Codzienność

Codzienność

sobota, 26 lipca 2014

Zimna Anka, wena i kotka morderca...


No i doczekałam się Anny. Wreszcie jest nadzieja na chłodne noce i rześkie poranki. No przynajmniej według przysłów. Przysłów znam sporo dzięki babci, która lubiła co rusz przysłowia cytować. Może wreszcie je spiszę i powstanie książka...Nawet już zaczęłam pisać...

Od świętej Anki zimne poranki.
Święta Hanka grzyby sieje.
Święta Anna to już jesienna panna.
Od świętej Hanki chłodne wieczory i zimne poranki.
Na świętą Hannę mrowiska poszukaj w zimie ogniska.

Od kilku dni sporo piszę. Powstało kilkanaście haiku i kilka wierszy. Tomiki piszą się same. Tomik z haiku jest gotowy i tomik z wierszami też. Niestety funduszy na wydanie na razie brak. Piszę dalej, bo muza usiadła mi na ramieniu i cichutko szepcze do ucha...

Odszedłeś

odszedłeś
wieczór usłyszał krzyk 
szczęście kołysane w ramionach 
uleciało 
  
czy nie brak 
niewypowiedzianych słów 
nie szkoda chwil 
wypełnionych słodyczą 
  
dlaczego 
ciepły dotyk 
nie potrafił spoić 
naszych dni 
w jedno istnienie 
  
pomyśl 
o samotnych wieczorach 
stężałych od ciszy 
i o chłodzie dłoni
wróć

Dwa dni temu spokojny dzień skończył się źle. Tak to przynajmniej na razie wygląda. Otóż wyszłam późnym popołudniem na podwórko i zastałam kotkę od sąsiadki uciekającą z gołębiem. Gołąb był żywy i wciąż się szamotał. Ruszyłam na odsiecz i udało mi się gołębia uratować. Przeżył, ale niestety ma coś ze skrzydłem i do tej pory nie fruwa. To gołębica, bo już w komórce do której ją zamknęłam, zniosła jajko. Gołębica je, pije i chodzi normalnie. Nie jest też poraniona. Tylko to skrzydełko jej trochę zwisa. No i teraz nie wiem co będzie dalej. Jeżeli przeżyje, ale nie zacznie latać będę musiała kupić dużą klatkę i tak biedula spędzi resztę życia. Czy będzie szczęśliwa? Wątpię. To przecież ptak, stworzony do latania, do przestrzeni nie do klatki. Z drugiej strony innego wyjścia przecież nie ma. Cierpi też w tej chwili samiec, partner gołębicy. Widział co się stało i próbował partnerce pomóc w czasie ataku kota. Był cały czas blisko i fruwał nad kotem. Teraz otumaniony szuka gołębicy i gulgocze po podwórku. Gołębie są podobno monogamiczne i przywiązane do siebie. Co zrobić z kotką, która sobie zrobiła u mnie spiżarnię. Jeszcze nie wiem. Na razie zaproponowałam sąsiadce kupno obroży z dzwoneczkiem, bo tak dalej być nie może. Natura naturą, ale nie pozwolę, by mordowała na moim podwórku ptaki, które dokarmiam i o które dbam...

A na koniec trochę muzyki...









21 komentarzy:

  1. Może by tak wpuścić partnera do gołębicy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Partnera wpuścić nie można, bo fruwający gołąb może się rozbić o ściany...

      Usuń
  2. bardzo mnie ciekawi odpowiedź sąsiadki, uważam, że pomysł z dzwonkiem jest bardzo dobry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sąsiad się na dzwonek zgodził, ale ja muszę go kupić. kupię od razu też bezpieczną obrożę czyli taką, która się rozepnie w razie zaplątania się kotki...

      Usuń
  3. Dobrze, że sąsiedzi zgodzili się na obrożę z dzwonkiem, chociaż mogliby sami ją kupić. Widocznie jeszcze do tego nie dojrzeli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie chcą ponosić kosztów choć koty lubią...

      Usuń
  4. Też mam takiego gołębia bo Wnuki przywiozły z miasta jest u nas prawie miesiąc i nie lata chodzi tylko po podwórku .Na szczęscie moje kocurki nie atakują go.Pomysł z napisaniem książki zawierającej przysłowia bardzo fajny.Miłej niedzieli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje koty są drapieżne i obawiam się, że by go upolowały...

      Usuń
  5. Moja Kasta dziś zaatakowała jaszczurkę w lesie. Nakrzyczeliśmy na nią. Z gołębicą poszłabym do weta, nie jej zobaczy skrzydło.
    Ja też sie ciesze na moje święto, jak nigdy. Mam dość dusznych wieczorów i nocek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poszłabym gdyby włóczyła skrzydłem po ziemi, a tak nie jest. Tylko jej leciutko zwisa. może się pozbiera za kilka dni...

      Usuń
  6. Zapomniałam zapytac się o tego kotka staruszka co nie ma domku.Ja go tam moge przygarnąć miejsca u mnie dużo tylko problem będzie z przywiezieniem go do mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio zdjęć nie było...Spytam a gdzie by trzeba dowieźć?

      Usuń
    2. Loni znalazł dom tymczasowy. Ze stałym może być problem, bo ma FIV. W dodatku coś mu zaczęło zdrowie szwankować. Wykończyło go to schronisko, a ma już około 12 lat...

      Usuń
  7. Jeśli coś będziesz wiedzieć to pisz do mnie halszka_las@onet.pl lubuskie koło Nowej Soli

    OdpowiedzUsuń
  8. Instynkt zabójcy niestety jest silny u kotów, może rzeczywiście dzwoneczek pomoże. Wiersz przejmujący.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziwię się, że z gołębiem jeszcze nie pobiegłaś do weterynarza. W tamtym roku wyciągnęłam z rowu przydrożnego potrąconego gołębia i zawiozłam go do placówki, gdzie zostało mu nastawione skrzydło (miał złamane), a potem został oddany właścicielowi. Jak się źle zrośnie lub wda zakażenie w skrzydło będzie niefajnie, a przecież można temu zapobiec!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten nie jest ani skaleczony ani nie ma złamanego skrzydła, bo nic po nim nie widać. Wydaje się być zdrowy, je pije, normalnie chodzi tylko nie fruwa. Gdyby skrzydło było złamane to by nim powłóczył po ziemi, a tak nie jest. Oba skrzydła są przyciśnięte do ciała. Potrafi się nawet stroszyć gdy zbyt blisko do niego podchodzę. Zastanawiam się czy coś mu się nie przytrafiło wcześniej i dlatego go kot złapał...

      Usuń
    2. Ja do takich spraw podchodzę prosto, boli mnie noga, ale nie jest złamana to jednak coś w tym jest i idę do lekarza. Tak samo w przypadku gołębia, nie krwawi, nie jest złamane, ale jednak coś się stało, więc idę się skonsultować. Zrobisz jak uważasz, może mu przejdzie.
      Teraz mieszkam na wsi i przy domu stoi gołębnik, gołębie znikają jeden za drugim, a niezjedzone, martwe ptaki co rusz się gdzieś walają :/ Z naturą nie wygrasz.

      Usuń
    3. Ja generalnie jeśli chodzi o mnie lekarzy unikam i leczę się najpierw domowymi sposobami. Jeżeli chodzi o zwierzęta to do weterynarza chodzę od razu z tym , że muszę widzieć wyraźne objawy choroby, bo coś przecież muszę mu powiedzieć. Każdy wyjazd do lekarza o dla zwierzęcia to olbrzymi stres, który tez obojętny dla niego nie jest...Z gołębiem jest tez problem tego rodzaju, że ja nie ma w czym go zabrać. Nie mam klatki i musiałby jechać w pudełku w zatłoczonym autobusie, co przyjemne dla niego by nie było...

      Usuń
    4. Generalnie jeśli przewozi się zwierzęta z podejrzeniem uszkodzeń to powinny być umieszczone w małym pudełku, żeby sobie niczego nie zrobiły. Osobiście lekarzy również unikam, ale jeżeli komuś z otoczenia coś się stanie lub ma jakieś objawy od razu jest oddelegowany :)

      Usuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam