Codzienność

Codzienność

sobota, 1 lipca 2017

sobota

W ogródku u mnie prawie nic nie ma. Nic dziwnego- sucho. Jest ładny bób, cebula konkretnie piórka, bo na nic innego nie liczę. Rośnie fasola szparagowa. Jakoś sobie radzi bez wody. W zeszłym tygodniu posadziliśmy jeszcze trochę fasoli. Szparagowej oczywiście, bo tyczna nie wzeszła. Nie wzeszła też sałata na rozsadniku ani rzodkiewka ani buraki na botwinkę. Dziś może pójdę plewić w ziołach i wyrwać kalarepę, bo się nie zawiązuje...

Gdy byłam w zeszłym tygodniu na warsztatach z pasteli olejnych zajęcia były połączone z grupą ceramików. Zawsze mnie ceramika kusiła ale na piec mnie nie stać. Teraz pokusa jest trudna do odparcia. Chyba w przyszłym roku na kilka zajęć pójdę i postaram się zrobić sobie jakieś ozdoby do zawieszenia na ścianie. Może jakieś ryby do łazienki, może aniołki, może kafelki z wzorami. Podobają mi się też wisiory do powieszenia na szyi na rzemyku. To jedyna możliwość ekspozycji kruchych rzeczy, bo koty wszędzie wlezą i wszystko zniszczą...

Ostatnio moja zmaltretowana przez Józka cytryna, okryła się kwieciem. Kwiatuszków jest bardzo dużo. Są białe i mają żółte środki. Drobne są raczej i nietrwałe. Ciekawe czy roślinka zawiąże owoce. Już dawno owocującej cytryny nie miałam. Była w domu za czasów Kamesznicy. Mama o nią dbała i miała własne cytryny do herbaty. Po sprzedaży domu w Kamesznicy cytryna zmarniała. Widać nie czuła się u nas dobrze.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam