Codzienność

Codzienność

wtorek, 8 września 2020

wtorek


Wczoraj był brat Krzyśka i zamienili wersalki. Starą wynieśli, bo dziś wywożą gabaryty, a nowa wnieśli. Nowa jest szersza, ale bardziej wygodna. Teraz jest jednak troche ciasno, bo wersalka jest cały czas rozłożona. To mi nie przeszkadza, że pokój dzienny nie jest reprezentacyjny. Ma byc przede wszystkim wygodny dla nas, a nie zachwycać ewentualnych gości. My leżymy. To i kanapa duża. 
Dziś Krzysiek ma powiesić nowe zasony. Przyjechały z Ryk. Należały do Krzyśka mamy, ale nie były uzywane. Będzie jeszcze malowane w tym pokoju i kupię nowy dywan. Stary juz wyrzucony. Chcę tradycyjny. Wybrałam w brązie...

Zaczynamy powoli przygotowywać dom na zimę. Juz piorę intensywnie co sie da, czyli koce, kapy, zasłony. To wszystko co będzie ponownie prane dopiero wiosną. W zimie u mnie nie ma gdzie prania suszyć i suszymy tylko to co cienkie przy piecu. Wiem, że to metoda prymitywna, ale nam nie przeszkadza. Żyjemy juz troche na tym świecie, a tak kiedyś się pranie suszyło. Albo nad piecem, albo na dworze. Krzysiek juz myje okna. Kolejne mycie na wiosnę. Na Boże Narodzenie tylko przetrę szyby od środka, bo pewnie kocie łapki będą odbite.

Zamarzyła mi się kapliczka w ogrodzie albo na ścianie domu. Ma być mała drewniana z obrazkiem. Znalazłam taką, ale nie kupię tylko sobie zrobię. Mama twierdzi, ze mnie na językach rozniosą, ale ja nie bardzo o to dbam. Kiedyś kapliczki kolo domu były powszechne. Teraz ten zwyczaj odchodzi wraz ze starszymi ludźmi. Nie wiem czemu mam go nie zatrzymać. Teraz w ogóle chyba wiara w Boga jest czymś niemodnym. Niech sobie będzie.

Kupiłam trochę rzeczy - 2 skrzynie na warzywa, karmnik dla ptaków, osłonę na doniczki z wikliny i wiklinowe płotki, materac z gorczycy, rośliny. Jutro kupię kolejne rośliny. Pilna jest jeszcze jedna skrzynia tym razem mniejsza, bo chcę w niej zrobić kwietnik. Fajnie będzie wygadać na zwirku.

Nadal piszę wiersze prawie codziennie i biorę udział w warsztatach. Dobrze mi idzie ostatnio.

Dziś dwa wiersze - wariacje do utworu Mirona Białoszewskiego Krowa. Za jeden zdobyłam drugie miejsce na warsztatach...:) Do tego akwarelka... Nie podoba mi się...




być zającem

czy warto skokami
gonić wiatr
a kicanie jest przyjemne
nie cierpną nogi nie bolą stopy
a uszy
tak długie uszy
nie bywają zawadą
chyba ciążą
a zimą  tęsknią za szalikiem
och nie
a może driadą
śnić szmaragdowo
i tańczyć wśród liści
nie też nie
może jednak nie będę tęsknić
za inną skórą  przytulę swoje istnienie
i odetchnę tym co bliskie
może…


być kotem

warto istnieniem raz mruczeć słodko
raz syczeć wściekłością tygrysa prychać
i spadać miękko na cztery łapy
gdy upadek tchnie trwogą
warto się skradać cichcem
jak koszmarny sen
tkwienie przy mysiej dziurze
nieruchomo na wzór statuy wykutej w kamieniu
też nie zachęca
chyba pozostanę sobą
ludzka skóra tak niedoskonała ma zalety
choć nie jest miękka jak futro kota


6 komentarzy:

  1. Piękne wiersze, akwarelka też bardzo ładna, mi tam się podoba ;)
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też marzę o kapliczce:)))figurkę już mam a syn obiecał że resztę mi zrobi:)u siebie wymurował piękną ze starej cegły:))Pozdrawiam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny pomysł z tą kapliczką ☺
    Muszę też pomyśleć... kreska

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam