Jutro będzie dzień luźniejszy, bo gość chce odpocząć trochę, a od czwartku zaczyna się praca w domu i koło domu. Gość miał przyjechać z piłą i wyciąć stare drzewa owocowe. Nie tym razem jednak, bo na drzewach ptaki pozakładały gniazda. Nie wolno ich więc ruszyć. Tak sobie myślę, że jedno drzewo zostanie na stałe już mimo, że nie owocuje. To potężna grusza na podwórzu. Co roku na niej jest kilka gniazd i nie chcę tego zmieniać. Wdzięczna jestem mamie, że mi na to zwróciła uwagę. Ona ma niezwykłą więź z naturą. Jesienią wytnę kilka dzikich śliwek i jedno drzewo może, ale małe i suche. W to miejsce chcę posadzić gruszę.
Wczoraj zrobiłam pierwszą partię soku z kwiatów bzu czarnego oraz pierwszą nalewkę też z bzu. Jutro zrobię następną partię. Sezon na przetwory się zaczął...
Wczoraj byłam też na warsztatach z pasteli olejnych. To całkiem fajna technika. Okazało się, że malowałam do tej pory nie tak jak trzeba. Nie wiedziałam, że można kolor na kolorze i że można rozcierać. Zadowolona jestem, bo wczoraj nawet portret wyszedł podobny...
Martwa natura i koty wychodzą Ci świetnie...sama też maluję i wiem, że nie jest to łatwe, szczególnie portrety.Pozdrawiam serdecznie, odwiedzam Cię prawie codziennie, Aga
OdpowiedzUsuńPotwierdzam. Ta martwa natura rzeczywiście coś w sobie ma.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNo fakt, że portrety muszę ćwiczyć. Koty maluję już długo, a martwe natury poza kwiatami malowałam dopiero dwie...:)
OdpowiedzUsuń