Codzienność

Codzienność

środa, 15 lutego 2017

Poszukiwanie równowagi i zaborcza Rozi...

Równowaga wewnętrzna to to co ostatnio zajmuje moje myśli. Wydaję mi się, ze usilnie do niej dążę od wielu lat i w zasadzie udaje mi się ją osiągnąć na co dzień. Tym bardziej się męczę gdy ją na chwilę stracę. Ostatnio znowu to mi się przytrafiło. Chciałam za dużo na raz i spaliłam się, że się tak wyrażę. Ćwiczyłam pilnie przez ponad tydzień po godzinie dziennie i mój organizm zastrajkował, bo co za dużo to niezdrowo. Wyczerpałam się. Poczułam wielkie zmęczenie, brak mi było energii i zaczęłam myśleć tylko o spaniu. W niedzielę powiedziałam dość. Zrezygnowałam z rowerka treningowego na co dzień i pozostała mi tylko joga. Ćwiczę ją około 40 minut dziennie i tak już pozostanie. Rower będzie trzy razy w tygodniu góra. Oprócz jogi w dążeniu do równowagi wspiera mnie oczywiście Reiki. Znowu też co dziennie medytuję. W zasadzie kusi mnie zastąpienie czymś roweru, bo nie mogę wręcz na niego patrzeć. Myślałam o tai chi ale jest ono dla mnie dość trudne. Rower ma swoje zalety - odchudza z tym, że trzeba jeździć po godzinie, daje kondycje i wpływa na mięśnie. Kondycja mi w zasadzie jest zbędna, bo mam zamiar nadal spędzać dni na kanapie, a zbyt rozbudowane mięśnie też mi niepotrzebne. Muszę to wszystko przemyśleć jeszcze i próbować dalej z tym tai chi. Co prawda mogłabym ćwiczyć ćwiczenia cesarzy chińskich. Niewiele jednak wiem o tych ćwiczeniach. Ponoć są rewelacyjne z tym, że chwali je tylko autorka książki dzięki której poznałam je i ja. Czy tak jest w istocie? Ćwiczenia mają wpływać na meridiany. Kilka jest prostych. Pozostałe przypominają nieco tai chi. Są więc dość trudne. Są jeszcze ryty tybetańskie. O nich jest sporo opinii w internecie. Kuszą mnie od dawna. Mają doskonały wpływ na zdrowie, a na tym mi głównie zależy... Ostatnio próbuję je ćwiczyć. Na razie robię 3 powtórzenia. Powinno się docelowo dojść stopniowo do 21.


Od kilku dni coś się stało Rozi i znowu nie opuszcza mnie nawet na moment. Jest ze mną gdy leżę na kanapie. Jest gdy ćwiczę. Towarzyszy mi gdy idę do kuchni czy do pracowni. Gdy medytuję opiera główkę na moim kolanie. Niestety nie dopuszcza do mnie żadnego kota poza małą. Toleruje też Józka ale syczy. Inne koty goni, a i one boją się wejść na kanapę, bo warczy na nie. W zasadzie to ona jest od zawsze do mnie bardzo przywiązana ale napady wściekłej zaborczości tylko jej się zdarzają czasem. Nie wiem wtedy co robić, bo jest waleczna i ciągle się obawiam, że inne koty poturbuje. Tyle jest spokoju co wtedy gdy wciśnie się pod kołdrę...Wczoraj rzuciła się jak furia na biednego Morusa, a dziś na Czarnusię.




2 komentarze:

  1. Codzienne treningi to za dużo, nawet dla sportowca wyczynowego. Organizm potrzebuje odpoczynku, wtedy buduje siły. Brak odpoczynku może się skończyć przetrenowaniem. Ustaw sobie treningi na 3-4 dni w tygodniu, nie więcej. I najlepiej naprzemiennie - raz rower, raz joga, albo inne ćwiczenia, w każdym razie nie wszystko w jednym dniu. I oczywiście koniecznie - przed treningiem rozgrzewka, po treningu rozciąganie. Zwłaszcza po rowerze powinnaś rozciągać łydki i mięsień czworogłowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jogę trzeba ćwiczyć codziennie. Z roweru zrezygnowałam i jest ok...:)

      Usuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam