Codzienność

Codzienność

piątek, 5 lipca 2019

piątek

Dziś miałam pilny wyjazd do sąsiedniego miasta i już prawie zgrzytam zębami ze zlości. Muszę opłacić ubezpieczenie domu. Obawiam sie kolejki w SKOKu, bo latem ludzie szaleja z pożyczkami. Tak samo jest przed świetami. Szaleństwo, a poźniej splacanie. Nie rozumiem tego. Przy okazji miałam pójść do punktu ksero, bo chcę zrobić wydruki obrazow. Przygotowałam kilka obrazow kwiatów i kilka pejzaży. Powinno mi to wystarczyć do września. Niestety wszystko muszę odłozyć, bo wyskoczył mi zabieg Morusa - ząb. 
Trzeba będzie niedługo kupić podobrazia i może akryle. Niedługo zacznę w domu malować chyba na papierze, bo powoli miejsce na obrazy sie kończy. Wszystkie ściany w pokoju dziennym, przedpokoju i łazience obwieszone. Została sypialnia i pracownia. To musi zostać na obrazy malowane na zajęciach. Powinnam się wreszcie zabrać za oleje.
Powinnam przysiąść nad grafiką. Będę robić logo, ulotki i banery. Nie będę sie rozwijać i uczyć się np. robienia etykiet. Nadal jednak myślę o ilustracjach i o tablecie z wyświetlaczem. Chyba z tego nie zrezygnuję i jakoś na niego pieniądze zdobędę.
Na dzień dzisiejszy zawieszam też rozwoj w scrapbookingu. Doszlam do wniosku, że chcę jednak robić tylko kartki. Nie kuszą mnie albumy, czekoladowniki, zaproszenia. Kartki też nie wszystkie. Nastawiam sie na kartki imieninowe, urodzinowe, świąteczne i ślubne. Do kartek wrócę jesienią. 
Rezygnuję z wyrobu srebrnej i miedzianej bizuterii. Rezygnuję z decoupage w celach zarobkowych. Będę robić tylko drobiazgi na bazarki typu świeczniki, zawieszki, bombki.

Dzień umyka za dniem i już poczatek lipca. Gdybym mieszkała na wsi, to ludzie myśleliby o żniwach. Pamiętam z dzieciństwa gorączkę żniw. Furmanki ze zbożem tylko kursowały. Wtedy jeszcze ludzie na okolicznych polach uprawiali. Zboże szumiało. Ludzie mieli warzywniki, drób, krowy. Były psy przy budach i w każdym domu był kot. Teraz mi tego brakuje. Teraz mieszkam na typowym przedmieściu. Nikt pól nie uprawia, a w ogrodach wszyscy sadzą iglaki. Nawet z kwiatów rezygnują. 

Grzejnik już mam. Dostałam od mamy. W zeszłym roku kupila dwa grzejniki. To dmuchawy i wentylatory jednocześnie. Wczoraj jeden mi dała, a ja od razu włączylam, żeby się ochłodzić. Zdaje egzamin. Upiekłam dwie pieczenie na jednym ogniu, bo wentylator tez chciałam kupić.





Las w lecie



krok za krokiem zanurzam się w gęstwinie
las wita mnie spokojem i wonią roślin
slalom wiewiórek ku słońcu
cieszy oczy
oddycham ciszą
 jeszcze moment  i już łowię uchem głosy ptaków
to dzięcioła to sójki to kukułki
biorę w dłonie słońce igrające w poszyciu
i uśmiecham się do barwnych łubinów
po chwili dojrzałe poziomki
rozlewają się w moich ustach
ależ pięknie
 oczarowana trwam przez chwilę w niemym zachwycie
a dusza nuci pieśń  o puszczy


9 komentarzy:

  1. Piękny obraz, piękny wiersz :). Podoba mi się Twoje podejście - ja też lubię robić różne rzeczy, próbowałam rozmaitych technik, ale w końcu trzeba coś wybrać, żeby nie rozmieniać się na drobne i osiągnąć w czymś mistrzostwo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłam ostatnio w lesie na dłuuugim spacerze, tak na prawdę to nie mogłam z niego wyjść, a właściwie nie chciałam, i przeżywałam wszystko to o czym piszesz... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny obraz i wiersz . Nieustannie podziwiam Twoją wszechstronność zainteresowań. Udanego weekendu ☺

    OdpowiedzUsuń
  4. Co do zboża... W tym roku strasznie wszystko zagłuszył dziki owies. I nie tylko u mnie, u sąsiadów też. Nie będzie zboża... samo śmiecie :( Co do robótek... muszę też trochę przystopować z tą kaszą-małaszą, bo już sama nie wiem, jaka technika mi bardziej odpowiada :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja lubię probować, ale nie wszystko mi w efekcie pasuje...

      Usuń
  5. Wspaniały obraz! Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam