Codzienność

Codzienność

środa, 6 listopada 2024

środa

 Kilka dni ciężkich za mną. Źle się czułam, ale już jest dobrze. Na cmentarzu ledwie wytrzymałam. Byłam z sąsiadem. Krzysiek był w Rykach z bratem. Całą ich drogę się denerwowałam. Przez kilka dni byłam bardzo zdenerwowana. Bałam się o zdorwie i pieniądze. Teraz jest już lepiej.

Z remontu w pokoju Adriana już nic nie będzie za późno, bo temperatura nieodpowiednia. Tak się cieszyłam na nową bibliotekę i pokoj do jogi. Teraz czekam na wiosnę. Wtedy da się malować i tynkować.

Teraz za to sprzątam w domu. Wynoszę worki.

Złapałam prawie 20 myszy w domu i wyniosłam na pustą działkę z ruiną domu kilka domów dalej. Szkoda mi ich, bo miały jedzenie i ciepło. Teraz ich los jest niepewny. Mam niby koty, ale one są do towarzystwa. Próbują oczywiście łapać, ale założyłam haczyk na drzwi do kuchni, a tam bytują myszy.

niedziela, 20 października 2024

niedziela

 Dziś mija tydzień jak odeszła Onusia. Odeszła w domu w koszyczku koło pieca. Teraz mam 8 kotów. Większość seniorki. Od kilku już lat starałam się przygotować psychicznie na czasy gdy moje koty zaczną odchodzić. Nie da się przygotować i to zawsze jest trudne.

Dziś miałam ostatnie zajęcia w szkole. Jutro jeszcze superwizją i koniec. Dalsza nauka to powrót do kursu parapsychologii w ESKK. Nie skończyłam też kursu psychologii i trzeba będzie wrócić. Nic innego na razie nie planuję.

Prace koło domu, które zależą ode mnie, posuwają się do przodu. Inne utknęły. Jutro mam zamiar pojechać po worek i zacznę ładować do niego gruz. Gdy on zniknie trochę mi ulży.

Kupiłam wiśnię szklankę, kilka krzaczków kolorowych malin i jeżynę bezkolcową.  To i róże to wszystko na ten rok...

czwartek, 10 października 2024

czwartek

 Pogoda ładna i działam na dworze. Mam jeszcze cięcie drewna i inne prace typu sprzatanie, układanie cegieł, plewienie. Zejdzie jeszcze trochę. W domu też mam pracę i działam gdy pada. Pracy ubywa. Od XI chcę mieć wolne. No prawie. Jutro chcę kupić róże. Może wsadzę resztę szafirków. Posadziłam drobne cebulki do długiej donicy na piórka.

Mam też problemy. To choroba Onusi. Koteczka ma prawdopodobnie guza w nosku lub w zatoce. Jest też coś pod oczkiem. Kichała krwią i ropą. Niby leki bierze, ale cierpi i poprawa mała. Nadal nie je. Już z 10 dni. Lekarka mnie uprzedziła, żebym szykowała się na najgorsze. Decyzja przede mną i dojrzewam do niej. Może już jutro ją pożegnam na zawsze, bo nie chcę jej męczyć. Koteczka ma minimum 12,5 roku raczej więcej. U mnie jest 12 lat. Została wyrzucona na przystanku i Krzysiek ją przywiózł. To charakterna kotka. Nie pozwoliła się brać na ręce. Nie pozwoli sobie podać leków. Bała się wchodzić na kanapę i krzesła spała na podłodze. Chyba zanim trafiła do mnie ktoś się nad nią znęcał. U mnie miała dobre życie. Strasznie mi jej żal.




poniedziałek, 23 września 2024

poniedziałek

Mabon był i już jesień. U mnie prace idą jak trzeba. Wycięłam część gałęzi. Reszta została dla S, bo grube jak ręka. Ja pilarką w powietrzu nie pracuję. Teraz to wszystko jest do pocięcia i to moje zadanie. Mam jeszcze plewienie, przycinanie winogronów, sadzenie roślin kwitnących wiosną. Kupiłam szafirki, narcyzy i krokusy. Pójdą do donic. Będzie zakup róż i sadzenie migdałka. Jest do przesadzenia brzoza i młodziutki klon. Mam nadzieję, że je uratuję.

W domu zrobione już prawie wszystko z tego co pilne. Najważniejsze było mycie wszystkich okien, pranie kap, koców, firan, zasłon. Zrobiłam porządek w lekach, spiżarniach. Została szafa, szafka na buty. Porządki typu to co zbędne u babci zrobione. Zostały z 2 worki u mamy plus książki i biurko.

Czekam na remont, S i koszenie. Później będzie jeszcze chyba wycinka świerków.

niedziela, 15 września 2024

jesień

Dziś waga pokazała 7 z przodu. Jutro pewnie to już będzie nadwaga, a nie otyłość. Od początku roku schudłam około 15 kg. Jeszcze dwa tygodnie diety i liczę, że jeszcze pożegnam z 2 kg. Bardzo się cieszę, że jestem o tyle lżejsza. Motywacja jeszcze jest, ale już mi się marzy inne jedzenie niż białko i tłuszcz. Teraz bym zjadła sałatkę, strączki, parówkę sojową. Dziś chodzi za mną czarna kasza z sosem grzybowym albo z warzywami.

U mnie trochę problemów poza tym. Zepsuł się dzwonek, kran w łazience zakamieniał i uszczelka u drzwi puściła. Leje się do ganku, ale i tak jestem głęboko wdzięczna losowi, że nie grozi mi powódź. Mieszkam na górce i niezbyt blisko od rzeki. To co ludzie teraz przezywają jest straszne. Szkoda mi zwierząt. Pamiętam powódź wcześniejszą. Wtedy rzeka wystąpiła z koryta, ale zatrzymały ją wały. Teraz poziom jest wysoki, ale płynie w korycie.

Jutro jadę szczepić Mikusia. Kajtuś już bierze tylko probiotyk. Biegunka się skończyła. Za kilka dni chcę jechać opłacić cmentarz na następny rok. Niedługo chyba zamówię tablice na grób Adriana i mamy. W nadchodzącym tygodniu może u mnie remont.

 Jesień już, bo ptaki więcej jedzą...

sobota, 24 sierpnia 2024

sobota

 Cały tydzień był gorący i niewiele na dworze zrobiłam. Naładowałam za to worki u babci w spiżarni i 3 zostały wywiezione. To wywożenie też dla mnie ważne. Jeszcze niecałe dwa miesiące i się będzie w piecu palić. Do tego czasu chcę wszystko co zbędne usunąć. Został jeszcze regał w spiżarni u babci i z 2 worki u mamy. Kolejny tydzień moze chłodniejszy to coś na dworze zrobię. Pilne jest cięcie. Już zaczęłam. Trzeba wyciąć sumaki, wyciąć gałęzie na podwórku i wyplewić w skrzyni. Jest koszenie.

Jakiś czas temu posadziłam winorośl, 3 krzaki. Wszystkie pięknie rosną ale nie owocują. Teraz trzeba by załatwić dla nich kratki, bo pędy snują się po ziemi. Miałam fioletowy, różowy i zielony. Różowy i zielony na pewno jest. Fioletowy wyglądał jakby się nie przyjął, ale w następnym roku krzak w tym miejscu  już był.

Kupiłam kilka książek i teraz czytam. To książki historyczne, ale nie powieści. Teraz czytam o średniowieczu. Czytałam o Słowianach i o życiu w Polsce od XVI - XVIII w. Ciekawe czasy.

Dziś mam awarię spłuczki. Zalało całą łazienkę i to dwa razy. Sąsiad zakręcił mi wodę w studzience, bo kranik za muszlą nie działa. Teraz brat Krzyśka montuje pływak. Krzysiek jest w pracy, ale i tak by tego nie naprawił.

czwartek, 15 sierpnia 2024

Matki Boskiej Zielnej

Dziś święto Matki Boskiej Zielnej. Oczywiście świętuję. Przygotowałam bukiet z ziół. Już są poświęcone. Mam dziurawiec, nawłoć, dąb, morwę, rozmaryn, oregano i orzech. Nie wszystko jednak jest tak jak powinno, bo zapomniałam ogarnąć przed domem. Nie wyplewiłam i nie wykosiłam w jednym miejscu. Mamy brakło i nie miał mi kto przypomnieć. Dziś mama mi się śniła i nie był to zły sen.

Zrobiłam trochę zakupów. Kupiłam maszynkę do mielenia mięsa, elektryczną. Trzeba by zacząć znowu piec kotlety ze śledzi, a ręczna maszynka jest za duża i nie chce mielić. Kupiłam trzy książki. Wszystkie Mateli. Jutro część zakupów przyjdzie. Teraz czytam książkę z archeologii.

Tydzień był dość pracowity i trochę klamotów od babci ze spiżarni usunęłam. W przyszłym tygodniu jeśli się uda chcę ciąć drewno. Jutro może wykoszę przed domem. Jest jeszcze plewienie.

POgoda mnie martwi, bo mają być upały. Dziwne to dla mnie, bo już niby późne lato, a tu taki pasztet. Bociany już zbierają się na sejmikach i tylko patrzeć jak odlecą, jerzyki pewnie już odleciały, kwiatki letnie tracą urodę. Moje szałwie np. już żółkną listki. Czekam na jesień.