Żniwa już przeszły a już powoli czas obfitości i w ogrodach też się kończy. Jeszcze tylko drzewa w sadach uginają się od owoców. Spiżarnie stopniowo się zapełniają a przetworów przybywa i u mnie. Czas jest bardzo pracowity i płodny. Czas na pierwsze podsumowania co mi się w tym roku udało zdziałać a co jeszcze czeka na realizacje. Czas też na okazanie wdzięczności matce naturze za dostatek i czas przełomu bo powoli lato się kończy i czuć już zbliżającą się nie ubłagalnie jesień. Pierwsze bociany już odleciały a następne szykują się do podróży. Podobnie jaskółki. Słońce inaczej świeci i niby daje ciepło w dzień ale nie grzeje zbyt mocno tak, że upały już nie takie dotkliwe. Liście na agrestach i porzeczkach już podeschły i stały się papierowe, winogron dojrzał i zaczyna gubić liście a winobluszcz zaczyna się przebarwiać na czerwono. Czarny bez już prawie dojrzały a orzechy jeszcze trochę i zaczną pękać. Pokrzywa już straciła urodę i przestałam dodawać ją do potraw. Poranki są już chłodne podobnie jak noce i wieczory. Od kilku dni zarzucam już wieczorem chustę na zziębnięta ramiona a wczoraj w nocy odkryłam się i obudziłam z zimna. Marzę o rozpaleniu w piecu a moja mama pali już wieczorami, od kilku dni czego jej zazdroszczę. Koty nie gubią już sierści i od paru dni wyjadają wszystko z misek a Mruczek zaczął wciskać się pod koc i tak śpi przytulony do mnie. Opanowała mnie nostalgia i sporo wierszy powstaje...
Gdy lato z jesienią się wita
za tydzień dzień dwa
powitam miękkie rysy dnia
z zachwytem tonąc
w oczach jesieni
mgły lekkie jak woal
ośmielone rześkością poranka
rozgoszczą się
na łąkach i ugorach
zafalują między pniami brzóz
przytulą do serca astry
a przed chciwym wzrokiem skryją
pękające orzechy i rumiane jabłka
pyszne liście powoli zaczną
nucić pieśń rozstania
a winobluszcz pierwszy
krwistym rumieńcem
pożegna odchodzące lato
bociany po raz ostatnio
przepłyną sennie nad polami
a ja odkryję
zwiewną nitkę babiego lata
podążającą ku słońcu
Piszę też haiku i brakuje już tylko kilku a będzie następny tomik, który wydam prawdopodobnie w przyszłym roku. Ostatnio moje haiku o tematyce letniej zdobyło pierwsze miejsce w konkursie z czego bardzo się cieszę...
oto ono
drzewo przy ganku
stopnie schodów do domu
żółte od gruszek
a to haiku na powitanie jesieni
winobluszcz obok drzwi
pierwszy czerwony liść
przy twojej twarzy
chłód o poranku
suchy liść winorośli
w twoich dłoniach
http://poezjaduszmalowane.blogspot.com/2013/08/drzewo-przy-ganku.html
Czuć już rześki oddech jesieni a u mnie od poniedziałku zaczyna się wycinka pierwszych drzew, tym razem dwóch jabłonek. Jest mi ich tak strasznie żal bo zżyłam się z nimi, przyzwyczaiłam się do nich, pamiętam je od dziecka no i to mój dziadek je sadził i pielęgnował. Były piękne- gęste, rozłożyste i zielone. Rodziły wspaniałe soczyste i kruche, słodko- kwaśne jabłka, bardzo smaczne i duże, doskonałe i do schrupania i na przetwory i do ciast. Nigdy bym ich nie wycięła gdyby nie to, że bardzo ostatnio zmarniały i już prawie uschły. Od kilku lat nie dawały już owoców ani cienia i nawet ptaki już nie wiły w ich koronach gniazd a i rzadko przysiadały. Tyle lat zwlekałam i zwlekałam ale w końcu decyzja podjęta i za kilka dni tych wspaniałych drzew już nie będzie a w przyszłym roku na ich miejscu będą pewnie już rosły nowe młode drzewka bo bardzo mi brak własnych owoców. Drewno się nie zmarnuje bo zostanie pocięte na klocki i w ten sposób moje ukochane drzewa po raz ostatni obdarzą mnie w zimie dobrem- tym razem ciepłem a mnie pozostaną zdjęcia i wspomnienia...Przemijanie ale taka jest kolej rzeczy...
Upały przeminęły i wybrałam się wreszcie na targ na zakupy. Wyprawa była bardzo owocna bo przytargaliśmy z Krzyśkiem sporo owoców na przetwory czyli na sos chiński i na sos paprykowo-czosnkowy oraz parę drobiazgów z giełdy staroci i piękny taboret na kręconych nogach. Nie są to wprawdzie antyki ale oko cieszą. Solniczka z porcelitu stoi już umyta i wyparzona na blacie a komplet kuchenny z Włocławka składający się z łyżek, widelca, ubijacza i tłuczka zdobi już ścianę w kuchni a taboret zachęca do odpoczynku w pracowni. Przy okazji pobytu na targu odwiedziłam też miejsce gdzie sprzedawany jest drób i króliki i widziałam kury między innymi młode mieszane z zielononóżkami po 20 zł. Wyglądały bardzo dobrze i pewnie bym je kupiła. bo rodzina już prawie urobiona ale trzeba jeszcze poprawić komórkę a w tym roku raczej z tym nie zdążymy...Teraz marzę o kozie a raczej o parze z karpackich bo skoro są na hodowlę dotacje to tak sobie myślę, że młode także koziołki, od mojej pary miałyby szansę na długie życie...Rodzina a zwłaszcza Krzysiek jest oczywiście przeciwna a ja się nie zgadzam na pozbawianie życia młodych. A więc muszę wszystko przemyśleć...
Jesień za pasem i powoli wprowadzam do jadłospisu coraz więcej potraw mięsnych i treściwych. Jemy więcej ziaren w tym ciecierzycy i soi a dziś były na kolacje śledzie...
Śledzie w ziołach
5 płatów śledziowych
1 duża cebula
0, 5 łyżeczki pieprzu
0,5 łyżeczki majeranku
0,5 łyżeczki tymianku
0,5 łyżeczki rozmarynu
0, 5 łyżeczki bazylii
5 łyżęk oleju
5 łyżek octu
Śledzie wymoczyć i pokroić. Cebulę rozdrobnić. Przyprawy wymieszać. W słoiku układać warstwę śledzi i cebuli, posypać ziołami polać olejem i octem. I tak na przemian. Wstawić na 2 godziny do lodówki i smacznego...