Józek już jest prawie zdrowy. W moczu ma jeszcze tylko trochę leukocytów a po białku i krwi ani śladu . Na szczęście i mam nadzieję, że tak będzie bo karmę urinal wcina aż miło. Tylko czatuje pod drzwiami od spiżarki i czeka kiedy mu napełnię miseczkę. Dużo też pije a to sprawia, że dużo siusia i oczyszcza mu się dzięki temu pęcherz z resztek piasku. Podczas choroby Józka, gdy musiałam z nim przejść przez pół miasta do postoju taksówek bo był mróz a najbliższy autobus odchodził dopiero za 40 minut, podjęłam decyzję o zakupie telefonu komórkowego, pierwszego w życiu. Do tej pory nie kupowałam bo nie znosiłam komórek. To ciągłe dzwonienie w autobusach, sklepach i na przystankach. Ta muzyczka i pikanie to tu to tam dla istoty takiej jak ja, rozmiłowanej w ciszy to istna zgroza. Jak postanowiłam tak zrobiłam. Kupiłam telefon i od kilku dni się nim bawię. Aparat jest fajny i ma sporo funkcji. Całkiem nieźle sobie z nim radzę, intuicyjnie na wyczucie bo był bez instrukcji. No i muszę przyznać, że zabawka jest ekstra. Prawie się zakochałam i już teraz planuję zakup nowego aparatu/mój jest używany/.Może nawet smartfona kto wie czas pokaże. Na razie cieszę się z tego co mam i przeglądam oferty sklepów internetowych. No i nabieram odwagi bo wczoraj dobrałam się do aparatu mojej mamy i bez problemu doszłam jak się nim posługiwać. Zrobiłam jej klika zdjęć i wyczyściłam skrzynkę z esemesów czego sama zrobić nie potrafiła choć ten aparat ma już z pół roku.
No i na koniec moje haiku z konkursu zimowego. Zajęłam 4 miejsce i wygrałam książkę z czego się bardzo cieszę bo to pierwszy konkurs w jakim brałam udział.
ogród w śnieżycy
gałęzie jałowca
ciążą ku ziemi
Bardzo szybko przyzwyczjamy się do naszych czworonogów a potem serce boli.Jeśli ma dobrze to tylko trzeba się cieszyć.Najważniejsze,że Józek ma się lepiej.
OdpowiedzUsuńDzisiaj bez komórki trochę trudno żyć ale czasami się przydaje.
pozdrawiam i gratuluję wygranej.
To jesteśmy obie podobne.
OdpowiedzUsuńNie nadaję się na dom tymczasowy totalnie.
Serce mi się kraje jak oddaję,
a oddać trzeba bo ile można mieć kotów w mieście...
Mam nadzieję ,że koteczka trafiła w dobre ręce :-)
Jak dobrze wiedzieć, że jest tyle osób o wielkich sercach. Tak się cieszę na wieść o Józiu. Buziaki dla całej gromadki
OdpowiedzUsuńkoteczka trafiła bardzo dobrze....no ale i tak żal, że już jej ze mną nie ma...
OdpowiedzUsuńJa tez zawsze przeżywam rozstanie z maluchami na tymczasie. Pamiętam Burmską - maleńka koteczka, którą zaadoptowała moja trójkolorowa Jo. Wiem, że ma rewelacyjny domek, ale do tej pory jak oglądam zdjęcia to mi się łza w oku kręci, a minęło już 7 lat! I tak za każdym razem. I z jednej strony, żałuję, że nie mam teraz żadnej wolnej miejscówki na tymczas, a z drugiej cieszę się, bo za każdym razem serce pękało...
OdpowiedzUsuńKupili mi telefon, bo czasami samochód zawodzi i trzeba dzwonić po domową pomoc, a i z chatki kontaktuję się z domem, jak jestem sama, jednak potrzebne urządzenie; też byłoby mi żal, bardzo przywiązuję się do zwierząt; serdeczności.
OdpowiedzUsuńpiękny kotek dobrze że trafiła do kogoś wartościowego nie musisz żałować :) będę czytać bloga pOzdrawiam!
OdpowiedzUsuńgratuluję nagrody!
OdpowiedzUsuńNie potrafiłabym oddać zwierzęcia.
O Tytusie, kocie wykarmionym przeze mnie "własną piersią", przez chwilę myślałam: wykarmię i oddam w dobre ręce. Po kilku dniach stało się to niemożliwe. Z równym skutkiem ktoś mógłby chcieć żebym oddała któreś z moich dzieci.
Zdrowia życzę! Tobie i zwierzakom.
Fantastic site. Lots of useful info here. I'm sending it to several friends ans additionally sharing in delicious. And of course, thank you in your sweat!
OdpowiedzUsuńHere is my site :: visit the official web site
Mnie też wydawało się,ze komórka jest mi niepotrzebna i nigdy jej nie opanuję.Konieczność mnie zmusiła do jej posiadania,a opanowanie okazało się wcale nie takie trudne.Cieszę się ,ze z kotkiem lepiej i gratulacje wygranej.
OdpowiedzUsuń