.
Wczoraj tym razem Krzysiek przypalił garnek, a właściwie dwa, bo po dżemie i kapuście, a pilnował zawzięcie. Powinnam go skląć tak jak on mnie, ale to nie w moim stylu. Dałam spokój. Nie ma sensu skoro je sam domyje. Tyle tylko, że nauczkę miał.
Przedmioty do zdobienia powoli mi się kończą. Czekam na następne i to już będzie koniec na razie, bo pracownia pęka w szwach. Teraz wezmę się za malowanie obrazów chyba... Ostatnio kupiłam konturówki, które schną kilka godzin zarazy. Zła jestem na nie...Wczoraj zrobiłam zaledwie piórnik na biurko, a właściwie skończyłam i bombkę. Podoba mi się i jedno i drugie, bo lubię taki styl. Dzieci - aniołki są urocze. Dziś robię magnesy i zawieszkę. Wszystko z aniołkami. Zrobię też kartki, bo mi przyszły nowe kwiatki...
A na koniec muzyka cerkiewna, którą ostatnio namiętnie słucham...


 

niedziela, 23 sierpnia 2015

Wróżenie, przypalony garnek, wrzaski Krzyśka, ogród i wytworki

Nie bardzo mam o czym pisać, bo nic takiego się nie dzieje - pracuję, robię wytworki, odpoczywam i tak mija niepostrzeżenie dzień za dniem. Żaden się nie powtórzy jak mawia moja mama i powinno się go przeżyć odpowiednio. Dla jednego to znaczy przyjemnie, dla innego bardziej świadomie, a jeszcze dla innego bardziej pracowicie. U mnie dziś jest wszystkiego po trochu. Dziś wstałam wcześnie i zalogowałam się na portal dla wróżek. Zleceń zbyt dużo jednak nie mam. Najczęściej to esemes chat czyli najsłabiej płatna usługa. Ciekawe jak będzie dalej. Dzień się jeszcze nie skończył. http://www.wrozbyonline.pl/d/1129
Wczoraj zrobiłam kilka słoiczków dżemu z jabłek. Wyszedł pyszny, ale garnek przypaliłam jak zawsze. Krzysiek się okropnie wściekł i parę przykrych słów przy okazji usłyszałam. Na szczęście się tym nie przejmuję i burzę spokojnie przeczekałam. Zapowiedział, że tym razem go nie wyczyści. Na szczęście ochłonął i garnek domył. Dziś będę robić następne dżemy i może zrobię z 3 słoiki kompotu.
Ostatnio żyję ogórkami pomidorami i botwinką z mojego ogrodu. Jem też po trochu kabaczka, który raczył całkiem spory urosnąć. Będzie chyba jeszcze kilka z tym, że nie wiem czy zdążą dojść. Za to dyni nie będzie. Wyrosły pędy na  kilka metrów, a owoców nie ma. Ani jednego. Mama twierdzi, że nie mam ręki. Może to i prawda, albo po prostu ziemia bardzo licha. Niby nawożę, ale to widocznie za mało, a sztucznych nawozów stosować nie chcę. Jeśli już mam zbierać coś to zdrowego, bo takie warzywa z chemią mogę sobie kupić. Prościej będzie i taniej.
A na koniec moje wytworki, bo zaraz zmykam na medytację.















Wszystko co fioletowe wyszło granatowe nawet lawenda. Ech...

 

piątek, 21 sierpnia 2015

Jesień, przetwory, wyworki i Morus w sypialni...

Idzie jesień. Ja już ją czuję. Kroczy dostojnie. Jeszcze jest daleko, ale już patrzy w moją stronę. Straciłam napęd i zrobiłam się senna. Więcej też jem. Ciągle jestem głodna. Noce zrobiły się chłodne i słońce już tak nie przypieka. Wprawdzie jeszcze śpię nago przy otwartych oknach, ale już pod kocem, a nie pod prześcieradłem. Koty jeszcze nie wyczuły pisma nosem i apetytu nadal nie mają. Nawet mięso zostaje w miskach, ale już szukają ciepła kładąc się na modemie i dekoderze. Pogoda jest całkiem przyjemna - taka jaką lubię. Jest ciepło, ale nie upalnie. Przestałam się pocić, ale jeszcze chustą ramion nie przykrywam. Późne lato to obok jesieni i wiosny moje ulubione pory.
Wczoraj dostałam wiaderko jabłek od koleżanki. Dziś będę je przerabiać na dżemy i kompoty. Zrobię też nalewkę i chutney. Trochę czasu stracę, ale lubię to robić w przeciwieństwie do sprzątania.  W mojej pracowni nie ma już gdzie stanąć. Czeka mnie też pranie kap i koców, bo wszystko jest w sierści.
Wczoraj przyszła paczka z bombkami. To już chyba ostatnie w tym roku. Teraz czekam na przedmioty do zdobienia, które kupiłam wczoraj za pieniądze zarobione na forum. Czekam też na sztuczne kwiaty do ozdoby kartek. Będzie co robić...Tym bardziej, że wybrałam też z szafy wszystkie szerokie drewniane wieszaki. Może ich jeszcze trochę dostanę od mamy. Część zostawię sobie, a część może mi się uda sprzedać. Muszę teraz robić co się da, bo w zimie znowu z pracowni nie da się korzystać z powodu zimna.








 Dziś w nocy spał z nami kolejny kot. Morusek moja czarna pantera już od jakiegoś czasu usiłował się wprosić na noc do sypialni. Wczoraj uległam, bo miauczał pod drzwiami. Spał spokojnie na łóżku całą noc. Dopiero rano zaczął się kręcić i wspinać po meblach. Krzysiek musiał go wypuścić. Zobaczymy co będzie dziś w nocy.

środa, 19 sierpnia 2015

Nowe pomysły, praca i głodzone koty...

Dwa dni temu pomyślałam sobie, żeby robić talerze, bombki, zawieszki, kasetki i magnesy z indywidualnym zdjęciem osoby, która wyrób zamawia. Od razu córka koleżanki zamówiła bombkę w kształcie serca dla chłopaka. Dziś jadę wydrukować zdjęcia. Ma być niekolorowe. Chciała czarno - białe, ale zaproponowałam jej, żeby było typu sepia i się zgodziła. Powinno wyjść ładnie. Od razu wydrukuję też zdjęcia jesienne i kilka w typie rysowanych ołówkiem. Też mi się takie podobają i chcę je gdzieś umieścić. Na razie czekam na pieniądze, bo muszę kupić przedmioty do zdobienia. 
Po południu będę robić nalewkę z brzoskwiń i drugą ze śliwek. Mam zrobić jeszcze z jabłek i z gruszek. Gruszki chyba będę musiała kupić, bo na moich ucztowały szpaki i niewiele zostało. 
Po powrocie z miasta muszę tez trochę popracować czyli popisać na forum, bo wczoraj się okazało, że jeszcze przez tydzień mam tam pracę. Powinnam też napisać jakieś opowiadanie, ale weny brak. Przedmioty do zdobienia prawie wszystkie mi wyszły więc decu dziś nie będzie. Może za to kartki zrobię.
Wczoraj usłyszałam od koleżanki, ze nastała nowa moda u niej na wsi na niekarmienie kotów. Ponoć maja się same pożywić tym co upolują. Do dziś jestem w szoku. W życiu czegoś takiego nie słyszałam, a z wsią przecież miałam kontakt. W Kamesznicy np. 30 lat temu koty dostawały mleko i resztki z obiadu, ale głodne w większości nie chodziły. U mnie też jeszcze ciemnota panuje i nie wszyscy np. koty sterylizują. No ale tu chodzi o pieniądze. Sterylizacje są kosztowne i nie każdego stać, ale żeby jeść nie dawać. Odechciało mi się wsi. Nie chciałabym mieć kontaktu z tego typu ludźmi. Dla mnie to znęcanie się nad zwierzętami jest nic innego.
A na koniec ostatnie wytworki. Trochę tego jest...









 
 

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Jesiennie, idealny mężczyzna, wytworki i porządki...

Wreszcie koniec upałów. Wczoraj cały dzień padał deszcz. Pogoda była cudna, prawie jesienna. Uwielbiam taką. Była też i burza, która uszkodziłam mi modem. Trzy godziny kombinowałam i wisiałam na telefonie do orange. Dopiero podpięłam stary modem i internet zadziałał. Ten co miałam zgłosiłam do wymiany i odwołałam techników. Krzysiek się wściekał, że w domu ruch. Nie znosi takiej atmosfery. Lubi spokój. To tak jak ja.
Czasem zastanawiam się jak mi się zmieniły priorytety. Kiedyś mój mężczyzna musiał być  przystojny i być prawie supermenem. Zwracałam uwagę czy umie tańczyć, czy jest sprawny fizycznie, czy ma samochód lub motocykl, czy jeździ na nartach. Na takich, zdawałoby się przeciętnych, mężczyzn jak Krzysiek nie zwracałam uwagi. To był błąd. Krzysiek to prawie ideał - kanapkę naszykuje, kawę do łóżka przyniesie, koty wypieści, kuwetę posprząta. Żeby tylko prawo jazdy miał i nie złościł się tak...Cały czas jestem wdzięczna losowi, ze postawił go na mojej drodze...
Wczoraj leniuchowałam - spałam, czytałam i robiłam bombki. Nic prawie nie napisałam. Jak niedziela to niedziela. Bombki powoli mi się kończą. Zrobię jeszcze tylko kilka i dosyć. Na Boże Narodzenie myślę jeszcze o magnesach, zawieszkach i może świecznikach i dosyć na ten rok. Czas pomyśleć o dekoracjach jesiennych. Może świecznikach, zawieszkach, magnesach i kartkach oczywiście. Może też zrobię jakąś kasetkę. Tylko czy nie za późno o tym pomyślałam? 








Wczoraj porobiłam trochę porządku w komputerze. Okazało się, że sporo wytworków nie wstawiłam na galerię. Czas to naprawić. Powinnam też wstawić zdjęcia na facebook, nk i na Dawandę. Sporo pracy mnie czeka. Może też na Alegratkę. Ja na razie kartek robić nie będę. Dopiero wtedy zacznę jak wszystkie zdjęcia pokażę...
Dziś pogoda fajna - chłodno i jesiennie. Tak jak lubię.