Codzienność

Codzienność

poniedziałek, 23 lipca 2018

Kaszel, deszcz, praca i wytworki

Krzysiek choruje już cały tydzień. Strasznie kaszle aż sie dusi. Przy tym sie poci i jst okropnie zachryniety. Boli go całe gardło i brzuch od kaszlu. Wypił dwie butelki syropu i nadal jest kiepsko. Jest wściekły, bo okropnie się męczy. Oby mnie tylko nie zaraził, bo wirus paskudny. Świat się kończy, żeby w lecie chorować.

Ostatni tydzień lipca się zaczął, a praca w ogrodzie leży i kwiczy. Do zrobienia są cztery rabatki na kwiaty i krzewy. Jest też plewienie pokrzyw i dalsze niszczenie chwastów. Denerwuje mnie ten przestój, ale ani pogoda nie była odpowiednia ani czasu nie było, bo nadal straty finansowe przez mundial odrabiam. Co mi sie uda zrobić w tym roku to zrobię. Mogę  jednak w przyszłym roku jeszcze truskawek i poziomek nie dosadzić. Nie wiem też czy mi sie uda w tym roku posadzić maliny i jeżynę bezkolcową. Perzu już nie powinno być zanim to zrobię. Powinnam drzewka przyciąć i nie wiem kiedy. Został jeszcze tylko sierpień, bo we wrześniu inna praca będzie-sad i meble z sypialni. W sierpniu z pracą moze byc problem, ponieważ planuje dwa razy w tygodniu uczestniczyć w kursie malarstwa sztalugowego. Zajęcia trwają po kilka godzin. Chcę się podszkolić, bo wolę malować na papierze jak do tej pory. Może kurs mnie otworzy i sztalugę pokocham.

Znajomy był i obejrzał co jest do roboty. Niektóre deski na drewutniach przegniły i trzeba je wymienić. Muszę rozbiórkowe deski gdzieś wcześniej kupić. Okazało się, że znajomy ma też urządzenie do cięcia metalu. Jeśli się uda to potnie mi piece od centralnego stojące w piwnicy. Sprzeda się na złom i troche grosza wpadnie, bo są okropnie ciężkie.
W przyszłym roku zostałaby do roboty ostatnia komórka, a konkretnie dach nad nią. Jest w fatalnym stanie i koszty będą duże, bo dach spory. To komórka mojej mamy, ale ona za naprawę płacic nie chce. Nie zależy jej, bo na śmierć wygląda. Ma 77 lat, ale jest zdrowa. Pożyje jeszcze, choć pewnie narzekać będzie jak to robiła przez całe życie. Taka jej natura.
W tym tygodniu kupie już na pewno wegiel. Miał już być kupiony ale przez chorobę Krzyśka wszystko się odwlekło.
Cały czas robie przetwory i jeszcze robić będę.

Ostatnio robię czapki i kartki. Czasem maluję. Czapki powoli kończę. Gdy skończę może z powrotem wezme się za decu do kuchni. Mam jeszcze zrobić herbaciarkę, zwierzątka na patykach do wbijania w kwiatki i skrzyneczkę do przechowywania cebuli. Skrzyneczka jest bardzo urokliwa i ma ażurowe wieko. W tym roku chciałabym jeszcze kupic zegar do kuchni, dwie lampy do sypialni i dwie skrzynczki do scrapbookingu w tym jedną dużą. Trochę decu więc mnie czeka...

Ostatnie zakupy wikliny... Ławeczkę pod koszykiem zrobili moi mężczyźni. Obaj, choć jeden tylko pomagał...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam