U mnie prace szły, ale teraz przyhamowało, bo S po tym jak się upił i nie chciał pracować pojechał do domu. Do tego od środy oboje z Krzyśkiem mamy jakąś infekcję. To chyba covid. Zaraził na S. Z tej znajomości już nic nie będzie. To dla mnie zbyt duży stres. Nie jestem w stanie znieść go pijanego, a on pijany być lubi. Teraz zablokowałam go w telefonie i mam nadzieję, że znajomość się urwie. Nic już mu tłumaczyć nie zamierzam, bo i tak to do niego nie trafi. Nie będę już do niego podchodzić sercem. Trzeba być asertywną. Moje dobro jest ważniejsze...
Na razie odpoczywamy i kurujemy się. Krzysiek ma urlop, bo energii nie ma i o pracy ani myśli. Weźmiemy sie od wtorku. Pilne jest koszenie, niszczenie chmielu, spalenie cienkich gałązek, usunięcie odrostów sumaka. Do tego trzeba juz kupić węgiel i trzeba zacząć remont w ganku od strony podwórza. Chmiel miałam w jedynm miejscu, a teraz panoszy się wszędzie. Zniszczył jodełkę, niszczy jałowiec i tuję, zarasta placyk betonowy na którym karmimy ptaki. Trzeba go zniszczyć randapem, bo nie mam siły go juz targać. Usunę jedną odnogę, a wyrasta pięć. Wiem, że randap jest szkodliwy, ale może zniszczy go od korzeni. Trzeba by zniszczyć przy okazji ostrężyny w ogrodzie, bo nic z nich nie ma. Nie owocują.
Ostanio zauważyłam, ze wróble sa bardzo nerwowe gdy jedzą. Konkurują o pokarm i podejrzewam, że jest go zbyt mało. U nas widuję stado około 50 wróbli. Chyba trzeba będzie dawać im więcej jeść, bo jesień idzie i muszą sie najeść. My karmimy cały rok i podejrzewam, że ptaki, które wylęgły sie u nas nie potrafią zdobywać pokarmu. Teraz idzie 5 kg pszenicy na tydzień i mama juz utyskuje, że to drogo wychodzi. Nie można ich jednak zawieść, bo zginą...
Zmieniłam rytm dnia i teraz obok pracy i zajęć dla siebie typu joga, Reiki, medytacje itp znalazłam też czas na malowanie i pisanie. Nie samymi obowiązkami człowiek żyje...
Poprowadź mnie
poprowadź mnie ścieżką
pachnącą przeszłością
gdzie wieś przycupnięta w cieniu drzew
tchnęła spokojem i ciszą
gdzie słoneczniki, topinambury i malwy
kłaniały się słońcu
pokaż mi łany zbóż chabry i kąkole
weź w dłonie śpiew skowronka i klekot bociana
poprowadź mnie tam
gdzie dusza spragniona wytchnienia
pląsała w objęciach łąk i wiatru
poprowadź mnie i nie zapomnij
Aga, mam nadzieję, że czujecie się lepiej, dużo zdrówka <3 Robota poczeka, chociaż jej sporo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Agness:)
tak już lepiej przynajmniej psychicznie. Już powoli coś zaczynam robić. Dziś to nalewka i wypracowane bardzie potrawy... :)
UsuńSebastian i Ty. Współuzależnienie?
OdpowiedzUsuńtak
Usuń