Codzienność

Codzienność

sobota, 9 lutego 2013

Sunia, telefon i haiku

Dostałam dziś zupełnie niespodziewanie wiadomość o Suni i jej aktualne zdjęcie. Panienka teraz nazywa się Borówka. Koteczka jest kochana, słodka i taka piękna, że aż mi żal, że ją wydałam. Pocieszające jest to, że doskonale trafiła , jest szczęśliwa i rozpieszczana. Mimo to nie zapomniałam o niej i wciąż się o nią martwię. Nie mogę też zapomnieć jej rozpaczy i przerażenia gdy wkładałam ją do transporterka. Opierała się z całej siły,wyciągała łapeczki przez otwory a mnie serce pękało. Z takim wyrzutem na mnie patrzyła, że do dziś śni mi się to po nocach. Nigdy więcej nie chciałabym tego przeżywać. Nie nadaję się na dom tymczasowy. Za bardzo przyzwyczajam się do wszystkich bied, które do mnie trafiają i potem z oddaniem jest problem. Teraz mi zostały 3 maluchy a kiedyś wzięłam parkę, która też została na stałe a wzięłam tylko na chwilę bo fundacja szukała im domu. Tak to już jest ze mną pokocham i zostawiam innej opcji nie ma.


Józek już jest prawie zdrowy. W moczu ma jeszcze tylko trochę leukocytów a po białku i krwi ani śladu . Na szczęście i mam nadzieję, że tak będzie bo karmę urinal wcina aż miło. Tylko czatuje pod drzwiami od spiżarki i czeka kiedy mu napełnię miseczkę. Dużo też pije a to sprawia, że  dużo siusia i oczyszcza mu się dzięki temu pęcherz z resztek piasku. Podczas choroby Józka, gdy musiałam z nim przejść przez pół miasta do postoju taksówek bo był mróz a najbliższy autobus odchodził dopiero za 40 minut, podjęłam decyzję o zakupie telefonu komórkowego, pierwszego w życiu. Do tej pory nie kupowałam bo nie znosiłam komórek. To ciągłe dzwonienie w autobusach, sklepach i na przystankach. Ta muzyczka i pikanie to tu to tam dla istoty takiej jak ja, rozmiłowanej w ciszy to istna zgroza. Jak postanowiłam tak zrobiłam. Kupiłam telefon i od kilku dni się nim bawię. Aparat jest fajny i ma sporo funkcji.  Całkiem nieźle sobie z nim radzę, intuicyjnie na wyczucie bo był bez instrukcji. No i muszę przyznać, że zabawka jest ekstra. Prawie się zakochałam i już teraz planuję zakup nowego aparatu/mój jest używany/.Może nawet smartfona kto wie czas pokaże. Na razie cieszę się z tego co mam i przeglądam oferty  sklepów internetowych. No i nabieram odwagi bo wczoraj dobrałam się do aparatu mojej mamy i bez problemu doszłam jak się nim posługiwać. Zrobiłam jej klika zdjęć i wyczyściłam skrzynkę z esemesów czego sama zrobić nie potrafiła choć ten aparat ma już z pół roku.
No i na koniec moje haiku z konkursu zimowego. Zajęłam 4 miejsce i wygrałam książkę z czego się bardzo cieszę bo to pierwszy konkurs w jakim brałam udział.

ogród w śnieżycy
gałęzie jałowca
ciążą ku ziemi

10 komentarzy:

  1. Bardzo szybko przyzwyczjamy się do naszych czworonogów a potem serce boli.Jeśli ma dobrze to tylko trzeba się cieszyć.Najważniejsze,że Józek ma się lepiej.
    Dzisiaj bez komórki trochę trudno żyć ale czasami się przydaje.
    pozdrawiam i gratuluję wygranej.










    OdpowiedzUsuń
  2. To jesteśmy obie podobne.
    Nie nadaję się na dom tymczasowy totalnie.
    Serce mi się kraje jak oddaję,
    a oddać trzeba bo ile można mieć kotów w mieście...
    Mam nadzieję ,że koteczka trafiła w dobre ręce :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dobrze wiedzieć, że jest tyle osób o wielkich sercach. Tak się cieszę na wieść o Józiu. Buziaki dla całej gromadki

    OdpowiedzUsuń
  4. koteczka trafiła bardzo dobrze....no ale i tak żal, że już jej ze mną nie ma...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tez zawsze przeżywam rozstanie z maluchami na tymczasie. Pamiętam Burmską - maleńka koteczka, którą zaadoptowała moja trójkolorowa Jo. Wiem, że ma rewelacyjny domek, ale do tej pory jak oglądam zdjęcia to mi się łza w oku kręci, a minęło już 7 lat! I tak za każdym razem. I z jednej strony, żałuję, że nie mam teraz żadnej wolnej miejscówki na tymczas, a z drugiej cieszę się, bo za każdym razem serce pękało...

    OdpowiedzUsuń
  6. Kupili mi telefon, bo czasami samochód zawodzi i trzeba dzwonić po domową pomoc, a i z chatki kontaktuję się z domem, jak jestem sama, jednak potrzebne urządzenie; też byłoby mi żal, bardzo przywiązuję się do zwierząt; serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  7. piękny kotek dobrze że trafiła do kogoś wartościowego nie musisz żałować :) będę czytać bloga pOzdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. gratuluję nagrody!
    Nie potrafiłabym oddać zwierzęcia.
    O Tytusie, kocie wykarmionym przeze mnie "własną piersią", przez chwilę myślałam: wykarmię i oddam w dobre ręce. Po kilku dniach stało się to niemożliwe. Z równym skutkiem ktoś mógłby chcieć żebym oddała któreś z moich dzieci.
    Zdrowia życzę! Tobie i zwierzakom.

    OdpowiedzUsuń
  9. Fantastic site. Lots of useful info here. I'm sending it to several friends ans additionally sharing in delicious. And of course, thank you in your sweat!

    Here is my site :: visit the official web site

    OdpowiedzUsuń
  10. Mnie też wydawało się,ze komórka jest mi niepotrzebna i nigdy jej nie opanuję.Konieczność mnie zmusiła do jej posiadania,a opanowanie okazało się wcale nie takie trudne.Cieszę się ,ze z kotkiem lepiej i gratulacje wygranej.

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam