Wczoraj był brat Krzyśka i zamienili wersalki. Starą wynieśli, bo dziś wywożą gabaryty, a nowa wnieśli. Nowa jest szersza, ale bardziej wygodna. Teraz jest jednak troche ciasno, bo wersalka jest cały czas rozłożona. To mi nie przeszkadza, że pokój dzienny nie jest reprezentacyjny. Ma byc przede wszystkim wygodny dla nas, a nie zachwycać ewentualnych gości. My leżymy. To i kanapa duża.
Dziś Krzysiek ma powiesić nowe zasony. Przyjechały z Ryk. Należały do Krzyśka mamy, ale nie były uzywane. Będzie jeszcze malowane w tym pokoju i kupię nowy dywan. Stary juz wyrzucony. Chcę tradycyjny. Wybrałam w brązie...
Zaczynamy powoli przygotowywać dom na zimę. Juz piorę intensywnie co sie da, czyli koce, kapy, zasłony. To wszystko co będzie ponownie prane dopiero wiosną. W zimie u mnie nie ma gdzie prania suszyć i suszymy tylko to co cienkie przy piecu. Wiem, że to metoda prymitywna, ale nam nie przeszkadza. Żyjemy juz troche na tym świecie, a tak kiedyś się pranie suszyło. Albo nad piecem, albo na dworze. Krzysiek juz myje okna. Kolejne mycie na wiosnę. Na Boże Narodzenie tylko przetrę szyby od środka, bo pewnie kocie łapki będą odbite.
Zamarzyła mi się kapliczka w ogrodzie albo na ścianie domu. Ma być mała drewniana z obrazkiem. Znalazłam taką, ale nie kupię tylko sobie zrobię. Mama twierdzi, ze mnie na językach rozniosą, ale ja nie bardzo o to dbam. Kiedyś kapliczki kolo domu były powszechne. Teraz ten zwyczaj odchodzi wraz ze starszymi ludźmi. Nie wiem czemu mam go nie zatrzymać. Teraz w ogóle chyba wiara w Boga jest czymś niemodnym. Niech sobie będzie.
Kupiłam trochę rzeczy - 2 skrzynie na warzywa, karmnik dla ptaków, osłonę na doniczki z wikliny i wiklinowe płotki, materac z gorczycy, rośliny. Jutro kupię kolejne rośliny. Pilna jest jeszcze jedna skrzynia tym razem mniejsza, bo chcę w niej zrobić kwietnik. Fajnie będzie wygadać na zwirku.
Nadal piszę wiersze prawie codziennie i biorę udział w warsztatach. Dobrze mi idzie ostatnio.
Dziś dwa wiersze - wariacje do utworu Mirona Białoszewskiego Krowa. Za jeden zdobyłam drugie miejsce na warsztatach...:) Do tego akwarelka... Nie podoba mi się...
Dziś Krzysiek ma powiesić nowe zasony. Przyjechały z Ryk. Należały do Krzyśka mamy, ale nie były uzywane. Będzie jeszcze malowane w tym pokoju i kupię nowy dywan. Stary juz wyrzucony. Chcę tradycyjny. Wybrałam w brązie...
Zaczynamy powoli przygotowywać dom na zimę. Juz piorę intensywnie co sie da, czyli koce, kapy, zasłony. To wszystko co będzie ponownie prane dopiero wiosną. W zimie u mnie nie ma gdzie prania suszyć i suszymy tylko to co cienkie przy piecu. Wiem, że to metoda prymitywna, ale nam nie przeszkadza. Żyjemy juz troche na tym świecie, a tak kiedyś się pranie suszyło. Albo nad piecem, albo na dworze. Krzysiek juz myje okna. Kolejne mycie na wiosnę. Na Boże Narodzenie tylko przetrę szyby od środka, bo pewnie kocie łapki będą odbite.
Zamarzyła mi się kapliczka w ogrodzie albo na ścianie domu. Ma być mała drewniana z obrazkiem. Znalazłam taką, ale nie kupię tylko sobie zrobię. Mama twierdzi, ze mnie na językach rozniosą, ale ja nie bardzo o to dbam. Kiedyś kapliczki kolo domu były powszechne. Teraz ten zwyczaj odchodzi wraz ze starszymi ludźmi. Nie wiem czemu mam go nie zatrzymać. Teraz w ogóle chyba wiara w Boga jest czymś niemodnym. Niech sobie będzie.
Kupiłam trochę rzeczy - 2 skrzynie na warzywa, karmnik dla ptaków, osłonę na doniczki z wikliny i wiklinowe płotki, materac z gorczycy, rośliny. Jutro kupię kolejne rośliny. Pilna jest jeszcze jedna skrzynia tym razem mniejsza, bo chcę w niej zrobić kwietnik. Fajnie będzie wygadać na zwirku.
Nadal piszę wiersze prawie codziennie i biorę udział w warsztatach. Dobrze mi idzie ostatnio.
Dziś dwa wiersze - wariacje do utworu Mirona Białoszewskiego Krowa. Za jeden zdobyłam drugie miejsce na warsztatach...:) Do tego akwarelka... Nie podoba mi się...
być zającem
czy warto
skokami
gonić wiatr
a kicanie
jest przyjemne
nie cierpną
nogi nie bolą stopy
a uszy
tak długie
uszy
nie bywają
zawadą
chyba ciążą
a zimą tęsknią za szalikiem
och nie
a może
driadą
śnić
szmaragdowo
i tańczyć
wśród liści
nie też nie
może jednak
nie będę tęsknić
za inną
skórą przytulę swoje istnienie
i odetchnę
tym co bliskie
może…
być kotem
warto
istnieniem raz mruczeć słodko
raz syczeć
wściekłością tygrysa prychać
i spadać
miękko na cztery łapy
gdy upadek
tchnie trwogą
warto się skradać
cichcem
jak
koszmarny sen
tkwienie
przy mysiej dziurze
nieruchomo
na wzór statuy wykutej w kamieniu
też nie
zachęca
chyba
pozostanę sobą
ludzka skóra
tak niedoskonała ma zalety
choć nie
jest miękka jak futro kota
Piękne wiersze, akwarelka też bardzo ładna, mi tam się podoba ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
mówisz, że ładna?
UsuńJa też marzę o kapliczce:)))figurkę już mam a syn obiecał że resztę mi zrobi:)u siebie wymurował piękną ze starej cegły:))Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńu mnie będzie skromniejsza z obrazkiem tylko...
UsuńCudowny pomysł z tą kapliczką ☺
OdpowiedzUsuńMuszę też pomyśleć... kreska
no chyba warto...:)
Usuń