Codzienność

Codzienność

niedziela, 26 października 2025

niedziela

 Wczorajszy dzień był jakiś taki senny. Dziś jest tak samo. Zaspałam i wstałam o 11 według nowego czasu. Zwierzęta były głodne. Pierwszy raz mi się to zdarzyło. Zawsze gdy mi się chce spać, najpierw karmię i idę spać z powrotem. Tym razem zaspałam na amen. Zapomniałam nastawić budzik.

Wczoraj mniej pracowałam. Skończyłam czapkę, ale nie pracowałam zawodowo. Dziś też będzie robienie czapki, bo zaczęłam kolejną. Zawodowo popracuję, ale chcę też odpocząć. Mam zamiar też poczytać książkę Szczodre gody. Wczoraj ją zaczęłam i jest dość ciekawa.


Jutro jadę z Mikusiem na szczepienie. Już jestem umówiona. Jest już miesiąc po terminie. Poza tym jutro będzie praca zawodowa i praca w domu, bo na dworze się chyba nie da. Chciałabym przenieść resztę książek z pracowni. Najważniejsza jest jedna pólka, bo ma być ona powieszona w moim pokoju. Z pracami na dworze przerwa, bo pogoda kiepska. Nie przeszkadza mi chłod i będę działać gdy tylko deszczu nie będzie. Zostało do cięcia kilka palet.

U mnie już przygotowuję się do Zaduszek. Swięto jest dla mnie bardzo ważne. Codziennie palę świece i wspominam. Zwierzęta też. Tu tekst, który powstał na Facebook. :) Wszystko to mi jest bliskie i tak właśnie celebruję. :)

Dzień Zaduszny w oczach szeptuchy – kiedy świat oddycha dwoma światami
W dniu Zadusznym szeptucha nie spieszy się. Wie, że to nie czas dla żywych, ale czas dla tych, co byli – dla matek, ojców, dzieci, pradziadków, dusz zapomnianych i tych, które wciąż szukają drogi do światła.
W tradycji ludowej Podlasia ten dzień nie był tylko wspomnieniem. To było spotkanie przy stole niewidzialnych gości.
Od rana szeptucha zapala świecę – nie jedną, lecz kilka, bo każda świeca to język duszy. Stawia je w oknie, przy drzwiach, na parapecie. Mówi się, że ogień wskazuje drogę błąkającym się duszom. Nie chodzi o smutek, lecz o pamięć, która ogrzewa.
Potem bierze miseczkę z wodą i stawia na stole. Dla dusz spragnionych, które wracają z daleka.
Obok kładzie kawałek chleba, jabłko, łyżkę miodu – najprostsze dary, jakie zna ziemia. W jej domu ten rytuał trwa od pokoleń: niech duchy wiedzą, że wciąż są potrzebne.
W ciągu dnia szeptucha nie krzyczy, nie bije w garnki, nie włącza muzyki.
To dzień ciszy. Mówi się tylko to, co konieczne. Każde słowo jest wtedy jak modlitwa – może otworzyć lub zamknąć drzwi między światami.
W tym dniu nie oczyszcza, nie zamyka, nie wypędza. Przeciwnie – otwiera drzwi między światami i czuwa, by spotkanie było łagodne.
Wie, że bez przodków człowiek jest jak dom bez fundamentu.
Dlatego Zaduszki są dla niej świętem wdzięczności: za to, że życie wciąż płynie przez nią dalej – jak przez studnię, która pamięta wodę sprzed stu lat.

środa, 22 października 2025

środa

 Działam na wielu polach jak to ja. Tnę drewno i to teraz najważniejsze, bo może się zmienić pogoda. Mam jeszcze jeden dzień pracy koło domu typu chwasty i jeden wynoszenie i opróżnianie donic. To koniec będzie na ten rok.

Nie wiem kiedy będzie wstawione okno do babci. Pieniądze na nie mam i czekam. Zostanie ostatnie, duże i teraz chcę na nie zarobić. Szukałam dodatkowej pracy i mam. Dziś zdałam egzamin na ankietera telefonicznego. Chcę pracować 3 razy w tygodniu od 16-21. Jeśli wszystko pójdzie dobrze za dwa, trzy miesiące na okno będę mieć. Nie chcę brać od Krzyśka, bo on uważa, że okno u babci jest zbędne skoro mieszkanie nie jest używane. Oszczędności też nie ruszę. Czekam na odpowiedź, bo może uda się też złapać jakieś zlecenia na teksty np.

Jutro jadę szczepić Mikusia. Aronek mi chorował, ale już jest zdrowy. Całe szczęście. Były trzy wyjazdy do weterynarza na zastrzyki.

W wolnych chwilach robię teraz czapki. Bardzo to lubię. Ostatnio sprzedałam jedną. Teraz działam z następną. :) To jakaś mieszanka z wełną.


Krzysiek ostatnio marudzi, że nie mam dla niego czasu. Tak w zasadzie jest. Ma rację. Chyba muszę nad tym popracować, bo niby siedzimy  jednym pokoju ale każde zajęte sobą. Ja najczęściej  w słuchawkach, żeby telewizora nie słyszeć. :) On chyba potrzebuje trochę fizycznej bliskości, a przy mnie zawsze leżą koty i Mikuś. Dla Krzyśka miejsca nie ma...

niedziela, 12 października 2025

Niedziela...

U mnie sporo się dzieje. Zamówiłam okno do babci i tablice na groby Adriana i mamy. We wtorek będą wstawiane drzwi od ganku od strony podwórza. Złożyłam podanie o wycinkę drzew, bo mi mogą zniszczyć fundamenty domu. Pójdą na opał. Mam już opał na zimę, ale drewno jeszcze niepocięte. Musiałam kupić nowy łańcuch. Czyszczę ogród- plewię, wycinam floksy, nawłocie, liliowce. Pokończyłam przetwory i wysuszyłam grzyby.

Zamówiłam 3 msze za bliskich. Jedna była w sobotę. Teraz księżyc idzie na nów i robię rytuały- oczyszczam siebie, Krzyśka i dom. Mam bylicę. Zebrałam orzechy i kupiłam trochę jesiennych dekoracji. Mam swoje szyszki, dynię i wianek z szyszek na drzwi.

Spóźniłam się w tym roku z pracami. Jesień to już czas odpoczynku powinien być i siania ziarna na przyszły rok, czyli plany. Ja mam huk roboty i mało czasu na przyjemności. Chcę się wyrobić na dworze do końca października, ale chyba się nie uda. Później będą prace w domu-porządki w jednym pokoju u babci i w jednym u mamy.

Do tego dochodzi praca zawodowa. Pracuję teraz jeszcze na 2 kolejnych portalach z wróżbami. Udzielam też porad telefonicznych. Wieczorem bywam zmęczone.

Tu Misiunia...


I trochę klimatów jesiennych :)







środa, 1 października 2025

środa.

 W ostatnie ciepłe dni pomalowałam drzwi od komórki na węgiel- garażowe i ławkę na dworze, bo została farba z podłogi. Ogarnęłam obcinanie jezyny bezkolcowej, wsadziłam trochę roślin. Jeszcze mam na dworze dużo cięcia drewna i trochę plewienia. Działam. Mam jeszcze zamiar jeszcze posadzić 5 krzaczków malin i dwie róże. W domu jest dalsze przenoszenie książek i są porządki.

Udało się zabezpieczyć dach drewutni. Może się nie zawali. Naprawa wiosną, bo znajomy musi się wyleczyć. W piątek mają być wstawione drzwi.

Pracuję zawodowo teraz więcej. Może zacznę też pracować jako ankieter telefoniczny z domu. Chcę zarobić na tablice na 2 groby. No i chodzi mi po głowie też kurs jogi. To dopiero za jakiś czas, bo robię teraz kurs jogi kręgosłupa/nauczycielski/. Mam ostatnią lekcję astrologii psychologicznej i mam kurs neurografiki.

Dziś byłam na koncercie. Trwał 2 godziny. To muzyka klasyczna. Wróciłam zadowolona.

Dziś po raz pierwszy w tym sezonie było palone w piecu. W nocy mają być przymrozki i przyniosłam kwiatki z dworu.

Mam sporą wiedzę ezoteryczną. Mogę się nazwać wiedźmą, bo rytuały robię i sabaty obchodzę. Skromnie ale jednak. Mam skończony warsztat znachorski. Potrafię przelewać wosk, czyścić jajem, spalać len. Było mi mało i zapisałam się na spotkania z wiedzą na temat magii podlaskiej. Potrwają jakiś czas. To połączenie wiary typowej dla chrześcijaństwa i pogaństwa słowiańskiego. To ikony i rytuały.

Skończyłam kolejny szalik. Tym razem jest z bawełny. Robię omotkę. :)



czwartek, 18 września 2025

czwartek

U mnie wszystko idzie stopniowo po kroczku. Pokój skończony i niedawno z tej okazji było wino. Teraz porzadkuję książki w pokoju dziennym. Jest jeszcze jedna półka w biblioteczce. Dziś to zrobię. Jutro już książki w pracowni. W większości przeniosę je do babci. Są jeszcze książki u mamy. Może do końca przyszłego tygodnia z książkami skończę.

Od dziś zaczynam ciąć drewno. Są palety i gałęzie. Zejdzie z dwa, trzy tygodnie.

Kończę robić przetwory. Mam swoje śliwki i swoje jabłka. Będzie z 12 słoiczków dżemu. Dziś zrobię dżem z bananów, bo wczoraj Krzysiek przyniósł reklamówkę z pracy.

Okna pomyte i wszystko co  trzeba poprane.

Znowu jestem na diecie i waga ładnie spada. jeszcze 3 kg teraz, ale może będzie więcej, bo dieta potrwa do końca października.

Trzeba kończyć prace w ogrodzie. Czekam na ostatnie kwiaty w tym cebulowe. Jest reszta plewienia. Kupiłam jarzębinę, brzozę i czarny bez. Nie udało się zniszczyć wszystkich chwastów na podwórku. Trochę malin jednak zniszczone. Chcę jeszcze kupić maliny szlachetne i może 2 róże i to koniec z pracami w ogrodzie na ten rok.

Wykupiłam kurs nauczyciela jogi kręgosłupa. Teraz ćwiczę kilka godzin tygodniowo. To joga kręgosłupa, hatha joga, yin joga i powięziowa.

sobota, 23 sierpnia 2025

sobota

Matki Boskiej zielnej już było i czekam na jesień. Czuję już ją choć późne lato lubię. Temperatury juz fajne i w dzień i w nocy. Dobre do pracy i wypoczynku. W tym roku bukiet poświęciła mi sąsiadka. Co roku mam święcony. To stara tradycja u mnie w domu.

Krzysiek ma urlop i jak na razie czas został dobrze wykorzystany. Prac trochę wykonał. Najważniejsze to potłukł wreszcie szyby z 3 okien. Teraz trzeba je wywieźć. Ramy potnę. Zostały mu jeszcze do umycia okna i napełnienie worków gruzem... Ja kończę malowanie podłogi w moim pokoju. Trzeba było kupić drugą farbę i czekam na nią. Za kilka dni przyjedzie brat Krzyśka do montażu karnisza i wkręcenia kołków pod obrazy. Dziś może kupię wykładzinę. Meble pomalowane. Krzysiek swoje książki już ułożył. Koniec widać.

Kupiłam sporo kwiatów na dwór. Teraz może się przyjmą, bo nie ma upału. Chcę jeszcze kupić czarne bzy, brzozę, jarzębinę i róże...No i może maliny...

W jogę wchodzę coraz głębiej. Teraz chcę ćwiczyć co najmniej 4,5 godziny tygodniowo albo i więcej. Ma być 2 godziny jogi kręgosłupa, godzina hatha jogi, godzina yin jogi, 1,5 godziny jogi powięziowej i trochę regeneracyjnej. Za kilka dni chcę wykupić kurs instruktorski jogi kręgosłupa. Kupiłam dwie książki z tego tematu. Obie drogie, ale świetne.

W poniedziałek chcę zamówić węgiel. Drewno mam. W tym roku będę palić w kozie. Będę też używać grzejniki elektryczne. Jeden- na podczerwień chce kupić.

Nadal maluję... Sporo czytam i kończę kurs astrologiczny.




wtorek, 12 sierpnia 2025

wtorek

 Miał być koniec lata, a jednak będzie upał kilka dni. U mnie to przerwa w pracy chyba, a kończę jeden remont. Meble w moim pokoju pomalowane. Została podłoga. Chcę podziałać jutro. Rzeczy typu karnisz, firanka już idą. Dziś chyba dojdą. Jeszcze wykładzina.

Chłodniejsze dni sprawiły, że zajęłam się ogrodem i kupiłam trochę roślin. Niektóre kwitną. Oczywiście plany zmieniłam i kupiłam rośliny nie w to miejsce, które zamierzałam. Tego miejsca się obawiam, bo znajduje się w słońcu. Od południa i nie wiem co tam sadzić. Kupiłam szałwie omszone, irysy i trochę słoneczników wieloletnich. To nie ostatnie zakupy w tym roku. :) Mój ogród nie jest zadbany i wypielęgnowany. Czasu brak i energii no i inne pasje wołają, ale uwielbiam patrzeć na to co kwitnie. Lubię robić bukiety ze skromnych kwiatów w tym polnych. Lubię je mieć w domu aczkolwiek zawsze mi żal gdy mam roślinkę zerwać. W ogrodzie, w naturze wyglądają piękniej no i żyją dłużej...







Z diety jakiś czas temu wyszłam i wagę trzymam. Biorę Metforminę i to o wiele łatwiejsze. Okazuje się, że moje kompulsywne jedzenie, nałóg czy też bulimia nie powstały z niczego, a z insulinoporności. Biorę tabletki i jest po problemie. Oczywiście próbowałam radzić sobie naturalnymi sposobami i dietą, ale to nie było łatwe. Chudłam, tyłam i tak się męczyłam, bujałam kilka lat. Powinnam była już dawno wziąć leki i już by było po otyłości. Teraz czekam na kolejny etap diety. Zacznę we wrześniu i mam ochotę na zrzucenie kolejnych 4-6 kg. No a później dalej, bo chcę ważyć w normie.

Trochę zmian wprowadziłam też jeśli chodzi o ruch. Miałam go za mało. Teraz ćwiczę pól godziny dziennie jogę i dwa razy w tygodniu po godzinie. Jest jeszcze callanetics na brzuch. Zobaczymy czy to coś da. W tym momencie walczę z brzuchem, bo nie mogę z takim chodzić. To szkodliwe dla zdrowia. Czekam na wrzesień i regularne spacery. Teraz wyjścia niebezpieczne, bo wszędzie dziki i to nawet w dzień. Tam gdzie zwykle chodzimy, chodzi też locha z młodymi. Jest bardzo opiekuńcza i przez to agresywna. Nie chcę ryzykować...

Dzik u mnie w ogrodzie nadal jest i dewastuje podwórko... Trudno. Każde życie jest cenne, a skoro ma u mnie dom niech siedzi. Przypuszczam, że przyzwyczaił się do terenu i do nas. Rozpoznaje nasze głosy w tym Mikusia. Nie pokazuje się jednak.