Codzienność

Codzienność

środa, 14 listopada 2018

środa

Czas gna i nie chce zwolnić. Dni umykają w dzikim pędzie. Jeden za drugim. Nie nacieszyłam się w tym roku jesienią. Ani raz nie byłam w lesie.  Nie znalazłam ani jednego grzyba, ani kasztanów, nie miałam w wazonie jarzębiny, liści, a wrzos, który kupiłam umarł po dwóch dniach.  Nie było też dni z deszczem, który tak mnie wycisza. Teraz zrobiło się chłodniej, a ja zaczynam myśleć juz o zimie. Planuję zakupy typu uszczelek na drzwi i ocieplacze na rury od wody. Powinnam zamówić kominiarza ale chyba w tym miesiącu nie dam rady, bo kupiłam biblioteczkę antyczną i pustki w kieszeni. Dobrze, że Krzysiek już nie pracuje cały czas na dworze. W najbliższym czasie ma dostać cały etat.

Nowa dieta, a w zasadzie stara tylko 3 etap, mi słuzy. Napady dzikiego głodu sie skończyły, a ja jestem w pełni usatysfakcjonowana posiłkami. Jem sałatki, kotlety z warzyw, pieczone ryby. Kiedyś jadłam kapuste kiszona z grzybami, a planuje kopytka z sosem pieczarkowym. Już nie podjadam i nie mam pokus by zjeść coś więcej niż zaplanowałam. Nie tyję i nawet trochę tego co nabrałam zrzuciłam. Za konkretne odchudzanie chcę się z powrotem zabrać około stycznia ale to zależy od pogody. Ten przestój może spowodować, ze nie schudnę do końca przyszłego roku do granicy nadawagi. Trudno i tak już czuję się lepiej. 
Ostatnio nie piję prawie wcale słodkich napoi gazowanych. Staram sie tego oduczyć, bo sa szkodliwe i to bardzo. Przeraził mnie ostatnio napis na butelce. Zamiast tego piję mineralna z sokiem bez konserwantów. Nawet mi to smakuje. Wody bez gazu z listkiem mięty czy pokrojonym jabłkiem nie tknę. Mnie jedzenie i picie musi smakować. Już w piątej klasie po powrocie z kolonii byłam o 5 kg lżejsza. Tak było co roku. W internacie w trzy tygodnie schudłam 10 kg i rodzina mnie nie poznała. Mdlałam z głodu, a nie jadłam, bo jedzenie było paskudne jak to w okresie kryzysu. Później brałam sobie jedzenie z domu i jadłam w mieście. W internacie byłam tylko pól roku, bo oprócz jedzenia był tez problem ze spaniem. Ja od dziecka miałam własny pokój i koleżanki mi przeszkadzały. Z tego powodu nie skończyłam tez studiów. Kierunki, które mnie intersowały były daleko, a akademik mi nie odpowiadał. Na samodzielny pokój w mieście rodziny nie było stać, bo rodzice kończyli dom na wsi, a tata był na rencie i prawie utrzymywał mamę. Uczyć sie tylko dla tytułu magistra nie chciałam. W tej chwili oba interesujące mnie kierunki sa juz blisko. Nie czuję sie jednak na siłach by teraz wracać do nauki. Mam za dużo o jakieś 15 lat. Tak to czuję...

Na koniec przepis na zupę z grzybami i fasolą. Tylko składniki, bo to nie blog kulinarny. Poza tym uważam, że każdy gotować umie.

- fasola
- tarta marchew
- czosnek
- cebula
- pieczarki lub opieńki
- koncentrat pomidorowy
- ziemniaki
- makaron.

Kupiłam trochę materiałów do rękodzieła. Dziś kupię kolejne. Będę robić drobiazgi na święta dla siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam