Codzienność

Codzienność

czwartek, 19 grudnia 2024

czwartek

 Swięta coraz bliżej. U mnie pracy masa. Wszystko idzie sprawnie. Działam i słucham kolęd, ale w wersji instrumentalnej. Dziś to Hauser i Enya.

Wczoraj obejrzałam trzy odcinki Ludzi gór. To seria dokumentalna na Canal+. Film o twardych ludziach żyjących z dala od cywilizacji. Film trudny dla mnie, bo giną zwierzęta. To dla nich pożywienie. Starsze odcinki są niedostępne. Szkoda. 

Piszę wiersze, wspominam dawne święta i Wigilie gdy moi bliscy byli obok.

W styczniu będzie nabór do kolejnej antologii. Wezmę udział jak się uda.

Pod koniec lutego mam warsztaty malowania wstążkowego. Później może mandali wstążkowych.

Jak zdobędę pieniądze i miejsc nie wykupią to pod koniec lutego pójdę na Jezioro Łabędzie. :)





***

czas biegnie gna

jeszcze jeden dzień

i jeszcze jeden

i Wigilia

samotna

tylko ty i ja

mojego syna zabrakło

odszedł na zawsze do krainy bez powrotu

wcześnie za wcześnie

tak to jest gdy kieliszek

ubarwia bardziej niż życie

on tak czekał na święta

lubił gorączkę przygotowań

zakupy

cenił bliskość przy stole

misterium

czar prezentów

ostatnio podarował mi różaniec i biblię

przeczytam z niej fragment przed wieczerzą

wspomnę

 

***

 

pamiętasz

pierwsza wieczerzę razem

gdy dłoń w dłoni

szliśmy do stołu

i te święta pachnące sernikiem i jodełką

i srebrną gwiazdę na czubku

nieco przechyloną

i łańcuch z bibułki

kolorowy i delikatny

jak to co nas łączy

pamiętasz tą magię

barszcz z uszkami

wyczarowany przez moja mamę

i wzruszenie twojej

a tego kota w śniegu przy drodze

który płakał za domem

i jego czułość

gdy odtajał przy kominku

w tamtym roku samotny wędrowiec

miał cztery łapy

pamiętasz jego miłość i naszą

pamiętasz

 

 

***

dziś Wigilia

śnieg prószy od rana

gwiazdki tańczą wirują

zwieszają się z rzęs

jak firanki

jak wtedy

gdy Wigilię spędziłam u mamy

jeszcze na wsi

była wtedy taka młoda

pełna życia

szczęście się do niej uśmiechało

z każdego kąta izby

i tryskało kaskadami wokół

piec czarodziej szeptał od rana

tata znosił drewniane szczapy

później ubrał choinkę

górską jodłę szybującą pod sufit

a mama uprawiała czary w kuchni

była zupa grzybowa karp

z radością lepiłyśmy pierogi

chyba kopę

zapach piernika pieścił nos

korzenno-miodowym aromatem

ileż to już lat minęło

ile chwil dni Wigilii

pozostały wspomnienia

i puste miejsca przy stole


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam