Codzienność

Codzienność

wtorek, 10 stycznia 2017

Trochę problemów i dieta

Mrozy trzymają nadal. Ponoć do jutra. Śnieżek biedak na szczęście jeszcze przetrwał. Musi bidulek cierpieć, bo kocha ciepło. Zawsze wylegiwał się koło pieca albo w słońcu. Uwielbiał to. Czemu ze strychu nie chce zejść? Nie mam pojęcia... Dwa dni temu u mojej mamy zamarzła woda w łazience. Próbowała odmrozić grzejnikiem ale nie dała rady niestety. Co będzie dalej nie wiem. Dziś nie ma wody na całej ulicy, bo wywaliło rurę koło sąsiadki. Te zimna już mnie okropnie zmęczyły. Dziś wczesnym ranem koty otworzyły drzwi do ganku gdy spałam i rano tuż po ósmej obudziłam się skostniała z zimna, bo było 9 stopni w pokoju. Mruczek mój ukochany senior tak drżał, że mnie obudził do końca. Wstałam i od razu napaliłam w piecu. Braknie mi jednak węgla i będę musiała sama przynieść, ponieważ Krzysiek po pracy jedzie na zakupy i wróci późno. Dziś po raz kolejny dałam kotom ciepłego mleka, żeby się rozgrzały. Nie tak dużo ale jednak. Moje koty dobrze je trawią i nie mają biegunek. Muszę teraz o nie dodatkowo dbać, bo zimno. O Krzyśka też. Martwię się również jeszcze kimś oczywiście...

Od paru dni jestem na diecie niskowęglowodanowej. Jem do 50 g węglowodanów. To dla mnie mało, bo lubię kluchy, ziemniaki i dobre pieczywo. Zwłaszcza domowe. Muszę jednak wytrwać jakoś. Na razie chudnę. Schudłam sporo ale to przez grypę żołądkową, która mnie dopadła kilka dni temu. Najpierw chorował Krzysiek. Później ja.

Mam problem, bo lekarka rodzinna wysyła mnie na badania krwi. Po co nie wiem. Ja czuję się dobrze i badań robić nie chcę. Nie uważam lekarza za boga i nie pozwolę sobie narzucić sposobu dbania o zdrowie. Leczę się wtedy gdy muszę. Wolę oczywiście terapie naturalne i sposoby domowe. Lekarz to ostateczność. Biorę jednak leki na skoki ciśnienia, które mi się z emocji przytrafiają. Czasem skacze mi też puls. Leki brać powinnam i ktoś mi je musi przepisać. Myślałam wprawdzie o ziołach i może kiedyś... W tej chwili kusi mnie zmiana lekarza albo przychodni, bo przecież świadkowie jehowy badań nie robią i żyją. Ta lekarka mi nie odpowiada też z tego powodu, że do domu na wizyty nie jeździ. Sąsiad umierał na raka i kazała mu przyjechać do przychodni, a dojazd jest ciężki...

4 komentarze:

  1. Myślałam, że to obowiązek lekarza, by przyjechać do pacjenta. W uzasadnionym przypadku, jasna rzecz.

    OdpowiedzUsuń
  2. W zasadzie tak ale kto lekarza zmusi...?

    OdpowiedzUsuń
  3. Kompletna bzdura, Świadkowie Jehowy leczą się tak jak inni ludzie, robią badania itp. Jedyne czego nie robią to nie godzą się na transfuzję, wybierają metody wykluczające przetaczanie krwi

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam