Mój własny świat... życie codzienne, twórczość, ciepłe, swojskie klimaty, nieco romantyzmu, szczypta magii i całkiem sporo pozytywnych emocji...
Codzienność
czwartek, 24 lipca 2014
Jesienny dzień, urok kuchni i praca nie tylko koło domu...
Pogoda cudna - pochmurno, rześkie powietrze i od czasu do czasu pada. Za oknem bardziej jesień niż lato, ale cóż poradzić jak ja właśnie takie klimaty lubię i na upały się wzdrygam. Tak ma być przez kilka dni, tak że odpocznę od litrów potu i nabiorę energii. Szkoda tylko, że w ogrodzie za dużo zrobić się nie da...
Ostatnio sporo czasu spędzam w kuchni i przeprowadziłam w niej parę zmian. Najważniejsza to brak obecnie obrusa. Musiałam z niego zrezygnować, bo Ona lubi spać w kuchni na stole i obrus ciągle był nie tylko brudny, ale i cały w sierści. Musiałabym go zmieniać codziennie, a to według mnie przesada. Teraz kuchnia wygląda inaczej i nie jest już tak przytulna/chyba/. Muszę się przyzwyczaić. Dla mnie kuchnia to miejsce szczególne i magiczne. Powinna być klimatyczna, koniecznie wiejska i bardzo przytulna. Powinny być w niej drewniane meble, belkowany sufit, elementy z nietynkowanej cegły, sporo tkanin i naczyń kamionkowych. Konieczne są też wiązki ziół i wianuszki z czosnku. Powinien w niej być też piec typu kuchni. Moja kuchnia nie całkiem jeszcze taka jest, ale mam zamiar to zmienić jeśli mi się uda. Z czasem stanie się tą wymarzoną no prawie, bo pieca nie uda mi się zrobić...Będzie to zupełnie nowa kuchnia...
Parę zdjęć z obecnej...
Dzisiaj miałam sporo pracy i jeszcze będę miała. I tak zrobiłam 15 słoików ogórków. Mam je jeszcze zalać wodą. Wsadziłam do doniczki sadzonkę begonii drzewiastej. I oby się ukorzeniła, bo roślinka piękna. Po południu idę z Krzyśkiem przyciąć porzeczki czerwone. Zrobię też kilka sadzonek. Przytnę również agresty, choć na to nie pora, ale wiosną zapomniałam. Powinnam też posprzątać półki w spiżarni, bo przetworów przybywa...Tak sobie ostatnio myślę, że nie mam zupełnie czasu na robótki. Mniej też piszę. Chyba to prace na dworze tak mnie absorbują. Ogródka po prostu nie da się zostawić, bo wszystko zmarnieje. No i sezon trwa tak krótko...
Jutro imieniny mojego Krzyśka, a później Anny i według przysłowia Od Anki zimne wieczory i poranki. Prawie połowa wakacji już za nami. Jak ten czas szybko leci, jak gna. Dopiero wiosna była i kwitły krokusy, dopiero wąchałam bzy, a tu jeszcze miesiąc i już będzie można wyglądać jesieni. Swoją drogą tyle mnie jeszcze pracy przed nadejściem jesieni czeka. Obym zdążyła...Ciekawy ten rok był i pełen wrażeń. Inny, wypełniony pracami ,,wiejskimi" co mnie bardzo cieszyło. Nie wszystko mi się udało i popełniłam sporo błędów, ale ten tylko błędów nie popełnia kto nic nie robi...W przyszłym roku będzie lepiej, mam nadzieję...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Piękne, klimatyczne miejsce :) Mój kot również musi być wszędzie, nawet w talerzu obok obiadu chętnie by leżał :)
OdpowiedzUsuńMoje mogą siedzieć prawie wszędzie, nie zabraniam im. W końcu są ważniejsze niż obrusy...
UsuńCóż z kotami tak to jest...
OdpowiedzUsuńA kuchnia ma być taka jak lubimy :-)
Tak to ważne, bo tylko wtedy przyjemnie się w niej działa...
UsuńNowa kuchnia z pewnością będzie ciekawa :)
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę...
UsuńCzasami wystarczy przemalować półkę, zamiast drzwiczek powiesić zasłonki w dolnych szafkach, a kuchnia zrobi sie przytulniejsza. Ja tez wolę dzisiejszą pluchę od upałów, tylko, że w naszym klimacie temperatura spada nagle o 20 stopni. Jo tyż Anka, a skoro zimne nocki i poranki, maż przezywa mnie "zimna Anka". Ale niech juz nadejdą. Nikt, kto mieszka w domku, nie wie, co znaczy mieszkać na trzecim piętrze i mieć okna od zachodu.
OdpowiedzUsuńMuszę nad kuchnią popracować, ale chyba dopiero w przyszłym roku. W tym roku planuję zrobić łazienkę jak się uda...Upały te w dzień mają jeszcze wrócić i dadzą nam popalić...
UsuńJa już odczuwam nostalgię na myśl o jesieni... A z obrusa w kuchni zrezygnowałam już dawno. Kolorową ceratę połozyłam na stole, żeby było łatwo sierść zgarnąć. A obrus nakładam tylko do jedzenia - wisi na oparciu krzesła i czeka...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Asia
Do niedawna moje koty na stole w kuchni jeśli siedziały to tylko na chwilę. Dopiero Ona zaczęła na nim spać i okropnie brudzić przy okazji. Teraz stół jest bez obrusa tylko z nakładkami...
UsuńMam identyczną półeczkę tylko, ze pomalowałam ją na zielono :)))))
OdpowiedzUsuńNo popatrz, a ja myślałam, że zrobił ją dziadek...
UsuńKuchnia wygląda jak ta, jaką widywałam wielokrotnie na rekonstrukcjach sprzed xxx lat, chociaż nie brakuje w niej współczesnych elementów. Wypychanie słoików wnętrznościami - praca się wynagrodzi później... :D
OdpowiedzUsuń