Kilka dni ciężkich za mną. Źle się czułam, ale już jest dobrze. Na cmentarzu ledwie wytrzymałam. Byłam z sąsiadem. Krzysiek był w Rykach z bratem. Całą ich drogę się denerwowałam. Przez kilka dni byłam bardzo zdenerwowana. Bałam się o zdorwie i pieniądze. Teraz jest już lepiej.
Z remontu w pokoju Adriana już nic nie będzie za późno, bo temperatura nieodpowiednia. Tak się cieszyłam na nową bibliotekę i pokoj do jogi. Teraz czekam na wiosnę. Wtedy da się malować i tynkować.
Teraz za to sprzątam w domu. Wynoszę worki.
Złapałam prawie 20 myszy w domu i wyniosłam na pustą działkę z ruiną domu kilka domów dalej. Szkoda mi ich, bo miały jedzenie i ciepło. Teraz ich los jest niepewny. Mam niby koty, ale one są do towarzystwa. Próbują oczywiście łapać, ale założyłam haczyk na drzwi do kuchni, a tam bytują myszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam