Sebastian pojechał we wtorek, a ja odpoczywam, bo śpię do 11. Umęczył mnie psychicznie, bo czasem duzo mówi. Moje zwierzęta też odpoczywają. On też odpoczywa, bo wreszcie otwiera okno i zasypia wcześnie. Tym razem sporo zrobił. Przyjedzie chyba w październiku. Moja mam tez czeka, bo trzeba zrobić porządek na cmentarzu. U nas nie ma chętnych do tej pracy. Ktoś chcial zrobić, ale pieniądze mialy być przed robotą i nawet zdjęć po robocie mialo nie być.
Pogoda się zmienia i biorę się za prace. Dziś mam do wykopania kartofle. Zbiory będą liche, bo ziemia licha. Bujają krzaki, a bulw nie ma, albo są drobne. Chcę też uporządkować zielnik, a Krzysiek wytnie sumaki. Jest cała masa odrostow, bo drzewo okropnie żywotne. Zaczynam myć okna, prać zaslony, dywany. Trzeba jeszcze oczyścić skrzynie i grządki, bo prawie wszystko juz wyrwane. Ostatnio pozyskałam kabaczki, patisony i dynie hokkaido. Jest do cięcia resztka drewna. To galęzie z tui i licho wie co z tym zrobić.
Wykupilam kolejny kurs. To obudź swoje serce, ale dla kobiet. Na pierszej lekcji bylo spotkanie z boginią. Zapowiada sie ciekawie. Zaczęla mi sie szkoła, czyli kolejny semestr instruktora terapii uzależnień. Kiedy pierwsze zajęcia nie wiem. Wiem, ze stacjonarne:(. To dla mnie kłopot, ale cóż... Uczę się nadal angielskiego i znam około 500 slow z tym, że zapominam. Rozumiem więcej. Uczę się też rosyjskiego. Dobrze mi idzie.
Kupilam kolejną książkę...Teraz tylko kupuję a mało czytam. W tym roku dopiero 18 książek. Do końca roku dobiję do 30, ale to nawet nie jest jedna tygodnowo.
Miałam ambitne plany na 53 książki rocznie (przeczytanych), ale już widzę, że będzie może 30-35 :)
OdpowiedzUsuńNie dam rady książki w tydzień...:)
Usuń